Czy to Wiedźmin w Twojej kieszeni?

Kiedy "Pokemon Go" zadebiutowało w lipcu 2016 roku, nikt nie spodziewał się, że aplikacja odniesie aż tak spektakularny sukces. Tłumy na ulicach całego świata polujące na Pikachu zapewniły
"Wiedźmin: Pogromca Potworów" - recenzja
Kiedy "Pokemon GO" zadebiutowało w lipcu 2016 roku, nikt nie spodziewał się, że aplikacja odniesie aż tak spektakularny sukces. Tłumy na ulicach całego świata polujące na Pikachu zapewniły twórcom aplikacji miliardowe przychody. Od tamtej pory nie ukazał się żaden godny przeciwnik na rynku gier z rozszerzoną rzeczywistością, dlatego tym większe były oczekiwania wobec rodzimego "Wiedźmina" na smartfony.

   

Naszą przygodę zaczynamy od stworzenia własnego Wiedźmina albo Wiedźminki. Niestety, kreator postaci jest mocno ograniczony, więc przygotujcie się na to, że Wasza lista znajomych będzie zapełniona przez powtarzające się twarze. Po wyruszeniu na szlak czekają na nas NPC z zadaniami wszelkiej maści, co jest największą nowością w stosunku do formuły "Pokemon GO". Zadania potrafią zaskoczyć, bowiem nawet zwykły konkurs w zbieraniu grzybów może nagle okazać się walką o przetrwanie, a rzucona na nas klątwa zamieni mapę w nekropolis pełne upiorów. Ku mojemu zaskoczeniu, można też polec przy wykonywaniu zleceń – poszukiwanie jednego ze świetlików odłożyłem na później i przy następnym spacerze gra mnie poinformowała, że zadanie zostało ukończone, ponieważ ów świetlik dał dyla. Do tego wszystkiego należy wspomnieć o prześlicznych grafikach, które pełnią rolę przerywników w trakcie misji – każda z nich cieszy oko i pokazuje, że nad grą pracował naprawdę uzdolniony zespół.

System walki to kolejna rzecz godna pochwały. W końcu mamy tytuł, w który można grać bez większego problemu jedną ręka, bo sterowanie zostało tak rozwiązane, że zarówno ataki, jak i znaki magiczne jesteśmy w stanie zarysować kciukiem, bez angażowania drugiej dłoni. Każdy z potworów ma swoje słabości, które musimy skutecznie wykorzystywać w starciach. Silne ataki, wykonywane poprzez powolne sunięcie palcem po ekranie, szybciej ładują pasek krytycznego ciosu, odpowiednio wykonany znak jest w stanie zadać dodatkowe obrażenia, a petarda rzucona we właściwym momencie skutecznie dokończy dzieła zniszczenia.

Na szczęście nie każdy potwór wymaga od nas tyle zaangażowania – potwory bez czaszki nad głową pokonacie samym mieczem, te z jedną czaszką wymagają już użycia przynajmniej odpowiedniego oleju i parowania ciosów, natomiast te z dwoma są prawdziwym wyzwaniem i bez pełnego kompletu petard, olejów i mikstur nie ma co do nich podchodzić.

   

O ile sam system walki zasługuje na niewymuszone pochwały, o tyle system craftingu skutecznie napsuł mi krwi. Gra oferuje zbyt wiele rzeczy do tworzenia jak na bazowy ekwipunek. Ciągle więc musiałem wyrzucać kilka przedmiotów, które potem przydałyby mi się do innego przepisu. Czekanie na niektóre petardy czy oleje to czasem nawet dwie godziny, więc jesteśmy w stanie spędzić pół dnia, czekając, aż skończy się produkcja trzech rzeczy potrzebnych na bardzo silnego potwora. Zdecydowanie potrzebny jest lepszy balans w tym aspekcie.

Kolejną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, to ceny przedmiotów w sklepie – gdyby nie doładowanie sakiewki od twórców, mógłbym zapomnieć o kupnie srebrnego miecza czy też zbroi niedźwiedzia. Te przedmioty są zwyczajnie za drogie i nawet oszczędzając przez dwa tygodnie, nie byłbym w stanie kupić miecza za 1600 złotych monet. Dzienne wyzwania zapewniają nam nawet 100 sztuk złota, pokonywanie potworów w Nemetonach, odpowiednikach gymów z "Pokemon GO", dostarcza dodatkowe 150 sztuk dziennie, ale wiąże się to ze sporym wyzwaniem i to wciąż tylko kropla w morzu finansowych potrzeb. Dużym zawodem była też nagroda za wszystkie zadania tygodnia – za sumienne wykonywanie ich dzień w dzień dostałem bowiem… stację alchemiczną na 20 użyć. Nie zrozumcie mnie źle, taka stacja to świetna sprawa, zwłaszcza że skraca czas potrzebny na tworzenie przedmiotów, ale Pokemony bardzo mnie rozpieściły pod względem nagród za konsekwentność.

Ratunkiem może być wysyłanie prezentów przez znajomych. W paczkach od nich często znaleźć możemy potrzebne nam mikstury, ale wpadają one do naszego ekwipunku losowo – nigdy nie wiemy, czy to, co wyśle znajomy, przyda nam się w następnym starciu. Lista znajomych to też temat, który uważam, że warto poruszyć – sortowani są oni tylko-twórcy-wiedzą-jak, więc szukanie ulubionych Wiedźminów i Wiedźminek jest wyjątkowo utrudnione. Dziwi również brak budowania więzi z innymi graczami poprzez regularne wysyłanie paczek, jakichkolwiek interakcji z nimi poza prezentami czy też jakichkolwiek mechanik opierających się na przebytym przez nas dystansie. Gra wynagradza nas bibelotami za różne wydarzenia, takie jak zabicie 20 potworów z danej gromady. Czemu więc nie obdarować nas czymś wartościowym za przebyte kilometry?

   

"Wiedźmin: Pogromca Potworów" ma ogromny potencjał, jednak w tej chwili nie jest jeszcze godnym przeciwnikiem dla "Pokemon GO". Gra działa nieźle, ale ma swoje problemy, które można by było wybaczyć 5 lat temu, tyle że w międzyczasie wydarzyła się gra Niantic. Mam nadzieję, że twórcy nadgonią i mają już rozpisaną konkretną roadmapę, bo obawiam się, że bez częstych aktualizacji możemy o tej grze bardzo szybko zapomnieć.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones