Recenzja filmu

Zemsta po śmierci (2007)
Sebastian Gutierrez
Lucy Liu
Michael Chiklis

Bezzębne wampiry

Są pewne elementy, które całkiem nieźle funkcjonują w niektórych filmach: sprawiedliwa zemsta zza grobu działała w "The Crow"; narracja prowadzona za pomocą retrospekcji została po mistrzowsku
Są pewne elementy, które całkiem nieźle funkcjonują w niektórych filmach: sprawiedliwa zemsta zza grobu działała w "The Crow"; narracja prowadzona za pomocą retrospekcji została po mistrzowsku wykorzystana przez Nolana w "Memento" i w "The Prestige"; wampiry sprawdziły się u Coppoli w "Draculi", a także u Jordana w "Interview with the vampire". Są elementy, które działają niemal zawsze: twardy, zdeterminowany główny bohater (lub bohaterka), nieuchronnie wypełniający swe przeznaczenie, by w punkcie kulminacyjnym stracić życie; samotny bohater wyrzucony poza nawias dobrych i złych stronnictw – zmuszony do walki ze złymi, ale jednocześnie znienawidzony/nie rozumiany/zaszczuty przez tych dobrych; cyniczny gliniarz, wykorzystujący swój zawód, aby dokonać zemsty na sprawcy osobistej tragedii; tajemniczy mentor, wspierający protagonistę; że o szczypcie erotyki nie wspomnieć. "Rise", zawierający w sobie wszystkie powyższe ingrediencje, miał szansę zdobyć moją sympatię. Już pierwsze kilka minut stanowiło miłą obietnicę uczty dla oczu – Lucy Liu w bliżej nieokreślonym barze wynajmuje śliczną prostytutkę o zawodowym pseudonimie Collette, co sprawiło, że moja umysłowa skrzynia biegów utknęła na przełożeniu „lesbijski seks” i nie byłem w stanie zmienić tego biegu nawet, gdy już było jasne, że z erotyki spod znaku Safony jednak nic w "Rise" nie zobaczę. Zobaczyłem natomiast następującą historię. Lucy Liu jako reporterka zakończyła pracę nad materiałem o gotyckiej subkulturze (i słusznie wywnioskowała, że jej przedstawiciele są zazwyczaj żałosnymi, pragnącymi zwrócić na siebie uwagę dzieciakami), ma nadzieję do ufarbowanych dziwadeł więcej nie wracać – niestety, jej kolega z pracy podąża za wskazówką, którą otrzymali od pewnej emo-dziewczyny. Facet znajduje stronę internetową (scenarzyści nie bardzo wiedzieli, jak można to wszystko wydedukować, ale zastosowali prostą sztuczkę: Lucy każe współpracownikowi pominąć nudne szczegóły), a wreszcie adres w skośnookiej dzielnicy miasta. Lucy olałaby sprawę, gdyby nie tajemnicza śmierć emo-informatorki. Pod wskazanym adresem znajduje zapuszczony dom, a w łazience zbryzganą krwią wannę. Gdy ucieka nakrywa ją służący niejakiego Bishopa – który okaże się wampirem i miejscowym głównym antagonistą. Współpracownik Lucy zostaje zdekapitowany, sama Lucy uprowadzona, przesłuchana, zabita i zgwałcona (w tej właśnie kolejności) przez Bishopa i jego dziewczynę, Eve. Najwyraźniej z nudów Eve zaczyna proces zmieniania Lucy w wampira – jednak nie kończy dzieła. Lucy natomiast jest upartą dziewczynką, więc własną siłą woli doprowadza przemianę do końca, po czym budzi się w kostnicy. Zdezorientowana nie może się pogodzić z tym, czym się stała i próbuje popełnić samobójstwo. Tutaj do akcji wkracza tajemniczy mentor – składa Lucy do kupy, indoktrynuje ją i wysyła z misją: słuszna zemsta na Bishopie i wszystkich wampirach ma się dokonać sprawnie i w miarę możliwości boleśnie. Od tej pory już jest z górki – Lucy wykańcza kolejno wampiry, aby wreszcie dopaść Bishopa. Niestety, na miejscach zbrodni zostawia liczne ślady, więc cyniczny gliniarz (prywatnie tatuś zamordowanej przez Bishopa emo-informatorki) mylnie uznaje, że to właśnie Lucy odpowiada za śmierć jego córki. Oczywiste jest, że w akcie trzecim oboje będą musieli złączyć swe siły, aby pokonać Bishopa. Tyle fabuły. No dobrze, jest jeszcze barman, grany podobno przez Marilyna Mansona – choć mam na to tylko słowo producentów, ten facet bez makijażu sam siebie nie przypomina. Historia, najkrócej mówiąc, jest nieciekawa i mocno wyeksploatowana. Żeby jakoś utrzymać widza przy ekranie, zastosowano chwyt z retrospekcjami – wydarzenia z powyższego akapitu ogląda się w przypadkowej kolejności. Niestety, to co innym się udaje, tutaj mocno szwankuje. Takie "Memento" potrafiło mnie zaskoczyć – a fabuła przecież też była prosta jak drut, no, może drut nieznacznie zakrzywiony – tutaj jednak ani przez moment nie oczekiwałem na wyjaśnienie moich wątpliwości (bo ich nie miałem, gdy już skrzynia biegów wyskoczyła z pozycji „seks lesbijski’, umysł zaczął działać z normalną wydajnością i byłem w stanie przewidzieć zasadniczą linię fabularną), nie liczyłem też na zwrot akcji – i słusznie, uniknąłem w ten sposób rozczarowania. Ciekawym chwytem jest zrezygnowanie z jakichkolwiek widowiskowych efektów specjalnych – sceny walk są niezbyt urozmaicone, natomiast same wampiry... W filmach klasy B i serialach wszelakich przyjęła się pewna konwencja – wampir normalnie wygląda jak człowiek, ale gdy już zaczyna „wampirzyć” wyrastają mu zębiska, oczy zmieniają kolor, a często cała morda się wykrzywia w dziwacznym grymasie. W "Rise" wampiry non-stop wyglądają niczym zwykli ludzie, nawet kły im nie wysuwają się z dziąseł – tętnice przecinają zaostrzonym elementem biżuterii, a potem zwyczajnie chłepcą posokę... Hmm... No dobrze, zastanowiłem się nad ostatnimi zdaniami i muszę jedną rzecz skorygować – określenie „ciekawy chwyt” należy raczej zastąpić słowami „tani chwyt”. Tak, teraz zdecydowanie lepiej. "Rise" utwierdził mnie w przekonaniu, że filmy o wampirach zmierzają w tym samym kierunku – o ile wręcz już nie dotarły do tego samego punktu – co filmy o zombie. Poza nielicznymi wyjątkami, które powstały już wiele lat temu, wszystkie produkcje trzymają z grubsza ten sam poziom, wyznaczając własny pułap miernoty. Jeśli komuś sprawia przyjemność oglądanie historii równie oryginalnych i porywających jak odpadkoburger w MacDonaldzie – zawsze znajdzie coś dla siebie. Szkoda tylko, że producenci wolą znaleźć sobie spokojne miejsce w takiej niszy, zamiast wreszcie nakręcić coś naprawdę nowego. Mimo to... Cóż, może w następnym filmie o wampirach wreszcie zobaczę jakąś sensownie nakręconą lesbijską erotykę? Na wszelki wypadek nie przestanę oglądać tego typu produkcji.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones