Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale kiedy siadałam do obejrzenia pierwszego odcinka
pierwszego sezonu cholernie bałam się, że twórcy zafundują nam kopię Zmierzchu i serialu nie
da się oglądać. Jakże było moje zaskoczenie gdy serial okazał się zupełnie inny. Intrygujaca
fabula, magnetyczny Damon, który jako ten zły, nieobliczalny brak był prawdziwym skarbem
tego serialu, tajemnicza Katherine i w końcu wampiry z grobowca. Ogólnie nawet Elena i
Bonnie nie były takie irytujące. Wszystko trzymało sie kupy ( oczywiście tyle na ile moglo w
serialu o wampirach;)) Kolejny sezon trzymał poziom, Isobel, Przemiana Caroline Mason i
wilkołaki, czekałąm na każdy odcinek z młodzieńczymi wypiekami na twarzy, mimo ze
nastolatką już dawno nie jestem. Jednak mam wrażenie, że odkąd twórcy poplątali sie w
historii pierwotnych, a potem dorzucili nieszczęsną więź Eleny z Damonem, lekarstwo i Silasa
caly serial szlag trafił. Pierwotni było dla mnie materiałem na naprawde niesamowitą fabułę,
tylko nagle gdzies stracili swoją moc. Klaus przestał by przerażająca hybrydą tylko
opowiadającym o koliberkach zakochanym młodzieńcem, Rebekah snuła się próbując flirtować
z Mattem. Tego co się dzialo dalej nawet nie ogarniam. Odkąd Elena stala sie wampirem , a
nasza wesoła gromadka dziarsko zabrała sie za oszukiwania cudownego lekarstwa serial
stracił cały swój urok. Kolejne wątki wykluczają się wzajemnie i staja się coraz bardziej
pokręcona w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Uwielbiam en serial, jest on moim ulubionym guilty pleasure ale uwazam, że powinni powoli
myśleć o jego zakonczeniu bo boję się, że kolejne wątki poziomem absurdu przebbija wszystko
inne i zatrą slad po 2/3 genialnych pierwszych sezonach.