Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78484
7,0 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

zakończenie 6.

ocenił(a) serial na 10

no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)

Inesita84

siostra hm smutam sie, chyba wiesz czemu??
jesli chodzi o opko, to sie ciesze, ze Ci sie podoba:)
naprawde buzka:****

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_



-Nie wierzę!-powiedziała wchodząc do jego biura.
-Już wiesz?-spytał ukrywając twarz w dłoniach.
Spojrzała na biurko. Zniknęła roześmiana buzia Parkera oprawiona w drewnianą ramkę. Na podłodze leżał karton, a w nim osobiste rzeczy jej partnera.
-Jak mogli?
-Zwolnili mnie po tylu latach oddanej służby. Rozwiązałem tyle zagadek kryminalnych i złapałem tylu przestępców że...-przytuliła go. Wiedziała jakie to dla niego ciężkie.
-Co teraz?
-Nie wiem. Poszukam nowej pracy.
-Przecież będziesz musiał...
-...wyjechać-dokończył-Wiem. Zostawić wszystko i ruszyć w siną dal.
-Gdzie?-spytala zdziwiona
-Oh Bones. To takie powiedzenie. Będzie mi tego brakowało.
-Mi też.
-Ooo jak słodko-powiedziała Ange.-Przyszłam się pożegnać.-uściskała bootha.-No nic. Zostawię was samych.-i wyszła.
-Dokąd wyjedziesz?
-Nie wiem. Może do Ohio? Las Vegas? Seatle? New York? Los Angeles? Nie wiem.
-Cześć Booth-powiedział Hodgins-przyszłem się pożegnać-poklepał agenta po ramieniu.-Narazie. Trzymaj się.
-Nie dadzą nam pogadać co?-spytał z uśmiechem
-Chyba nie.
-Przecież się jeszcze spotkamy.
-Tak. -powiedziała stanowczo.
-Nawet sobie nie myśl że się mnie tak łatwo pozbędziesz-przytulił ją znowu. Łzy poleciały same. Nie mogli ich zatamować.
-Dobry wieczór-powiedział Sweets-Chciałem...
-Nie teraz-powiedział nie puszczając przyjaciółki
-Widzę że przeszkadzam.-wyszedł speszony.
Stali tam około kwadransa. Nie mieli ochoty się rozstawać.


-Booth?-podniosła na niego zapłakane oczy. Zrozumiał wszystko. Nie mógł jej zostawić. Zastanawiać się co chwilę co robi, jak wygląda.
-Tempe-zwrócił się do niej po imieniu chyba pierwszy raz odkąd się poznali-Nigdzie nie jadę. Nie mogę.
-Jak to?-uniósł jej brodę.
-Jeśli wyjadę będe tego żałował do końca życia. Będe się zastanawiał jak potoczyłoby się nasze życie gdyby nie ten wyjazd.
-Nie mozesz tego robić ze względu na mnie.
-Nie robię tego dla Ciebie. Nie robię tego nawet dla siebie. Robię to dla nas.-pocałował ją lekko. Zarzuciła mu ręce na ramiona.-Nie mogę dłużej czekać.
Nagle Brenn zastygła w bezruchu. Odchrząknęła a on spojrzał w stronę drzwi. Stał tam sam Cullen.
-Widzę że-odchrząknął-Przeszkadzam w... w pożegnaniu?
-Nie-odsunęła się szybko.
-Agencie Booth-powiedział-Co pan wyrabia?
-Właśnie kończę się pakować.
-No właśnie. Dlaczego? Carl ci nie powiedział?
-Czego?
-Z tym zwolnieniem to jedna wielka pomyłka. Rozmawiałem z panem i pomieszały mi się nazwiska. Wpisałem pańskie zamiast jego. Rano go zwolniłem, dyscyplinarnie. Pan nigdzie się nie wybiera.
-Nie?-spytał
-Nie. Do widzenia-pożegnał się i wyszedł.
-Słyszysz? Nigdzie nie jedziesz-rzuciła mu się w ramiona. Pocałował ją namiętnie. Pod wpływem impulsu położył ją na biurku.
-Tak. Zostaje z Tobą. Na zawsze-dodał z uśmiechem a ona pocałowała go lekko.



T h e e n d = *

zakrencona_

jupi ale fajne opko yeah:)
subcio czekam na nastepne:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

dzięks ;)
już się humorek poprawił??

zakrencona_

chyba tak:)
nakrzyczalam na kogos i teraz bardzo tego zaluje:(

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ojojoj ;((
Ja też nie lubie takich sytuacji. ;((
;**

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Ines i Zakręcona superowe opka czekam na kolejne:)))

izalys

Izalys ciesze sie ogromnie, ze Ci sie opka podobaja:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Czekam z niecierpilwością na kolejne:))
ja staram się coś wymyśleć jakiś cd ale ciężko mi to dzisiaj idzie:((

izalys

na pocieszenie dodam,
ze mnie tez jakos nie idzie:(
kolejne moze sie jeszcze pojawia na z6, obiecuje:)
nio i czekam na jakies Twoje:)
taka mala odskocznia:)

Inesita84

siostra nastepne moje opko jakie napisze bedzie specjalnie dla Ciebie:****
buziaki:*********************************************

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Zakrencona piszesz świetne opowiadania:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Ines bardzo długie i interesujące opowiadanie:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

dziękuję ;***

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

krótkie takie.



-Załóż sweter-powiedział Booth. Zamierzali iść na kawę a na dworzu padał puszysty śnieg.
-Nie.
-Zmarźniesz. Jest początek stycznia.
-Nie martw się tak o mnie.
-Przeziębisz się.
-Nic mi nie bedzie.
-Ale mówię Ci że...
-Przestań-przerwała mu-Nie martw się o mnie. Nie troszcz. Jestem duża i poradzę sobie bez..
-Beze mnie?-spytał rozgoryczony.
-Bez twojej pomocy.
-To to samo.
-Nieprawda. Bez twojej gorliwej opieki. Bez tego jak się martwisz. Nie musisz tak o mnie dbać. Sama świetnie sobie radzę. Nie jesteś moim starszym bratem.
-Nie rozumiem.
-Zachowujesz się jak mój starszy brat. Jeszcze chwila i zabronisz mi chodzić na randki.
-Nie myślałem że myślisz o mnie w ten sposób-powiedział.-Jak o starszym bracie.
-Wiesz dobrze o co mi chodzi. Nie potrzebuje tego! Nie potrzebuje starszego brata który będzie mi mówił co mam robić. Który będzie mi nakładał czapkę na uszy bo na dworzu pada śnieg. Który będzie tak się o mnie troszczył. Który przez całe życie będzie patrzył na mnie jak na młodszą siostrę.
-Więc czego potrzebujesz?-spytał gniewnie. Sam nie wiedział co ma o tym wszystkim sądzić.
-Może partnera?-powiedziała gdy zbliżył się do niej. Uniósł jej brodę i spojrzał w lazurowe oczy.
-Partnera?-upewnił się.
-Kochanka-szepnęła całując go lekko.
-Kochanka?-spytał.-Mi pasuje.-odwzajemnił pocałunek. W ciągu kilku sekund znaleźli się w jej sypialni. Pchnęła go na łóżko. Zdjęła sweter, ten na który tak nalegał Booth.
-Nigdy nie patrzyłem na Ciebie jak na młodszą siostrę.-powiedział sciągając z niej jeansy.-Raczej jak na owoc zakazany. Coś nieskazitelnego, bez żadnego uszczerbku.
-Owoc zakazany?-spytała
-Coś co nigdy nie będzie moje. Wtedy najbardziej mi ciebie brakowało. Kiedy byłem obok Ciebie i wiedziałem że nigdy nie będziesz moja...












ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

jakby ze mna popelnili taka pomylke to bym sama sie zwolniła heh.
z tym swetrem wow owoc zakazany.
Siostra dziękuje!!!

Nionia

nn ciesze sie, ze sie podoba:)
zakrencona opko super:***
Siostra nmzc buzka:****
postaram sie napisac cos ladnego:***

Inesita84

Zakręcona jak zwykle bardzo mi się podobało opko czekam na kolejne :)

ocenił(a) serial na 10
daisy18

Zakrencona ekstra opowiadnko.
Czekam na kolejne:)))

_nn_

wpadl mi do glowy taki pomysl:)
mam nadzieje, ze sie spodoba:)
z dedykacja dla wszystkich szczegolnie dla:
Nioni, Mali, Zakrenconej, Zweifn, Nn, Daisy18 i Izalys:)

Inesita84

Pracowali ze soba juz jakis czas...
Powoli sie poznawali...
Poznawali sie lepiej, znali juz swoje wady i zalety,
mogli liczyc na siebie w kazdej sytuacji...
Powoli ich wspolpraca zaczela przybierac troche inna relacje...
Nawiazala sie miedzy nimi ogromna przyjazn, ktorej mogl im pozazdroscic kazdy...
Coraz wiecej czasu spedzali w swoim towarzystwie...
Nic wiec dziwnego, ze cos zaczelo ich laczyc...
Wszyscy przygladajacy sie ich poczatkom kibicowali im, ciagle zastanawiajac sie,
czy to jest przyjazn, czy to jest kochanie...

Zadne z partnerow nie dawalo po sobie znac, ze zaczyna cos czuc go tej drugiej osoby...
By udowodnic, ze nic miedzy nimi nie ma,
oprocz przyjazni oczywiscie, zaczeli spotykac sie z innymi...
Byly to luzne zwiazki, w obu przypadkach oparte zwykle na sekscie...
Bylo im dobrze, ale brakowalo im tego, czego czuli w swym towarzystwie...
Brakowalo tej iskry, ktora rozapala serca do czerwonosci...
Wszyscy zaczeli traktwac ich, jak stare dobre malzenstwo...
Szczegolnie ich slodkie klotnie, mogly o tym swiadczyc...

Pewnego dnia w Instytucie, po skonczonej sprawie, gdzie Bones prawie nie zginnela,
krzyki dochodzace z jej gabinetu, slychac bylo w calym Instytucie...


- wiesz, co sie moglo stac? - spytal wkurzony
- nie, co - syknela
- moglas tam zginac
- czy to dociera do Ciebie - spytal
- uratowalam Cie i tak mi sie odwdzieczasz?
- wierz mi, ze nastepnym razem Ci nie pomoge - syknela
- wiesz, nie bedzie nastepnego razu - burknal pod nosem
- wiem, ze nie bedzie - odburknela
- dla Twojej informacji mam juz 32 lata, wiec jestem dorosla, tak? - zapytala
- wiem, ile masz lat, bo ciagle mi o tym przypominasz - zauwazyl
- co z tego, ze jestes dorosla,
- skoro zachowujesz sie jak przyslowiowa smarkula i robisz takie glupstwa,
- jak ta dzisiejsza strzelanina w parku
- ta strzelanina, jak ja nazwales, uratowala Ci tylek, wiesz?
- wiem,tak na marginesie skad mialas bron - spytal zaciekawiony
- tak na marginesie, Ci powiem, ze kupilam
- co, kupilas, to nie jest jakas torebka, na to trzeba miec pozwolenie
- nie mozna sobie tak isc i po prostu kupic, rozumiesz?
- to tu Cie zaskocze, poszlam, wybralam, zaplacilam i mam
- tu jest Ameryka, slodziutki, a nie...
- wiem, co tu jest - przerwal jej
- Bron, to nie jest zabawka dla Ciebie - wyjasnil
- znasz takie powiedzenie: kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie - spytal
- nie wiem, co to znaczy - powiedziala
- ok, skonczmy ta rozmowe, bo do niczego nas ona nie zaprowadzi
- powiem Ci tyle, ze od dzis masz zakaz noszenia jakiejkolwiek broni, zrozumiano - spytal
- a kto mi tego zabroni? - spytala
- ja - syknal

Poczula sie niezwykle, miala ochote podejsc,
do niego i pocalowac go za to, ze sie tak o nia troszczy...
Od dawna byla swiadoma, co do niego czuje...
Obawiala sie tylko, ze to cos, cos,
co jest piekne, moze zrujnowac ich przyjazn...
Wolala sie z tym nie wychylac...
Kochala kazdy skrawek jego ciala, kazda naburmuszona mine,
kazdy twardy muskul. Wolala jednak nie myślec teraz o tym,
bo przeciez moze sie latwo zapomniec i zdradzic ze swoimi uczuciami...
W takich niebezpiecznych chwilach najskuteczniejsza bronia jest ironia, atak, tak uwazala...

- Kiepski mamy dzisiaj humor, nieprawdaz? - zapytala drwiaco.

Lubila grac mu na nerwach i przez ostatnie tygodnie robila to bezustannie.
Ciagle szukala okazji, by go prowokowac,
a potem patrzec, jak sie na nia zlosci.
Ta zabawa powoli stawala sie jej obsesja...

- Dosyc tego Temperence Brenann, slyszalas dosyc - krzyknal
- Booth, co sie stalo, co Cie napadlo - spytala
- wiesz, ja sie balem o Ciebie,
- a Ty stroisz sobie ze mnie zarty - burknal
- Booth, przepraszam Cie
- wiem, ze sie o nie bales, ja, ja...
- Ty co?
- Ty sie niezle bawilas z bronia w reku - syknal
- nie myslas o mnie
- co, nie myslalam, ja zawsze mysle tylko o Tobie
- w dzien , w nocy, nie moge sie skupic na pracy, na niczym
- mysle tylko o Tobie, serce mi sie kraja jak widze Cie z Tess'a,
- jak jej dotykasz, jak ja calujesz - wydusila z siebie

Do jej oczu naplynely lzy smutku...
Wyjawila swe uczucia, nie w sposob, w jaki chciala to zrobic...
Agent, byl zdumiony, tym co uslyszal...
Podszedl do niej, podniosl jej podbrudek i spojrzal gleboko jej w oczy...
Ich wzrok sie spotkal...

- Czy to, co powiedzialas to prawda? - spytal
- tak, ale
- jakie ale, ja tez
- ja tez cierpie, widzac Cie z Michael'em - szepnal

Spojrzala na niego, a w jej oczach zaobaczyl przyzwolenie na kolejny krok...
Krok, ktory od dawna pragneli wykonac oboje...
Musnal jej wargi delikatnie, zmyslowo...
Oddala pacalunek....
Stali wtuleni w siebie, dziekujac, za to, co mieli...
Za siebie....

Inesita84

mam nadzieje,
ze sie spodoba,
pozdrawiam:)

Inesita84

Dzięki Ines za dedykejszyn. Oczywiście opko bardzo się podobało i oby więcej takich czekam :) Pozdro

ocenił(a) serial na 10
daisy18

Bardzo ciekawe opowiadanie:)
Dziękuję za dedykację:))))
Mam nadzieję, że wkrótce coś naskrobiesz na z6.

_nn_

ciesze sie, ze sie podoba:)
oczywiscie, ze jeszce cos naskrobie,
moze nawet jutro:)
pozdrawiam:)

Inesita84

Cuddniee :))
Dziekujee za dedykejszynn :))

mala270

swietny onepart, czekam na kolejne w twoim wykonaniu:) bardzo mi sie twoje pomysly podobaja, pozdrawiam:)

Tempe

swietne opko, czekam na kolejne takie, slodkie:)

BonesBooth

to juz przedostatnie moje opko na z6
jeszcze bedzie tylko jedno,
ktore obiecalam...

Inesita84

z dedykacja dla Mali:)
za caloksztalt:) buzka:)

"Moje serce usłyszało, co mówiło jego serce i poczuło się szczęśliwe."

— Paulo Coelho



Siedzieli u niej w mieszkaniu...
Jakas godzine temu agent wpadl do niej w odwiedziny pod pretekstem przywiezienia
jakiegos raporu ze sprawy, co niedawno skonczyli.
Rozmawiali, popijajac czerwone wino....
Booth wiedzial, ze jego partnerka Bones, ostatnio bardzo sie zawiodla na ludziach...
Chcial jej wyjasnic, powiedziec, ze na niego moze zawsze liczyc,
w kazdej sytuacji, o kazdej porze dnia i nocy,
bo od tego sa na swiecie przyjaciele...
wiedziala to, i byla mu naprawde wdzieczna za wszystko...
Przez ostatnie lata byla bardzo samotna....
Teraz powoli to sie zaczelo zmieniac...
Miala przyjaciol, prace, czego chciec wiecej od zycia?

- Tempi - rzekl

Jej cialo przeszedl dreszcz, rzadko sie zwracal do niej po imieniu...

- Nie moge obiecac Ci, ze lepszy bedzie swiat
- jedyne, co moge Ci obiecac to to, ze zawsze
- powtarzam zawsze bede przy Tobie
- zawsze, gdy bediesz mnie potrzebowac, bede obok - rzekl
- na wyciagniecie reki? - spytala
- tak - rzekl bez wachania
- ale to nie mozliwe - szepnela
- jak to nie?
- cuda sie zdarzaja - wyjasnil
- trzeba w cos wierzyc Bones - powiedzial
- tak wiem, zawsze mi to powtarzasz i Ci wierze, ale...
- ale teraz to... - szepnela
- to co? - spytal zaciekawiony
- to niemozliwe, Ty masz swoje zycie, ja swoje
- chyba nie zaprzeczysz - spytala
- nie, ale mozna to zmienic -rzekl
- jak? - spytala zdziwiona
- Temperance - szepnal jej do ucha

Jej cialo przeszedl znow ten sam, a moze silniejszy dreszcz...
Uwielbiala, jak szeptal jej imie...
Nadawal mu takiego magicznego znaczenia...

- Temperance - powtorzyl
- moge stac sie czescia Twojego zycia - szepnal
- jakto? - zdziwila sie
- to takie proste, tylko daj nam szanse - poprosil
- ja, ja nie wiem co ma powiedziec - rzekla zaklopotana
- po prostu sie zgodz, prosze
- sprobujmy, co nam szkodzi - rzekl z lekkim usmiechem
- nic - szepnela
- tak? - spytal niedowierzajac
- tak - powtorzyla
- wiesz od pzryjzani do milosci niedaleko, pamietasz? - zapytaal
- tak pamietam - rzekl
- jeden krok - szepneli razem

Byla to magiczna chwila...
Jakis przelom w ich relacjach...

Zblizyl sie do niej...
Ich wzrok sie spotkal...
Ciala przeszedl dreszcze podniecenia...
Musnal jej wargi swoimi...
Calowali sie coraz namietniej, chlonac siebie coraz bardziej...
Po chwili oderwali sie od siebie, a ona przytulila sie do niego
dziekujac za wszystko, za to, ze byl, jest i zawsze bedzie przy niej...
byla szcesliwa bo w przyjacielu znalazla swoja druga polowke, ktora cale zycie poszukiwala...

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

siostra dzieki za dedykejszyn super opko drugie rowniez czekam na kolejne!!!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

bardzo fajne opko:)

_nn_

Cóż, mogę rzec? Świetne! Dziękuję za dedykacje i czekam na kolejne twoje twory :*

zakrencona_

PYTANIE !!
Mam takie małe pytano do piszących. Mam spore zaległości, jestem leniwa. Ale na pewno są tu skończone opowiadanka. Więc czy moglibyście mi wysłać wasze opowiadania w jednym pliku (każde opowiadanie w innym ale wszystkie części)?? Najlepiej podpisane nickiem, abym mogła potem ocenić. Tak wszystkie opowiadanie nawet Twoje.
Najlepiej pisać na pw.
Z góry bardzo dziękuje i czekam na odpowiedzi :)

Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 10
Zuza_20

hej.. Przepraszam że ostatnio sie nic nie pisałam ale miałam problemy z komputerem. Dzisiaj, o ile komputer pozwoli dodam jakieś one part ! ;D
Pozdrawiam, całuję. Ines super jak zwykle. Dziękuję za dedykację ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_



;*

Jechał powoli przez las rock Creek Parkway wzdłuż Potomacu. Wreszcie, wokół nich wyrosły podświetlone, marmurowe pomniki. Droga była prawie pusta. Skrząca się rzeka i oświetlone mosty urzekały pięknem. Zamilkli oboje, nie chcąc by ten nastrój prysł. Wysiedli z samochodu i Brennan ruszyła w stronę pagórka, na którym stali technicy. Każdy z nich odwracał wzrok od gnijącego ciała. co chwila spoglądali na dr. Brennan. Ta, po krótkich oględzinach rozkazała przetransportowanie ciała do Instytutu.

Odwiózł ją do domu. Zatrzymał się przed budynkiem.
-Wejdziesz na kawę?-spytała mimo późnej pory.
-Z chęcią.
wysiedli z SUV'a i ruszyli do jej mieszkania. Zatrzymała się przed drzwiami i zaczęła przeszukiwać torebkę w poszukiwaniu kluczy.
-Pani Brenan-zawołała ją sąsiadka.
-Tak?
-To dla pani-podała kobiecie olbrzymi bukiet stokrotek-Zostawił je dzisiaj dla pani jakiś przystojny młodzieniec.
-Dziękuję-powiedziała otwierając drzwi. Weszli do środka. Brenn włożyła kwiaty do wazonu i zaparzyła kawę.
-Dzięki-powiedział gdy podała mu filiżankę.
-To ja dziękuję-odparła. Zrobił zaskoczoną minę-ZA kwiaty. Są śliczne.
-Skąd wiesz że to ja byłem tym młodzieńcem?-zaśmiał się.
-Tylko ty wiesz że kocham stokrotki. Każdy inny facet kupiłby czerwone róże.
Dziękuję że pamiętałeś o mnie. -pocałowała go lekko w usta. To był przelotny całus ale Booth od razu zapragnął więcej.
Oddał pocałunek. Całowali się przez jakiś czas. Wsunęła ręce pod jego koszulę i dotykała jego brzucha, torsu, pleców. Chciał więcej ale odsunął się od niej.
-Nie mogę.
-Dlaczego?-spojrzała na niego zaskoczona.
-Bo chcę żeby nasz pierwszy raz był wyjątkowy. Żeby nie był przypadkiem, który przypiszemy zmęczeniu. Żeby coś dla nas znaczył.
-Dobrze.
-Muszę wyjechać-pocałował ją na pożegnanie.-Będe na weekend.
-Pa.

Czekała na niego. Te dwa dni rozłąki uzmysłowiły jej jak silne jest uczucie które ich łączy.Pojechała na lotnisko. Gdy już przeszedł odprawę i zabrał swój bagaż podbiegła do niego i uściskała go.
-Cześć-powiedział całując ją.
-Hej. Strasznie tęskniłam.
-Ja też.
Pojechali do niego. Gdy tylko przekroczyli próg rzucił torbę na ziemię i zamknął drzwi. Wziął ją w ramiona, pocałował mocno i zaniósł do sypialni.


ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Dla Ines ;) i nionia. ;D

Siedziała w szpitalnym holu. To miejsce zawsze ją przygnębiało.
Smutne twarze, wykrzywione grymasem bólu. Wstała. Zobaczyła że podchodzi do niej lekarz Bootha.
-Jak to się stało?-spytała przerażona.
-Nie wiem. Zemdlał w pracy. Widocznie głową uderzył w róg biurka albo o podłogę.
-Czy amnezja jest długotrwała?
-Obawiam się że tak. Jest co prawda nadzieja że...
-Proszę przestać. Mogę się z nim zobaczyć?
-Tak.


-Hej Seeley-powiedziała. Przysunęła sobie krzesło.-Poznajesz mnie?
-Nie-odparł. Jej oczy się zaszkliły, po policzku spłynęła pojedyńcza łza.
-Naprawdę nic nie pamiętasz?-spytała spokojnie. Myślał że będzie zła, rozwścieczona albo nawet wyjdzie. Ale ona została. Siedziałą przy nim spokojna i opanowana. Ścisnęło go za serce.
-Pamiętam tylko tyle że jestem agentem FBI. Czasem współpracuję z Instytutem Jeffersona.
-Tak. Ze mną.
-Nie pamiętam Cię.-powiedział w chwili gdy lekarz wszedł do sali.
-Pomyślałem sobie że pacjentowi mogłoby się coś przypomnieć, gdyby opowiedziała mu pani o sobie. Co lubi robić, albo powspominała wspólne chwile. To czasem działa.
-Co lubię robić?-spytała samą siebie gdy lekarz wyszedł-Pracować. Jeździć z tobą na miejsca zbrodni. Na lunch do Royal dinner. Zawsze namawiasz mnie na ciastko. Ale ja wolę patrezć jak ty się nim zachwycasz. Lubię nasze wspólne wieczory. Przyjeżdżasz do mnie i zamawiamy niezdrowe jedzenie. Pijemy wino i długo rozmawiamy. Piszę klsiężki o Kathy...
-Reichs-wyrwało mu się.
-Przypomniałeś sobie?
-Nie. Twoja znajoma mi przyniosła do poczytania. Ale opowiadaj dalej.Może sobie coś przypomnę. Między nami coś jest?
-Nie. ANge twierdzi że bylibysmy idealną parą. Ale oboje wiemy że nie wolno łączyć pracy z życiem prywatnym. To wszystko komplikuje. Chyba tylko ta granica nas powstrzymuje... Jesteś świetny w tym co robisz. Lubisz łowić ryby. Nosić dziwne sprzączki i skarpetki w paski. Sweets uważa że to rodzaj buntu.
-Sweets?
-Nasz terapeuta.
-Chodzimy na terapię?
-Tak. Sweets też uważa że skrycie się w sobie kochamy. Nie wiem skąd u nich te pomysły. Nieprawda-dodała. Znowu zaczęła płakać-Jesteśmy najlepiej dogadującym się zespołem. Najlepszymi przyjaciółmi. Czasem wydajesz się być o mnie zazdrosny. Ale ty poprostu się o mnie martwisz. Troszczysz sie o mnie i dbasz jak brat. Ty jedyny mnie rozumiesz. Ty jedyny nigdy mnie nie zostawiłeś. A teraz leżysz w szpitalu, nie poznajesz mnie. Nigdy sobie nie przypomnisz. Dlaczego? Bo nie było mnie przy tobie. Nie mogłam ci pomóc.. nie mogłam cię uchronić przed...
-Przed czym? Przed światem?-przerwał jej
-Chociażby. Ty zawsze byłeś przy mnie.
-Nie obwiniaj się o to co się stało.. Bones .. proszę.
-Booth. To moja wina że... bones? bones?-upewniła się
-Tak.
-Przypomniałeś sobie?
-PAmiętam wszystko. Niczego nie zapomniałem. Naszą ostatnią sprawę. Ostatnie miejsce zbrodni. Ostatniego przestępcę. To kierownik supermarketu Giant na MacArthur Boulevard. Pamietam co miałaś wczoraj ubrane. Jak się uśmiechałaś.
-Dlaczego to zrobiłeś? Udawałeś?
-Chciałem wszystko zapomnieć. Myslałem że to mi pomoże. Strasznie cierpiałem. Ostatnio było coraz gorzej. Nie mogłem nic zrobić, cały czas myślami błądziłem wokół ciebie. Wiedziałem że z góry ustaliłaś że nie będziemy razem. Ale tak cię kocham... Nie mogę tak dłużej. Być przy tobie z myślą że nigdy nic nas nie połączy. Chce zasypiać i budzic sie w twoich ramionach. Wiedzieć że w każdej chwili mogę cię pocałować i przytulić.
-Oh booth-powiedziała.
-Ja...-zaczął. ZAmknęła mu usta pocałunkiem.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_



Usłyszała długi, przeraźliwy krzyk. Kolejka górska z hukiem wspięła się w górę, wzięła ostry zakręt niebezpiecznie się przy tym przechylając. Wszędzie migotały światełka i było głośno. Bardzo głośno. Słychać było łoskot maszynerii, gwizdy i brzęczenie maszyn z grami video, nawoływania sprzedawców. W powietrzu unosiły się zapachy popcornu, ziemnych orzeszków i smażonego oleju. Młoda dziewczyna naładowała karabin i podała nastolatkowi. Ustrzelił kaczkę i królika, w nagrodę wybrał, ku przerażeniu towarzyszącej mu dziewczyny, gumowego węża. Brenn patrzyła jak odchodzą. Trzymali się za ręce, a chłopak okazywał jej miłość wymachując przed twarzą gumową zabawką.
-Jak myślisz dlaczego ludzie tu przychodzą?
-Dla zabawy.
-Zapominasz o dwóch najważniejszych powodach. Żeby pomarzyć i żeby się sprawdzić.
Zatrzymali się i przyglądali mężczyźnie w średnim wieku, który zdjął marynarkę i próbował sił przy słupie. Młot opadł z łoskotem ale kula podniosła się zaledwie do połowy słupa.
-Masz rację-przyznała-Ty powinieneś coś o tym wiedzieć.
-Chcesz żebym spróbował?
-Siła mięśni nie robi na mnie wrażenia.
-A co? Odwaga?Przejedziemy się?-spytał wskazując kolejkę górską.
-Jesteśmy tu służbowo. Nie pamiętasz?
-Choć na chwilę zapomnij o pracy.
-No dobrze.


Boothowi nie wystarczyła kolejka górska. Później zgubili się w labiryncie, przestraszyli duchów w zamku i leniwie pokręcili na diabelskim młynie. Z góry mogli podziwiać kolorowe światła lunaparku oraz ocean, widoczny z prawej strony. Wiatr rozwiewał jej włosy. Seeley zebrał je, gdy pięli się znowu w górę i przytrzymał w dłoni. Gdy ją pocałował przyjęła to niezwykle naturalnie. Jakby ta chwila należała tylko do nich. Hałas i ludzie tam na dole-to był inny świat. W ich świecie był tylko kręcący się młyn, oraz lekki wietrzyk wiejący od strony oceanu. I dotyk ust. I przyjemność...
Diabelski młyn zwolnił, potem się zatrzymał. Wagoniki kołysały się lekko gdy jedni pasażerowie wsiadali, inni wysiadali.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

wiem że krótkie i dodawane masowo... Ale z moim komputerem to nigdy nic nie wiadomo. ;) A z Internetem to już tym bardziej. Zaczęłam pisać nowe Opowiadanie. Takie zakrencone(przecież to cała ja)... ;) Dodam jak skończę. Narazie utknęłam przy 2 częsci. Nie wiem co zrobić w 3.. ale coś się wymyśli. Mam nadzieje że one-part się podobają .;) miłego czytania.

Pozdrawiam

zakrencona_

Zakręcona opka jak zwykle świetne i oczywiście czekam na kolejne :) Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
daisy18

dziękuję ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

mi również bardzo się podobają! i czekam na cedeki :)

zeet

ciesze sie bardzo ze wrocilas:***
omg:) sweet wszystkie czesci mi sie podobaja,
bo jakaby inaczej:)
dziekuje za dedykacje:)

Inesita84

wstawie tutaj 1 czesc opka
jak sie spodoba bedzie wiecej:)

Inesita84

To byl jej pierwszy dzien pracy w Instytucie...
Dostala telefon, by zjawila sie na miejscu zbrodni...
Szybkim ruchem zdjela laboratoryjny fartuch i udala sie na miejsce....
Jechala dlugo sciezka przez las...
NA polanie tuz, za nim znaleziono zwloki...
Widziala na koncu sciezki tlum ludzi i policyjne radiowozy...
zatrzymala sie tuz przed tasma, oznaczajaca miejsce dokonania maorderstwa...

- Nie moze sie tu pani zatrzymac - uslyszala
- Bedzie pani musiala pojechac dalej.
- Tu nie wolno parkowac - rzekl drugi mezczyzna
- Nazywam sie Dr Temperance Brennan - rzekla
- ta z Instytutu Jeffersona -s spytal zaciekawiony mlody agent
- Tak we wlasnej osobie - przytaknela, spogladajac na niego
- Jestem bieglym antropologiem,
- zajmuje sie ekshumacjami szkieletami - wyjasnila podajac swoja legitymacje
- dobrze, nie musie sie pani przechwalac,
- wiem, czym zajmuje sie antroplog - powiedzial agent

Nie byla ubrana zbyt elegancko...
Nie miala okazji, by sie anwet przebrac...
zostala wezwana na miejsce zbrodni,
wiec musiala byc ubrana wygodnie, by obcilsy stroj nie krepowal jej ruchow...
agent przygladal sie jej z zaciekawieniem, spogladajac raz na zdjecie na legitymacji, raz na nia....
Po chwili oddal jej bez slowa komentarza legitymacje...

- Prosze za mna, tam sa szczatki - rzekl wskazujac miejsce reka

Udala sie za nim...
Szli w milczeniu, spogladajac ukradkiem na siebie...
Po chwili doszli do miejsca znalezienia ciala...
Schylila sie na d cialem, zakladajac lateksowe rekawiczki, zaczela ogledziny ciala...

- Kobieta, okolo 30, rasy bialej
- slady pozostalosci z worka, swiadcza, ze zostala zabita w innym miejscu
- przewoeziono jej cialo tutaj, i tu tez zostala porzucona
- nie moge sie wiecej o niej dowiedziec,
- gdyz na ciele znjaduje sie jeszce cialo - rzekla
- To aj mam pani wiecej powiedziec - spytala drwiaca agent
- przed chwila mi pan powiedzial, ze wie czym sie zajmuje antroplog
- cialo to robota dla patologo, i tu pana mam - rzekla spogladajac na niego
- dobra, co dalej z cialem
- trzeba szczatki przewiesc do Instytutu, tam sie nim zajmiemy - wyjasnila
- nei wiem, jak pani, ale ja sie na tym nie znam - rzekl agent
- mowiac nam, mialam na mysli mnie i moj zespol, nie pana - powiedziala z usmiechem an twarzy
- Dobrze, prosze zabrac cialo ze soba, tu jest moja wizytowka
- prosze dac znac, czego sie pani dowiedziala,
- ja sporzadze z tego raport - powiedzial podajac jej wizytowke

Wziela do reki i przeczytala:

- Agent specjalny Seeley Booth, FBI - rzekla
- Dobrze agencie, prosze jutro przyjechac do Instytutu,
- tam bedzie czekal na pana raport - rzekla udajac sie w strone samochodu
- ale to aj mam go przygtowac - powiedzial skwaszony
- powiedzmy, ze panu w tym pomoge - rzekla i odjechala

- Niezla ta pani antropolog - rzekl mlodszy inspirant
- taka wyszcekana, i pewna siebvie, ale ja to zmienie - powiedzial do niego Booth
- tak - zdziwil sie Harris
- tak, umowie sie z nia - powiedzial
- jutro, zobaczcysz bedzie moja - szepnal do kolegi
- moge sie z Toba zalozyc o 1000 dolcow, ze Ci sie to nie uda - rzekla Harris
- ok, umowa stoi, w ciagu miesiaca rozkocham ja w sobie, zobaczysz
- zacznij juz szykowac pieniadze - rzek, ruszajac do samochodu


Dzien uplynal im na rutynowych obowiazkach...
Po pracy zmeczeni udali sie do domow...
Lezac wygodnie na lozku, oboje zaczeli wspominac swoje pierwsze spotkanie...
Nie wiedzieli, ze moze ono byc dal nich spelnieniem najskrytszych marzen...

Inesita84

No pewnie Ines że się podoba pisz dalej już nie mogę doczekać się kolejnej części. Pozdro :)

ocenił(a) serial na 10
daisy18

;) super ;) czekam na więcej. Ciekawe czy wygra zakład ;DD

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_




Napawała się pięknym widokiem. Bezchmurne niebo zapowiadało piękną pogodę. Spojrzała na siedzącego obok niej mężczyznę. Uśmiechał się szeroko i poprawiał niesforny kosmyk kasztanowych włosów nieustannie opadający na jego czoło. Wróciła myślami do poprzedniego lata. Lata, które zmieniło wszystko...


Jak zwykle podszedł do mnie i mnie pocałował. Nawet gdy znałam prawdę nie mogłam mu się oprzeć. Czułam się okropnie. Wiedziałam że mnie oszukuje, że kłamie coraz częściej. Na początku to były błachostki. Potem... Mówił że wyjeżdża za miasto, a weekend spędzał z inną. Mówił że kocha, a zdradzał. Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam wiedzieć tylko jedno"co ma ona, czego nie mam ja?"
Zaczęłam go śledzić. Zawsze jeździł z nią do motelu tuż za miastem. Pewnego wieczoru nie wytrzymałam. Poszłam za nimi na górę. Już zaczęli. Na podłodze walału się jej ubrania, on był w samych skarpetkach. W paski oczywiście! Przecież to Booth-pomyślałam. Od razu chciał to wyjaśnić, przepraszał. Nie słuchałam. Podeszłam do łóżka i przyjrzałam się kobiecie. Rudawe włosy, chude zgrabne ciało zaznaczone piegami.
Szarpnęłam ją za miedziane kosmyki.
-Jak śmiesz?-zwróciłam się do niego.-Podobno mnie kochasz.
-Kocham.
-Ale?-pchnęłam jej głową o ścianę. Syknęła z bólu. Podszedł do mnie ale szybko wykręciłam mu ręke. Padł na ziemię jak długi a ja uderzyłam go w krocze. Dziewczyna spanikowana rzuciła się do ucieczki. Byłam szybsza. Podłożyłam jej nogę i po chwili leżała na brudnej wykładzinie. Uderzałam ją pięścią w nos, z którego krew lała się wąskim strumieniem. Nie poprzestałam na tym. Uderzyłam ją mocno w tył głowy, i opuściłam bezwiednie na podłogę. Czułam jak odbieram jej życie. Krew przeciekała mi między palcami. Jej oczy zaszły mgłą i zamknęły się po raz ostatni.
Uniosłam głowę i spojrzałam na Seeley'a. Był przerażony. Wiedziałam że się mnie boi. Byłam jak w transie. Rozzłoszczona, chciałam go zabić. Nie mogłam. Nie wiem co mnie powstrzymało. Wstal i pomału się ubrał.
-Na jej ciele jest zapewne twoje DNA-powiedziałam z obrzydzeniem-Znajdą je bardzo szybko. Jako agent FBI jesteś w bazie.-wstałam-Nie musisz mnie kryć.
-Kochanie...-spojrzałam na niego wściekła. Oboje wiedzieliśmy że już nie ma prawa mnie tak nazywać. Nie po tym co zrobił-Tempe... Co chcesz zrobić?
-Wyjadę.
-Jedźmy razem.
-Zmarnowałeś jedyną szansę jaką ci dałam.
-Kocham Cię-powiedział gdy wychodziłam.
-Wiem. I żałuję że tak się stało. Mogliśmy być razem szczęśliwi. Mogliśmy mieć wspólne plany i marzenia. Wszystko zepsułeś.
Wyszłam. Spakowałam się szybko i wyjechałam do Meksyku. Nikt nie wiedział gdzie jestem. Poznałam Jose. Jest wspaniały. Nigdy nie pytał dlaczego rozstałam się z Boothem. Ciekawiło go tylko jak sie poznaliśmy. Co mu powiedziałam? Że to był najwspanialszy dzień w moim życiu. Nie ten w którym się poznaliśmy, tylko ten w którym zapragnęliśmy być razem.
To było jesienne popołudnie. Wszystkich ogarnął melancholijny nastrój. Pojechaliśmy na drinka. Potem wybraliśmy się do mnie. ALkochol dodał nam odwagi. Nie chcieliśmy tego kończyć na jednej nocy. Było nam ze sobą tak dobrze...
Ale teraz jestem z Jose. Jest troskliwy, czuły, wrażliwy. Wciąż mam nadzieje że jeszcze kiedyś zobaczę Bootha...



EPILOG ( Booth )

Myślał o niej cały czas. Nie widział przyszłości bez niej. Usłyszał pukanie do drzwi, niechętnie wstał otworzyć.
-Hej. Przyniosłam lunch-powiedziała Ange.
-Cześć-pocałował ją lekko.-Jesteś kochana.
-Daj spokój.
-Gdyby nie ty...-zaczął. Oczy mu się zaszkliły.
-Booth... Już to przerabialiśmy.-położył jej głowę na kolanach. Delikatnie głaskała go po włosach-Pamiętasz?
-Tak. Przepraszam że ciągle o niej wspominam. Ale tak ją kochałem...
-Booth. Wszyscy ją kochaliśmy. Przechodziła trudny etap. Zostawiła cię dla innego.
-Tak-pokiwał głową ze zrozumieniem. Gdy brenn wyszła, ukrył ciało. Pojechał do lasu i wrzucił je do Potomacu. Nikt nie znał prawdziwej przyczyny jej wyjazdu.-Dziękuję że jesteś.
-Jestem. I zawszę będe.-uśmiechnęła się. Pocałowała go namiętnie a on pogładził lekko jej brzuch.
-Będziecie.-spojrzał na obrączkę.-To dopiero czwarty miesiąc. Chyba mnie rozumie co?-spytał spoglądając na lekką wypukłość pod sukienką.



;)

zakrencona_

i co ja mam napisac??
podoba mi sie,
ale wiesz, co bym zmienila:)
choc tak tez slodko jest:)
czekam na kolejne opko,
bo juz juz juz.....

Inesita84

ciesze sie, ze sie podoba 1 zcesc:)
zakrencona z tym zakladem to nie wiem:(
ale bedzie ciekawie:)
taka mam nadzieje:)