no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)
Zakrencona dziękuję za dedykację:)
Jak zwykle wspaniale. Dobrze, że bones nie ma jednak raka.
Mam nadzieję, że jednak znajdziesz troszkę czasu na napisanie i wrzucenie opowiadania.
Pozdrawiam:))))
Mala dziekuje za dedykacje. jak sweetaśnie napewno usmiech bootha jest najpiekniejszy i najcudowniejszy pod sloncem az milo mi sie zrobilo!
Ufff... Napisałam kolejnego cedeczka, ale nie jestem z niego zbytnio zadowolona... Mam nadzieje, że przynajmniej Wam się spodoba :))
Dedykuje go Wam wszystkim którzy czytają, moje ciągnące się już dość długo, opko :)) A szczególnie Ines, Nioni, Zakrenconej, Izalys, Nn i Zweifn... To po co wymieniałam jak tylko Wy to czytacie?? NIe wiem...
Właśnie kiedy wyszła z łazienki rozległo się pukanie. Czekała chwile z myślą, że Booth otworzy lecz zamiast tego usłyszała:
- Kochanie!! Otworzysz?? Bo ja muszę jeszcze tu troszkę ogarnąć.
- Tak, tak, otworzę. - Odkrzyknęła, po czym podeszła do drzwi. Otworzyła je i ujrzała siedmioletniego blondyna oraz jego matkę.
- Witaj Tempe!! - Rzuciła Rebecca.
- Witaj!! Wejdziesz?? - Zaproponowała naukowiec.
-Nie, dziękuje. Trochę się spieszę. Wiesz jak to jest. - Uśmiechnęła się przyjacielsko, a antropolożka pokiwała głowa i odwzajemniła uśmiech.
- Parker - Zwróciła się do chłopca. - Wejdź do środka. Nie będziemy dłużej zatrzymywać mamy.
- Dobrze, Bones. - Przytaknął, przytulił matkę i stanął u boku partnerki ojca.
- A Seelego nie ma?? Przecież jak dzwoniłam to mówił, że jesteście w domu.
- Niee, jest, jest. Robi t... - W tym właśnie momencie agent podszedł do pań.
- Cześć Rebecco!! Nie wchodzisz?? - Zwrócił się do matki jego syna.
- Nie, już lecę.
- Ale kiedy mamy go odwieźć?? - Zapytał już schodzącą po schodach kobietę.
- Parker Wam wszystko powie. Cześć. - Usłyszał i kobieta opuściła klatkę. Zamknął drzwi i odwrócił się w kierunku ukochanej.
- To trzeba teraz zapytać Parkera co i jak. - Oznajmił.
- No tak. Tylko gdzie On jest??
- Na pewno w swoim pokoju. Pójdę do niego.
- Ok. - Zakończyła i usiadła na kanapie.
- A więc mama powiedziała, że mamy do niej nie dzwonić, tak?? - Zapytał po raz kolejny syna.
- Noo tak. - Odparł krótko.
- I powiedział, że mamy Cię rano zawieźć do szkoły a Ona potem Cię odbierze??
- Tak, tato. Przecież mówiłem.
- Parker nie denerwuj się. - Wtrąciła się Tempe. - Twój ojciec chce być pewien, że wszystko dobrze zrozumiał.
- Okej. - Wzdychnął. - A co będziemy dzisiaj robić??
- Ymm... Pomyślmy... - Powiedział Booth i spojrzał pytająco na Brenn.
- Może pojedziemy nad jezioro?? - Zaproponowała kobieta.
- Tak, tak. - Rozochocił się blondyn. - Nad jezioro.
- Jakie jezioro?? - Zapytał zdezorientowany agent.
- Nad to samo jezioro, nad które zabrałeś mnie. - Popatrzała mu w oczy. Ich twarze znów były tylko kilka milimetrów od siebie...
- To jedziemy?? - Krzyknął chłopiec i cały czar tej chwili prysł jak mydlana bańka.
- Tak, jedziemy. Ale Najpierw musimy zabrać jakiś koc, zrobić kanapki i wziąć picie. Jeśli chcesz, możesz zabrać ze sobą kilka zabawek. A no i nie zapomnij założyć kąpielówek. - Oznajmiła Temperance.
- Będziemy się kąpać?? - Zapytał rozradowany Parker.
- A co Ty myślałeś?? Taka piękna pogoda, a Ty chcesz na trawie siedzieć?? - Zapytał go ojciec.
- Nieee!! Jasne, że niee. To ja idę wziąć wszystko. - Rzucił i znikł za drzwiami swojego pokoju.
- W takim razie ja pójdę zrobić kanapki, a Ty weź koc i picie. - Powiedziała do kochanka, który tylko pokiwał głową i także znikł z pola widzenia. Niecałą godzinę później, gdy wszystko było już gotowe, wsiedli do samochodu i ruszyli nad jezioro.
Mala dziękuję za dedykacje:)
Interesujące opowiadanie, ciekwe co się wydarzy nad jeziorem.
Pisz kolejną część:)
mala jakie slodkie:)
czekam na szybkiego cedeczka:)
i akcje nad jeziorem:)
ps thx za dedykacje:)
pozdrawiam buzka:***
Dziękuję za dedykacje ;** Oczywiście słów mi brakuje, więc po raz kolejny CUDO! Czekam na cd ;)
Wiem że czekacie, ale miałam problemy z komputerem ;/ Teraz muszę połowę pisać na nowo. Eh..
Dziękuje za cudne komentarze :)
POstaram się jak najszybciej napisac cdka :))
A no i oczywiscie nie ma co dziękować ;))
Zweifn Zakrencona ma całkowitą racje :)) POczekamy tak długo jak bd trzeba :))
I.
Siedzieli na lawce i popijając kawę omawiali sprawę zakończoną powodzeniem. Udało im sie schwytać sprawcę i znaleźć obciązające go dowody. Przez kilka dni pracowali bez wytchnienia i dopiero teraz mieli chwilę spokoju. Siedzieli więc i napawali się piękną pogodą. Słońce świeciło, na niebie nie było żadnej chmurki i wszędzie możnabyło zauważyć pierwsze oznaki wiosny. Booth upił trochę kawy z plastikowego kubka po czym syknął przeraliwie.
-Co się stało?-spytała przerażona brenn
-Mój ząb-zaskomlał chwytając się za policzek
-Znowu? Kiedy wreszcie pójdziesz do dentysty?
-jutro-obiecał ale oboje wiedzieli że nie ma zamiaru wywiązać się z danego słowa.
-Dziś-powiedziała stanowczo
-Nie mam czasu
-Teraz masz-wstała-Chodz.
-Bones-poszedł za nią
-Chodź i nie marudź.
-Naprawdę nie musisz tego robić-powiedział w poczekalni gdy pielęgniarka wyczytała jego nazwisko. Wstał niechętnie
-Dasz sobie radę?-spytała z troską.
-Masz racje. Chodź, potrzymasz mnie za ręke-uśmiechnął się.
-Aaa!-krzyknął po chwili gdy tylko lekarz dotknął jego zęba
-Jeszcze nic nie zrobiłem-powiedział szybko
-Niech się pan nie przejmuje-powiedziała Tempe a Booth złapał ją mocniej
-Dobrze. Proszę szerzej-zwrócił się do bootha.
W chwili gdy lekarz usuwał ząb po policzku agenta spłynęła łza. Brenn otarła ją szybko.
-Już dobrze-powiedziała gdy lekarz pozbył się zęba.-Już po wszystkim-pogładziła go po włosach jak małego chłopca.
-Mhm-mruknął tylko
-Może za to że byłeś taki dzielny pójdziemy na kawę?-spytała gdy wyszli
-Mmm.-pokręcił przecząco głową. Zapomniała że nie może pić gorących napojów
-Booth przepraszam, zapomniałam.
-Jedziemy?-spytał wieczorem wchodząc do jej gabinetu. Humor mu się poprawił gdy tylko zauważył że ból zniknął bezpowrotnie.
-Gdzie? aaa.. Jasne.-powiedziała i pojechali do jej mieszkania. Zamówili chińskie, a gdy zjedli usiedli z winem na kanapie. Długo rozmawiali, gdy chwilę później zamilkła ze zdziwieniem stwierdziła że jej partner zasnął. Przykryła go kocem i poszła do łóżka.
Obudziła się wcześnie i poszła zaparzyć dwie kawy. Zrobiła śniadanie i zobaczyła że jej partner się budzi.
-Jak się spało?-spytała z uśmiechem podając mu jajecznicę.
-mm.. Ale mi niewygodnie-powiedział i usiadł.-Aaa.. Moje plecy
-Narzekasz jak staruszek.-uśmiechnęła się-Co się stało?
-Nie mogę się ruszyć-oklapł na kanapę-Moje plecy...-odstawił talerz na stolik.-Nie dam rady.-powiedział bezradnie
ojj jakie slodkie:)
rozmowa u dentysty super:)
czekam na kolejne czesci:)
ciesze sie, ze dotrzymalas obietnicy:)
pozdrawiam:P
;P
ciesze sie ze sie podoba ;P
tak dotrzymałam.. w koncu obietnica to obietnica...
booth to nieraz takie male nieporadne dziecko ale prawda ze jest slodki? czekam na cdk!
Bo ponowię swoją groźbę albo wyslę rachunek za lekarza i środki uspakajające:)
;)
II.
-Gdzie?-spytała
-Wszędzie.
-Lepiej?-spytała dotykając bolącego miejsca.
-Mhm...-zamknął oczy. Poczuł że zabrała ręce, akurat w chwili gdy przestawało boleć.-Co robisz?-spytał
-Piję kawe. A co?
-Nie o to Pytam.Czemu wzięłaś ręke?
-Chyba nie sądzisz że będe masowała Ci plecy.-powiedziała z uśmiechem
-Chociaż trochę. To pomaga-uśmiechnął się do niej-Prosze...
-O nie.
-Dlaczego?-spytał niewinnie otwierając oczy. Ich intensywny kolor przyprawił ją o dreszcz.
-No dobrze. Rozbieraj się.
-Słucham?-powiedział zaskoczony.
-Marynarka.-spojrzała na jego garnitur.-Cała się pogniecie.
-No tak-powiedział. Zdjął marynarkę i krawat. Zdziwiła się gdy obok reszty ciuchów znalazła się jego śnieżnobiała koszula.
-A to po co?-uśmiechnęła się.
-Żeby koszula się nie pogniotła-zaśmiał się-a co myślałaś?
-nie nic-spojrzała na jego umięśniony tors. Wstrzymała oddech na kilka sekund. Położył się a ona zaczęła masować jego plecy.
Gdy poczuł jej dłonie na swoim ciele czuł się jak w niebie. Wiedział ze spotkał anioła, którego nie może stracić. Nie wyobrażał sobie życia bez niej-była dla niego całym światem.
Z każdym jej dotykiem ból mijał, miała cudowne ręce. Jej smukłe palce wędrowały po jego plecach.
-mmm-mruknął
-Co?
-Nie nic. Tak sobie... mruknąłem.
-Chyba zamruczałem?-uśmiechneła się
-Mhm...
-Wystarczy?-spytała a on chwycił jej dłoń.
-Nie-przewrócił się na plecy i usiadł. Pocałował ją lekko. Ślicznie wyglądała w purpurowym jedwabnym szlafroku. Jej mokre włosy opadały na ramiona. Wzięła prysznic gdy jeszcze spał.Pocałował ja jeszcze raz.
-Booth, spóźnimy się-powiedziała oddając pocałunek.
-To nic. Raz się może zdarzyć. -powiedział. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
sorki że tak krótko, ale nie chciałam psuć nastroju ;)
bolace plecy ojej. mrrrrrrrr kicius hehe. nie chcialas psuc humoru? co to znaczy? czy dalej mialo byc cos..... strasznego?heh. czekam na cdk!
nioniu.. nie bedzie nic strasznego ;P chyba!
buu... ;)
Tylko nie chciałam pisać o sprawie, czy tam o czymś. Wolałam skończyć na masażu i na sypialni (cenzurka) ;))
Zakreęcona a cd kiedy? Sypialnia hmmmmm... ewentualnie to mozsz pozostawić naszej wyobraźni...:)
cedek właśnie sie pojawił ;P
:O mam nadzieje ze sie spodoba. znowu krótko... ale jest. ;)
III.
Nie mógła się skupić na wykonywanej pracy. Miała wypełnić raport i jechać z nim na lunch. Wciąż wracała myślami do dzisiejszego poranka, najpiękniejszej chwili, momentu który zmienił ich relacje. Spojrzała na raport. W końcu udało jej się go wypełnić ale zajęło jej to trzykrotnie więcej czasu niż zazwyczaj. Zerknęła w stronę drzwi i ujrzała partnera. Stał zadumany i przyglądał się jej.
-Cześć-zagaił-Wiem że mieliśmy jechac coś zjeść, ale dostaliśmy nową sprawe.
-Jaką?-spytała
-Zwłoki w lesie. Znowu-powiedział smętnie-Droga zajmie nam co najmniej 3 kwadranse.-dodał w samochodzie.
Zapadła niezręczna cisza, nie rozmawiali jeszcze o tym co się wydarzyło.
-Jak plecy?-spytała w końcu. Odchrząknął.
-Terapia mi pomogła-uśmiechnął się szeroko-Dzięki Tobie. Masz cudowne dłonie.-zarumieniła się-Dziękuję
-Nie ma za co.
Zatrzymal samochód na uboczu. Byli już w lesie, wszędzie pachniało wiosną.
-Chciałem porozmawiać. O tym.
-Acha. Jasne-spojrzała na niego wyczekujaco.
-Słuchaj...
-Powinniśmy ze sobą sypiać. To tylko jedna z funkcji życiowych, na którą oboje nie mamy czasu.
-Takie ulatwienie? Jak jedzenie z mikrofali?-uśmiechnął się
-Pracujemy razem, nie mamy czasu na znajomych. To dogodne rozwiązanie. Seks z partnerem.
-Ja..-zaniemówił.
-No chyba ze nie chcesz.-uśmiechnęła się tajemniczo. Wiedział że w każdej chwili może znaleźć sobie kogoś innego. Była piękna i mądra.
-Jasne że chcę. Tylko seks.-uśmiechnąl się.-TO co?-spytał kiwając głową w strone tylniego siedzenia.
Spóźnili się prawie godzinę. Zbadała zwłoki po czym kazała je przewieźć do Instytutu. Nie zastanawiała się nad swoją umową z Boothem. Nad korzyściami i konsekwencjami jakie oboje będą musieli ponieść...
To be continued.
IV.
Powoli zaczęło im to przeszkadzać w pracy. Kochali się w każdej wolnej chwili zaniedbując pracę. Na lunchu, przed i po pracy. Wszyscy laboranci domyślali się w czym jest rzecz, jednak nikt nie mowil o tym głośno.
Oboje czuli że czas to zakończyć. W końcu Booth powiedział na lunchu:
-Przestańmy.
-Nie rozumiem.
-To nas zniszczy. Nie staramy się w pracy, nie mogę przestać o Tobie myśleć.
-Chcesz to zakończyć?
-Nie, ale... nie w pracy.
-Dobrze. Jedźmy już.
To było jak narkotyk. Wciągało ich coraz bardziej, chcieli więcej i więcej. Nie mieli zamiaru przestawać. Czuł że to już nie jest tylko seks. Że połączyło ich uczucie, miłość. Wiedział że gdy jej o tym powie, straci ją, wystraszy. Jednak postanowił zaryzykować.
-Bones-ujął jej dłoń.-Kocham Cie-powiedział.
-Co? Przecież umawialiśmy się, tylko seks. Bez uczuć.
-Nie prosiłem się o to. To nie moja wina że się zakochałem.
-Miałeś rację. Powinniśmy to zakończyć.-i wyszła zostawiając go samego.
Dogonił ją po kilku krokach.
-Dlaczego to robisz?
-Nie moge pozwolić sobie na takie coś.-powiedziała
-Na co? NA miłość?
-Na zaangażowanie.
-i dlatego mnie odrzucasz?
-Tak. Złamałeś warunki naszej umowy,
-Oboje wiemy że to nie tylko jakaś umowa. Że też coś do mnie czujesz.-powiedział cicho.
-Nieprawda.
-Wiem ze mogę mówić tylko za siebie, ale kocham Cie i wiem że ty też coś do mnie czujesz.
-Masz rację-odparła cicho. JEgo oczy rozbłysły.-Możesz mówić tylko za siebie.-I ponownie zostawiła go samego. Tym razem nie gonił jej, wiedział że nie ma sensu. Że nie zmieni zdania. Bynajmniej na razie.
... nie jestem zadowolona z tej czesci...
Ale powiało chłodem... Mimo tego mam nadzieje, że pannica zmądrzeje:) PIsz szybko nstępna część ja tez już wrzuciłam:)
Ooo jaa.. Nie było minie zaledwie dzień a tu juz 4 części :))
Cudniusioo bo nic więcej z siebie nie wydusze :))
heh ;)
fajnie ze sie wam podoba... a bo dzis miałam troche czasu.. tylko 3 lekcje w szkole miałam i wiesz... ;P napisałam ;d
Przekonam:) groźbą wysłania rachunku za lekarza i środki uspakajające. O panach w czarnych kominiarkach nie wspomnę:))))