Petyr i Sansa,to bardzo intrygująca para i podoba mi się ten wątek. Nie czytałam ksiązki, ale dużo czytałam o książce, zatem wiem, że ta chemia między nimi jest wymysłem scenarzystów a nie Martina.Uważam, ze to fajny i ciekawy pomysł. Nie ukrywam, że bardzo podoba mi się postać Littlefingera a dodatkowo aktor, który tę postać odgrywa jest genialny. Te dwuznaczne spojrzenia, niejednoznaczne usmiechy... Postać Sansy była dla mnie bardzo nudna do tego momentu. Dodatkowo aktorka ma jeszcze przed sobą wiele lat nauki zawodu, jednak w tym duecie to nie razi, bo relacja jest oparta na starym schemacie "Mistrz-Uczennica", zatem z definicji Baelish ma być inteligentniejszy i bardziej przebiegły a także "lepiej grac". Nieporadnośc aktorki i postaci dodaje tej relacji smaczku. Lubię takie postaci jak Baelish, bo uwielbiam ludzi inteligentnych i przebiegłych, oczywiście pod warunkiem, ze mają TO COŚ.Nie wiem czym jest TO COŚ i chyba nikt tego nie potrafi zdefiniować ale to się czuje. Np kibicowałam Michaelowi Douglasowi w"Morderstwie doskonałym" nie mówiąc juz o "Wall Street". Negatywne postacji mają w sobie coś fascynującego, szczególnie jak stoi za nimi charyzma i "historia". Szczególnie historia kogoś, kto wybił się z nicości tylko dzięki swoim zdolnościom i absolutnie niepospolitej inteligencji. A, że czasem naginają lub wręcz łamią zasady? A czy mają wybór? Sprzeciwiają się porządkowi świata,który skazuje ich na "małośc"mimo, że talentami predestynowani są do wielkości. Tak wiem, to relatywizm moralny. Generalnie go nie popieram, jednak w niektórych przypadkach, a szczególnie w rzeczywistości, w której nikt nie gra według zasad to ślepe ich trzymanie się jest naiwną głupotą a nie każdy ma mentalność "zwierzęcia rzeźnego". W przeciwieństwie do większości nie przepadałam za Nedem Starkiem. Sorry ale był bardziej naiwny od jego niezbyt bystrej córki nastolatki. No cóż. Może mam dusze socjopaty, ale umiem docenić intelekt i jednak specyficzne zasady. Moze też jako kobieta mam słabośc do Littlefingera i Aidan Gillena.Jak spojrzy z takim dwuznacznym usmieszkiem w kąciku to "miękną mi nogi". To żart:) A co do postaci, to mi sie jednak podobało, że on ją oddał Boltonowi (o ile oczywiście nie wiedział o jego sadyzmie), choc strategicznego sensu w tym nie widze. Chodzi mi o to, ze chciałabym by byli razem ale jednak by Petyr był jednak góra. Między tymi postaciami jest ogromna chemia i iskrzenie, ale też widac że oboje boją sie tego. Petyr to Mężczyzna, który ceni spryt i intelekt i fakt, że jednak tak łatwo się nie poddaje słabosciom dodaje mu tylko uroku. Odetchnęłam jak ja wydał za mąż, bo już sie obawiałam, ze wątek utonie w słodkim romansie, w którym z mocnego gracza zamieni się w pinczerka Sansy A ten ruch pokazał, że słabości słabościami ale Petyra nie tak łatwo "złamac". Podoba mi sie to.Taka gra z widzem i postaciami w "ulegam-nie ulegam"jest stara jak świat i od zawsze pociagająca.Np. Rett i Scarlett z "Przemineło z wiatrem" czy Rick i Ilsa z "Casablanki". Takich przypadków jest więcej. Np. Atos i Milady de Winter z "Trzech Muszkieterów" Wiem, ze to stare kino, ale ja uwielbiam kino i historię kina. To moja pasja. Obserwując jak zmieniają sie czasy a emocje i uczucia ludzi wciąz pozostają takie same, czuję radość, bo uważam, ze życie byłoby nudne gdyby zawsze wszystko było racjonalne. Mam nadzieję, że rozwiną ten wątek w 7 sezonie a nawet jestem tego pewna,To ostatnie spojrzenie między nim i Sansą,zwiastuje że coś"będzie sie działo'. Poza tym uważam, że on ją tez fascynuje.Boi się go, ale imponuje jej a do tego hmm... Każda kobieta wie, co to znaczy gdy fascynujący mężczyzna patrzy na ciebie tak "jakby pożerał cię wzrokeim"... Trudno się temu oprzeć. A fakt, że nie moze mu ufać dodaje temu pikanterii. Mimo wszystko sprawdzić, czy potrafię GO złamac. Takiego gracza. Podniecające...Potwierdzeniem moich słów jest scena pod drzewem. Gdy on ją chce pocałować a ona wprawdzie nie ulega, ale jednak jakby " w ostatniej chwili". Wszystko wygląda jakby miało dojść do pocałunku. Przekroczenie granicy bliskości, zbliżenie ust i w ostatniej chwili NIE. To nie było NIE juz na wstepie takie totalne. Ciekawe,czy zrobiła to specjalnie czy jednak z obawy, bo nadal mu nie ufa.W każdym razie to zawsze bardzo rozpala mężczyzn.I nie zgadzam sie, że w scenie w sali gdy Jona obwołano króle on ma skwaszoną minę, jakby "popsuli mu szyki". A takie opinie tu spotkałam. Bzura. On patrzy bardzo dwuznacznie,diabolicznie wręcz a do tego,co mnie zdziwiło, nie widac w nim zaskoczenia.Jakby spodziewał się tego.Ma już w głowie plan,knuje a jego spojrzenie jest twarde i nawet wyzywające. Fascynujący... Nie wierze, że łatwo zrezygnują z tej postaci. To by było wbrew wszystkim regułom jakimi rządzi sie świat kultury masowej. Wiem, że zaskakują i nie twierdzę, ze to On na końcu wygra (choć kibicuje mu najbardziej) ale gdybym ja pisała scenariusz to fascynującej i trudnej do przewidzenia przez widzów postaci nie pozbywałabym sie łatwo. A do tego,czy jest coś bardziej fascynującego niz męsko-damska gra w "kto kogo przechytrzy"? Podszyta erotyzmem i wyrafinowaniem. No cóż.Moze to moje życzeniowe myslenie ale ten mocny akcent na koniec sugeruje, że chcą ten wątek pociągnać. Obym się nie myliła:)