Walter to drań nad dranie!! Pozwolił sie zadławić ładnej lasce , wykończył tego dilera "8" bez potrzeby, wykończył pośrednio chemika bo był za dobry, a trzymał przy sobie tego tłuka Pinkmana.
Szuja !
A Pinkman to debil i słusznie został wydziedziczony i powinien skończyc w szambie!
Hej!
O co ??
Co za zwrot!!
I jeszcze mi piszesz że to serial nie dla mnie choć nic nie piszesz w odpowiedzi na moje sugestie.
A dzisiaj zaczyna sie Gra !
Hej!
Sugerujesz ,że jest to u mnie pozycja "zaliczona i zapomniana" ,a mowie ze nie jest dla Ciebie bo nie ogarniasz takich prostych rzeczy jak to np. dlaczego zabili chemika ...
A ja uważam, że Walter był świetnym , inteligentnym i dobrym człowiekiem !!!
Faktycznie można dostrzec w Walterze przemianę jaką przechodzi z każdym kolejnym sezonem, ale jak dla mnie nie chodzi tutaj o to, że staje się złym , okrutnym człowiekiem. Po prostu widzimy jak z przeciętnego, znudzonego trochę życiem i niespełnionego geniusza w dziedzinie chemii,oraz nauczyciela który dowiaduje się o śmiertelnej chorobie postanawia pod pretekstem "dobra dla rodziny i zapewnienia jej bytu" zmienić swoje życie powoli i stopniowo zaczyna orientować się na czym polega funkcjonowanie w branży narkotykowego świata i zaczyna grać na podobnych zasadach, ale po to aby przetrwać- gdyż wiadomo, że jak już się wejdzie w to coś, to już raczej nie ma odwrotu.
Facet był na prawdę bardzo inteligentny, miał świetny analityczny umysł, potrafił przewidzieć wręcz niektóre zdarzenia...
Dla mnie oczywiste jest, że traktował Pinkmana nie tylko jako wspólnika, wręcz stał się dla niego kimś bardziej bliskim, to, że pozwolił na to aby dziewczyna udusiła sie własnymi wymiocinami z przedawkowania narkotyków było aktem troski o Jessiego, aby dało to mu nauczkę by nie skończył tak jak ona.
Rozmowa telefoniczna z Waltera żoną- wiadomo , że kiedy policja była u nich w domu, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego też tak przeprowadził rozmowę, aby myślano, że on kazał jej milczeć, i niby szantażował ją ... nazwał ją też suką- co oczywiście tylko i wyłącznie miało na celu odwrócić uwagę od niej samej. I ona to zrozumiała
Natomiast kiedy wydał wyrok na Jessiego ( po zabiciu szwagra) też zdawał sobie sprawę z faktu, że nie zabiją go ponieważ będzie on im potrzebny do wytwarzania mety. No i jak sami już dobrze wiecie uratował Pinkmana i rozprawił się za nich dwóch z tymi przestępcami , dzięki niemu Pinkman mógł rozpocząc nowe życie bo z pewnością dostał już srogą nauczkę i lekcje życia :)
Gdyby taki człowiek istniał na prawdę był by dla mnie na prawdę legendą , i miała bym do takiego człowieka wielki szacunek. :P
Czy masz podobny szacunek dla innych morderców ? Np. mafiosów, co to wydaja kapturowe wyroki na niewygodnych ludzi ale oni muszą usunąć świadka koronnego bo on zagraża bezpieczeństwu mafii i ich rodzin.
Każdy bandyta ma jakies wytłumaczenie.Że on musiał. Ja to rozumiem ale nie wybaczam.
A już skazanie pięknej laski, czyjejś córki w końcu, na śmierć Jimiego H. to jest niewybaczalne. Ochrona Pinkmana tym sposobem jest wątpliwa.
Bonnie i Clyde też sa twoimi bohaterami?? Hej!
Tylko widzisz, w tym serialu Walter pozbył się świadków, którzy zrobili o wiele więcej okropnych rzeczy, niż on sam. Nie widziałam, aby Walter zabijał kogoś z zimną krwią. Mówisz, że rozumiesz ale nie wybaczył byś. Czyli gdybyś hipotetycznie znalazł się w takiej sytuacji, że jakiś bandzior zabija Ci córkę, to byś to zrozumiał i byś po prostu nie wybaczył i żył sobie dalej. Wiesz punkt widzenia zależy od dupy siedzenia.
Walter nie był jakimś tam brutalnym zabójcą, który po prostu szedł wyciągał broń i zabijał. Walter jest facetem, który zawiesza na jakiś czas poczucie moralności i odpowiedzialności za świat, a potem zmuszony jest żyć z konsekwencjami swoich postępowań. Pojawia się przecież zawsze reakcja łańcuchowa , która została zapoczątkowana przez jakiś z czynów. Uważam, że Walter ma w sobie dobro jak i ukryte zło w sobie jak zresztą większość ludzi na świecie. Mimo wszystko oglądając serial trzeba bacznie "czytać między wierszami" .. ja uważam, że miał w sobie wiele dobroci a przemiana jaką przeszedł była spowodowana tym co widział i tym co przeżyć musiał. Finalnie jednak : pieniędzy dla siebie nie wziął , uratował Pinkmana, dał spokój rodzinie a ludzie, którzy i tak zasłużyli na śmierć - zginęli.
