Recenzja filmu

Un bianco vestito per Marialé (1972)
Romano Scavolini
Evelyn Stewart
Luigi Pistilli

Seks, kłamstwa i biała suknia

Mija trzydzieści lat, Marialé, wraz z mężem, wyprawia przyjęcie dla dawnych znajomych. Pozornie znający sie nawzajem ludzie, ogromna stara posiadłość i rodzinny sekret... Pani domu wdziewa na
Las, lekka mgła i opuszczona polana, na której odpoczywa para kochanków - on nagi, ona przyodziana w biel. Za chwilę błogą ciszę przerwie wystrzał z pistoletu - zazdrosny mąż pozbawi życia swoją niewierną żonę, jej kochanka, a następnie... samego siebie. Jedynym świadkiem tych zdarzeń stanie się jego kilkuletnia córka Marialé, obserwująca wszystko z ukrycia...

Ten świetnie nakręcony prolog (co za gra promieni słonecznych!), wydawać by się mogło, zwiastuje jakieś nieprzeciętne arcydzieło nurtu włoskiego giallo. Jednakże później, dostajemy już coś zupełnie innego i o wiele mniej ciekawego... Mija trzydzieści lat, Marialé, wraz z mężem, wyprawia przyjęcie dla dawnych znajomych. Pozornie znający sie nawzajem ludzie, ogromna stara posiadłość i rodzinny sekret... Pani domu wdziewa na siebie białą suknię matki, czujny i nieufny stróż spuszcza z łańcucha groźne psy. A biesiadnicy, jeden po drugim, zaczynają ginąć w dziwnych okolicznościach...

Mamy tu więc schemat, znany chyba wszystkim z powieści Agathy Christie "Dziesięciu Małych Murzynków/Żołnierzyków". Dostrzegalna jest także inspiracja kultowym dziełem Mario Bavy (takze opartym na modelu z kryminału Christie) "5 Bambole per la luna d'agosto" nakręconego zaledwie 2 lata wcześniej od "White dress for Marialé". Zarówno historia, sposób jej prowadzenia, zarysy postaci, jak i cała otoczka wizualna - kostiumy, kolory i elementy wystroju wnętrz - przywodzą na myśl dokonanie włoskiego mistrza. Niestety, o ile dostajemy tutaj nieco więcej przemocy, a morderstwa są niemal dokładnie ukazane, to nie wywołują prawie żadnych emocji no i czeka się na nie zdecydowanie za długo. Pojawiają się dopiero po godzinie (!) trwania filmu, poprzedzone zupełnie nieistotnymi elementami "akcji" - spostrzeżeniami politycznymi gości, wybieraniem kostiumów, parodię Ostatniej Wieczerzy (ach ci niepokorni Włosi) oraz tańce człowieka-Wielkiego Ptaka z Ulicy Sezamkowej... O żadnym napięciu nie ma mowy, chyba że ktoś przestraszy się osnutych pajęczynami manekinów w piwnicy (kolejne nawiązanie do twórczości Bavy!).

Fabuła, prezentuje się dość skromnie, by nie powiedzieć słabo. Finał, według mnie dość przewidywalny, ale świetnie nakręcony i zaprezentowany, podobnie jak prolog, o którym już była mowa. Oprócz wspaniałych zdjęć, mamy także pasującą ścieżkę dźwiękową pióra mistrza w swym fachu - Bruna Nicolaiego. Uwagę zwraca też, grająca bardziej włosami i nogami, niż twarzą, Ida Galli w roli głównej. Co ciekawe, napisach początkowych filmu występuje pod pseudonimem (?) "Evelyn Stewart". Jako Marialé wypada nieźle, podobnie jak cały film - traktowany oczywiście niezbyt serio.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones