Moja ocena za 5 sezon Breaking Bad: 7.56
Uważam, że był to swoiście najlepszy sezon. Gilliganowi udało się mistrzowsko poprzez cztery sezony, aż do piątego poprowadzić ciekawą historię, ba! Dopracował to w sposób, że z sezonu na sezon serial stawał się coraz lepszy, aż ładnie został zwieńczony. Wspaniała, wspaniała postać Waltera White. Człowiek, który ze zwykłego, frajerowatego nauczyciela chemii stał się bezwzględnym sku*wysynem, naprawdę przyciągał mnie z chęcią przed ekran. Ładnie utrzymane soundtracki i nietuzinkowa realizacja serialu. BB miało swoją specyfikę długich i spokojnych dialogów, ale jak przydusiło, to wciskało w fotel. Super! Bardzo dobry serial. Pewien jestem, że jeszcze do niego wrócę.
Ps. Mały szkopuł jako idzie o finalny odc. i ostatnią scenę, a mianowicie zgrzyt wywołała we mnie beztroska muzyczka zaserwowana na koniec. Całkowicie nietrafiona. BB Theme lub cisza byłyby o wiele lepsze.
Proszę o zapoznanie się z tą piosenką. Zmienisz zdanie.
Nie mówiąc o tym, że ta melodia świetnie pasowała do zakończenia - wszystko się udało, WW wycisnął 99,9 procenta z tej sytuacji.
Moim zdaniem sezony 1,2 oraz 5 są najlepsze. W 3 i 4 było trochę kaszy (np.: odcinek z muchą). Zakończenie - cóż, wilk syty i owca cała.
Nie do końca zgodzę się z 'frajerowatym nauczycielem'. Gość miał przeszłość i 'niewykorzystany potencjał', który (być może właśnie z tego powodu, że niewykorzystany) w zestawieniu z innymi substratami, doprowadził go do takiego miejsca w jakim się znalazł.
Tak. Wiemy to, gdy patrzymy na White'a po 5 sez. ale poznajemy go w chwili typowego, ci*kowatego, domatora nauczyciela chemii. Bynajmniej ja po cichu na początku podśmiewywałem się z niego "co ty chcesz osiągnąć". Ale dziś wolałbym nie stać temu człowiekowi na drodze :D
Pamiętasz gdy mówił uczniom na lekcji o niedocenionym wynalazcy (nie pamietam czego), który za swój wynalazek nie dostał nic lub prawie nic? (możesz nie pamiętać, jeśli oglądałes na bieżąco, bo ja obejrzałem caly serial w dość krótkim przeciągu czasu, a to było w pierwszym sezonie). Były wątki z Gray Matter itd. To wszystko mówiło dość wyraźnie, że coś jest na rzeczy. Nie wiadomo było dokładnie co i dlaczego ale jego postać była konstruowana od samego początku.
Końcowa piosenka (''Baby Blue") idealnie pasuje do sceny.
Jej melodia jest taka wesoła, podkreśla to że Walt był szczęśliwy w momencie śmierci. Zginął w miejscu które kochał.
No i tekst piosenki:
Guess I got what I deserved / Zdaje się, że mam to, na co zasłużyłem. - Walt sam wypowiada te słowa w którymś momencie.
The special love I had for you My baby blue/ Ta wyjątkowa miłość jaką cie darzyłem moja niebieska dziecino.
Lepszego utworu do tej sceny nie dało sie znaleźć.