Nowy film Iry Sachsa to ciekawa próba rozluźnienia gorsetu romantyzmu. Niemniej nie jest to próba do końca udana. Sachs dał się złapać we własne sidła i nie do końca zapanował nad przyjętą
"Miłość ci wszystko wybaczy" śpiewała lata temu Hanka Ordonówna. Prawie dwa tysiące lat wcześniej św. Paweł twierdził, że "miłość cierpliwa jest, łaskawa" i że "nigdy nie ustaje". Jednak Ira Sachs w filmie "Zostań ze mną" przekonuje, że jest to uczucie znacznie bardziej skomplikowane i mniej szlachetne, niż się wydaje tym, którzy wychowali się na "Liście do Koryntian".
"Zostań ze mną" to historia dekady z życia filmowca Erika i jego skomplikowanego związku z młodym prawnikiem Paulem. Kiedy poznają się po raz pierwszy pod koniec lat 90., ma to być przygoda na jedną noc. Erik niedawno zakończył długi związek, a Paul ma dziewczynę. A jednak coś między nimi zaiskrzyło i czysto fizyczna relacja szybko zamieniła się w prawdziwy związek. Erikowi nie przeszkadzało nawet to, że Paul zażywa narkotyki. Jednak nałóg z czasem stał się poważnym problemem. Mimo to Erik trwa przy partnerze wiernie i cierpliwie, udowadniając, że rzeczywiście miłość wszystko wybacza, nie pamięta złego i wszystko znosi. Problem w tym, że nie jest tak do końca.
"Zostań ze mną" jest filmem niezwykle przewrotnym. Sachs buduje narrację zgodnie z zasadami obowiązującymi w melodramacie. Ale jest to pułapka zastawiona na widza, dzięki której zda sobie sprawę, w jakiej sytuacji znalazł się główny bohater. Jakże łatwo jest bowiem uwierzyć w szlachetność Erika, kiedy reżyser roztacza przed nami przejmujące sceny walki o związek wbrew nałogowi i autodestrukcyjnym zachowaniom Paula. Sachs nie karmi nas szokującymi wizjami ekscesów bohaterów, ale też nie unika ich. Podchodzi do nich delikatnie, pokazując je w sposób stonowany, z pokorą, przez co mają większą moc rażenia widza. Jeszcze łatwiej jest nam przyjąć perspektywę Erika, kibicować mu w jego zmaganiach, współodczuwać jego ból za sprawą dobrej gry Thure'a Lindhardta. Ale zaprezentowany przez niego upór i delikatność są również wnykami, które mają sprawić, byśmy nie zadawali zbyt dociekliwych pytań o motywy, dla których Erik trwa przy Paulu w najmroczniejszych chwilach. Te pytania pojawiają się dopiero wraz z końcem filmu, kiedy widz staje przed konsekwencjami ostatecznej decyzji bohaterów. I nagle okazuje się, że piękne sentencje o miłości nie mają pokrycia w rzeczywistości.
Nowy film Iry Sachsa to ciekawa próba rozluźnienia gorsetu romantyzmu. Niemniej nie jest to próba do końca udana. Sachs dał się złapać we własne sidła i nie do końca zapanował nad przyjętą konwencją. Jest w filmie kilka scen, w których widać, że reżyser podporządkował się formie, zamiast wziąć ją w garść i przemodelować według własnych potrzeb. W ten sposób w "Zostań ze mną" daje się zauważyć rysę. Przez to wątpię w szczerość Sachsa. Być może zamiast przewrotności mamy tu do czynienia z przekorą.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu