Dokument świetny. Ogląda się z przerażeniem i szokiem to, jaki terror siał ten morderca ponad 30 kobiet.
Czego zabrakło, moim zdaniem, to rozwinięcia wątku jego dzieciństwa.
Wiadomo, że sam Bundy je mocno idealizował - co było przyczyną jego zachowania.
Jak była mowa w dokumencie, był niechciany przez matkę, które wychowywała go tylko "dzięki" nagabywaniom swojego ojca. Jego dziadek jednak jak wspomniano również nie kochał chłopca oraz miał brutalne usposobienie. Nie wiadomo czego doświadczył Ted z jego rąk. Jednak biorąc pod uwagę to, że nikt się morderca nie rodzi musiało to być coś strasznego. Nikt nie odgrywa się na świecie za szczęśliwe dzieciństwo, tak to nie działa.
Ted, będąc wychowywany niejako z obowiązku, a nie miłości przez matkę, z wielkim prawdopodobieństwem gnębiony przez dziadka, nie miał szansy na normalne dzieciństwo. Nie miał okazji nauczyć się szacunku do siebie, empatii. Wszystko odciął i próbował znaleźć zastępcza "miłość" w świecie najpierw akademickim, a później polityce. Próbował stworzyć personę, która da mu uznanie, uwagę i poczucie spełnienia, którego nie zaznał.
W momencie kiedy i ten świat mu się załamał, uciekł się do zabójstw.
Nie może uciec idę mnie przeświadczenie, że nie byłoby Bundy'ego, gdyby jego matka po prostu oddała go do adopcji. Mógłby przynajmniej świadomie przeżyć to, że był niechciany. A tak musiał całe dzieciństwo stwarzać pozory, będąc pod opieką ludzi, którzy jedynie stwarzali pozory jego kochających rodziców i opiekunów.
Idealizował dzieciństwo tak jak jego matka to robiła.
Myślę, że do tworzenia takich morderców przyczynia się też społeczeństwo wokół takich dzieci i rodzin. Widać że nie tylko jego matka idealizował jego dzieciństwo. Również jego znajoma z dzieciństwa opowiada głównie o tym, jaki był nieporadny.
Myślę, że gdyby doświadczył on kiedyś zrozumienia dla prawdy swojego dzieciństwa, nie stałby się tym kim się stał. Nie doświadczył go, dlatego "musiał" je odegrać. Tak działają mechanizmy psychologiczne.
Jeśli jego rodzina przez cały czas sprawiała pozory normalności, a społeczeństwo widziało go jako nieporadnego, niedopasowane go młodzieńca, to jak mógł stać się kim innym jak wilkiem w owczej skórze?
Seryjni mordercy uważani są za istoty przeżarte zepsuciem, wykraczającym poza ludzkie pojęcie. To ludzie (częściowo, bo niektóre badania sugerują co innego) anty-empatyczni. Sama empatia zdaje się okazywać cechy szerokiego pojęcia, jeśli tak to można określić. Przykładowo, wspomniany ,,powód" rozmowy, Ted Bundy, jeden z najokrutniejszych, najbardziej znanych seryjnych morderców w dziejach, potrafił żyć ze swoimi morderstwami równocześnie się tego wypierając. To przejaw ,,Kompartmentalizacji", zaburzenia osobowości polegającego na rozdzieleniu części jaźni u danej osoby, które zachowują się, jakby posiadały odrębne i różne systemy wartości, stąd możliwe spłycenie emocjonalne i ,,ukrycie empatycznego potwora" gdzieś w środku ,,niematerialnego Ja
Dobrze jest w odniesieniu do sprawy Bundy'ego przytoczyć słowa asystenta prokuratora stanowego Florydy, Boba Dekle'a, oskarżającego Teda Bundy'ego o morderstwo Kim Leach:
,,Ludzie myślą, że seryjni mordercy to garbate, zezowate potwory, prześlizgujące się gdzieś w mroku i pozostawiające za sobą śluzowate ślady. A jednak są oni istotami ludzkimi". Co istotne, Ted posiadał emocjonalną ,,dojrzałość" na poziomie 12-latka, z dość wysoką inteligencją i niezrównanym sprytem.
Sądzę, że w dziedzinie psychokryminologii nie istnieje zjawisko/określenie, takie jak ,,urodzony by zabijać". Społeczeństwo i warunki biologiczne mają podobny wpływ na to, czy z danego młodziaka urodzi się bezwzględny psychopata/socjopata. Ted Bundy, przykładowo, znęcał się nad zwierzętami w dzieciństwie, lecz niewiele wiadomo o jego ,,nocnym moczeniu się" i fascynacji ogniem (Triada McDonalda bodajże), tym bardziej pozostaje pytanie: dlaczego brat Teda nie został seryjnym mordercą, czy psychopatą w garniturze? No właśnie, dlaczego, skoro wspólnie doświadczyli podobnego losu i wychowania.
Seryjni mordercy są zjawiskiem globalnym, stając się rakiem na tkance społeczności ludzkiej. Gdy jeden zostaje skazany, w jego miejsce pojawi się nowy; po prostu ktoś odkryje w sobie żądze karzące mu zabijać. Badania behawioralne potrafiły uwydatnić m. in. to, że seryjni zabójcy wynoszą z dzieciństwa inny zbiór wartości niż zwykli ludzie; że nie rozumieją oni idei, że inni ludzie mają uczucia, i że są one równie ważne, jak oni sami - zapatrzeni ku zaspokajaniu swoich perwersyjnych pragnień, wynaturzeni przez zło mordercy.
Dzieciństwa nigdy nie są takie same dla dzieci wychowujących się w tym samym domu.
Rodzice w rodzinach dysfunkcyjnych(czyli wszystkich, zależy tylko od stopnia) przypisują dzieciom różne role. Jeden może być bohaterem i odnosić sukcesy dla rodziny, za co później w społeczeństwie będzie nagradzany.
Inne dziecko może być kozłem ofiarnym, będzie na niego zrzucana odpowiedzialność za wszystko co złe. Nauczy się nienawidzić siebie. Jedno dziecko jest chciane, inne wpadką.
Rodzice mogą początkowo mieć zdrowszy związek, który później się rozpada, i dziecko jest jedynym spoiwem łączącym.
Uzależnienie jednego rodzica może postępować, przesadna religijność drugiego.
Matka może w czasie ciąży doświadczyć przemocy, co wpłynie na rozwój płodu. Może się lepiej lub gorzej odżywiać. Może być przy drugim dziecku bardziej świadoma.
Więc stwierdzenie że dwoje rodzeństwa wychowuje się w tym samym domu jest po prostu nieprawdziwe.
Myślę, że psychopaci mogliby wyzdrowieć, gdyby w społeczeństwie nie zaprzeczało się większości nadużyć w stosunku do dzieci. W przypadku kiedy nawet w dzisiejszym społeczeństwie akceptuję się przemoc wobec dzieci(klapsy), a w kulturze dominuje pozerstwo, taka osoba ma jeszcze większą trudność w przełamaniu swojego zaprzeczania - najpierw dzieciństwa, potem własnych przewinień.
Ktoś kto doświadczył przemocy i sadyzmu i musiał temu zaprzeczyć, nie mając wspierającego świadka, będzie też zaprzeczał swoim kryminalnym zachowaniom, racjonalizował je.
Oczywiście społeczeństwo ma prawo się chronić przed takimi ludźmi. Zamykać ich. Jeśli któraś z ofiar miała broń i odstrzeliła mu głowę, nie miałbym nic przeciwko.
Ale mowa tu o związku przyczynowo skutkowym. Psychopaci wciąż będą produkowani, jeśli nie będzie się jasno widzieć skąd się biorą i że nie można pozwalać na nadużycia na dzieciach.
Seryjni mordercy uważani są za istoty przeżarte zepsuciem, wykraczającym poza ludzkie pojęcie. To ludzie (częściowo, bo niektóre badania sugerują co innego) anty-empatyczni. Sama empatia zdaje się okazywać cechy szerokiego pojęcia, jeśli tak to można określić. Przykładowo, wspomniany ,,powód" rozmowy, Ted Bundy, jeden z najokrutniejszych, najbardziej znanych seryjnych morderców w dziejach, potrafił żyć ze swoimi morderstwami równocześnie się tego wypierając. To przejaw ,,Kompartmentalizacji", zaburzenia osobowości polegającego na rozdzieleniu części jaźni u danej osoby, które zachowują się, jakby posiadały odrębne i różne systemy wartości, stąd możliwe spłycenie emocjonalne i ,,ukrycie empatycznego potwora" gdzieś w środku ,,niematerialnego Ja
Dobrze jest w odniesieniu do sprawy Bundy'ego przytoczyć słowa asystenta prokuratora stanowego Florydy, Boba Dekle'a, oskarżającego Teda Bundy'ego o morderstwo Kim Leach:
,,Ludzie myślą, że seryjni mordercy to garbate, zezowate potwory, prześlizgujące się gdzieś w mroku i pozostawiające za sobą śluzowate ślady. A jednak są oni istotami ludzkimi". Co istotne, Ted posiadał emocjonalną ,,dojrzałość" na poziomie 12-latka, z dość wysoką inteligencją i niezrównanym sprytem.
Sądzę, że w dziedzinie psychokryminologii nie istnieje zjawisko/określenie, takie jak ,,urodzony by zabijać". Społeczeństwo i warunki biologiczne mają podobny wpływ na to, czy z danego młodziaka urodzi się bezwzględny psychopata/socjopata. Ted Bundy, przykładowo, znęcał się nad zwierzętami w dzieciństwie, lecz niewiele wiadomo o jego ,,nocnym moczeniu się" i fascynacji ogniem (Triada McDonalda bodajże), tym bardziej pozostaje pytanie: dlaczego brat Teda nie został seryjnym mordercą, czy psychopatą w garniturze? No właśnie, dlaczego, skoro wspólnie doświadczyli podobnego losu i wychowania.
Seryjni mordercy są zjawiskiem globalnym, stając się rakiem na tkance społeczności ludzkiej. Gdy jeden zostaje skazany, w jego miejsce pojawi się nowy; po prostu ktoś odkryje w sobie żądze karzące mu zabijać. Badania behawioralne potrafiły uwydatnić m. in. to, że seryjni zabójcy wynoszą z dzieciństwa inny zbiór wartości niż zwykli ludzie; że nie rozumieją oni idei, że inni ludzie mają uczucia, i że są one równie ważne, jak oni sami - zapatrzeni ku zaspokajaniu swoich perwersyjnych pragnień, wynaturzeni przez zło mordercy.
Osobom które szukają przyczyn zła (i mam tutaj na myśli zła nie tylko jako seryjnego mordercy, ogólnie wszechobecnego zła) polecam film "the wisdom of trauma".
Według mnie film dużo wyjaśnia, pokazuje że można obrać różne ścieżki (alkohol, narkotyki czy właśnie uzależnienie od pornografii itd) odcięcia się od czegoś co przytrafiło nam się w dzieciństwie. I tak naprawdę to czego doświadczamy jako coś okropnego (powodującego ucieczkę) wcale nie musi być okropne dla innych.
Jedna osoba doświadczy traumy przez porwanie, inna osoba doświadczy traumy przez mało zainteresowanego nim rodzica.
Film pokazuje bardziej narkomanów czy alkoholików, chociaż według mnie nie różnią się wcale dużo od Teda. Ted wybrał bardziej paskudne uzależnienie i dużo wypiera czy zwyczajnie udaje. Coś go mocno poraniło i stworzył personę dzięki której mógł się odciąć.
Dzięki za twój komentarz. Dużo w nim mądrości i świadomości pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. Myślę, że trauma działa podobnie na ludzi, ale okoliczności traumy są dla każdego inne. Więc tak jak jedno bite dziecko będzie miało wujka czy babcie, która będzie go kochać, a drugie bite dziecko nie będzie miało nikogo i będzie rodzica idealizować przez to. Ktoś powie, że tego pierwszego to tak nie skrzywdziło jak drugiego. Ale fakt jest taki, że skrzywdziłoby tak samo, ale jego sytuacja była inna.
Niektórzy też mają tak wczesną traumę, że oddziałuje ona na to, jak przeżywamy kolejne krzywdy. Ktoś może mieć naprawdę zdrowe wczesne dzieciństwo, i później czegoś złego doświadczyć. Ale te pierwsze lata dadzą mu siłę, żeby to pokonać, bo będzie miał jednak wgrane podstawowe poczucie bezpieczeństwa i zaufanie. Tak ktoś, kto tego nie miał w pierwszych latach, może się o wiele bardziej łamać czymś mniejszym w późniejszych latach, bo nie ma zbudowanych fundamentów osobowości, które tworzą się w relacji z pierwszymi opiekunami.
Pierwsze doświadczenia tworzą matrycę na wszystko potem. Dlatego tak ważne jest dobre traktowanie małych dzieci. Potem sobie poradzą ze złem świata, bo będą umiały je widzieć, mówić o nim i prosić o pomoc, gdy coś się wydarzy.