Jak to serial - wszystko jest tu żadne. Scenografia, kostiumy, światło, kolory, aktorstwo. Nie ma stylu. Agnieszki Holland nie dostrzegam.
Zoe Saldana jest tu jedynym ciekawym wyborem i atutem. Jest podobnej budowy co Mia Farrow, przy tym to silna osobowość, koścista i seksowna.
Niestety jej partner wydaje się taki miękki. No, John Cassavettes to to nie jest. Najgorszy jest jednak Jason Isaacs w roli Romana Casteveta. Jest taki oczywisty, wręcz tuzinkowy. Znów karykaturalnie wybałusza oczy, co ma oznaczać, że jest demoniczny, ale dziś jest już w tych pozach po prostu nudny i śmieszny. Jak można było go tu obsadzić. Przy tym to spala jakikolwiek element zaskoczenia (jeśli ktoś jakimś cudem nie widział dzieła Polańskiego).
Fundamentalne pytanie pozostaje jednak inne: czy Agnieszka Holland umie straszyć?
Zwiastun straszny nie jest.
Miejmy też nadzieję, że pani Agnieszka ogląda kino, bo od filmu Romana trochę się zmieniło. I nie chodzi mi tu o kolejne wybitne klasyki typu "Egzorcysta", czy "Omen", ale o nowoczesnego "Adwokata Diabła" Taylora Hackforda, ale też "Stracone dusze" Janusza Kamińskiego, "I stanie
się koniec" Petera Hyamsa, "Innych", czy "Szósty zmysł". Można się zżymać na niektóre z tych tytułów, ale czy pani Agnieszka tego chce czy nie, trochę w kinie namieszały i trzeba to przyjąć do wiadomości. Wszystko się zmienia. Horror też.
A jej "Dziecko..." wydaje się... ramotą.
No, nic.
Czekamy.