Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78478
7,0 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

zakończenie 6.

ocenił(a) serial na 10

no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

;) hehe ;P wiem. Ale wtedy to nie było by to samo opko. ;* Trzeba zmienić schemat. Kto powiedział że będzie Heepy end?

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

I.
Obudził się z okropnym bólem głowy. Otworzył oczy i nie mógł określić gdzie sie znajduje. po chwili stwierdził ze to motelowy pokój.
-Hej-powiedziała ange.-Co ja tu robię?
Była zdziwiona. Spojrzeli na siebie wyczekująco. Żadne z nich nie mogło udzielić sensownej odpowiedzi na to pytanie. W tym samym momencie zajrzeli pod kołdrę-byli nadzy. To mogło oznaczać tylko jedno.
Jak mogłam? zastanawiała się.-Cały czas przekonywałam Tempe że to idealny facet dla niej. Co ze mnie za przyjaciółka?
Co ja zrobiłem?-myślał-Przespałem się z najlepszą przyjaciółką dziewczyny moich marzeń.
-Też boli cię głowa?-spytał
-Tak. Co my wczoraj piliśmy?
-Nie wiem. Nic nie pamiętam.
-Ja też nie. Tylko Royal Dinner.
Spojrzeli na siebie. Drzwi od łazienki otworzyły się i stanęła w nich Brenn w samej bieliźnie.
-Ooo. Już nie śpicie?
-O co tu chodzi?-spytał
-Tempe co jest grane?
-Nie wiem.
Ange chwyciła prześcieradło, owinęła się nim i pobiegła do łazienki.
-EEj!-krzyknął Booth, który leżał nagi na łóżku. Szybko chwycił swoją bieliznę i ubrał sie.-Co się stało?
-Nie wiem. Obudziłam się i zobaczyłam ciebie. myślałam że poszliśmy do łóżka. Potem zobaczyłam Ange. Nie wiedziałam co myśleć... Poszłam do łazienki. Resztę już znasz.


-Jak tu trafiliśmy?-spytała
-Nic nie pamiętam.
-Ja też. Czyżbym aż tak się upił?
-Gdybyś był pijany nie dojechalibysmy tu samochodem-wyjrzała przez okno. Na parkingu stał SUV agenta.
-Racja.-chwycił spodnie.-Zniknął mój portfel, klucze, dokumenty.
-Mój też. Co robimy?
-Dzwonimy do Instytutu-powiedziała Ange wychodząc z łazienki. Chwyciła telefon i wybrała numer.
-Dr. Camille Soryoan.
-Hej Cam. Tu Ange. Jesteśmy z Boothem i Bren w..
-Co?-krzyknęła-To nie możliwe. Jak możesz tak kłamać?
-Co?
-Agent Booth, Dr. Brennan i ANgela Montenegro zginęli w wypadku tydzień temu. Nie żyją.
-Kto nie żyje?-Brenn chwyciła słuchawkę.
-Kto mówi?
-Dr. Brennan.
-Jak to? To niemożliwe.
-Camille co ci odbiło?-spytała Ange-Daj mi Jacka.
Poczekała chwilę.
-Jack Hodgins. Słucham?
-Hej to ja. Ange.
-Jak możesz? Moja narzeczona nie żyje! Rozumiesz?-i trzasnął słuchawką.
Ange spojrzała na przyjaciół.
-ALe jak to?


^^. Wiem, wiem namieszałam. ALe kto wie? Może są duchami? Może ktoś sfingował ich śmierć? ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zakrencona super onepartowce! nie było cie długo ale za to jakie wynagrodzanie. A poczatek nowego opka extra! czekam na cdk!
Siostra ciesze sie ze rozpoczelas i dodalas nowe opko! mam nadzieje ze nie bd musiala dlugo czekac na cedeka!

zakrencona_

To jest jedno z tych opowiadań, na które pomysł przychodzi niespodziewanie i nie daje spokoju dopóki nie przeleję go na papier (w tym wypadku na laptopa ;]). Pomysł pojawił się dosłownie trzy godziny temu. przed chwilą skończyłam.
Z góry przepraszam za ewentualne literówki i błędy stylistyczne.

9 MIESIĘCY

- Booth – dobrze znany głos dociera do Twoich uszu.
- Tak? - odwracasz się i widzisz w kuchennych drzwiach Bones. Jedno spojrzenie i już wiesz o co chodzi. Twój wzrok pada na jej brzuch – zaokrąglony od ciąży.
- Ja rodzę – po prostu to oznajmiła. Jest naukowcem, jej spokój czasami Cię przeraża. Ale teraz wiesz, że musisz zachować zimną krew. Na świat zaraz przyjdzie Twoje dziecko. Wasze dziecko.

9 miesięcy wcześniej...

- Jak to się nie udało?
- Nie udało się, po prostu – słyszysz jej zmartwiony głos – Komórka jajowa nie zagnieździła się w ściance macicy.
- Przykro mi – obejmujesz ją ramieniem. Wiesz, że pragnęła tego dziecka. Oddałeś jej swoją spermę, chociaż sztuczna stymulacja była dla Ciebie poniżająca. Ale zrobiłeś to, bo czy jest coś czego byś dla niej nie zrobił?
- Chyba nie jest mi dane zostać matką – uśmiecha się, ale jej oczy pozostają smutne.
- Bones, nie mów tak. In vitro to nie najlepsza metoda, może tradycyjny sposób to rozwiązanie. Na pewno znajdziesz kogoś z kim będziesz chciała założyć rodzinę i urodzić mu dziecko...
- Ja chcę mieć dziecko z Tobą – przerywa Ci i nerwowo wyłamuje sobie palce. Patrzysz na nią i nie wiesz co powiedzieć. Ona chce Twojego dziecka. Tylko o tym jesteś teraz w stanie myśleć.
- Dobrze – mówisz.
- Ale sam widzisz, że to się nie udaje. In vitro...
- Zróbmy to – teraz to Ty jej przerywasz – w tradycyjny sposób.
Widzisz jak jej oczy się powiększają, jak patrzy na Ciebie a na jej twarzy maluje się zdziwienie.
- Myślałam, że dla nie bierzesz pod uwagę seksu bez miłości...
- A kto powiedział, że między nami tego nie ma? Są różne rodzaje miłości, Bones... - uśmiechasz się, ona też.

- Jesteś tego pewna? Potem nie będzie odwrotu – pytasz. Jesteś u niej w mieszkaniu, wiesz po co. Twoje serce bije jak szalone. Pocą Ci się dłonie, ale jesteś tu. Nie uciekasz. Po cichu, masz nadzieję że Ona też nie ucieknie.
- Jestem tego pewna – słyszysz w odpowiedzi. Kąciki jej ust unoszą się w uśmiechu. Podchodzi do Ciebie, w powietrzu unosi się zapach jej perfum. Obezwładnia Twoje zmysły i duszę. Czujesz jak jej drobna dłoń wtula się w Twoją, a potem prowadzi Cię do sypialni. Wiesz co się stanie. Jesteś na to gotowy. Jutro rano, świat będzie wyglądał zupełnie inaczej.

7 miesięcy wcześniej...

- AAAAAaaaaaa! - masz wrażenie, że zaraz pękną Ci bębenki w uszach. To Angela właśnie wyraziła swoją radość na wieść o tym, że zostanie ciocią.
- Moje gratulacje – czujesz jak Hodgins klepie Cię po ramieniu.
- Dzięki – odpowiadasz uśmiechając się.
- No cóż, to trochę szokująca wiadomość. To znaczy, wiedziałam, że się zgodziłeś ale prawdę powiedziawszy nie sądziłam, że to dojdzie do skutku – Camile nie może się powstrzymać.
- Ja też tak na początku myślałem – mówisz.
- Który to miesiąc? - Angela cała w skowronkach nie przestaje się uśmiechać.
- Koniec drugiego – odpowiada Twoja partnerka, matka Twojego dziecka. Zbitek tych słów, sprawia że czujesz ciepło w okolicy serca.
- A więc zabieg in vitro się udał. Nauka uczyniła wielki postęp – Hodgins wyraża swoją aprobatę.
- Nie do końca – mówisz i spuszczasz wzrok.
- Jak to? - czujesz na sobie spojrzenia ludzi z Jeffersonian.
- Zabieg się nie powiódł, zapłodnienie odbyło się metodą tradycyjną – głos Bones dociera do Ciebie w zwolnionym tempie.
- Nie – słyszysz niedowierzanie w głosie Angeli – Ty i Booth? Nie sądziłam, że doczekam tego dnia. Jak było?

4 miesiące wcześniej...

- Nie chcę znać płci dziecka – mówisz stanowczym głosem. Bones właśnie próbowała Cię przekonać do badania określających płeć płodu.
- Ale to by wiele ułatwiło.
- Chcę mieć niespodziankę.
- Ale już moglibyśmy wybrać imię dla dziecka – słyszysz, że Tempe powiedziała w liczbie mnogiej. Uśmiechasz się - Czemu się śmiejesz? Powiedziałam coś zabawnego?
- Nie, po prostu cieszę się, że będę miał wpływ na to jak nazwiesz nasze dziecko.
- To chyba oczywiste, to nasze dziecko. Od samego początku mówiłam Ci, że nie zamierzam ograniczać mu kontaktów z Tobą. Nasze dziecko będzie miało oboje rodziców.
Patrzysz na nią. W jej oczach dostrzegasz szczerość. Jest śliczna. Ciąża dodaje jej uroku. Wypukłość tuniki w okolicy brzucha zdradza, że pod jej sercem rośnie nowe życie. Życie, które razem stworzyliście. Przed oczami staje Ci obraz z tamtej nocy. Wydaje Ci się, że wręcz czujesz jej zapach, który wtedy rozpalał Twoje zmysły.
- Booth – jej głos odrywa Cię od wspomnień.
- Tak?
- To jak? Chcesz poznać płeć dziecka? - pyta po raz kolejny. Mimo tego, że zrobiłbyś dla niej wszystko teraz uparcie będziesz obstawał przy swoim.
- Nie Bones. A imię możemy wybrać już teraz. Jedno dla chłopca i jedno dla dziewczynki.
Widzisz jej zawiedzioną minę, ale chwilę potem znów się uśmiecha.
- Do racjonalne wyjście – słyszysz w odpowiedzi.
- Tak.
- To jaką masz propozycję dla chłopca?

- Nie Bones, nie możesz iść na miejsce zbrodni.
- Nie zabronisz mi tego.
- Owszem, zabronię.
- A to z jakiej racji?
- Nosisz moje dziecko. Skoro nie chcesz dbać o siebie, to chociaż dbaj o tą małą istotkę – widzisz jak Twoje słowa do niej docierają. Jak patrzy na Ciebie spod zmrużonych powiek.
- Nie rozwiążesz tej sprawy beze mnie – odpowiada z dumą. Wiesz, że wygrałeś a Ona teraz będzie próbowała wzbudzić w Tobie poczucie obowiązku.
- Jak zwykle skromna – mówisz i odwracasz się do niej plecami kierując się do wyjścia. Słyszysz jeszcze jej prychnięcie. Nie zrażony idziesz dalej. Nie dasz jej tej satysfakcji.
- Nie zrobię dziś na kolację makaronu z serem – słyszysz jej podniesiony głos.
- Trudno, kupię tajskie – odpowiadasz. Na Twojej twarzy pojawia się uśmiech. Przez ostatnie miesiące jesteście prawie nierozłączni. Wracasz do swojego mieszkania tylko na noc. Większość rzeczy znajduje się praktycznie w jej mieszkaniu. Twoja szczoteczka do zębów stoi obok jej w tym samym kubeczku. Twoja woda kolońska już na stałe zagościła w jej łazience.
- Nie wpuszczę Cie do mieszkania!
- Mam klucz – Twój spokój doprowadza ją do szału. Zmiany nastroju w jej stanie to norma. Przypominasz sobie jak wczoraj rozpłakała się podczas meczu hokeja, na który ją zabrałeś. Jesteś już przy wyjściu, kiedy słyszysz kroki odbijające się od posadzki.
- Booth – jej głos dociera do Ciebie, wiedziałeś że przyjdzie. Odwracasz się i spoglądasz prosto w jej oczy.
- Słucham.
- Przepraszam – tyle Ci wystarczy. Przytulasz ją, a Ona odwzajemnia uścisk. Chwilę potem słyszysz jej szept – O dwudziestej u mnie. Zrobię makaron z serem.

1 miesiąc wcześniej...

Nie spodziewałeś się, że to tak czasochłonne zajęcie. Stoisz ubrudzony żółtą farbą z pędzlem w dłoni. Jesteś w trakcie przemalowywania pokoju gościnnego w mieszkaniu Bones. Twoja partnerka wymyśliła sobie, że tam będzie pokój dziecka. Razem z Angelą zakupiła odpowiednie meble, dodatki i farby. Do tej pory obraz Tempe i Angeli spiskującej nad katalogami z dziecięcymi łóżeczkami śni Ci się po nocach. No właśnie, łóżeczko. Całą noc zajęło Ci złożenie tego wynalazku. Rozsuwane boki, dodatkowe zabezpieczenia. Koszmar.
- Seeley – słyszysz jak do pokoju wchodzi Bones, ostatnio zauważyłeś, że coraz częściej zwraca się do Ciebie po imieniu. Próbujesz tego samego.
- O co chodzi Temperance?
- Hodgins przywiózł resztę Twoich rzeczy.
- Już po nie idę – odpowiadasz i wychodzisz z pokoju wraz z Bones.
Jakiś czas temu zaproponowała Ci, byś na ostatni okres ciąży wprowadził się do niej. Wiedziała, że chciałbyś być wtedy przy niej, czułbyś się pewniej. Tak było w istocie. Jej propozycja była dla Ciebie niczym wygrana na loterii. Teraz cieszyłeś się, ale świadomość że za miesiąc przyjdzie Ci na powrót zamieszkać u siebie napawała Cię dziwnym uczuciem. Pustką. Przyzwyczaiłeś się do tego mieszkania. Przyzwyczaiłeś się do obcowania z Bones przez całe dnie. To Ona, Ona i dziecko którego oczekiwała byli dla Ciebie całym światem.

Dzień dzisiejszy...

Postanowiłeś zrobić kolację. Może nie jesteś mistrzem kuchni, ale jako samotny mężczyzna nie umarłeś z głodu, więc podstawy są. Wysyłasz Bones do salonu, by się odprężyła, a sam zaczynasz przeglądać zawartość lodówki. W końcu decydujesz się na przyrządzenie kurczaka z ryżem. I sałatki – specjalni dla niej.
Jesteś w trakcie krojenia warzyw kiedy słyszysz jej kroki.
- Booth – jej głos dociera do Twoich uszu.
- Tak?
- Ja rodzę.

Nie wiesz w jaki sposób udało Ci się tak szybko dojechać do szpitala. Tempe cały czas oddychała spokojnie, a Ty jak mantrę powtarzałeś: wdech, wydech.
Już na miejscu powiadomiłeś o wszystkim zezulców. Pisk Angeli ogłuszył Cię na chwilę, ale świadomość że Bones w tej chwili rodzi szybko Cie otrzeźwiła.
Ile czasu spędziłeś sam przed porodówką, tego nie wiesz. Chodziłeś od ściany do ściany, kiedy pojawili się Twoi przyjaciele. Zjawili się wszyscy łącznie ze Sweets'em.
Dalsze czekanie było nie do zniesienia. Czułeś się, jak wtedy kiedy czekałeś aż Twój cel stanie na wygodnej pozycji do oddania strzału. Kłamstwo, wtedy czułeś się zdecydowani lepiej.
W końcu drzwi, przez które Bones została wprowadzona na porodówkę otwierają się. Wychodzi lekarz. Szybko podchodzisz do niego.
- Pan nazywa się Booth? - słyszysz pytanie i szybko potakujesz.
- Tak, jestem ojcem dziecka.
- Gratuluję. Ma pan córkę.
Córka. Najpiękniejsze słowo na świecie. Czujesz jakby z serca spadł Ci olbrzymi ciężar. Masz córkę. Bones i ja mamy córeczkę.
- Booth, to cudowne – słyszysz jak Angela mówi przez łzy, czujesz poklepywania po plecach i uściski. Ale to teraz mało ważne. Chcesz być z Tempe. Chcesz ją zobaczyć, ją i waszą córeczkę.
- Czy mogę je zobaczyć? – pytasz lekarza.
- Tak, zaraz zostaną przewiezione do sali. Proszę chwilę poczekać.
Zraz je zobaczysz. Tylko o tym jesteś w stanie teraz myśleć.

Naciskasz na klamkę. Twoja dłoń drży. Ze strach? Z przejęcia? Ze szczęścia? Ostrożnie uchylasz drzwi i wchodzisz do środka. Twój wzrok pada na łóżko stojące po środku sali. Wsparta na poduszkach Temperance, trzyma w ramionach małą istotkę. Podchodzisz do nich i siadasz na krawędzi łóżka. Bones spogląda na Ciebie. Mimo zmęczenia i tak jest piękna. Jej oczy świecą. Lśnią ze szczęścia.
- To nasza córka – jej głos rozgania wszystkie obawy. Liczy się tylko tu i teraz.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to nastąpi – mówisz szeptem.
- Co?
- To. Że przyjdzie taki dzień, w którym powitam na świecie moje dziecko.
- Jak widzisz, taki dzień nadszedł – widzisz jak Twoja partnerka się uśmiecha i z miłością spogląda na śpiącą dziewczynkę.
- Pamiętasz jakie imię wybraliśmy...
- Melanie. Melanie Booth.
Patrzysz na nią zdumiony. Nie spodziewałeś się, że Bones będzie chciała by wasza córka nosiła Twoje nazwisko. Czujesz wdzięczność.
Tempe została matką. Cieszysz się, ale jednocześnie smucisz. Wiesz, że teraz będziesz musiał wrócić do siebie. Spełniłeś swoja misję. I co z tego, że przyzwyczaiłeś się do tego. Co z tego, że zakochałeś się w Bones. Teraz to nie ma znaczenia.
- Kiedy wypiszą Cię ze szpitala... ja zostanę jeszcze wtedy z Tobą, OK? Jedną noc. Upewnię się, że wszystko w porządku – wypowiadasz te słowa spoglądając na Melanie. Mimo to, czujesz że Tempe przygląda Ci się. Jej spojrzenie... zawsze wydawało Ci się, że przeszywa Cię na wylot. Teraz było podobnie.
- Dobrze – słyszysz jej szept.

Tydzień później...

A więc nadszedł ten dzień. Nie przypuszczałeś, że tak trudno będzie Ci opuszczać to mieszkanie. Przez ostatnie 9 miesięcy spędziłeś tu więcej czasu niż podczas prawie czteroletniej współpracy z Bones. Pakując swoje rzeczy uśmiechasz się mimowolnie przypominając sobie wszystkie wspólne chwile. Pamiętasz reakcję Max'a na wieść o tym, że zostanie dziadkiem. Oraz szok jaki wywołała wiadomość, że to Ty jesteś ojcem. Tyle wspomnień. Ale to koniec. Od jutra znowu będziesz tylko jej partnerem.
Zaglądasz do pokoju, w którym śpi Twoja córka. Delikatnie otulasz ją kocykiem i całujesz w czoło. Nagle słyszysz kroki, wiesz że to Bones. Odwracasz się i widzisz Temperance opartą o futrynę drzwi.
- Przyszedłem się pożegnać – szepczesz, by nie obudzić Melanie.
- Przecież nigdzie nie wyjeżdżasz.
- Ale już nie będę z nią spędzał 24 godzin na dobę. Mam nadzieję, że dobrze się zajmiesz naszą córką. Na pewno sobie poradzisz – uśmiechasz się – na mnie niestety już czas. Do zobaczenia podczas kolejnej sprawy.
Omijasz Bones i wychodzisz z pokoju. Słyszysz jak idzie za Tobą. Czujesz jej wzrok na sobie.
- Nie chcę, byś odchodził – ledwo słyszalny szept dociera do Twoich uszu. Odwracasz się, widzisz jej oczy pełne łez.
- Powtórz.
- Nie chcę, byś odchodził. Chcę byś został.
- Jeśli, obawiasz się że nie dasz rady mogę zostać jeszcze na jakiś czas.
- Zostań na zawsze.
Na Twojej twarzy maluje się zdziwienie. Zastanawiasz się, czy dobrze usłyszałeś.
- Mówisz tak pod wpływem chwili – odpowiadasz podchodząc do niej.
- Dobrze wiesz, że ja nie ulegam chwilą – słyszysz. Jak zwykle logiczna i racjonalna Bones ma rację. Zaczynasz wierzyć, że to co padło z jej ust jest prawdą.
- Naprawdę tego chcesz? Chcesz, bym został? Bym był z Tobą? Z Melanie?
- Tak.
Jedno proste słowo sprawia, że krew w Twoim ciele zaczyna szybciej krążyć. Masz ochotę krzyczeć i skakać ze szczęścia.
- Ale jeżeli tylko ja tego chcę... Nie chcę Cię do niczego zmuszać – Bones znowu szepcze. Teraz słyszysz w jej głosie obawę, ale już wiesz co zrobić, by ona znikła.
Czujesz smak jej ust. Wdychasz jej zapach. Całujesz ją z namiętnością jaka towarzyszyła wam tamtej nocy. Czujesz, że zaczęła odwzajemniać pocałunek, że pragnie Ciebie tak samo jak Ty jej.
- Zakochałem się w Tobie Bones – szepczesz jej do ucha.
- Ja w Tobie też – słyszysz.
Powoli zbliżacie się do kanapy. Czujesz jak rozpina guziki Twojej koszuli. Chwile potem już leży ona na podłodze. Kładziesz Tempe na sofie, nie przestając całować jej jedwabistego ciała. Obsypujesz jej szyję pocałunkami kiedy dociera do was płacz. Melanie się obudziła. Uśmiechasz się i spoglądasz na Tempe.
- Nasza córka nas potrzebuje.
- Tak – zgadzasz się – Chyba musimy do niej iść.
Teraz Brennan się uśmiecha. Całujesz ją jeszcze raz.
- A więc chodźmy, przed nami całe życie, by się sobą nacieszyć – mówisz i pomagasz wstać Temperance.
- Całe życie – powtarza.
Idąc za Bones do pokoju, który tak starannie odnawiałeś, wiesz że wreszcie znalazłeś swoje miejsce na ziemi. Teraz dopiero zaczyna się życie. A wszystko przez to, że Twoja partnerka zapragnęła dziecka i wybrała Cię na ojca. Co by było gdybyś się nie zgodził? Nawet nie chcesz o tym myśleć. Teraz masz to, o czym marzyłeś od dawna. Od chwili, kiedy ją poznałeś.

Koniec

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Charlotte! OMG! ja chce wiecej takich pomysłow! super opko!

Nionia

WOW! Dziewczęta (Zakrencona, Ines i Charlotte)! Boskie! Chcę więcej, więcej, więcej!

ocenił(a) serial na 10
zweifn

dokładnie, boskie, boskie i jeszcze raz boskie!

zeet

Zakrencona super:)
wow Charlotte:)
siostra nie obiecuje, ze cdk bedzie dzis,
bo nie chce by ktos powiedzial,
ze obiecuje, a nie dochowuje slowa:(
ale sie postaram wkrotce:)
ps wiesz musze jeszcze skonczyc jedno:) ta niespodzianke:)
buziak:*

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Charlotte przepiękne opowiadanie.

Zakrencona ekstra.

Ines świetne.

Mam nadzieję, że wkrótce napiszecie coś jeszcze:)))

_nn_

dzis wpadl mi do glowy taki pomysl:)
mam nadzieje,ze sie spodoba:)

To opko dedykuje siostra Tobie:)
Za wszystko buziak ogromniasty Dla Ciebie:*

Inesita84

"Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku,
potrafi sprawić, że znów wraca radość"

To byla ich kolejna sprzeczka. Dochodzilo miedzy nimi do ostrej wymiamy zdan,
ale zawsze chodzilo o prace. Tym razem, bylo inaczej...

Umowili sie do kina razem ze swoimi partnerami...
Bones od samego poczatku byla sceptycznie do tego pomyslu nastawiaona...

Byla z Marck'iem juz jakis czas, nawet byl to udany zwiazek, jesli to,
co bylo miedzy nimi mozna nazawc tymi kategoriami...
Bylo im dobrze, choc nie mieli wspolnych tematow do rozmow...
Ich realcaj byla czystko uklarowana....
oparta tylko na seksie i zwiazanymi z nim przyjemnosciami...

Booth spotykal sie od niedawna z jakas blondpieknoscia,
ktora zawrocila mu w glowie ogromnymi nebieskimi, jak morze oczami...
To mialo byc ich pierwsze wspolne spotkanie w takim gronie...
Booth byl szczesliwy, ze bedzie mial blisko kobiete,
do ktorej czuje cos wiecej, niz tylko przyjazn...
chcial miec na oku calego jje lowelasa...
Nigdy nie ukrywal, ze nie jest to facet dla niej...
Kobieta taka, jak ona zasluguje na kogos lepszego, zawsze tak powtarzal...

Wszystko bylo juz ustalone, takie male spotkanie po pracy, utrwali ich przyjazn...
Jednak tuz przed samym kinem, Bones, by sie ewakuowac zerwala ze swoim facetem....
Poinformowala o tym agenta, ktory sie rozczarowal i nawyrzucal jej,
o jej nieodpowiedzialnosci, braku tolerancji do innych...
Cala klotnia zaczela sie juz w Instytucie i przeniosla sie do samochodu,
nastepnie do mieszkania Bones...

Klocili sie ciagle wyrzucajac sobie jakies aluzje...
Klocili sie jak stare, dobre malzenstwo...
Sami nei weidzieli od czego to sie zaczelo, jedyne zcego byli pewni to, to, ze
za bardzo zaczeli sie angazaowac w to, co miedzy nimi zaczelo kielkowac...
By to ukryc stworzyli jakies przelotne zwiazki,
by tylko zapomniec o tym, co jest miedzy nimi...
Paralizowala ich ta linia, ktora zabraniala im czegos,
co juz dawno sie miedzy nimi zaczelo...
Krzyczeli na siebie juz kilka godzin, to dziwne,
by klotnia w sumie o nic trwala tak dlugo...

- jestes egoistka - krzyknal po chwili
- ja egoistka, a Ty niby kim? - syknela wsciekla
- ja nie traktuje ludzi, tak jak Ty
- a jak ja ich traktuje? wiesz, ze to nie bylo mile,
- ja nie mam takiego luzu i podejscia do zycia, jak Ty - rzekla
- a co jest w tym zlego, ze jestem mily dla innych?
- nic, ale jestes mily dla wszystkich, procz mnie - powiedziala
- procz Ciebie? nie no, chyba to byl zart - rzekl oburzony
- nie zatuje, wygladam na taka?
- nie mowisz powaznie - szepnal

Spojrzal na nia, a w jej oczach zobaczyl cos, co zawrocilo mu w tej chwili w glowie...
Zobaczyl tam taka pasje, namietnosc, ze nie byl w stanie sie temu oprzec...
Zblizyl sie do niej, ciagle patrzac jje w oczy...
Stala nieruchomo, oczekujac na jego krok...
Wiedziala i czula, ze bedzie to cos niezapomnianego, ale rozwnoczesnie sie bardzo tego obawiala...
Stanal naprzeciwko niej, podciagajac jej podbrodek do gory...

- Temperence - rzekl, a jej cialo przeszedl dreszcz

Zblizyl sie do niej, a ich twarze dzielily juz zaledwie milimetry....
w powietrzu czuc bylo atmosfere namietnosci, pozadania....
Oni czuli tylko swe oddechy na swoim ciele...
Nie byly one miarowe, ale pelne emocji...

Musnal jej wargi delikatnie....
Spojrzal jeszcze raz w jej oczy, szukajac przyzwolenia na cos wiecej...
Na pocalunek, ktorego tak bardzo pragnal...
Zatopic swe usta w jej, to bylo to, o czym marzyl od dawna...
Zobzcayl w jej oczach radosc, ten blysk w oku, ktorego od dawna nie widzial...
wykonal pierwszy krok, calujac ja delikatnie...
Odpowiedziala na pocalunek....
Jednak po chwili oderwala sie od niego, proszac, by wyszedl...
Nie wiedzial, co takiego zrobil, ze tak ja urazil...
Satal nadal niedowierzajac, w to, co uslyszal...
Poprosila kolejny raz,
Tym razem zanoszac sie od placzu...
Bala sie, ze to, co sie moze zaraz zdarzyc, bedzie tylko chwilowe...
Taka chwila uniesienia, ktora jest piekna, ale nie trwala...
Wzial ja za reke i zaprowadzil na kanape...
Usiedli oboje, a ona ciagle plakala...
Siedzieli tak kilka minut, az ze zmeczenia oboje zasneli...
ANstepnego dnia obudzili sie niemal jednoczescie...
Booth spogladal na partnerke, ktora bywa mocno wtulona w jego tors...
Spojrzala na niego z usmiechem...
Byla szczesliwa, ze nie zostawil jej, wtedy kiedy prosila.....
Uniosla lekko glowe i pocalowala go delikatnie w dowod wdziecznosci...
Wiedzial, ze to jest cos, co duza ich kosztowalo...
Ja otwarcia przed nim, jego znalezienia sensu w zyciu...
Po wspolnym sniadaniu, oboej udali sie do pracy w wesolych nastrojach...

Powoli ich relacja sie zmieniala...
Niekryli sie juz z tym, ze cos sie miedzy nimi zmienilo, ze cos zaczelo ich laczyc...
Spedzali wiecej czasu ze soba, az pewnego wieczoru, gdy wrocili po romantycznej kolacji
do niej, do mieszkania...
Weszli do srodka, zostawiajac plaszce na wieszaku...
Przyniosla kolejna butelke wina i dwa kieliszki...
Siedzieli i rozmawiali...
Az nagle Bones wstala i podala reke partnerowi...
Nie wiedzial, czego ona oczekuje, ale chetnie z nia podazyl....
Swe kroki skierowali w strone sypialni pani antropolog...

_ Jestes gotowa - spytal
- Tak - szepnela
- nie chce Cie do niczego zmuszac - rzekl
- juz dawno tego pragnelam
- teraz jestem gotowa, by isc przez zycie z Toba
- Kocham Cie, jak nikogo na swiecie - rzekla
- Kocham Cie - szepnal jej do ucha

Wzial ja w swoje silne ramiona i delikatnie polozyl na lozku...
Powli zdejmowal z niej czesci garderoby...
Ona nie pozostawala mu dluzna...
Calowlai sie namietnie...
Chwila byla magiczna...
chwila na ktora czekali tak dlugo...
chwila, kiedy ich ciala zlaczyly sie w jednym namietnym tancu dwoch cial...

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ines ty masz świetne pomysły.
Opowiadanie jest cudowne:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Siostra dziekuje za dedykacje. za co mi dziekujesz? bo ja przeciez nic nie zrobilam. buziak rowniez dla Ciebie. swietny onepart. czekam na kolejny i cedeki fikow ktore juz rozpoczelas.

Nionia

siostra nmzc:)
jesli dla Ciebie to nic, lub niewiele
dla mnie jest za co:)
jesli chodzi o cedeki, to nie ma pomyslu:(
moze na wekendzie cos wymysle:)
teraz zajme sie onepartami,
bo mam kilka pomyslow:)
pozdrawiam:)

Inesita84

Zweifn to opko jest dla Ciebie:)
nie mam pomyslu na powrot do rzeczywistosci,
wiec wpadlam na taki pomysl:)
mam nadzieje, ze Ci sie spodoba:)
pozdrawiam:)

Inesita84

Wakacje minely bardzo szybko...
To byl pierwszy jej dzien w pracy po krotkim urlopie...
Zjawila sie w Instytucie bardzo wczesnie...
Nikogo oprocz ochroniarzy nie bylo w tym czasie w pracy,
wiec miala chwile, by porozgladac sie po Instytucie....
Nie bylo jej zaledwie miesiac, ale miala wrazenie, jakby nie bylo jej kilka lat...
duzo sie pozmienialo podczas jej nieobecnosci...
Nie tylko wystroj, ale takze i personel...
Po chwili udala sie do swojego gabinetu, gdzie praktycznie nic sie nie zmienilo...
Moze bylo kolorowiej, gdyz Ang, jej pzryjaciolka przyniosla jakies kwiaty...
Usiadla przed monitorem komputera i zaczela przegladac jego zawartosc...
Czas uplywaj jej bardzo szybko...
Powoli zblizala sie godzina 8 i Instytut zapelnial sie pracownikami...

Wiesc o powrocie pani antropolog rozniosla sie bardzo szybko, lotem blyskawicy...
Kilka minut po 8 w jej gabinecie zjawila sie Angela...

- Czesc Sweety - rzekla na przywitanie
- Hej Ang - powiedziala Bones
- jak tam Latynosi - spytala bezogrudkowo panna Montenegro
- chyba dobrze, nie wiem
- nie wiesz? - spytala zdziwiona
- Sweety plaza, goracy Latynosi, i nic?
- nie mialam glowy do romansow - wyjasnila Brenn
- czy jest cos, o czym nie weim - spytala Ang
- nie, tylko bylam zajeta praca, nie mialam czasu na rozrywke
- praca, a ja myslalam, ze pojechalas na urlop wypoczac, a nie do pracy - rzekla smutna artystka
- tak mialo byc urlop, ale moj przyjaciel Javier poprosil mnie o pomoc - rzekla
- pomoc?
- tak w razwiazaniu pewnej zagadki, poniewaz nie byla ona latwa -wyjasnila
- wracajac do pracy, strasznie sie tu pozmienialo
- nie bylo mnie zaledwie miesiac, a tu takie zmiany
- sweety, jest duzo zmian, i nie wszystkie sa najlepsze - powiedziala Ang

W tym momencie w gabinecie pojawil sie Zack...

- Witam Dr Brennan - rzekl
- czesc Zack - usmiechnela sie pani antropolog
- Angela oczyscilem juz czaske, mozesz juz przygotowac jej portret
- Dobrze, juz ide - rzekla
- Wrocimy do rozmowy pozniej - usmiechnela sie do przyjaciolki i opuscila jej gabinet

Gdy Ang wrocila do swych obowiazkow, mysli Dr Brennan zaczely krazyc
wokol jej partnera....
Rozmyslala, czy ten pocalunek, do ktorego doszlo nalotnisku, tuz przed jej wylotem do Meksyku,
wplynie jakos na ich relacje...
Obawiala sie, ze moze popsuc ich przyjazn...
Tego sie najbardziej obawiala..
Chwile potem w drzwiach jej gabinetu, pojawil sie nie kto inny, jak on w samej osobie...
Na twarzy malowal mu sie usmiech zadowolenia.
Cieszyl sie ogromnie z powrotu partnerki, choc i nim targaly watpliwosci i obawy...

- Czesc- rzekl wchodzac do srodka
- czesc - odpowiedziala z usmiechem
- jak tam urlo, pewnie sie udal
- te plaze, gorace piaski - rozmazyl sie
- bylo fajnie - rzekla
- fajnie? Bones fajnie to moze byc w kinie - uswiadomil ja
- dobrze, juz dobrze, bylo niezle - powiedziala
- no to juz lepsza odpowiedz - rzekl i odebral dzwoniacy mu telefon

Po chwili

- Bones, mamy sprawe - rzekl
- jedziemy - powiedziala wstajac

Nastepnie udali sie na miejsce zbrodni....
Droga poczatkowo uplywala im w milczeniu, pozniej nawiazala sie miedzy nimi jakas rozmowa,
dotyczaca minionych wakacji, ale zadne nie zeszlo na tematy osobiste,
tym bardziej nie rozmawali o pocalunku...

W przeciagu kilku minut, byli juz na miejscu znalezienia ciala...
Bylo tam bardzo duzo osob, ale jedna wyrozniala sie z tlumu...
To byla nowa szefowa Instytutu patolog Dr Soroyan...
Booth odrazu ujrzal kobiete, z ktora kilka lat wstecz laczyl namietny romans...
Podeszla do nich, by sie pzrywitac...

- Seeley - rzekla
- Camille - odpowiedzial
- Nie nazywaj mnie Camille.
- Nie nazywaj mnie Seeley.
- Dr Brennan, to Dr Saroyan - przedstawil sobie zdziwione kobiety
- Znacie się, prawda?
- Nie - odpowiedzialy jednoczesnie
- Dr Brennan prosze sie przyjrzec ofiarom - poprosila Cam

Brennan byla bardzo zdziwiona propozycja nowej osoby...

- Czemu ciagle tu jestes, Dr Brennan?
- Poniewaz nie jestem patologiem, ani koronerem,
- i nie pracuje dla Ciebie, nie jestem twoja podwladna - syknela Bones
- Masz w polowie racje - odpowiedziala Cam
- Dobrze wygladasz w tym garniturze,
- bez krawatu Seeley - rzucila w strone agenta
- Jak zawsze - dodala po chwili
- Taa, to... - zaczal sie jakac
- Swietnie, że wrocilas do DC, Camille
- Milo Cie znow widziec - powiedzial na pozegnanie
- Ale cieta, kto to? - spytala zaciekjawiona Bones
- Nie wiem, nie znam ofiary, tym bardziej, ze ma znieksztalcona twarz - rzekl
- nie chodzilo mi o ofiare, chodzilo mi o Cam - wyjasnila
- aa, co z nia? - spytal
- znaliscie sie, kim ona jest? - zapytala
- Ona... jest Twoim szefem, Bones - wyjasnil
- Goodman jest moim szefem - odpowiedziala
- Podczas Twojej nieobecnosci Goodman stworzyl stanowisko szefa patologow
- zatrudnil wlasnie ja
- nie wiedzialas? -s pytal
- nie, nie wiedzilam, ale domyslam sie,
- ze o tym chcialam min powiedziec Ang - pojela w chwile

Po chwili ogledzin, Dr Brennan kazala zabrac cial do Instytutu...
Wracali w milczeniu do siedziby FBI, gdzie zostali wezwani...
Wsiedli do windy, i wcisneli numer pietra..

- Szesc miesiecy - rzekl po chwili
- Ale co?
- Przez tyle sie umawialismy - wyjasnil
- Ale kto - spytala
- ja i Cam - odpowiedzial
- Ale ja nie pytalam - syknela
- Tak, wiem.
- Nie pytalas na glos - rzucil
- Jak sie poznaliscie? - ciagnela dalej
- W pracy - rzekl i opuscili winde

Nastepnego dnia, po klotni z Dr Brennan, Cam poprosila na rozmowe Booth'a...

_ Seeley, ja nie moge dogadc sie z Dr Brennan
- jeszcze ta poranna klotnia
- my obie nie mozemy pracowac razem, dlatego...
- dlatego - zapytal zaciekoawiony
- co bys powiedzial, gdybym ja zwolnila - spytala
- zwolnila - krzyknal oburzony
- wiedz, ze ja jestem z nia calym sercem
- ona jest mi po Parkezre najblizsza osoba
- jak ja zwolnisz odejde i ja
- a potem zespol, wiesz oni sa za nia, ja tez - powiedzial opuszcaajac jej gabinet

Zostala sama w gabinecie, wreszcie do niej dotarlo,
ze to, co bylo, to juz nie wroci...

Dni mijaly, a do Cam zaczelo docierac,
iz jej zwiazek z agentem, to juz przeszlosc...
Ze nie ma najmniejszej szansy na powrot...
Widziala, jak sie zachowuje w obecnosci twardej Dr Brennan...
wiedziala, ze miedzy nimi jest cos, co nic,
ani nikt nie jest w stanie zaklocic...
Wolala sie wycofac...
Nie mogac patrzrec na bylego chlopaka, do ktorego nadal cos czula,
postanowila zrezygnowac z posady i opuscic Instytutu...
W dniu jej odejscia Booth zapsrosil Bones na romantyczna kolacje, na ktorej dobrze sie bawili...
Tanzcyli wtuleni w siebie, namietnie sie calujac...
Nie przeszkadzala im linia, ktora ich dzielila...
Dla nich liczyl sie ta chwila i oni sami..
Nastepnie udali sie do niej do mieszkania, gdzie spedzili swa pierwsza namietna noc,
ktora zaowocowala w przyszlosci slubem i narodzinami corki, ktorej na imie dali Camille,
na czesc osoby, dzieki ktorej usiwadomili sobie, co znacza dla siebie...

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Ekstra opko.
Czekam na kolejne:)))

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Siostra! super onepart. tylko do jednej rzeczy mam zarzucenie wszystko ladnie opisane a koncowka(dosyc długi okres) w dwóch zdaniach ale nie krytykuje bo sama nie umiem pisac. wiecej onepartowców! pozdr!

Nionia

siostra o tym samym pomyslalam,
jak juz wstawilam,
moglam opisac wiecej ich relacje (B&B),
ale zabraklo mi pomyslu:(
ciesze sie, ze sie podoba:)
juz ja wiem, jak Ty nie umiesz pisac!!!
ja nadal czekam na Twoje opka,
bo wiem, ze sa super,
pozdrawiam cieplutko:) buzka:*

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

suuper ;**

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Miłego czytania ;**


II.

-Co jest grane?-zastanawiał się Booth. Od jakiegoś czasu przechadzał się z założonymi rękoma po pokoju. Brennan wyczuwała jego napięcie. Mowa ciała była jednoznaczna-był niespokojny.
-Kilka dni temu odbył się nasz pogrzeb-Ange pozmutniała. Przypomniał jej się głos Jacka, który dobitnie starał się ją przekonać że nie żyje.
-Tak twierdzi Camille i Jack.-zauważył.
-I chyba nie żartują. Camille nie stwierdziłaby naszych zgonów, gdyby nie było ciał i dowodów.
-Mylą się. Nie ma czegoś takiego jak życie poza trumną.
-Pozagrobowe-poprawił ją Booth.
-No właśnie. Ono nie istnieje. Ktoś wymyślił taką teorię, by umierający wierzyli że to nie koniec. Że coś ich czeka po śmierci. Że życie to nie splot niepowiązanych ze sobą wypadków.
-Tego nie wiemy.
-Wiemy. Nie ma żadnych dowodów, które potwierdziłyby tą teorię. Żyjemy.
-Jeszcze-zauważył agent.-Ten kto nas tu umieścił może wrócić w każdej chwili. Może nas porwał albo coś.
-Dlaczego ktoś miałby nas najpierw porwać, a potem upozorować naszą śmierć?
-Powodów może być wiele. Zazdrość. Złość. Zemsta. Może byliśmy blisko rozwiązania sprawy. Sprawca chciał odciągnąć od siebie uwagę i nas unieszkodliwił.
-To bardzo prawdopodobne.Musimy stąd uciec. Gdzie jedziemy?-spytała Ange.
-Do mnie.-powiedziała Bren





-Zrobię kolację!-powiedziała Ange. Krzątała się od jakiegoś czasu po kuchni przyjaciółki. Nie mogła znaleźć sobie nigdzie miejsca.
Booth i Brennan siedzieli na kanapie. Oboje pochylali się nad raportem dotyczącym ostatniej sprawy.
-Coś znaleźliście?-spytała Ange. Położyła obok nich talerz kanapek.
-Nie. -powiedział agent.
-Ciało znalezione w potomacu..
-... znalazł je wędkarz Joe.
-zawiadomił policję...
-... kolejny podejrzany to leśniczy..
-Bob.. był bardzo konfliktowy...
-..podobno pobił się z ofiarą...
-... ale ma alibi...
-Przestańcie się nawzajem uzupełniać. To wkurzające. Nie może mówić jedno z was?
-Może.-uśmiechnęła się Brenn-Idę spać. Dobranoc.
-Dobranoc-odpowiedzieli zgodnie.




Położyła się w ogromnym łóżku. Wiedziała że nie zaśnie. Nie teraz. Ma tyle spraw do wyjaśnienia. Tyle istotnych rzeczy, faktów. Przywołała myślami obraz partnera. Miło było obudzić się w czyichś ramionach, szczególnie jeśli te należały do niego. Miała ochotę poznać każdy element jego ciała... Był jedynym mężczyzną który pociągał ją nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Był nieprzewidywalny, stanowczy, troskliwy. Czuła się przy nim jak w niebie.
-Brenn!-krzyknęła Ange z kuchni. Ta jak oparzona wyskoczyła z łóżka i pognała w stronę przyjaciółki.
-Co się stało?-spytała.
Booth uśmiechnął się mimowolnie widząc partnerkę w skąpej bieliźnie. Szybko narzuciła szlafrok.
-Spójrzcie!-powiedziała niespokojnie-Tego nie było tutaj przed chwilą.
Wskazała na list pod drzwiami. Booth otworzył kopertę. Wszyscy w głębi ducha modlili się żeby to był rachunek za gaz, a nie wiadomość od oprawcy.
Wyjął pojedyńczą kartkę.
"Wiem że tutaj jesteście. Jeżeli będziecie drążyć tę sprawę-zginiecie. Wszyscy troje. Dr. Brennan śliczna bielizna. Chyba spodobała się Boothowi. Przez nią nie będzie mógł zasnąć. Obserwuję was!!"
-Co to za wariat?-spytała a Booth nieznacznie się zaczerwienił.
-Nie wiem. Ale chyba nie chce naszej śmierci-powiedziała Ange-Mógł nas zabić, ale tego nie zrobił.
-Racja.
-Idę spać. Na nic się wam nie przydam. Może jednak coś jest w tej sprawie?-spytała kłądąc się na kanapie.
-Chodźmy. Nie będziemy jej przeszkadzać-powiedziała idąc do sypialni. Oboje wiedzieli ze nie muszą czytać raportu-znali na pamięć wszystkie fakty.


CdN ;P

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Ale ciekawe opowiadanie.
Ciekawe o co w tym chodzi, kto ich obserwuje.
Czekam na ciąg dalszy:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

hehe ;P dziękuję ;*
mnie ciekawi co oni będą robić w sypialni. ;D
Sama tego nie wiem ;P Zabieram się do pisania. ;**
Pozdrawiam.

zakrencona_

subcio:)
czekam na dalsza czesc:*****

zakrencona_

zakrencona- Ciekawe, ciekawe ^^ ( i bardzo dobre, cóż... norma )

Ines- Dzięki za dedykacje :* :) No co? Ktoś musi grać rolę burczymuchy ;p

ocenił(a) serial na 10
zweifn

( i bardzo dobre, cóż... norma )
Hmm. To chyba dotyczy tylko Ciebie ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_


III.

-Myślę że to wędkarz.-powiedziała zamykając drzwi. Czuła że Ange zrobiła to specjalnie. Chciała ich do siebie zbliżyć od jakiegoś czasu.
-Dlaczego?
-Nie lubię ryb.-zaśmiała się-Nie wiem. Jest w nim coś takiego...-usiadła na łóżku-Co nie daje mi spokoju. Sama nie wiem co to jest.
-Ja obstawiam że to żaden z nich.
-Dlaczego?-spytała zdziwiona.
-Wędkarz był z nami nad rzeką. Wiedział że go podejrzewamy. Mimo to nic nam nie zrobił. Leśniczy zaprowadził nas do miejsca gdzie bił się z ofiarą. Był to środek lasu, a my byliśmy sami. Nie tknął nas, choć wiedział że grozi mu dożywocie, jeśli znajdziemy jakikolwiek dowód.
-Możliwe. ALe kto mógłby to zrobić? Ofiara nie miała rodziny ani przyjaciół. Był samotnikiem. Kto mógł być z nim związany?
-To może być ktoś kogo nie znał.-powiedział. Patrzył jak Brenn podnosi się z łóżka i otwiera szufladę komody-Może ofiara była przypadkowa? Może wcale się nie znali?-spytał. W tym czasie Brenn wyjęła duży T-shirt. Zdjęła szlafrok i narzuciła go na jedwabną bieliznę. PAtrzył na jej szczupłe nogi, jak zgrabnie się porusza.
W końcu namierzyły go jej błękitne oczy. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Usiadła na łóżko i przykryła się kołdrą.
-Ange zajęła kanapę.-powiedziała-Możesz spać ze mną-mimo wszystko starała sie żeby jej głos nie zadrżał.
-Dzięki.-udał się do łazienki. Wziął szybki prysznic i wrócił do Bren. Podszedł do komody i ułożył na niej swoje rzeczy. Patrzyła na jego umięśnione ciało, mokre włosy, brązowe oczy, pełne usta. Wślizgnął się do łóżka. Przez chwilę leżeli nieruchomo, w zupełnej ciszy. Położył sie na boku i teraz mógł dowoli zachwycać się jej widokiem.
Błękitne oczy lśniły w ciemności, pierś unosiła się w miare bicia serca. Długo czekał na tę chwilę. Wreszcie znaleźli się w łóżku, a on był sparaliżowany strachem! Nie mógł się ruszyć, nie mógł nic powiedzieć. Bał sie odrzucenia, nie zniósłby tego. Myśl że go znienawidzi napawała go wszechogarnającym lękiem. Wolał nie ryzykować że zniszczy ich przyjaźń.
W czasie gdy on zastanawiał się co zrobić ona postanowiła wykonać pierwszy ruch. Nieznacznie uniosła głowę i pocałowała go. Zaczęła smakować jego usta. Po chwili on przyciągnął ją do siebie i zciągnął z niej T-shirt.



-Szkoda że nie możemy wykonać żadnych badań.-powiedziała następnego dnia przy śniadaniu.-Musimy jechać do Instytutu.
-Nie możemy. wszyscy mysla że jesteśmy martwi.
-To jak wykonamy badania?
-Nie wiem-powiedział.-Nie jestem zezulcem, nie mogę ci pomóc.
-Co to?-spytała Ange-Fuuuj!
-Co?-zajrzała do koperty. W środku pełzał jakiś dziwny robak.-Dziwne.
-Co? Że przeżył?-spytała Ange
-Nie. Skąd się tu wziął? Są w rzekach... morderca musiał go przenieść.
-Dziwny. ALe gdzieś go już widziałam.-zamilkła na chwilę-już wiem. Hodgins znalazł je na ofierze. Strasznie się ekscytował.
-Jak zwykle. Co robimy?-spytał Booth.
-Powinniśmy zebrać odciski palców z listu. Szkoda że nie mamy jak...
-Musimy tam pojechać. Nie było nas tydzień. Może Jack i Camille nam pomogą.
-Masz rację. Jedziemy.-wstali. NAgle usłyszeli telefon. Booth podszedł do niego i odebrał.
-Tak?
-Agencie Booth... Jak się podobała noc?
-Słucham?
-Jeśli zobaczę że rozmawiacie o sprawie... zabije ją.
-Spróbuj ją dotknąć. To cię własnoręcznie..
-csss-uciszył go-Nawet nie wiesz kim jestem. I się nie dowiesz.
-Ty cholerny popaprańcu!!-krzyknął Booth ale tamten już się rozłączył.
-Jedziemy-powiedział do dziewczyn. Nie mam zamiaru siedzieć tu bezczynnie, podczas gdy on nam grozi. Żaden palant nie będzie mi mówił co mam robić.


Przechodzili przez park. Ciemne alejki, puste place zabaw. Brennan zadrżała. Szli w milczeniu gdy nagle powietrze przeszył krzyk Angeli. Dwie kule trafiły ją w pierś. Padła martwa na ziemię. Brennan natychmiast się schyliła i zaczęła uciskać ranę, ale oboje wiedzieli że to na nic. Przyjaciółka zmarła jej w ramionach, a oni zastanawiali się kto byłby do tego zdolny.



zakrencona_

opko swietne:)
choc koncowka smutna:(
czekam na nastepne:)
ps Zweifn ciesze sie,
ze sie podoba:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

;) aaah ;P końcówka jest smutna? Może trochhęę...;P
;D

zakrencona_

niom smutna zcekam na wesole opka:)
ps Zweifn kiedy Twoje opko??
ja spelnilam czesc obietnicy:)
pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Taki krótki Onepart ;D między częsciami mojego opka. ;**
Dla Ines-która mnie wspierała podczas pisania ;*


Włożyła klucz do zamka. O dziwo drzwi były otwarte. Czyżby zapomniała ich zamknąć? To raczej niemożliwe.
Lekko pchnęła drzwi. Wślizgnęła się bezszelestnie do środka. Dobiegł ją dziwny zapach. Nie ten który towarzyszył jej każdego dnia, czyli zapach śmierci, gnijących i rozkładających się ciał.
To był przyjemny zapach... zapach kurczaka. Zbliżyła się do kuchni. PO drodze wyciągnęła pistolet z torebki. Z każdym krokiem zapach stawał się coraz intensywniejszy.
Weszła do kuchni i zastała tam swojego partnera. Był odwrócony plecami więc jej nie widział.
-Booth!-krzyknęła-Ale mnie nastraszyłeś.
-ooo. Hej-powiedział całując ją w policzek
-Co tu robisz?
-Bones.. Najpierw opuść broń.-poczekał aż zrobiła to o co prosił-No. Gotuję ci.
-Po co?-spytała podejrzliwie.
-Bo chciałem wypróbować nowy przepis. Posmakuj-podsunął jej pod usta łyżkę z sosem.-I jak?
-Znakomity. Czemu to robisz?
-Bo chcę. Bo ty ciągle zapraszasz mnie na kolację. Chciałem się odwdzięczyć. Moja mama nauczyła mnie tego przepisu. Gdy byłem nastolatkiem i coś przeskrobałem, sadzała mnie w kuchni. Dawała mi kazanie i uczyła gotować.
-Otworzę wino.-powiedziała z uśmiechem.
Wiedział że było warto. Chociażby dla tego jednego uśmiechu. Uśmiechu, który rozświetlał jej twarz. Uśmiechu w którym się zakochał.



Zjedli i usiedli na kanapie. Włączyła muzykę i podała mu kieliszek wina.
-Zatańczysz?-spytal.
-Jaaa.. Z chęcią-odstawiła kieliszek.
Objął ją w talii, ona położyła mu rękę na ramieniu. Przyciągnął ją do siebie. Wpatrywali się sobie w oczy rozmyślając o minionych dniach. Czuła się przy nim pewnie, bezpiecznie, swobodnie. Powoli nachylił się nad nią. Chciał ją pocałować, ale zamiast tego zastygł w bezruchu. Wiedziała że nie jest pewny uczuć jakimi się darzą.
Wyszła mu naprzeciw. Pocałowała go lekko zarzucając ręce na ramiona. Pragnął tego najbardziej na świecie. Pociągnęła go na podłogę. Kochali się w rytmie klasycznego jazzu który płynął z głośników....


zakrencona_

ojj jak milo:****
opko swietne:)
dziekuje za dedykacje:)
ojj juz tam wspierala:ppp
ja tylko wiesz...
buzka:)

Inesita84

opko to dedykuje Zakrenconej,
bo to dzieki niej pomysl sie pojawil:)
pozdrawiam buzka:*
mam nadzieje, ze i Wam sie spodoba:)

Inesita84

Byl juz prawie wieczor jak wracali z miejsca zbrodni.
Jak to mieli w zwyczaju, zawsze podrozowlai SUV'em agenta.
Poprosila, by zawiozl ja do Instytutu, gdzie zostawilo swoje auto.
Po sotatnim porwaniu przez grabarza jego partnerki,
ktore mialo miejsce wlasnie na parkingu Instytutu,
obiecal sobie, ze juz nigdyjej nie pozwoli wracac samej do domu,
ze bedzie ja odprowadzal pod same drzwi jej mieszkania...
tak postanowil i tym razem, tymbardziej, ze nawet po drodze,
a nawet blizej mieli do niej, niz do Instytutu...
Powiedzial, ze dowiezie ja do domu, niechetnie sie zgodzila,
ale ze zmeczenia poszla na jego propozycje.
Po chwili byli juz pod jej apartamentowcem.
Odprowadzil ja pod same drzwi jej mieszkania.
z wdziecznosci, zaprosila go do srodka na filizanke aromatycznej kawy,
wiedzac, ze ma jeszce przed sobadluga droge...
Kawa to bylo cos, co moglo postawic go na nogi po meczacej i dlugiej trasie.
Byla tez tym o czym marzyl w tej chwili...
Weszli do srodka, a agent odrazu padl na sofe... Zmeczenie dalo o sobie znac...
Bones udala sie do kuchni, po chwili wracajac z 2 filizankami goracego napoju...
Siedzieli tak chwile rozmawiajac o sledztwie...
Niemal jednoczesnie zaczelo im burczec w bzruchach z glodu...
Fakt byl juz wieczor, a oni sotatni posilek jedli z samego rana pzred wyjazdem...
Potem caly dzien uplunal im na zmudnym sledztwie, nie mieli czasu nawet czegos przekasic...
Coraz bardziej zaczely im kiszki marsza grac...
Spojrzeli na siebie i Bones zaproponowala:

- Co powiesz na tajskie - spytala
- wolalbym makaron z serem, ostatnio mi bardzo smakowal - rzekl z usmiechem
- ale ja nie wiem, czy mam potrzebne skaldniki - posmutniala

NAtychmiast poderwal sie ochoczo z sofy, krzyczac:

- Bones, zaraz sie o tym przekonamy - rzekl i zniknal za kuchennymi drzwiami


Po chwili slycahc juz bylo trzask szafek, dochadzacy z kuchmi.

- Bones, nie lodowka jest pusta
- dwie marchewki, karton soku i nic wiecej - rzekl
- coz mieszkam sama, poza tym regularnie jadam w Royal Dinner - zrekla wchodzac do kuchmi

To fakt czesto tam razem przesiadywali...

- Tu niedaleko jest sklep osiedlowy, tam powinno wszystko byc - rzekla
- to ja tam pojde, a Ty w tym czasie wstaw wode na makaron, dobrze - zapytal

Kiwnela glowa twierdzaco, natomiast Booth udal sie do wspomnianego sklepu....
Bones zrobila to, o co poprosil ja przed wyjsciem partner...
Po kawadransie powrocil z zakupami w rece trzymajac butelke czerwonego wytrawnego wina...

