Jedno morderstwo, jedno miejsce, jedno krótkie przyjęcie. Czy przy takich ograniczeniach można zrobić tak świetny film jak "Lina"? Zdecydowanie tak - jeżeli jest się Alfredem Hitchcockiem. Otóż
Jedno morderstwo, jedno miejsce, jedno krótkie przyjęcie. Czy przy takich ograniczeniach można zrobić tak świetny film jak "Lina"? Zdecydowanie tak - jeżeli jest się Alfredem Hitchcockiem. Otóż mamy do czynienia z kolejnym bardzo dobrym obrazem w filmografii mistrza, co prawda nie tak popularnym jak np. "Okno na podwórze" czy "Psychoza" - co jednak nie znaczy, że dużo gorszym. "Lina" opowiada historię dwójki uczniów - Brandona i Philipa, którzy pod pretekstem chęci przekonania się czy istnieje takie coś jak morderstwo doskonałe - zabijają swojego szkolnego kolegę. Chwilę po tym - umieszczają zwłoki w kufrze, który później służy jako bufet dla gości zaproszonych na przyjęcie, wydane przez dwójkę studentów. Jeden z zaproszonych na to przyjęcie gości - prof. Rupert - zaczyna coś podejrzewać... Po seansie tego filmu zadałem sobie pytanie - czy istnieje jakikolwiek słaby obraz w karierze Hitchcocka? Obejrzałem do tej pory ponad 10 filmu tego wybitnego reżysera i każdy z nich charakteryzuje się czymś innym, posiada określone zalety, jest w swoim gatunku przynajmniej bardzo dobry (jeśli nie wybitny). "Lina" bezapelacyjnie dołącza godnie do filmografii mistrza. Jest to kolejny obraz z ciekawie zrealizowanym morderstwem, z intrygującymi bohaterami i z tym specyficznym klimatem, który charakteryzuje filmy Hitchcocka. Ile w tym krótkim filmie zmieściło się emocji... i to praktycznie bez muzyki, która tak często buduje atmosferę filmu. Po raz kolejny także mamy do czynienia z bardzo dobrym scenariuszem, który jest jednym z największych atutów filmu. Do zalet dopisałbym obsadę - na czele z Jamesem Stewartem, którego zresztą każda rola jest wielkim pokazem umiejętności tego aktora. Reszta aktorów również spisała się bardzo dobrze, świetnie ukazując bardzo chaotyczny i zagadkowy nastrój przyjęcia. Scenografia mimo, że skromna - urzeka (ach ta magia starego kina). Ciekawostka jest sposób zmontowania filmu - a praktycznie jego brak. Przy realizacji filmu nakręcono tylko kilka długich scen, które łączą się ze sobą za sprawą ujęcia pleców danej osoby. Bardzo pomysłowe - no ale w końcu nie ma się co dziwić - stoi za tym mistrz. Całość - mimo, że krótka (bo niecałe 80 minut) potrafi urzec i zdobyć widza. Krótkie, aczkolwiek sensowne śledztwo prof. Ruperta zostało pokazane w bardzo ciekawy sposób, czyniąc ten film kryminałem na bardzo wysokim poziomie. "Lina" to kolejne bardzo dobre dzieło w filmografii Alfreda Hitchcocka. Mimo, że jest to film krótki, to w doskonały sposób wykorzystano ten czas na zainteresowanie i wciągnięcie widza w stopniowe rozwiązywanie zagadki morderstwa przez prof. Ruperta. Bardzo dobre kino.