Odnoszę wrażenie, że cały ten sezon był zrobiony na szybko. Brakuje solidnego scenariusza, który trzymałby wszystko w całości. Dostaliśmy mamałygę ze zmiksowanych na szybko wątków które trzeba zakończyć. Od początku 8 sezonu było coraz gorzej, ale ten ostatni odcinek spłycił wszystko. Wiele wątków nie zostało zamkniętych, Nocny Król ostatecznie nie wniósł do fabuły nic, przepowiednie (oprócz jednej) ostatecznie były po nic.
Ostatni odcinek był sklejony tanią taśmą, niby wszystko pasuje ale jednak nie do końca. Szaleństwo Dany było do przewidzenia, ale poprowadzone było szybko i w ogóle nie wzbudzało mojego zainteresowania. Niby coś w niej nagle pękło, ale jednak spalenie miasta planowała. Nie wiadomo o co jej chodziło, jasne tylko było, że nic jej nie pomoże, zwłaszcza po jej ostatnich słowach i przemowie do Nieskalanych.
Tyrion nagle okazuje się głupi. W dodatku nie biorą go pod uwagę w spisywaniu dziejów, w których brał aktywny udział? Coś tu nie pasuje.
Wątek Jona przemilczę, bo zwyczajnie nie wiem co mam na jego temat powiedzieć.
Arya staje się zupełnie inną osobą, niż ta na którą kreowano ją przez cały serial.
Sansie udaje się wywalczyć wolność Północy i tu trzeba przyznać, należy im się to.
Rada pokazana na koniec, tak jak i przedstawiciele rodów to była jakaś kpina. Przypomniano widzom tylko, że istnieje coś takiego jak Dorne, które tak jak i Żelazne wyspy zbyt wiele do fabuły nie wniosły.
Co do Brana, to dziwne, że nie dość, że nagle dostał przydomek, to jeszcze ponownie stał się Branem, W końcu odkąd wrócił do Winterfell upierał się, że Branem wcale nie jest. Wątek Trójokiej Wrony też nie został zbytnio wytłumaczony. Więc nie wiadomo kim on jest, do czego jest zdolny, ani jakie są jego prawdziwe zamiary, więc idealnym rozwiązaniem było dać mu koronę? Czy jego następcy również będą musieli wykazać się jakimiś nadprzyrodzonymi zdolnościami?

Martin wypowiedział się kiedyś na temat zakończenia. Stwierdził, że serial skończy się inaczej niż książki, choć przekaże podobną wiadomość. Myślę, że chodziło mu o fakt wprowadzenia wolnej elekcji, zmianę organizacji państwa i ogólnych zasad gry. Bo w końcu gra się nigdy nie kończy.

Efekty, muzyka, zdjęcia, montaż, wszystko pięknie, wszystko ładnie, ale brakuje tego dopracowanego scenariusza, który wszystko by spoił. Jego brak dał nam nic nie znaczące widowisko, w którym było kilka scen, zaledwie ujęć, które miały jakąś głębie i wzbudzały jakieś uczucia u widza, na przykład Tyrion odnajdujący rodzeństwo, tron w płomieniach, czy spełniona przepowiednia Dany z Domu Nieśmiertelnych.

Tym, którym się podobało w sumie trochę zazdroszczę.
Ja wymazuję ten sezon z pamięci i czekam cierpliwie na książki.