♥♥♥ Temat 50 ♥♥♥
Poprzedni (49): http://www.filmweb.pl/serial/Pami%C4%99tniki+wampir%C3%B3w-2009-502112/discussio n/Stefan+i+przyjaciele,2487765
Rozumiem, też tak nieraz mam :)
U mnie parę znajomości już się zakończyło po kłótni. Zresztą z członkami rodziny nawet urywam kontakt jak mnie zdenerwują. Także nie warto mnie denerwować jeśli się mnie lubi :D
Boję się, że któregoś dnia dojdzie do rękoczynów i odpieprzę komuś Lima Heights xD No bo rzucanie przedmiotami to już raz na jakiś czas się zdarza niestety :D Chociaż to się nie kwalifikuje na uśmiechniętą emotkę xD
Także może nie jest z Tobą aż tak źle, po prostu jesteś uprzejma i chcesz wyprowadzić kogoś z błędu, to przecież dobra rzecz :D
Ja na szczęście zrobiłam większość stuffu na jutro :D Chociaż teraz powinnam czytać przeciekawy trylion opowiadań, ale nie chcę mi się.... Obejrzę TBBT xD
Heh, widzisz, to chyba dobrze, bo ja też się strasznie Ciebie boję prawdę mówiąc :)
No i bez przesady... to nie jest też tak, że obcą nowo poznaną osobę tak traktuję. Takie numery to tylko z najbliższymi i jak naprawdę mnie zagotują :D
Poza tym dałam Ci niezłą drogę ucieczki! Zdenerwuj mnie raz porządnie i już nigdy się do Ciebie pewnie nie odezwę :P
Ok, wzbudzam respekt chociaż u jednej osoby, mission completed xD
Ja jestem taka, że mi się nie chce komuś tłumaczyć, przekonywać itd. albo zakładam, że ktoś jest idiotą (tak w duszy) i muszę z tym żyć albo nic mnie nie obchodzi co sobie myśli i raczej nigdy się z nikim nie kłócę przez to xD
Chociaż dawno temu pamiętam za czasów Gossip Girl potrafiłam się nieźle pokłócić o Chair, bo miałam kilka koleżanek naprawdę się na tym wzorujących i było mi ich szkoda.
Oj tam, nie chcę uciekać ;D
Jak ktoś jest idiotą to w ogóle nie rozmawiam, poważnie ogranicza to listę osób z którymi mam ochotę pogadać :D
Czyli nie zdarza Ci się tak, że ktoś mega bliski <kogo nie uważasz za kretyna> ma inne poglądy w pewnej kwestii i niechcący na to wpadniecie? Bo ja to mam właśnie często i o ile kwestię wiary jestem w stanie przemilczeć i uznaję moje bycie w mniejszości, tak już inne sprawy czasem prowadzą do kłótni.
Jeszcze :D
Ale nie w takim sensie, że idiota idiota, tylko ja np. zakładam, że wszyscy wierzący ludzie są w pewien sposób idiotami, ale to jest moja okropna opinia, która ze mnie robi złego człowieka no i dlatego to 'toleruję' i z tym żyję, a nie im tłumaczę :D
Szczerze to chyba nie. Czasami się sprzeczam z przyjacielem o nasz gust 'urodowy' i jego podejście do dziewczyn, ale to chyba na tyle :P Mało jest ludzi z którymi się w ogóle kiedykolwiek pokłóciłam.
Też tak mam xD, ale nauczyłam się o tym nie mówić, bo mam paru bardzo wierzących znajomych i muszę to jakoś uszanować.
To zazdroszczę strasznie, bo w moim życiu niewiele jest osób z którymi ja chociaż raz nie miałam jakiegoś spięcia chociażby.
No ja tez o tym nie mówię, bo wiem że jestem nietolerancyjną chamką w tym momencie, ale tak to odbieram xD
Nie znam się, ale czasami to może zdrowo się pokłócić, chociaż inna dynamika jakaś xD
Ale wiesz, że to trochę głupie mimo wszystko, no nie? Mnie akurat wychowali rodzice ateiści i mimo małych zawahań jednak zawsze gdzieś miałam ugruntowane poglądy. Ale nie każdy tak miał i nie każdemu się życie ułożyło tak, że miał szansę przejrzeć na oczy. Także tak, nietolerancyjna jesteś :D
Ja parę razy miałam po kłótniach taką dynamikę, że zostawałam kompletnie sama, bez żywej duszy. Także czasem lepiej zacisnąć zęby jednak :)
Oczywiście, że wiem, dlatego się tym nie chwalę, chyba że tutaj randomowo w internecie xD Z jednej strony się wstydzę tego, a z drugiej strony wyje.bane.
"zakładam, że wszyscy wierzący ludzie są w pewien sposób idiotami" o mnie piszesz :D Mnie to śmieszy jednak mimo wszystko, szczególnie jak ktoś tak we wszystko bez żadnych zastrzeżeń wierzy. No równie dobrze cały świat mógłby wierzyć w Mikołaja czy Potwora Spaghetti... ale też się staram trzymać język za zębami xD
Mnie już nie śmieszy niestety, bo czasami się łapie na tym, że przez tą okropną dominację religii mam ochotę wyprowadzić się w przyszłości z tego kraju, bo nie chcę w takich warunkach zakładać rodziny. Pamiętam jakie ja miałam problemy z niechodzeniem na religię, do kościoła i inne takie, jak mam cały czas tak walczyć ze wszystkimi o podstawowe prawa to się słabo robi :D
Tu się zgadzam... cóż, takie życie w naszym Katolandzie :D I swoją drogą to sama bym stąd najchętniej wyjechała ;p
Już bez przesady :D Nie żyjemy w kraju islamskim żeby takie rzeczy gadać :D Zresztą za parę lat już będzie inaczej, już jest. Ja nie czuję się osobiście pozbawiona żadnych praw, a w cudzych sprawach nie chcę mi się znowu aż tak walczyć.
Zależy jakie miałaś doświadczenia, ja mieszkając na wsi gdzie internet wiadrem donosisz nie miałam zbyt fajnie kiedy np. w szkole podstawowej były OBOWIĄZKOWE msze święte :D Albo na wycieczce w gimnazjum gdzie zahaczaliśmy o Częstochowę też kazali na kolanach chodzić. A ja, że nie. I tak od małego wojny w szkole, wzywanie rodziców itp. Czemu dziecko nie może być normalne i różne tego typu pytania ^^ Lekcji etyki do momentu liceum nie było do wyboru, więc kolejne problemy. Zawsze się czułam w jakiś sposób gorsza i poszkodowana z tego względu.
Nie no, jasne były jakieś małe incydenty typu: "czemu nie chodzisz z rodzicami do kościoła - spłoniecie w piekle" od koleżanki czy "rodzice Cię nie kochają" usłyszane od Księdza. Mnóstwo spięć na religii, bo mnie rodzice posłali, zmusili właśnie żebym nie musiała się tłumaczyć dodatkowo, co było jeszcze gorsze, bo miałam bardzo niejasny przekaz potem i popie.rdoliło mi nieźle w głowie na kilka lat życia, bo sama nie wiedziałam już co myśleć. Raz zresztą pamiętam jak mnie mama przyłapała na modleniu się i była zawiedziona i chyba to wszystko było źle rozegrane, bo ja autentycznie potem bardzo się bałam, że ja pójdę do Nieba, a moi rodzice nie. To było strasznie traumatyczne.
Częstochowę dopiero w liceum zaliczyłam z czystej ciekawości, w życiu nie byłam w takim ciężkim szoku jak wtedy, nie przypuszczałam, że to wygląda AŻ TAK.
Właściwie tylko raz poczułam się tak mega dziwnie jak siostra się przeze mnie prawie popłakała i cała klasa patrzyła na mnie jak na debilkę.
Także w sumie tylko trochę w dzieciństwie miałam troszkę problemów, ale to wewnętrzne bardziej. Teraz problemem jest to, że czasem brakuje mi po prostu kogoś kim byłabym "zainteresowana", a kto myśli podobnie jak ja, bo niestety w "przeciwieństwa się przyciągają" nie wierzę, a już na pewno nie w takiej kwestii.
Chociaż może rzeczywiście miejsce urodzenia ma znaczenia w takim wypadku, praktycznie całe życie mieszkałam w dosyć sporym mieście, także mimo wszystko ludzie mają ciekawsze tematy niż to kto chodzi do kościoła, a kto nie. Także jestem w stanie zrozumieć.
Sorry, ale jakoś tak chaotycznie to napisałam i te akapity jakieś ch.ujowe takie, ale trudno xD
Akurat gadanie ludzi to jakoś zawsze mnie i moją rodzinę omijało, bo moi rodzice są bardzo młodzi i nie mieli nigdy specjalnie ani znajomych ani kontaktu z innymi ludźmi poza kilkoma sąsiadami na dzień dobry u nas. Może i gadali, ale nawet nie wiedzieliśmy o tym.
Bardziej po prostu męczące to jest kiedy cały czas musisz się komuś i z czegoś tłumaczyć nawet jeśli w rezultacie 'wygrywasz', bo nie od tego jest dzieciństwo.
Też byłam w szoku w Częstochowie, wyszłam i chciałam to przeczekać to nauczycielka za mną wybiegła i całą wycieczkę już byłam wrogiem publicznym numer jeden :D
Ja się nie interesowałam chyba nigdy kimś kto byłby jakoś gorliwie wierzący albo uczęszczający do kościoła, zawsze mi się udawało znaleźć te pojedyncze podobne jednostki xD
Mi się zdarzyło urwać zupełnie znajomość przez różnicę poglądów ;p Oczywiście nie w kwestii... no nie wiem, dotyczącej np oliwek XD
Oh. Może jednak powinnam przykładać większą wagę do tego czy ktoś lubi oliwki czy nie!
Jak widzę różnice poglądów to nawet nie zaczynam znajomości, chyba że ktoś jest uparty i mnie polubił i się nie zniechęca moim okropnym charakterem, to potem trzeba jakoś żyć :D
Też pomyślałam o tej oliwkowej teorii xD Ja już mówiłam, że o pomidory się parę razy kłóciłam :D
Zauważyłam, że ludzie którzy nie lubią pomidorów są bardzo waleczni w tej kwestii xD
Bo do ludzi nie dociera, że większość to nie wszyscy :D Gdyby Ci do ust siłą od dzieciństwa wpychali pomidory, to też byś była waleczna. Nie raz siedziałam w przedszkolu płacząc przy stoliku, kiedy inne dzieci już się bawiły, bo do pani nie docierało, że mi strasznie nie smakuje ta kanapka i że nie mogę tego zjeść. A w dorosłym życiu z kolei ciągle słyszałam "jak to nie lubisz, a próbowałaś? " Nie no kur.wa... Jestem medium i wiem takie rzeczy bez próbowania xD
I nie wiem czemu, ale niektórzy lubią to wiązać ogólnie z moim charakterem, sugerują, że nie lubię "na złość" albo "żeby coś udowodnić i pokazać, że jestem taka wybredna strasznie". No to raz na jakiś czas musisz demonstrować ludziom jak wkładasz plaster pomidora do ust, przełykasz i potem mówisz "nie, tym razem też mi nie smakował, zadowolony? " :D
Lepiej nie zaczynać o tych pomidorach ze mną xD
Ależ mi to nie przeszkadza zupełnie, że nie lubisz, znam sporo takich osób, a u niektórych faktycznie z wiekiem albo nie wiem z czym minęło, bo w liceum jeszcze niemalże rzygali na widok pomidora, a teraz się zajadają :D Ale wierzę, że są ludzie, którym nie smakuje i już.
Mi wciskali seler na siłę, później się na szczęście okazało, że jestem na niego uczulona xD
A i miałam na myśli to, że to jest zawsze właśnie pomidor, czemu nie ogórek xD Albo tylko ja znam tylu antyfanów pomidorów :D
O matko hahaha, "na złość". Kto w ogóle na takie pomysły wpada? xD Ale znam to, bo ja np strasznie nie lubię ananasów i rodzynek (chociaż te drugie toleruję w czekoladzie :D) i też mi zawsze wypominają i próbują namówić. I jeszcze wyglądają na zranionych jak im mówię, że tego czy tamtego nie spróbuję, bo z ananasem. Jak ja ich tym ranię jeśli mogę wiedzieć? xD
A w przedszkolu to za to siedziałam tak przy kisielu ;/ No nie mogli pojąć, że nie lubię. Dla mnie to, do dzisiaj zresztą, są smakowe smarki i mnie odpycha :D
Z grzeczności jeszcze Ci odpiszę, ale odsyłam na ostatnią stronę tematu xD
No kto mnie jednak zna trochę lepiej, ten wie, że ja sporo rzeczy potrafię zrobić na złość, także niektórym ludziom się nawet aż tak nie dziwię, że mnie podejrzewają o takie intrygi na szeroką skalę :D
Wszystko z Twojej listy lubię, nie szaleję, ale lubię :)
I też mi się zdarzało "ranić", bo nie chciałam jeść :D
Ja to samo xD Szkoda, że tak mało ludzi rozumie moje suchary i lamerskie gry słowne xD
Patelnią po głowie? xD "Takie numery to tylko z najbliższymi" hahaha, czyli tak miłość okazujesz? :D 'Jak ja Cię -' *odgłos tłuczonego szkła* 'baardzo -' *krzyki i szlochy* 'kocham!' xD
A tak na poważnie to trafiłaś w sedno! Ja właśnie dlatego jestem taka zdeterminowana żeby na swoim postawić! Jak bym mogła tak zostawić znajomego w błędzie? xD Dobra rzecz, zgadzam się ;p
Ale do rękoczynów jeszcze nigdy u mnie nie doszło na szczęście (jeszcze XD).
