Ja sądzę, że po pogrzebie Wilsona nie miał w zasadzie już pomysłu na dalszą egzystencję i po jakimś czas popełnił samobójstwo poprzez łyknięcie zbyt dużej ilości tabletek Vicodinu. Bo jaki inny los mógł dla siebie wybrać ? Szukał kolejnego związku ? Został lekarzem gdzieś w krajach trzeciego świata, gdzie nikt nie kojarzy jego twarzy ?
Raczej nie liczyłbym na samobójstwo. Na pewno nie od razu po śmierci Wilsona. To jest House. On zawsze sobie jakoś poradzi. Stawiałbym na to, że załatwił sobie jakieś lewe papiery i żyje gdzieś i dalej leczy ludzi. Poza tym złożył obietnice 13-stce, że gdy będzie już z nią źle, to ją zabije. Dawno nie oglądałem House'a, być może jeszcze by się coś znalazło, ale samobójstwo do mnie nie przemawia. Mimo własnego nieszczęścia, jest to bardzo wrażliwy człowiek i chce pomagać ludziom. Wie, ze ma dar i nie chce go marnować na ''zwykłych'' ludzi. To tylko moja opinia, zakończenie w końcu jest otwarte i różnie je można sobie interpretować. :)