Witam wszystkich, właśnie jestem po drugim odcinku, i powiem szczerze że jestem strasznie zafascynowany samym słowem "życie". Po słowach Neila Tysona, w których mówił "może ktoś z widzów właśnie zrozumie jak mogło powstać pierwsze życie na naszej planecie" zacząłem trochę myśleć i doszedłem do ciekawego wniosku, chciałem się z Wami nim podzielić.
Jak mogło powstać życie? Uważam że życie które tak bardzo rozkwitło na Ziemi, nie wzięło się z Ziemi. Czemu tak uważam? Ponieważ uważam że każda planeta która powstaje, nie ma w sobie żadnych śladów życia (wybuchy, skały które się ze sobą łączą tworząc planety).
Tak więc skąd się wzięło życie? Myślę że zanim ziemia ukształtowała swoją strukturę, musiało się coś stać, uważam że mógł się rozbić jakiś meteoryt ( lub coś podobnego) co miało w sobie początek życia, i gdy trafiło na zimie przy takich warunkach klimatycznych zaczęło ewoluować.
Ps. Taka trochę incepcja ale.... skoro to jest tak że życie składa się z pierwiastków, pierwiastki z atomów, a atomy jeszcze z czegoś innego to czemu nie pójdziemy w drugą stronę?
Człowiek(jako najmniejsza cząstka ) - Planety (atom) - Galaktyka ( wielocząsteczkowy organizm) - Wszechświat ( jako mała część jakiegoś organizmu) i tak dalej.
Dlaczego tak uważam? Powiem tak, człowiek żyje dzięki temu że jest stworzony z takich pierwiastków a nie innych, i dla nas te właśnie pierwiastki są tak małe że gdyby nie mikrobiologia nikt by o tym nie wiedział. To czemu zakładać że Cały wszechświat to koniec? Może ten wszechświat to też jakaś mała cząstka czegoś więcej.. Rozrasta się bezgranicznie, czemu? Otóż właśnie Ewolucja.
Cóż faktem jest, że obecne źródła wiedzy są bardzo zróżnicowane i szeroko dostępne, co sprzyja sianiu niepotwierdzonych wyników, na zasadzie prasowych news. Moje obawy dotyczące publikacji wiążą się z obserwacją i uczestniczeniu w prowadzeniu badań w biologii (neurobiologii), gdzie zmniejszają się badane grupy, nawet gdy wariancje wyników są duże, stosuje się odpowiednią statystykę lub pomija część wyników. Wszystko po to aby wykazać się, że coś wyszło i dostać dofinansowanie. Tylko, że faktem jest, iż nauka stała się powszechna i nie jest już to taka ekskluzywna dziedzina jak kiedyś. Stąd upadek etosu pracy naukowca. Krótkie okresy dofinansowania powodują, że publikujesz jakiekolwiek wyniki, czy mają sens czy nie, łatwiej byłoby przebadać to przez ok 10 lat, niż co 3 lata pisać grant i tracić czas, produkując bzdurne wyniki, na których weryfikację też trzeba tracić czas i kasę. Niektórych ograniczeń czasowych nie można przeskoczyć, szczególnie w biologii czy chemii. Stąd społeczeństwo bardziej buntuję się niż kiedyś także w związku ze sprzecznymi doniesieniami prasowymi dotyczącymi np. globalnego ocieplenia, gdzie jedni naukowcy twierdzą, że jest spowodowane działaniem człowieka inni nie. Część społeczeństwa narzeka na restrykcje dotyczące zapobieganiu temu zjawisku, jako sposób na ograniczenie rozwoju państw rozwijających się. Przydałaby się spójny głos w tej sprawie.
Jeżeli chodzi o dziedziny inżynieryjne ten sposób finansowania ma sens. Wiem jak wygląda to w elektronice i tu rzeczywiście trzeba publikować wszystko i to jest bardzo dobre, chodziło mi bardziej w tej dyskusji o nauki biologiczne a nie techniczne, stąd może nie do końca zgadzasz się ze mną.
Jeśli chodzi o globalne ocieplenie, to głos jest spójny - 97 % klimatologów z całego świata uważa globalne ocieplenie za fakt i że jest ono spowodowane działalnością człowieka. Zdaje się w tym albo ubiegłym roku była ogólnoświatowa konferencja klimatologów i takie było ich stanowisko(a było ich tam kilka tysięcy). Cały problem w prasie codziennej, która w imię równości robi ludziom wodę z mózgu. Studio TV zaprasza po jednym gościu ZA i jednym PRZECIW, pomimo, iż prawdziwe proporcje są całkiem inne. Działa tu prosty mechanizm - po stronie przeciwników globalnego ocieplenia na łamach prasy i studia TV oglądamy(lub czytamy opinie) tych samych osób, dzięki temu szybko ich zapamiętujemy, kodujemy w mózgu i oglądając po raz enty zaczynamy traktować jak ludzi znanych, opiniotwórców czy ekspertów. Wszak skoro co rusz w TV ich pokazują, to są ludźmi godnymi zaufania! Natomiast po drugiej stronie zasiada co raz to nowa twarz, ktoś nieznany, nie zaufany. Gdy nie mamy zdania, to któremu uwierzymy?
Mniejszości w wielu dziedzinach nauczyły się ten system wykorzystywać do perfekcji. Do czołowych należą ruchy antyszczepionkowe czy też kreacjoniści. Główne ofiary tych ruchów, to kraje gdzie debata publiczna to codzienność czyli USA i UK.
Niemniej aktywni byli też orędownicy teorii spiskowych jak np słynne NWO. W zasadzie 2 osoby Alex Jones i Aaron Ruso rozpętały ogólnoświatową histerię. O ile mnie pamięć nie myli, ten drugi już w latach 90 tych jako ekspert od globalnego ocieplenia udowadniał, że wzrost dwutlenku węgla w atmosferze spowodowany jest wzrostem temperatury, a nie na odwrót.
Prasowe newsy najlepiej omijać z daleka, bo co uczony nie powie, to dziennikarz sobie dopowie. Osobiście czytam Scientefic American, Nature i Science. U nich przed publikacją tekst musi przejść przez recenzenta, co jest gwarantem wysokiej jakości.
Zgadzam się z Tobą i podobnie sięgam po wymienione przez Ciebie czasopisma, gdzie rzeczywiście trzeba przejść przez spory młynek żeby opublikować tam artykuł. Zaskakujący jest też fakt ten niezwykłej pewności siebie m.in. kreacjonistów, w zestawieniu z naukowcem, który jest uczciwy co do społeczeństwa i nierzadko przyznaje, że nie wie jak dokładnie powstało życie, po prostu nie ma szans. Ludzie nie potrafią zrozumieć faktu, że wiedza w danym temacie nie jest ostateczną i pełną, może być ulepszana bądź zmieniana . Być może teraz wygląda to jak zaprzeczanie sobie, jednak w rzeczywistości przeszkadza mi prowadzenie badań w dziedzinach biologicznych, do reszty nie mam zastrzeżeń bo wszystko funkcjonuje doskonale. Media(ci co przez nie manipuliją społeczeństwem) mają to siebie, że nie lubią niepewności to daje im mniejsze pole do popisu. Uwielbiają także konfrontację i kłótnie, co niestety sprzyja pogorszeniu wizerunku naukowca jako autorytetu.
W którymś programie pokazano że pierwsza komórka mogła się narodzić na takiej zasadzie na jakiej powstają bańki mydlane. Cząsteczka RNA utknęła sobie w takiej bańce i oto mamy najprostszy chroniony nośnik informacji . Co jest dziwne, podczas robienia eksperymentów te bańki normalnie były w stanie się rozmnażać. Szkoda że nie pamiętam tytułu.
Tak, wszystko we Wszechświecie jest skalowane. Elektrony krążą wokół jąder, planety wokół gwiazd, systemy słoneczne wokół centrum galaktyk, problem zaczyna się tutaj, bo ostatnio odkryto że galaktyki również mają kółka wzajemnej adoracji. Co do panspermii to póki co znaleziono tylko aminokwasy, wciąż nie jesteśmy w stanie odtworzyć samego "palca Boga" czyli jak to te aminokwasy stworzyły pierwszy organizm żywy. Mi się teoria multiwersu podoba o tyle, o ile istnieje teoria o tym że wszechświat jest błędem. Zgodnie z obliczeniami jednej Pani Doktor Wszechświat ma malusie szanse na powstanie, (50 miejsce po przecinku np) z tej teorii wywnioskowała że wtedy musiałby istnieć multiwers żeby spełnienie takie szansy było możliwe, ale zwróćmy uwagę na to, że jeżeli w tej hiperprzestrzeni (pojemniku na wszechświaty ) istnieje czas (A NIE ISTNIEJE NAWET U NAS!) to wtedy powstanie wszechświata byłoby kwestią czasu jeżeli by tam były "wielkie wybuchy" i wtedy prawdopodobieństwo rośnie do 100% ALE! Ostatnie badania pokazują że z Naszym Wszechświatem jest coś nie tak, tzn z grawitacją w Nim, z czego naukowcy wnioskują że "przecieka" do nas grawitacja z innego wszechświata i rozciąga go (mogłem coś poknocić dawno to oglądałem ;p) Istnieje również teoria wielkich ścian, które sobie wibrują i właśnie podczas ich wibracji dochodzi do zderzeń, które powodują narodziny wszechświatów. Co do natury rzeczywistości, ostatnio dowiedziono że nawet tak duże cząsteczki jak fulereny mają naturę dualistyczną! Wniosek może być taki że cały wszechświat, wszystko co nas otacza jest bezpostaciową energią, której dopiero umysł (nasz) nadaje kształt obiektom. Nie będę zaskoczony, że zanim ktoś wpadł na pomysł tego że mogą istnieć kwarki, to One w ogóle nie istniały, bo nie były potrzebne! Fale rzeczywistości je "ukształtowały" bo obserwator chciał je ujrzeć (Miał taką intencję - w tej kategorii nawet pytanie "czy istnienie?" może spowodać zaistnienie tego zjawiska) To tyle z mojej strony. Fotony trzymcie się :)
Dziękuje za ten post Sajgoniarzu :) Opisałeś wiele rzeczy o których nawet nie pomyślałem, jak to naposałeś, nie pomyslałem o tym bo uznałem że istnieje i tyle. Nawet nie zdawałem sobie sprawy że jest szana żee istnieje coś bo my chcemy żeby istniało. Dzięki twoim przemyśleniom, próbowałem coś rozgryźć i chciałem się podzielić przemyśleniami. Otóż od zawsze fascynował mnie "sen", od zawsze słyszałem od starszych od siebie tę samą śpiewkę "sen tworzy mózg, który wytwarza zarówno imitację pragnien (względem uczuć jakie odczuliśmy) jak i koszmarów, to wszystko tworzy nas mózg w stanie naszego uśpienia. Ale zawsze zastanawiałem się nad powną rzeczą, jak to się dzieje że nasz mózg podświadomie tworzy senny świat w którym istniają emocje i odczucia? Uczucie spadania, uczucie bólu a nawetodczucia erotyczne. Nigdy nie spadałem z wysokości, nigdy nie zostałem postrzelony czy ciężko ranny, a jednak mój mózg potrafi wytworzyć to wszystko gdy śpie, co to znaczy dla nas? Jak to możliwe że mózg potrafi to wszystko wytworzyć a nigdy sam tego nie odczuwałem? Czy to możliwe że (wbrew temu co mówią naukowcy) sen jest przejściem to innego wymiaru? Bo przecież każda istota żyjąca i posiadajaca mózg, śni. Tak jak internet, ludzie mogą nie zdawać sobie z tego sprawy, ale my ludzie stworzyli$my inny wymiar w kórym każdy, nie ważne jak daleko jest, może porozmawiać z każdym. Pozdrawiam
Ciekawa teoria, może być ona w pewnym stopniu słuszna. Nie raz przytrafiły mi się sny, w których doświadczam to co opisałeś mimo, że nie zdarzyło mi się latać. Może to kwestia pamięci "komórkowej" lub jak niektórzy twierdzą reinkarnacji i przeżycia tego kiedyś, lub rodzaj wbudowanego programu. Jedno tylko mi się nie zgadza, dlaczego co jakiś czas przytrafiają mi się prorocze sny ? Nie odczytuję ich z senników, są na tyle sugestywne co do pewnych wydarzeń, iż wiem że ich dotyczyły. Tu Twoja teoria ma pewien sens, być może istnieje inny wymiar w którym czas nie biegnie liniowo i podczas snu przechodząc do niego możemy wejrzeć we własną przyszłość. Bądź jak twierdzili rosyjscy badacze zjawisk metafizycznych, istnieje pole informacyjne z którego w czasie snu korzystamy i dzięki którym możemy łączyć się z innymi ludźmi za pomocą myśli.
Możemy iść dalej, przypomnij sobie jakie sny (rodzaj snu) miałeś i jalir osoby tam eysttępowały. Dla mnie
największą zagadką będą właśnie ludzie, którzy byli w moich snach. Ciężko to wytłumaczyć ale gdy doświadczam snu czasami jest tak że osoby w nim są mi nieznane, wykreowane przez mój mózg(i właśnie tu rodzi sie kolejne pytanie, moż to są osoby które spotkam w swoim życiu?) A z drugiej strony czasami jest tak że pojawiają się zname osoby (rodzina przyjaciele nawet moi byli nauczyciele) ale te osoby są pokazane w takiej konfiguracji z otoczeniem, że poza snem nie byłoby to możliwe. Albo mózg to najinteligętniejsza i samoświadoma forma w naszym organiźmie, która sama łączy ze soba fakty. Albo każdy sen to inny wymiar, krzywe zwierciadło naszego świata.
Tak rzeczywiście zdarzyło mi się nie raz mieć sen z osobami, których nie znam i w miejscach których nie znam. Czasami po jakimś czasie pojawiało się wrażenie bycia już w danym miejscu, jakby to było to miejsce ze snu. Zwykle te prorocze sny są bardzo realne i rzeczywiste w moim przypadku, zachowana jest logika zdarzeń tak, że moja świadomość nie wykrywa bycie we śnie, co często potrafi zrobić. Czasami wiem, że śnię i manipuluję snem jak w Incepcji. Ostatnio śnił mi się sen, że rozmawiam z profesorem, przedmiot rozmowy pominę, jednak co ważne rano dostaję od niego maila w tej sprawie o której rozmawialiśmy. Dodam, iż była to dość niespodziewana wiadomość chociaż w pewien sposób mam wrażenie, że wywołana przeze mnie przez myśl, iż to ja muszę do niego napisać. Może jest to swego rodzaju wzór, który każdy mózg posiada albo jak tu sobie dywagujemy przejście w inny wymiar.
Ludzie pojawiający się w snach to jedno, co mnie zastanawia. Drugie to właśnie miejsca. Zdarza mi się śnić o miejscu, w którym byłam już parę razy w innych snach. Czasem jestem świadoma, że to sen, czasem nie. To tak jakbym śniła ciąg dalszy po paru tygodniach a nawet miesiącach.
Sny to bardzo dziwne zjawisko.
Kiedyś miałem ciekawy sen. Po kilku latach zdarzył się dzień w którym wydarzyło się wszystko jak w tym śnie.
Odczuwałem deja vu. Wiedziałem co się stanie i co kto powie. Ale słyszałem, że efekt deja vu często spotyka ludzi.
A skad sie wzielo to zycie na tym meteorycie co??
chyba latwiej juz by bylo powstac pierwszej komorce na przyjaznej ziemi niz latac gdzies w prozni kosmicznej na okropnym i nieprzyjaznym zyciu meteorycie?
Tylko kto Ci powiedział co jest przyjazne dla rozwoju życia a co nie? Na czym opierasz swoją teorie?
Równie dobrze życie może istnieć na słońcu, ale tego się nie dowiesz. Takie zamykanie się na tzw "standardy" właśnie doprowadzi do tego że się niczego nowego nie będziemy dowiadywać.
To samo było z wodą, mówi się że tam gdzie woda tam życie, tylko kto powiedział że życie powstaje tam gdzie woda a nie odwrotnie?
masz racje,wypowiedzialem sie szybko,nie wiem,tak jakos chcialem sie wtracic,to wszystko jest bardzo skomplikowane,masz racje zycie moglo przybyc na meteorycie rownie dobrze jak powstac na ziemii,albo jeszcze gdzies indziej,teoretycznie jest tez mozliwe ze jakas cywylizacja dawno temu przemierzala galaktyke albo wszechsiwat i natrafila na taka przyjazna planete jak ziemia i zasiala tu zycie,tez tak moglo byc. 2 pierwsz teorie wydaja sie bardziej prawdobodobne hehe.
Czy nie lepiej zaakceptować to ze pochodzisz od Boga niż wierzyć w jakies brednie, które non stop się zmieniaja - za 5 lat pojawi się kolejny naukowiec-fantazjowiec i przekona do siebie cała rzesze naukowców swoją nową historyjką jak powstało życie na ziemi, następnie powstanie kilkaset filmów dokumentalnych i tak to się będzie kręcić "w koło macieju".
Kiedyś sam byłem zafascynowany tym wszystkim wszechświatem, jak powstało życie, co było na początku a co na końcu itd. lubiłem i nadal lubie obejrzeć ciekawy dokument ale niektóre teorie sa poprostu śmieszne, choćby ta z powstaniem życia na ziemi które przyszło z kosmosu, zdałem sobie sprawę że są to ateistyczne wizje i wymysły naukowców którzy zaprzeczają istnieniu Boga i wymyślają co rusz to przeróżne teorie powstania wszechswiata, zauważ też że takie są najbardziej promowane w telewizjach, może warto szukać w innym kierunku i połaczyć nauke z Bogiem, warto obejrzeć na youtube dr. Kenta Hovinda który prowadzi ciekawe wykłady np. o ewolucji która jest kolejnym wymysłem naukowca ateisty Darvina. A tu ciekawa historia dająca do myślenia na która kiedyś trafiłem : http://www.youtube.com/watch?v=MJt6ixPwdsE
oczywiście teoria panspermii to bzdura (będzie o tym w kolejnych odcinkach), o ile mikroorganizmy mogą przetrwać w próżni czy w źródłach termalnych, to mało prawdopodobne, a lepiej powiedzieć niemożliwe, by przetrwało start i lądowanie i wiążące się z tym ekstremalne warunki temperatury i przeciążenia. Wiara w wieczną nieskończoną hiperprzestrzeń niczym się nie różni od wiary w Boga, z tym że wiara w Boga jest wiarą wypełnioną przez sens i celowość, a wiara w hiperprzestrzeń jest wiarą pustki
Sandmanx, ja myślę dokładnie odwrotnie. To wiara w Boga jest wiarą pustki, ponieważ Cię ogranicza z tego powodu iż nigdy nikt nie znajdzie argumentów o tym że ów Bóg istnieje - co doprowadzi to degeneracji społeczeństwa (patrz Islam).
Wiara w hiperprzestrzeń, moim zdaniem to wszystko co odziedziczył człowiek rozumny od przodków. To prawda na ten moment obie wiary się od siebie nie różnią jednak to nasza wina, nasza jako ludzi.
Co do panspermii to dawno pisałem ten temat, i od tamtej pory wiele rzeczy się dowiedziałem, nigdy nie powiem że jest to niemożliwe (bo dlaczego miałoby nie być) ponieważ niczego nie możemy być pewni.
Tak samo tego że szybkość światła to największa jednostka przemieszczania się po wszechświecie oraz to że kwant jest najmniejszą porcją w danej wielkości fizycznej.
Nie wiem czy to co napiszę było już tu powiedziane bo nie czytałem całości, Chcę coś wyjaśnić w sprawie "globalnego ocieplenia". 11 milionów lat temu zakończył swoje przetaczanie się przez polskę lodowiec,a zlodowacenia na naszym tylko terenie były conajmniej trzykrotnie już od pleistocenu, także ocieplenia.Ok.1000 lat temu klimat był na tyle gorący że Wikingowie dotarli do Grenlandii i nazwali ją zieloną wyspą i dało się tam bez trudu osiedlić, rosły tam drzewa i trawa, a nawet już z tamtąd wyruszać na podbój Ameryki.Co jakiś czas na syberii spod "wiecznej" zmarzliny - he, he! wydobywa sie dobrze zachowanego mamuta, który by żyć potrzebował świerzej trawki to w dużych ilościach i nikt mu jej tam przez Allegro kurierem nie przysyłał bo było poprostu tam cieplej i ona sama tam sobie rosła i nie tylo ona. Odnaleziono ślady bytności człowieka wysoko w Alpach tam gdzie teraz zalegają lodowce, nikt mu tam na głowę ich nie wrzucił i go na wieki nie pogrzebał tylko było tam poprostu cieplej i lodowce pojawiły się tam później - były "globalne ocieplenia"? - były. Były okresy gdy na bałtyku budowano karczmy bo by podróżować do np.Danii i spowrotem wcale nie potrzeba było łodzi(zresztą żegluga była niemożliwa), wytarczył powóz i konie oraz nocleg po drodze i coś gorącego do jedzenia i picia bo mrozy były nieustające - panowała "Mała epoka lodowa"? - tak. Teraz mamy "globalne cwaniactwo i zachłanność", pakiety klimatyczne, narzuca się limity co2, zabrania palić węglem, kraje Afryki bogate w węgiel nie mogą nim palic tylko sprzedawać go za bezcen, a kupować ropę i używać baterii słonecznych oraz oczywiście głodować. USA i Niemcy na nas wrzeszczą byśmy ograniczali wydobycie węgla i jego używanie oraz płacili wysokie kary bo sami cwaniaki jadą na atomie. "Globalne ocieplenie" to przekręt, to biznes do którego zaprzędnięto media,profesorów, uniwersytety żyjące z dotacji więc klepią na zlecenie farmazony całemu światu maluczkich ludzików i tyle - globalne opcieplenie z powodu człowieka to mit, nie mamy wpływu (jest tak minimalny że według niezależnych źródeł dla kuli ziemskiej to jedno kaszlnięcie wulkanu wywala więcej syfu do atmosfery niż człowiek przez rok) na zmiany klimatu, które są naturalnymi procesami zachodzącymi na naszej planecie.
Lepiej bym tego nie ujął, dziękuje :) Jeżeli Ci to nie przeszkadza, będę wzorować się na twojej wypowiedzi gdy przyjdzie mi się siłować z ludźmi omamionymi tym że fantomowym zjawiskiem.