mnie nie zawiodło. Może dlatego, że obawiałem się czegoś znacznie gorszego.
Powiedziałbym, że długaśny epilog S08E06 jest zakończeniem w stylu "koniec historii" (coś z Fukuyamy?). Przy życiu pozostają postaci może nie zawsze kryształowe (takich tam chyba nie ma), ale jednak raczej z gatunku mniej złych. Widz dostaje cień nadziei, że owi pozostali przy życiu przekierują sprawy w siedmiu królestwach na właściwe tory i że chwilowo żadne czarne chmury nie będą się gromadzić się na horyzoncie.
Wiem, wiem: wielu z Was ongiś pokochało GoT właśnie za to, że tym "dobrym" tam się często źle działo . . .