Ja chyba włączę jakiś film... chociaż będę wiedziała na czym mi czas zleciał :D
Może nie tak.... Ale pamiętam jak rzuciłam kiedyś torebka o ścianę na tyle mocno, że trzeba było pomalować znów, bo farbę zdrapały takie metalowe elementy. A całkiem niedawno szczotką prawie rzuciłam <bardzo mocno odstawiłam pod ścianę> jak mnie przyjaciółka wpieniła. I nawet w nocy z domu wybiegłam, bo się bałam, że jak zostanę to ją zwyzywam (O matko, albo nawet uderzę :/), a byli świadkowie więc nie chciałam robić sobie wstydu większego. Wystarczy, że już pewnie widzieli tę akcję ze szczotką i tempo w jakim się ubierałam xD
Może nie aż tak z tym "kocham Cię", ale fakt jest taki, że jak ktoś mnie tak mocno zdenerwuje to często oznacza, że mi cholernie zależy na tej osobie. Randomowymi ludźmi aż tak się nie przejmuję. Poza tym ja ogólnie nie mówię nikomu, że kocham czy nawet lubię, a jak coś to bardzo rzadko, w końcu nikt nie może się dowiedzieć, że mi zależy :D
Aaa i bym zapomniała o tym jak w trakcie kłócenia się skasowałam auto. To był dopiero hit na dzielni xD
Czyli, podsumowując, jak rzucasz w kogoś przedmiotami i krzyczysz to znaczy, że Ci zależy :D
Wstyd to jest jak się kłócę z kimś na kim mi właśnie zależy i czuję, że się z nerwów popłaczę zaraz xD Jak się raptem odwrócę i wyjdę to prawdopodobnie dlatego xDD Pieprzone zepsute kanaliki łzowe...
Long story short - Tak :D
Z płaczem też tak mam, czasem zresztą właśnie dlatego wychodzę, żeby nikt nie widział, że aż tak mnie doprowadził do wściekłości. Albo mnie tak zatyka strasznie, że nie mogę oddechu złapać i czuję aż fizyczny ból, jakiś taki ucisk w gardle. Okropne. Tu już nawet ogarnę się nie postawię emotki.
To albo jak mi zaczyna głos drżeć. O nie, wtedy nie ma szans żebym ryzykowała i kłóciła się dalej. Gdzie tam, nie pokażę przecież, że aż tak mnie to rusza. A druga sprawa, że jeszcze czasem do tego hormony dochodzą ;/ Jak się pokłócę z kimś na tydzień przed okresem to na mur beton skończę płacząc xD Na szczęście najczęściej mi się udaje ewakuować/powstrzymać zanim nikt nie widzi ;d
A ja oczywiście z emotkami... nic nowego, nie oduczę się.
To ja czasami idę dalej w kłótnię, a z hormonami to ja generalnie cały czas mam problem. Mam takie huśtawki nastrojów, że to głowa boli. W tym miesiącu przed okresem i w trakcie przepłakałam cały tydzień. Na zajęciach byłam tylko 2 razy, bo mi za smutno było żeby chodzić xD Może dlatego mi tak dobrze poszedł ten Teen Wolf :D
No ja na szczęście nie płaczę cały miesiąc (chociaż to też nie jest tak, że ryczę tydzień a resztę miesiąca jestem bezduszna jakaś :D). Ale ten tydzień przed jest okropny... co bym smutnego nie usłyszała to mi się łzy do oczu cisną...
O, to ja przed okresem: http://www.youtube.com/watch?v=CjB_RF8z1Vg XD
Ja na przemian ryczę i wpadam w furię. Z 3 osobami się zdąrzyłam pokłócić, a tutaj jednego dnia nawet Kejt chciałam coś nawtykać, ale się w porę ogarnęłam i dotarło do mnie, że to głupie xD
Oj tak, osioł <3 :D
Ja jakoś z miesiąc temu chodziłam jak chmura burzowa i właściwie każda rozmowa trwająca powyżej dziesięciu minut, nie ważne z kim, kończyła się kłótnią xD Oczywiście przeze mnie, bo mnie wszystko irytowało :D A potem za to miałam ten mój płaczliwy tydzień. Okropny miesiąc to był xD
Spirit animal :P
No wybacz, ale ona, Arrow i ten ship mi w ogóle nie podchodzi xD Przeżyjesz jakoś :D
Nie mam wyboru, wiem jak to jest nie lubić czegoś czego nawet nie oglądam, patrz. Teen Wolf albo Doctor Who, ale nielubienie Felicity boli, bo są takie postacie po prostu 'do kochania' i ciężko zrozumieć :D
Wracaj na tumblra : ( Takie mam ostatnio nudy i pustki na dashu : (