Po pierwsze - scenariusz jest BAAAAAAAAAAARDZO wydumany. Naprawdę! Serial to procedural - więc w porządku, że nawet największe śledztwo musi się skończyć w 45 minut - ale naprawdę przeginają. Kilka odcinków, a mieliśmy bomby w NY, truciciela z AlKaidy, handel kobietami, snajpera-zabójcę, porwanie dzieciaka senatora, i coś z elektrownią jądrową koło NY:D. I na tym tle mamy główną bohaterkę - z traumą po śmierci męża i głównego bohatera z traumą po przeżyciach wojennych.
Brak natomiast w tym serialu takich normalnych rozmów czy normalnych uczuć. Bohaterowie albo się przekrzykują danymi jak roboty, albo przesłuchują ludzi też jak roboty, a ich uczucia - to nie normalne uczucia - ale głęboko pogrzebane traumy wolenno/śmierciowe.
Serial jest ciężki - w tym złym znaczeniu. tj. trudny do zniesienia.
A gdyby się trochę uspokoili - to nawet momentami byłoby to ciekawe.
uwagi byly pisane po pierwszym sezonie, i byly (sa) bardzo trafne. Niestety w drugim sezonie nie jest lepiej, natomiast wkrada sie niestety dziwna sugestia ze stony autorow (scenarzystow) .... POPRAWNOSC POLITYCZNA jest najwazniejsza .... nawet w pracy FBI, az mi sie wierzyc nie chce
W trzecim sezonie mam wrażenie, że głównym tematem jest BLM. No i gdzieś tam jest covid- co prawda przy scenach na ulicy, w pracy i w knajpach, w tłumie tego nie widać, ale raz przesłuchując mężczyznę w ogródku agenci zakładają maseczki. No i raz w jednym odcinku witają się łokciami...