ma swój klimat od początku do końca, sam nie byłem przekonany by zaczynać oglądać i dalej uważam ze przez pierwszy sezon po prostu trzeba przebrnąć, a później już leci, niesamowicie wciąga. Przynajmniej do 5sezonu fabula nakręca się z odcinka na odcinek (pomijając 1sezon, który mówię trzeba traktować jak wprowadzenie), ponadto serial posiada te wszystkie momenty jakie oczekujemy od takich produkcji tzn, wciągająca fabuła, specyficzny humor, wzruszające momenty, a dodając do tego jeśli ktoś jest fanem fantastyki walki dobra ze złem to mamy przepis na jeden z ulubionych seriali, bo na pewno najlepszy nie jest ale ma to unikalne coś co nas wciągnie w pewnym momencie :) ponadto dialogi są genialne, aktorzy świetnie odgrywają swoje rolę, czego chcieć więcej od serialu który leci już tyle lat :)
Impala to auto, którym jeździ Dean i Sam (chociaż to Dean darzy to auto miłością;p ) .Impala należała do ich ojca.
A tu masz info na ten temat: http://www.supernaturalwiki.com/index.php?title=Impala
"Wow... doprawdy? Dzięki za info Einstein, wiedziałem że Impala brzmi znajomo tylko to Chevelle mnie zmyliło." - to jest tak zwany sarkazm, zastosowałem także w mojej poprzedniej wypowiedzi.
Ostatnio za Crowleya. A tak poza tym, to za wyraziste postacie, genialny humor, grę z czwartą ścianą, faktycznie poruszające chwile kilku pierwszych punktów kulminacyjnych (włącznie do 5 sezonu). I za fantastykę.
Za klimat,wciągającą fabułę,za humor,za fantastykę, za to,że momentami wzrusza i oczywiście za postać Deana:)
Kobiety za przystojnych aktorów, faceci za impalę, broń i potwory.
A na poważnie, na początku urzekła mnie ścieżka dźwiękowa i tematyka polowania na potworki a w dalszych sezonach bardzo przyjemne postacie - Cass, Crowley no i fabuła szczególnie 4/5 sezony dawała radę.
za Bobbiego
za Charlie
za 'Eye of the tiger'
za 'Mystery Spot' czy 'Yellow Fever' czy 'The French Mistake'
za 'PUDDING!!!"
czyli za humor, dystans i autoironię :)
bez czego serial o potworach i ich łowcach byłby po prostu.... kolejny taki....
........i wszystko co powyżej :P
za zrobienie w konicu czegoś czego inni nie chcieli się podjąć serialu o tematyce religijnym w stylu diablo :D tylko w czasach 21 wieku i to jest dobre w tym serialu chociaż wiele rzeczy naciągniętych i przekoloryzowanych ale w sumie to dobrze każdy reżyser ma inny pomysł na film i tyle :D
Za co lubię ten serial? Za Deana. Za jego życie. Gdybym była facetem nazywałabym sie Dean Winchester. Jego życie to moje życie. Może oprócz bycia łowcą. Ale wybory życiowe, priorytety, dylematy psychiczne, emocjonalne – znam ten ból. Nigdy nie byłam dzieckiem ani nastolatką, bo od zawsze ktoś obarczał mnie swoimi problemami – mama, brat. Nie mam swojego życia, tylko ich. Jestem na każde skinienie. Dla mojej rodziny zrobię wszystko – mogę zginąć i mogę zabić. Dlaczego to ja opiekuje sie rodziną, a nie ktoś kto ją założył? Bo mój ojciec to palant i dupek,
tak jak ojciec Deana.
Poza tym muzyka, której wcześniej nie znałam. Powala na kolana. Nawet kiedy idę pobiegać, to też myślę o serialu. Garth, Castiel, Meg, Charlie, Dean, Sam – bo kiedy biegam, słucham muzyki, która kojarzy mi sie z tymi bohaterami.
Wszelkie historie o duchach, demonach, potworach. Zawsze kochałam straszne opowieści. A tu jest ich pełno. Jedne nudniejsze, inne ciekawsze, ale dla każdego coś dobrego :)
I od 5 sezonu mój ulubieniec – Crowley. Za inteligencje, bo to cenię u facetów, ze elegancję i za to co wszystkie kobiety – za niesamowity głos. Zawsze miałam słabość do czarnych charakterów.
Za klimat, za świetne, wyraziste i niepowtarzalne postaci, za więzi pomiędzy bohaterami - te rodzinne i te nie, kiedy to jeden jest w stanie zrobić wszystko dla drugiego, za miłość braterską między Dean'em i Samem, za Johna Winchestera, który mimo iż rzadko to okazywał to kochał swoich synów nad życie ( w tym serialu to się po prostu czuje!), za Bobby'ego, który traktował Winchesterów jak własnych synów i troszczył się o nich choć nie musiał + za jego sarkazm, za Azazela, którego chociaż było mało i był raczej negatywną postacią darzyłam ogromną sympatią, za Lucyfera i jego "Good morning Vietnam!!", za Crowleya, jego teksty i przede wszystkim głos (już nie wyobrażam sobie innej formy wypowiedzenia zwrotu "Hello boys" :)), za Cas'a, którego kocham nad życie, za "Carryon my wayward son", za Dean'a i jego poczucie humoru, za ogólny humor, za momenty tak rozdzierające serce, że tona chusteczek to za mało, za Impalę, za wizję Nieba, Aniołów, upadku Lucyfera itd, GENERALNIE ZA WSZYSTKO
Chyba za przedstawienie postaci w taki sposób, że jesteśmy wstanie odczuwać na własnej skórze jakie emocje nimi targają. A przynajmniej miałam tak kiedyś, teraz odczuwam jakby słabiej. Może dlatego, że głównie wpływały na to umiejętności aktorskie Acklesa. Teraz starszy Winchester jest poważniejszy, inny, nie znaczy to, że gorszy, ale i tak brakuje odrobinę jego starego, dziecinnego zachowania. Ehh piękne wspomnienia jak to płakało się jak małe dziecko na 10 odcinku 4 sezonu w scenie gdy opowiadał on Samowi o swoim pobycie w piekle. Do dzisiaj nie umiem tego wyjaśnić, ale po prostu odczuwało się wszystkie emocje. Genialna gra aktorska.
Kocham jeszcze za najgorętszą laskę w całym serialu czyli "Baby", a także za ścieżkę dźwiękową. No i ten specyficzny humor, który nie będąc ani odrobinę wymuszonym za każdym razem kładzie na łopatki.