Czy Bonnie i Clyde są moimi bohaterami? Nie nie sa , tak samo jak nie jest nim Don Vito Corleone czy Tony Montana :) Chociaż, gdyby Vito istniał na prawdę, również miała bym do niego szacunek i był by dla mnie legendą :)
Anielka : i córkę, to byś to zrozumiał i byś po prostu nie wybaczył i żył sobie dalej. Wies
-- nie wybaczył i nie spoczął dopóki bym nie pomścił. W tym sensie.
A ty żyjesz tu jeszcze czy dałaś dyla iak inne cyce i cieniasy, suche w dodatku. Hej!
cyt."A już skazanie pięknej laski, czyjejś córki w końcu, na śmierć Jimiego H. to jest niewybaczalne. Ochrona Pinkmana tym sposobem jest wątpliwa."
No jak wątpliwa? Czizas krajst :) Dla przyjemności jej nie uratował? Rozkoszował się widokiem umierającej dziewczyny?
Oczywiście, że zrobił to dla Jessego i dla siebie, bo dziewucha szantażowałaby go do końca życia, a i tak przy takich pieniądzach jak miała z Jessym zaćpaliby się prędzej czy później.
I to nie Walter skazał ją na śmierć, no halo! To była ćpunka, narkomanka, kłamczucha. Ładna, tak, ale wszystko co jej się przydarzyło stało się tylko i wyłącznie na jej własne życzenia.
zgadzam się w 100%, zresztą widać było, że w pierwszych ułamkach sekundy Walter drgnał jak by chciał coś zrobić, pomóc, ratować ale po chwili zrezygnował, i było mu na prawdę bardzo ciężko patrzeć, jak dziewczyna umiera i to, że jej nie pomaga. Zresztą był też i taki moment, że dziewczyna dowiedziała się o dużych pieniądzach Pinkmana, po spojrzeniu jej wywnioskowałam, że mogła by być w stanie te jego pieniądze najzwyczajniej ukraść... Walter widział , że ona sprowadzi Jessiego na samo dno, widział przecież , że Jessi zaczął ćpać heroinę i zdawał sobie sprawę, że dzieje się to właśnie przez nią.
Ten serial jest tak fantastycznie skonstruowany ,że trzeba bardzo wnikliwie obserwować zachowania, intencje bohaterów.
Anielka : a ludzie, którzy i tak zasłużyli na śmierć - zginęli. -- laska jeszcze nie zasłużyła na śmierć.Obetkana kasa stuliła by pysk i jadła z ręki.
Choc zabijanie bandytów uważam za zajęcie chwalebne, to Walter to świnia. Hej!
Ojej biedaczek wrażliwiec, ciężko mu było patrzeć i nie pomóc. Jak mu trzeba współczuć. Altruista.(Dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane), Śmierć Jane była mu na rękę, ale to nie znaczy, że miał prawo jej nie pomóc, zwłaszcza że to on ją przewrócił na plecy. No i zderzenie tych 2 samolotów to jego wina.
No wiesz... wszystko wina Walta. Scena z duszącą się narkomanką ma kilka poziomów jeśli chodzi o intencje Walta. Pierwsza: szantażowała go, główny bohater nie wiedział co będzie dalej ( wg. mnie szantażyści zasługują na każdy możliwy rodzaj obrony ze strony szantażowanego - hej! żyjemy w świecie realnym!) Drugi: Chyba dla każdego było jasne, że dziewucha pociągnie słodziaka Pinkamana na dno, więc Walt uratował mu życie. Chyba większość wie, lub potrafiła przewidzieć, że dziewczyna nie ma przed sobą długiego życia. Tu dochodzimy do ojca.... kto ma prawo za stratę córki rozwalić 100 kilkadziesiąt osób? Walt po prostu stał się częścią łańcucha przyczynowo-skutkowego tej tragedii. Ale na Boga nie spłaszczaj tak psychiki Walta - miał tylko korzyść i basta. Nie, on się zajebiście miotał, a oczko misia nie dawało mu spokoju. Wiesz... rozpatrywanie efektu motyla w kontekście tragedii ludzkich to zadanie dla superkomputera z XXII wieku i armii psychologów na czele z behawiorystami.
PS. Ten zgniłek Walt nie planował jej zabić z zimną krwią, był tylko w stanie wytrzymać brak dla niej pomocy ze swojej strony.
Wszystko to prawda. No może oprócz tego, że uratował wtedy Jessego. Można wyobrazić sobie kilka scenariuszy, w których dla Jessego potoczyłoby się lepiej, gdyby Walt Jane uratował, a nie dał umrzeć. (np byliby mu wdzięczni do końca życia. Ojciec zabrałby Jane na odwyk, a Walt Jessego, zapłaciłby mu za szkołę np stolarstwa ii wszyscy żyliby długo i szczęśliwie. A najlepiej dla Pinkmana byłoby, gdyby Walt go wydał Hankowi na samym początku, po tym, jak wypadł z okna. Odsiedziałby swoje i zacząłby porządne życie, bo rodzice załatwiliby mu jakąś pracę po wyjściu z więzienia).
