Raz jeszcze, po raz pierwszy

"Reprise" to jeden z ciekawszych i oryginalniejszych filmów w polskich kinach od kilku dobrych miesięcy. Tym razem debiut rzeczywiście oznacza nową jakość, a nie garść kalek i schematów z
Nowy rok, stare postanowienia... i powiew świeżego powietrza. "Reprise" to jeden z ciekawszych i oryginalniejszych filmów w polskich kinach od kilku dobrych miesięcy. Tym razem debiut rzeczywiście oznacza nową jakość, a nie garść kalek i schematów z pretensjami do wielkości. Tylko pozazdrościć młodemu twórcy umiejętności głębszego oddechu i finezji narracyjnej, a Norwegom ? takich debiutantów. Bohaterami filmu są Erik i Philip. Obaj mają niewiele ponad dwadzieścia lat i wielkie literackie ambicje. Chcą coś stworzyć, zostawić po sobie ślad, przeżyć prawdziwie życie, znaleźć miłość itd. Nie różnią się niczym od większości z nas w młodości. No właśnie... czas dorosnąć. Nie wszystko da się opowiedzieć od nowa, jeszcze raz. Za wszystko trzeba w życiu płacić, także za miłość czy sztukę. Tyle streszczenia i banałów, film po prostu trzeba zobaczyć. Zamiast zadawać podstawowe pytanie ze szkoły: "co artysta miał na myśli", lepiej zapytać, czym jest "Reprise". Obraz Triera to zarazem pełna melancholii, ale i poczucia humoru rozprawa z młodością i marzeniami; film o sztuce i cenie, jaką się za nią płaci; rozprawa o miłości i pewnego rodzaju eksperyment formalny. Tworząc dzieło wielowarstwowe, zawsze ryzykuje się ześlizgnięcie w chaos lub powierzchowność. A jednak reżyserowi udało się stworzyć film niezwykle spójny, w którym poszczególne elementy z jednej strony stanowią autonomiczne całości, z drugiej niczym w kalejdoskopie układają się w harmonijny wzór. Dzieło Triera to także swojego rodzaju metatekst, rozprawa o samym mechanizmie tworzenia. Istotną rolę w filmie pełni narrator, który jest autonomicznym bohaterem, swobodnie posługując się chronologią. Momentami wygląda to tak, jakbyśmy byli świadkami tworzenia dzieła, współuczestnikami procesu narracji, która to narracja sama w sobie jest właściwym bohaterem filmu. Co jednak istotne, zabawa narracją nie jest pustym formalnym eksperymentem, ale koresponduje z samą opowiadaną historią, dopełniając portrety bohaterów. Trier umie opowiedzieć swoją historię efektownie, ale nie efekciarsko. Unika patosu i taniego sentymentalizmu. Doskonale waży emocje i buduje portrety. Nie dość, że opowiada niebanalną historię w niebanalny sposób, to robi to z niezwykłą lekkością i polotem. Podsumowując od nowa i raz jeszcze: "Reprise" to czechowowskie w duchu dzieło o wszystkim i o niczym przepuszczone przez "Zeszłego roku w Marienbadzie" Alana Resnais i wymieszane w słodko-gorzkim klimacie kina skandynawskiego. Lub inaczej i mniej napuszenie ? po prostu kawał znakomitego kina.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Norweski film "Reprise" anonsowany jest jako komedia. Ale chyba tylko tak specyficzny naród jak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones