Recenzja filmu

0_1_0 (2008)
Piotr Łazarkiewicz

Piękni trzydziestoletni

Piotr Łazarkiewicz próbuje odczarować traumy dzisiejszych trzydziestolatków. "010" mimo przesadnej teatralności bywa momentami przejmująco autentyczny.
Piotr Łazarkiewicz w swoim, ostatnim niestety, filmie próbuje odczarować traumy dzisiejszych trzydziestolatków. "010" mimo założonej i czasami irytującej teatralności oraz zgodnej z tytułem przesadnej symetryczności wątków bywa momentami przejmująco autentyczny. Akcja obejmuje jeden dzień z życia siedmiu par w pewnej nadmorskiej miejscowości. Wszyscy mają około trzydziestu lat i są na życiowym zakręcie. Łazarkiewicz i współscenarzysta Krzysztof Bizio (film jest adaptacją jego sztuki teatralnej) nie ograniczali swojej inwencji, jeżeli chodzi o pomysłowość i dosadność ukazania życiowych niefartów. Mamy tu więc sparaliżowanego po wypadku zdradliwego męża, nękającego podobnymi podejrzeniami bogu ducha winną żonę. Mamy młodego i ambitnego prawnika (Rafał Maćkowiak), co załatwia sprawę tak emblematycznej dla inkryminowanego pokolenia pracy w korporacjach. Jest bizneswoman zabawiająca się z chłopcami do wynajęcia, psychicznie maltretujący swoją siostrę narkoman, nie zabraknie też dramatu kobiety, z pewnym zaskoczeniem odkrywającej, że jej idealny facet jeszcze niedawno był kobietą. Uff, sporo jak na jeden, nie za długi przecież film. Łazarkiewicz niewątpliwie uważnie obejrzał "Magnolię" Paula Thomasa Andersona oraz filmy Roberta Altmana i w podobny mozaikowy sposób próbuje opowiadać nam o zbiorowej duszy pewnego pokolenia. Podobnie jak wspomniani mistrzowie, próbuje opisać atrofię uczuć i życiowych oczekiwań, postępującą alienację, niemożność porozumienia i duszenie się w narzuconych społecznie rolach. W "010" wszyscy czują, że grają w nie swojej sztuce, że spektakl, w którym biorą udział, nie został wyreżyserowany z myślą o nich. Niestety, by to ukazać, Łazarkiewicz wykorzystuje formę tak teatralną, że w kinie czasami trudną do przełknięcia. Duszne dialogi w ciasnych, mrocznych wnętrzach, przesadne i nadekspresyjne aktorstwo, do tego doklejona trochę na siłę religijna symbolika – to, co świetnie sprawdza się w teatrze, zabija jednak filmowy spektakl. Obraz Łazarkiewicza jest najlepszy, gdy wychodzi na zewnątrz, uspokaja się, gdy ulatniają się słowa. Zimny północny krajobraz, specyficzna atmosfera wymarłego nadmorskiego miasteczka, tajemniczy milczący strażnik przyglądający się emocjonalnej szarpaninie bohaterów. Wtedy na chwilę udaje się dotknąć prawdziwego dramatu, a poczucie emocjonalnej osobności i samotności bohaterów staje się także naszym udziałem. Gdy ekspresja przechodzi w refleksję, czuć przez chwilę oddech prawdziwego kina. Szkoda, że tak rzadko.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones