Skończyłam właśnie oglądać 4 sezon SPN. Może przez niego za szybko przebrnęłam (tylko i aż 3 dni), ale nie potrafię zrozumieć Casa. Nie jestem zbyt dobra w rozszyfrowywaniu ludzi, a tym bardziej aniołów :P
W 1. odcinku go pokochałam. Miał wejście jak jakiś super-hero, władczy no i jeszcze ten ironiczny uśmieszek gdy Dean wbija mu nóż w serce :3 W ogóle moją słabością są bruneci o niebieskich oczach, ale ja nie o tym. W połowie sezonu (10, 11 odc.) Uriel mówi Deanowi, że jest słabością Casa, bo go lubi. I właśnie tu zaczynają się schody. Dlaczego? Przecież w 2 odc. Cas wyraźnie groził Deanowi :" You should show me some respect. I dragged you out of hell. I can throw you back in."(sorki, ze po angielsku, ale po prostu lepiej brzmi). Później o co by Cas nie poprosił braci, ci robili dokładnie odwrotnie (np. odc. 7, 9 czy 10) i Dean początkowo gardził Casem, bo ten tylko wykonywał rozkazy. Wydaje mi się że Cas tolerował i szanował Deana, a sympatia przyszła z czasem. Może właśnie za tą upartość i przekór Cas polubił Deana? A może za fakt, że Dean pokazał Casowi co to znaczy mieć wolną wole, a nie tylko wypełnić rozkazy kogoś kogo nawet się nie widziało? Albo od Aniołow, których szczerze nienawidzę i uważam, że są nawet gorsi od demonów. Tym drugim w Apokalipsie przynajmniej chodziło o uwolnienie ich boga - Lucyfera, a Aniołkom? O zabawę? O pachnący fiołkami raj? Ludzie, może za dużo odcinków naraz oglądnęłam, a może dlatego że od ponad 26 godz. jestem na nogach (pracuję na nockach), ale nie kumam. Wytłumaczcie mi ktoś psychikę Castiela, bo kompletnie nie ogarniam tego aniołka. Raz zachowuje się nawet jak człowiek,a drugi raz jak pozbawiony skrupułów manipulator. I boję się, ze jak go teraz nie rozgryzę to w 5 sezonie już całkiem się pogubię.
Sorki za chaos, mam nadzieję że jakoś mi jednak pomożecie :)