W ogóle to gdybym całkiem nie znosiła Walta, to nie mogłabym oglądać tego serialu. Postać jest tak genialnie napisana, a Bryan Cranston gra tak przekonująco ojca rodziny (sam wychowywał się bez ojca), że nie sposób nie zachować sympatii dla Walta, mimo złych rzeczy , które robi. Dziwię się tylko, że niektórzy te czyny wybielają,i protestują, kiedy się nazywa je złymi, a przecież w prawdziwym życiu nigdy by czegoś takiego nie zaaprobowali.
PS. Nie odniosłam wrażenia, że ojciec Jane zderzył te samoloty specjalnie...tak więc nie mówię, że miał prawo do tego...po prostu ta pomyłka była konsekwencją tego, czego świadomie NIE zrobił Walt.
Zderzy ł je specjalnie.
To że gra Cranstona jest doskonała to inna sprawa. Pinkman tez był doskonały. I szef pralni też.
A kto tam był cienki aktor?? Mało kto. He!
Strasznie życzeniowe myślenie :) Żyliby długo i szczęśliwie. Z pewnością :) Można wyobrazić sobie wiele scenariuszy. Na czele ze ślubem Walta i Jessiego w ostatnim odcinku :D Nie zmieni to faktu, że młoda parka ćpunów miała ekstremalnie wysokie prawdopodobieństwo żeby zaćpać się na śmierć.
Ja nie wybielam Walta. Papieżowi co papieskie, cesarzowi co cesarskie.
I nie prawda. Zderzył samoloty specjalnie.
Nie no, chłopaki. Nie zderzył samolotów specjalnie. Za wcześnie poszedł do pracy, bo myślał, że jak się czymś zajmie, to szybciej dojdzie do siebie, ale okazało się, że nie nadąża z podawaniem instrukcji samolotom, mylą mu się nazwy maszyn (powiedział "Jane" zamiast właściwej nazwy samolotu), a w końcu całkiem się wyłączył i tak jak ktoś zamyślony może nie zauważyć, że przejechał na czerwonym świetle, tak Donald nie zauważył alarmu i tego co się działo na ekranie).
Ślubu Walta i Jessego sobie nie umiem wyobrazić, nie dlatego, że miałabym coś przeciwko, ale dlatego, że akurat ta relacja jest ewidentnie ojcowsko- synowska. Nawet na youtubie nie ma slash-filmików z ich udziałem (no może jeden, w którym Jesse zachodzi w niechcianą ciążę :-)), po prostu to nie ten rodzaj relacji. Mimo, że też rodzaj miłości..
Powtarzam: rozwalił samoloty specjalnie.
Ślub Jessiego i Walta, to tylko zabawny (takim miał przynajmniej być) przykład, dodający trochę smaku tej poważniej i merytorycznej dyskusji :)
No wiem. Ze ślubu uśmiałam się, choć w internecie nie widać. To o ciąży tu było:
https://www.youtube.com/watch?v=KWrRPohom3I
I potem żyli we trójkę w domu White'ów, ale nie wiem, czy szczęśliwie, bo Skyler wyglądała na wściekłą.
Nie, niespecjalnie rozwalił samoloty ;-P
Co Dan miał na myśli??
" nie prawda. Zderzył samoloty specjalnie."
Ja pisałem to samo więc nie powtarzaj i patrz komu odpowiadasz. Hej!
A zrozumiesz "odp*dol się prymitywny trollu"...Tylko najpierw kaca polecz, może dotrze.
Dan, tyś jest INNY , widuję cie z do dupy towarzystwem tu obok . Jak ty z nimi wytrzymujesz, to banda poebów.
Hej!
"Natomiast kiedy wydał wyrok na Jessiego też zdawał sobie sprawę z faktu, że nie zabiją go ponieważ będzie on im potrzebny do wytwarzania mety."
mega pudlo...musisz chyba dokładniej obejrzeć serial...Walter jest mega zaskoczony informacja, ze na rynku nadal kroluje niebieska meta...i jak to mowia kumple Jessiego - jest lepsza niz kiedykolwiek...wtedy dociera do niego, ze zostal zrobiony po raz kolejny w ch..i to jest gwoźdź do trumny dla Nazi gangu i wujka Jacka...
Człowieku co Ty bredzisz? ładnej lasce? ku**a pierdo***a ćpunka,a Walter musiał to zrobić żeby chronić siebie bo prędzej czy później wydała by go policji.
W jednym Cię za to popieram... Jesse mi działał na nerwy już w 3 sezonie.Powinien umrzeć,Walter powinien go zabić ,wielokrotnie uratował mu życie,przez cały czas chronił mu dupe a on go wydał.
Ogólnie serial rewelacyjny