Ciekawe jest to, że wszystkie postaci męskie w filmie wyglądają jak potomkowie związków kazirodczych i mają podobnie niskie IQ. Kobiety (szczególnie nastolatki) są zaś ponadprzeciętnie ładne i wykazują różne talenty. Nadzieją dla takiej społeczności byłaby domieszka świeżej męskiej krwi. I tu pojawiają się imigranci, którzy są jednak prześladowani za kontakty z lokalnymi kobietami.
Mordercą jak dla mnie nie jest w tym filmie żadna fizyczna osoba lecz stan ducha lokalnej gawiedzi - pogrążonej w marazmie lecz wrogo nastawionej do jakichkolwiek zmian. Ofiarami zaś padają ludzie, którzy próbują się wyrwać z tego marazmu, łamią reguły i burzą dotychczasowy porządek.
Tym bardziej, że jeden z dialogów mówi wprost o wyższości moralnej kobiety nad mężczyzną, coś o tym , że kobieta pochodzi od Boga a facet od diabła, o ile dobrze pamiętam...
Doceniam i zgadzam się też z Twoja interpretacją dotyczącą samego "mordercy", swoją drogą, nie oceniając samej teorii, muszę pochwalić, że bardzo rzadko zdarza mi się tu przeczytać coś równie sensownego a jednocześnie dającego do myślenia, czasem jednak warto tu zajrzeć...;)
Mój błąd, ten cytat o pochodzeniu kobiety od Boga a mężczyzny od diabła pochodzi z wiernego ogrodnika (The Constant Gardener) którego oglądałem jakoś w podobnym czasie co małego Quinquina i najwyraźniej ten cytat idealnie mi przypasował do Twojej uwagi o gorszej jakości populacji męskiej w miasteczku Quinquina /choć swoją drogą sam tytułowy bohater mimo wady słuchu i specyficznej urody robił wrażenie całkiem bystrego;)/.
W każdym razie pomyliłem się, sorry. Co oczywiście nie zmienia mojego entuzjastycznego wrażenia na ten typ wypowiedzi:)