I wcale nie dlatego, bo druga zeszła na fantastykę, bo ja akurat lubię takie momenty. Przede wszystkim tak jak na początku serial trzymał w napięciu, tak potem stał się rozciągnięty. Dostaliśmy co najmniej o jeden odcinek za dużo. Jest też dziwnie, niechronologicznie zmontowany, co dało się znieść, ale kiedy pod koniec przez 60 minut dostawaliśmy króciutkie fragmenty chłopców łażących po jaskiniach, to już była przesada. Rozumiem, że było to zmontowane tak, abyśmy myśleli, że zaraz natkną się na El Cuco, ale już przesadzili. Z Holly zrobili jakąś telepatkę, która w dodatku wie wszystko o wszystkich (dialogi ze wszystkich filmów ever i teksty piosenek nawet tych, których nie słucha + marki samochodów i ich właściwości techniczne z mocą i rodzajem silnika), a podczas rozmowy z zarażonym i do tego psychicznym kolesiem nie rozpoznaje, że to on jest wrogiem, na którego polują. Parodia.