Nie moge oprzeć się wrażeniu, które miałam pod koniec oglądania Breaking Bad- to się nie może dobrze skończyć dla głównego bohatera. Nie może wszystko uchodzić jej na sucho a wszyscy tak ochoczo pomagać w zbrodniach jak to było na koniec 4 sezonu. June przeszła jakąś dziwną przemianę, chęć zemsty jest większa niż chęć bycia z dzieckiem i mężem. Trochę to wydaje się dziwne. Poza tym doprowadza do śmierci osoby, która nie zasługuje na śmierć- nie ratuje od samobójstwa żonę Josepha. Zupełnie jak główny bohater Breaking Bad, który doprowadza do uduszenia własnymi wymiocinami dziewczynę Jessiego. Oboje w pierwszym odruchu mają chęć pomocy, potem przemyślają sprawę i widzą dla siebie pewne korzyści i postanawiają dopuścić do śmierci. To jest chyba punkt zwrotny przemiany. Skoro zwykli ludzie mogą umrzeć, bo staną na drodze to już kazdy może.