- Wrocilem - krzyknal tzraskajac drzwiami

Podeszla do niego i pomogla mu z zakupami...
Po chwili zabrali sie za przygotowania posilku, ulubionego dania agenta...
Po pol godziny, zaczeli konsumpcje przygotowanego dania...
Czas uplywal im na milej pogawedce...
Po kolacji udali sie na sofe z kieliszkami wina..
Siedzieli i ogladali romantyczna komedie, ktora ostatnim razem Booth zostawil u Bones...
Dobrze, ze mial la

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zakrencoma i Ines super onepartowce chce wiecej! Zakrencona mam nadzieje ze jakos wroca do normalnosci. szkod Ange. Czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Ines super jednoczęściówka:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Zakrencona ekstra opowiadanie.
Szkoda, że uśmierciłaś Ang:)
Czekam na kolejne części:)

Jedno partówka też mi się podoba:)

_nn_

Hej wszystkim :) fajne opowiadanka ;) Beatka, Aguś, Kgadzinka, Piegża, Marlen, Rokitka, Minority i reszta czekam na was i gorąco pozdrawiam :)
Mam nadzieje że wrócicie :)))))

Azura2007

kolejne opko dedykuje nn:)
pozdrawiam:)

Inesita84

To bylo dla niego duze wyroznienie. Pracowal tyle lat w FBI, ale dopiero teraz go docenili...
Dostal awans, co wiazalo sie z samymi luksusami, pozdwyzka, nawym autem, sluzbowym mieszkaniem,
a raczej apartamentowcem.
Wszystko to zadowloliloby go wczesniej, kilka lat wstecz, ale nie teraz po pierwsze wiazalo sie
z opuszczeniem syna, ktorego kochal nad zycie, przyjaciol i jej...
Wiazalo sie takze z przeprowadzka z Waszyngtonu...

Kila miesiecy wczesniej...

Ona spotykala sie z jego najlepszym kumplem z FBI, Time Sullivanem...
Byl wsciekly na samego siebie, ze przez jego glupote, na jakis czas musiala zmienic partnera...
Wiedzial, ze przyjaciel bedzie dobrym partnerem w pracy, ale nie spodziewal sie,
ze poza praca cos miedzy nimi zaiskrzy...
Pzrygladal sie poczatkom ich zwiazku, bardzo bolala go widok jego przyjaciolki i jego przyjaciela razem...
Jedyna osoba, ktora to zauwazyla byla Angela....
Bylo jej szkoda przyjaciela, ale cieszyla sie szczesciem przyjaciolki,
choc czula, ze to wszytko jest na pokaz, by nikt sie nie domyslil,
co pani antropolog czuje do agenta Bootha...
Dni mijaly i wspolpraca Dr Brenna i agenta Sullivana byla coraz lepsza...
Powoli Brennan zapominala o swoim przyjacielu, ktory czekal w domu, chocby na jeden telefon od niej,
nawet z pytaniem, jak sie czuje, cokolwiek...
On sam juz przestal dzwonic, myslac, ze ciagle telefony od niego, przeszkadzaja partnerom...
Przez caly czas jego zawieszenia, nie spotkali sie ani raz...
Przyszedl dzien, kiedy mial powrocic do pracy, i tu pojawil sie problem...
Mianowicie, zazdrosny Sully, widzac, jak booth patrzy na Tempi, chcial pzrekonac ja,
by zmienila partnera na niego, gdyz to bardziej umocni ich zwiazek...
To byla propozycja, ktora bardzo ja zaskoczyla, niespodziewala sie, ze bedzie musiala wybierac....
Byla zalamana, obawiala sie reakcj Booth'a...
Nie moglaby mu tego zrobic, choc wiedziala, ze z Booth'em laczy ja tylko przyjazn, natomiast z Sullym...
No wlasnie, co ich laczy, wspolne zainteresowania, to samo laczy ja i z boothem, wielka przyjazn, tez,
natomiast seks, to bylo, cos co nie lazcyla sie z dwoma...
Proba dla zwiazku Bones z Sullym, byla jego propozycja rocznego wyjazdu...
Nie byla gotowa na tak dlugie wakacje, tymbardziej, ze praac byla jej ogromna pasja...
Wszyscy jej przyjaciele radzili, by jechala, najbardziej na wyjazd namawial ja sam Booth...
Tylko on myslal, nie o jej szczesciu, tylko o sobie,
ze moze w tym czasie zapomni co do niej czyje, i moze znajdzie inna kobiete...
Bones obiecala Sully'iemu, ze sie zastanowi, on dal jej czas do namyslu...
Calymi dniami byla zajeta praca, i wspolpraca z oboma agentami, gdyz nie potrafila wybrac zadnego...
Nie miala czasu, by usiasc i pomyslec o tym wszystkim, co spadlo na nia, jak grom z jasnego nieba...
Dzien przed wyjazdem, Sully zakupil lodz, o ktorej mazryl od dawna...
Nia chcial zwiedzac zakatki swiata w towarzystwie ukochanej....
Tylko problem byl w tym, ze Bones nie byla tak na to nastawiona....
nie chciala opuszczac przyjaciol, zostawic pracownikow z ogromem pracy...
Przed nikim nie chciala przyznac sie, ze nie chce jechac przez....
W dniu wyjazdu przeprosila go, ale nie mogla z nim jechac na tak dlugi okres czasu...
Domyslil sie prawdziwej przyczyn, dla ktorej nie chciala wyjechac...
Podziekowal jej za to, co przezyl z nia i odplynal w sina dal...
Stala w porcie, spogladajac na odplywajaca lodz, ktora na jej czesc nazwal TEMPERANCE.
Stala i patrzyla, az za hotyzontem znikna slad...
Odwrocila sie, a tam....

- Co Ty tutaj robisz - spytala zdziwiona
- to, co Ty
- macham na pozegnanie, widzisz - rzekl machajac dlonia
- moze jak za dawnych, starych czasow pojdziemy zjesc sniadania do Royal Dinner - zapytal
- nie jestem glodna - powiedziala
- to potowarzyszysz mnie, dobrze? - spytal
- dobrze - rzekla

Objal ja silnym ramieniem i oboje udali sie na sniadanie...
Wszsytko powrocilo do starego porzadku...
Wspolpraca ukladala sie im jeszcze lepiej, calkiem inaczej spogladali na siebie...
Po wyjezdzie Tima, gdy domyslil sie, ze nie wyjechala przez niego, wykonal pierwszy krok, zapominajac o lini,
ktora ograniczala ich relacje...
Tej, ktora paralizowala oboje...
w piatkowy wieczor zaprosil ja na przyjacielksa kolacje...
Byla to swietna restauracja, oboje byli cudownie ubrani, swietnie spedzajac czas w swoim towarzystwie...
Tanzcyli cala noc, jakby ona miala sie zaraz skonczyc i zabrac im, to, co los im ofiarowal...
Nad samym ranen wrocili do jej mieszkania, gdzie oboje jednoczesnie wykonali ruch...
Pierwszy pocalunek smakowal niesamowicie, ta noc nie mogla sie zakonczyc tylko na tym...
Po chwili znalezli sie w jej sypialni, w oazie rozkoszy doszlo miedzy nimi do czegos najcudowniejszego,
czegoc, o czym o dawna marzyli...
Ich ciala zlaczone w namietnym tancu milosci, zasnely wwtulone w siebie...
Ta noc byla poczatkiem ich wspolnej drogi...
Wszystko sie zmienilo, oboje byli szczesliwi...

Kilka miesiecy pozniej....

NA pozegnanie agenta, dyrektor Cullen postanowil wyprawic wytawne pozegnalne przyjecie dla wszystkich przyjaciol agenta...
Wszystko bylo przygotowane, sala powoli zaczela sie zapelniac zaproszonymi goscmi...
szampan lal sie strumieniami... co chwila ktos wznosil toast...
Okolo polnocy na scenie pojawil sie on, wznoszac toaost za przybylych gosci, dziekujac, za to, co z nimi przezyl...
Eszyscy zaczeli bic brawo, niespodziewajac sie, ze ta noc bedzie szczegolna i wyjatkowa,
a dwoje z osob zapamieta ja do konca zycia...
Poprosil do sibie Bones... klekajac przed nia zapytal:

- Czy Ty Temperance Brennan wyjdziesz za mnie - spytal

Zapytal staojaca obok Bones, trzymajac w dloni czerwone serduszko z brylonatowym pierscionkiem...
Byla zaskoczona propozycja, ale i szczesliwa, gdyz teraz spelnial sie jej najwiekszy sen...
Po chwili pocalowala go namietnie, co Skutecznie udzielilo mu klarownej odpowiedzi.

- Naturalnie, ze "tak" - rzekla szczesliwa

Na sali slychac bylo gromkie brawa...
to bylo naprawde piekne, gdyz zrezygnowal dla kobiety z awansu i zyskal przy tym zone, ktorej od dawna pragnal...
zone, ktora urodzi mu dzieci i spedzi z nim reszte zycia...

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Opowiadanie jak zwykle świetne.
Podoba mi się to, że Booth dla Temp zrezygnował awansu/
Czekam na kolejne:)))

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Ogromne DZIĘKI za dedykację:)
Pozdrawiam:))

ocenił(a) serial na 10
_nn_

świetne Ines. Dzięki za dedykację...;) już mam pomysł na jednopartowca ;D ale nie wiem ... :D czy uda mi sie coś napisać.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Dobra dodaję zakończenie tego mojego opka. Nie wiem czy cokolwiek zrozumiecie z "fabuły" jeśli można to tak nazwać. Starałam się przedstawić sprawę jasno. Miłego czytania.



IV.

-Jak mogłeś? Dlaczego to zrobiłeś?-spytał Booth mężczyznę siedzącego naprzeciwko niego. Oddzielał ich metalowy blat stołu, standardowe wyposażenie sali przesłuchań.
-Zaraz odpowiem Ci na twoje pytania. Tylko chcę wiedzieć jedno. JAk mnie do cholery znaleźliście?-spytał Hodgins.



2 Dni wcześniej.

-Cześć Camille.-powiedział Booth wchodząc do Instytutu.
-Co tu robisz?-spytała-Przecież nie żyjesz.
-Żyje. Przyszedłem zobaczyć się z jednym z laborantów. Mogę go pozyczyć?-spytał wskazując młodego specjalistę.
-Jasne.-powiedziała-Niebywałe-dodała gdy odchodził.


-W czym mogę pomóc?-spytał młodzieniec.
-Sprawdź odciski z tej koperty. Przeszukaj bazę pracowników Instytutu.
-Dobrze.Mam trafienie-oznajmił po kilkunastu minutach z dumą.
-Kto to?
-JAck Hodgins.
-Coo?-spojrzał na komputer.-Dziękuję-i wybiegł. Zastanawiał się kto jeszcze jest powiązany ze śmiercią Ange. Do mieszkania Brennan dojechał w kilka minut. Wszedł bez ostrzeżenia do środka. Zobaczył partnerkę przyciśniętą do ściany. Camille trzymała ją na muszce.
-Camille-powiedział spokojnie. Wiedział że w takich sytuacjach napastnik nie może się spłoszyć.-Odłóż broń.
-Wiem jak bardzo ci na niej zależy. Widzę jak na nią patrzysz, jak ona zerka na ciebie. NAwet nie zdajesz sobie sprawy z tego że to nieodpowiednia kobieta dla Ciebie.
-A kto jest dla niego odpowiedni?-spytała rozdrażniona Brenn.
-Ja. Kochał mnie. Dopóki nie zaczęłać mącić mu w głowie. To wszystko twoja wina.
Przez ciebie się rozstaliśmy.-powiedziała szybko. Była zła. Takiej rozzłoszczonej Cam jeszcze nie widział. Po chwili padł strzał.




-To było proste. Robak.
-Nie żartuj!-zaśmiał się nerwowo.
-Nie żartuję. Znaleźliśmy go w kopercie. Znaczy się Ange znalazła.-powiedział agent. Hodgins, gdy usłyszał imię ukochanej wzdrygnął się nieco.
-Jak powiązaliście go ze mną?
-Brennan odkryła że nie żyją w Potomacu. Tam znaleźliśmy ofiarę, więc morderca je przyniósł ze sobą. Ty masz kilka takich robaków w laboratorium. Ange się o tym przypomniało, ale dopiero po jej śmierci odkryliśmy jakie to ważne. Zbadaliśmy odciski palców z koperty. Były twoje.
-Tak. Przyznaję się.
-Dlaczego ją chronisz?
-Camille?
-Tak. Przecież to ona zabiła Ange. I Chciała zabić Bren. Całe szczęście że dłoń jej zadrżała i nie trafiła.
-Nie wiem. Nie jestem niczemu winien. Ewentualnie próba usiłowania morderstwa, spiskowanie w celach popełnienia morderstwa.
-Oskarżą cię o współudział.
-Wiem.-ukrył twarz w dłoniach.
-Powiedz mi dlaczego.
-Bo.. Nie mogłem się od niej uwolnić. Chciałem odejść. Ale wiem jak bym ją tym zranił.
-Dlatego postanowiłeś ją zabić?
-Camille namieszała mi w głowie! Wmówiła mi że to jedyne wyjście, sposób.
-A czemu porwaliście nas?
-Bo.. Camile chciała się ciebie pozbyć. Była w tobie zakochana do szaleństwa. Wiedziała że ty kochasz dr. brennan.
-Komu zawiniła dr. Brennan?
-Nikomu. Tylko gdybyście zginęli oboje, lub chociaż jedno z was... Ona drążyłąby tą sprawę do końca. Dowiedziałaby się wszystkiego...
-Dlaczego chciałeś odejść od Ange?
-Bo miałem romans. Z camille-powiedział.
-Co? Wow...-dodał agent.



Chwycił ją za ręke. Wiedział jakie to dla niej trudne. Podeszła do trumny i położyła na niej białą róże. Później wróciła na swoje miejsce. Znowu zaczęła płakać. Od kilku dni tylko to jej wychodziło. Wtuliła się w Bootha.
-Już dobrze...-uspakajał ją.-Jestem przy tobie-Pogłaskał ją po głowie.


The End ;]

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Omg zakrencona niezly zwrot akcji. siostra super onepart! chce wiecej!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

heeh ;)
Ja już piszę kolejnego onepartowca ;* Za chwilkę dodam ;*

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Taki malutki Onepart. Dla nn, Ines, Nionia. ;*


-Dr. Brennan-zaczęła Camille-To agent Tim Speedle. Będziecie współpracować w tym śledztwie.
-Miło mi-uścisnęła dłoń Tim'a-To znaczy że mamy jakąś sprawę?
-Tak. Ciało zostanie tutaj przewiezione za kwadrans.
-Przewiezione? Jak to? Powinnam je zobaczyć na miejscu zdarzenia.
-To nie będzie konieczne. Muszę jechać. Trzeba porozmawiać z rodziną ofiary. Proszę do mnie zadzwonić, dr. Brennan jeśli coś pani ustali.-powiedział i wyszedł z Instytutu.

Pochyliła się nad zwłokami. Dwie rany kłute. Ustaliła narzędzie zbrodni, czas zgonu, i to że ofiara była ogłuszona.
Wszedł bezszelestnie do jej gabinetu. Uniosła głowę i spojrzała na jego nienagannie skrojony garnitur. Gęste, czarne włosy były modnie przystrzyżone.
Zielone oczy, wysoki, szczupły-zanotowała w pamięci.
Żałowała że nie może prowadzić tej sprawy z Boothem. Wyjechał za miasto. Powinien wrócić za tydzień. A teraz ona zajmowała się tą sprawą bez niego,
po raz pierwszy od czterech lat.
-Coś pani ustaliła?-spytał po chwili.
-Tak. Ofiara została ogłuszona, potem ugodzona dwa razy nożem. Nie można określić właścicela, to jeden z najpopularniejszych modeli. Cios celny, zadany w pierś, śmiertelny-wskazała żebro.
-Ok. Coś jeszcze?
-Zginęła 2 tygodnie temu.
-Ok.-odparł jakby od niechcenia i wyszedł.



Denerwowała ją ta obcesowość. Nie zwracał na nią uwagi. Nie dzielił się spostrzeżeniami, faktami. Traktował ją jak zwykłego laboranta, naukowca. Przecież jest najlepszym antropologiem w mieście, może nawet w stanie!
Wtedy zauwazyła ile znaczy dla Bootha. DLa niego była kimś więcej niż zezulcem, który wykonywał niepotrzebne badania. Nie pracował z nią dlatego że musi, tylko dlatego że chce.
Chciała z nim porozmawiać. Szkoda że musi czekać do poniedziałku.


Leżał na łóżku i myślał o pracy. Tak naprawdę to był tylko pretekst żeby myśleć o Brenn. Nie chciał przyznać się przed sobą że jest dla niego aż tak ważna. Myślał o jej kasztanowych włosach, delikatnych w dotyku. Myślał o jej oczach które zawsze patrzyły na niego z taką czułością. Myślał o jej ustach, które chciałby teraz pocałować.
-Tatoo!-krzyknął przeciągle Parker-Obiecałeś że będziemy grali w piłkę.. Chodź!!-pociągnął go za ręke i tym samym wyrywając z krainy marzeń.
-Już nie mogę-powiedział po godzinnej zabawie z chłopcem.
-Dlaczego?
-Zmęczyłem się-usiadł się na trawie.-Synku?
-Tak?
-Co ty na to żebyśmy wrócili wcześniej do domu?
-Dlaczego?-posmutniał.
-Bo...-zamilknął.-Zrozumiesz jak dorośniesz.-odparł wymijająco.
-Czemu dorośli zawsze tak mówią? Przecież wiem dlaczego chcesz wrócić.-malec zrobił zagadkową minę.
-Tak?
-Tak. Tęsknisz za Temperancee-uśmiechnął się słodko. Zarzucił Boothowi ręce na ramiona.-Prawda?
-Prawda. To jak?
-No dobrze. Zostańmy jeszcze jeden dzień. Potem..-zamyślił się-Pojedziemy do domu.



Czekała na niego. Była środa. Wiedziała że nie wytrzyma do poniedziałku. Dzięki podłości Tim'a zrozumiała wyjątkowość Bootha i uczucie jakie do niego żywi. Drzwi gabinetu otworzyły się. Wiedziała że ktoś stoi w progu, czuła jak ktoś ją obserwuje.
-Jeszcze nie skończyłam. Przyjdź później. Albo daj mi spokój-dodała cicho.
Nie odpowiedział. Poczuła że stoi tuż za nią i zapewne słyszał co powiedziała. Poczuła znajomy zapach. Na początku nie mogła go skojarzyć. Odwróciła sie i zobaczyła Seeley'a. Chwycił ją w ramiona. Zdezorientowana upuściła kubek z kawą ale nie zwrócili na to uwagi. Byli zbyt zajęci sobą.
-Co tu robisz?-spytała. Tyle pytań cisnęło jej się na usta. Nie wiedziała dlaczego spytała akurat o to. Chciała wiedzieć dlaczego wrócił, czy to co do niej czuje jest tak silne jak jej uczucia.
-Ja..-ujął jej twarz w dłonie.-Strasznie tęskniłem.
-Masz urlop do końca tygodnia-zajrzała mu głęboko w oczy.
-Nie chciałem tak długo czekać. Chciałbym spędzić ten urlop z tobą.
-Przecież pracuję.-pocałował ją lekko.
-Wiem. Więc wrócę do pracy.
-Mówisz poważnie?-spytała gdy pocałował ją jeszcze raz.
-Mhm-mruknął przyciągając ją do siebie.-Strasznie Cię kocham.
-Booth-odsunęła się od niego. Myślał że go odrzuci. Że powie że tego nie chce, że nie jest gotowa. Ale ona pocałowała go namiętnie i rzuciła z uśmiechem:
-Ja Ciebie też Seeley.

zakrencona_

zakrencona oba opka swietne:)
dziekuje za dedykacje:*
czekam na kolejne:)

Inesita84

siostra juz prawie koncze obiecane opko:)
wiec jutro ze specjalna dedykacja bedzie,
bo nie zapomnialam:)
szczegolnie o tym dniu:) pozdrawiam buzka:)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

oooh ;P nie ma za co ;P fajnie że sie spodobało ;***