Romans
powrót do forum 5 sezonu

Skończyłem właśnie 5 sezon i zastanawiam się czy przypadkiem czegoś nie przeoczyłem. O ile twórcy ładnie zakończyli wątki tych główniejszych bohaterów w kontekście wszystkich sezonów (każde z nich dostało jakieś swoje zakonczenie), to całkowicie zapomnieli o wątkach dziejących się tylko w 5 sezonie, czyli film na podstawie książki Noah i wątek #metoo.

Z tego co pamiętam to z filmu chcieli usunąć nazwisko Noaha, bo wybuchl z nim skandal, ale czy cały film doszedł do realizacji? No i co się dalej wydarzyło z tymi oskarżeniami o molestowanie? Ostatnia kwestia która pamiętam to słowa Noah o tym, że nie pójdzie po raz kolejny do więzienia za coś czego nie zrobił. I tyle. Dlatego mam wrażenie że te dwa wątki zostały niedokończone, a pod koniec wszystko skupiło się na ślubie Whitney i powrocie Noah i Helen do siebie.

Mimo wszystko 5 sezon uważam za udany. Ogromnie brakowało Alison i Cole'a, a ich najbardziej lubiłem. Cole mógł się przecież pojawić w tym sezonie, chociażby w jednym epizodzie, w którym mija się z Noah w Lobster Roll (Noah w przyszłości opowiadał o tym Joanie). Ale cieszę się że przynajmniej dostaliśmy wyjaśnienia co się z nimi stało, i że całkowicie nie zapomniano o nich w tym sezonie (chociaż Cole dostał najsmutniejsze zakończenie, szkoda gościa a to moja ulubiona postać). Ucieszyłem się też na widok Luisy. Jej takze mi brakowało oglądając początkowe odcinki. Dobrze że wpadła chociaż na 2 epizody i mogliśmy zobaczyć ją już jako spokojną staruszke, która nadal utrzymuje kontakt z Joanie :) Z innych plusów tego sezonu to fakt, że w końcu można było polubić Noaha i nie irytował tak jak w poprzednich sezonach. To samo z Whitney. Wątek Sierry był dziwny i chyba tylko doklejony żeby Helen miała co robić, ale z drugiej strony pokazał jak dobrą babką była. Przez wszystkie sezony chyba najwięcej przeszła (chociaż sam nie wiem, każdy przeszedł tam tyle że w rzeczywistości szłoby się załamać) i potrafiła ostatecznie przekształcić wszystkie swoje słabości w siłę. Nie krytykuje jej za powrót do Noah, tak jak niektórzy na forach. Dla mnie to świetnie napisana postać, a Maura odegrała ją kapitalnie.

Ogólnie większość postaci było dobrze napisanych i nie przypominam sobie serialu, który z tak wielką empatią potraktowałby wszystkich bohaterów. Owszem, gadki ze w serialach nie ma czarnych i białych, że wszystko zależy od punktu widzenia są już dla mnie śmieszne - ale tutaj naprawdę tak było. Każdy dostał swoją skomplikowaną historię i moralne uzasadnienia swoich postępowań i każda postać (niezależnie czy ją lubiliśmy czy nie) dostała chociaż kilka chwil, dzięki ktorym mogliśmy z nimi posympatyzować, współczuć im czy kibicować :)

Wątek Joanie był niezły, oglądałem go z zaciekawieniem. Chociaż trochę ckliwy i przedramatyzowany. Ale ciekawe czy taka teoria dziedziczenia traum istnieje naprawdę? Muszę poszukać jakiś informacji na ten temat. W jej wątku nawet ta wizja przyszłości przepełniona gadżetami technologicznymi i wizją katastrofy ekologicznej mi się podobała. Coś co teoretycznie nie pasowało do The Affair, bo nie na tym serial się skupiał, tutaj było ciekawym, może niekoniecznie potrzebnym, ale jednak ciekawym tłem dla wydarzeń z przyszłości.

Całościowo The Affair to świetny serial, całość tworzy interesująca historie o naszych życiowych oczekiwaniach, miłości, zdradzie, życiu rodzinnym, relacjach międzypokoleniowych, wyrzutach sumienia, o książkach, sztuce, o metoo (hehe), życiu zarówno w małym miasteczku jak i w wielkim świecie, traumach i o tym jak przewrotne może być życie i że nie zawsze jest takie proste jak się wydaje. Każdy lub większość z tych tematów był satysfakcjonująco rozwinięty i poprowadzony i to na pewno był jeden z wielu powodów dla których oglądałem ten serial z tak dużym zainteresowaniem, mimo wielu przeciętnych odcinków. Co jeszcze ważne to to, że cała historia jest bardzo spójna i wszystko ładnie składa się w całość. Przykładowo scena przesłuchania z 1 sezonu, w którym 31-letnia Alison mówiła że jeśli nic się w jej życiu nie zmieni do 35 lat, to daje sobie z nim spokój, że nie będzie chciała dalej żyć. I taka jedna (wtedy) nieznacząca scena z 1 sezonu nabrała ogromnego znaczenia w sezonie 4, bo każdy myślal że to naprawdę było samobójstwo. A 5 sezon w przyszłości wyjaśnia ze jednak nie... Noah odtwarzając tamto nagranie pod koniec 5 sezonu, miał ogromne wyrzuty, że nie potrafił pomoc Alison. Ze odebrał ją mężowi, a nie potrafił jej kochać tak jak on, i że to wszystko jego wina. Trochę na pewno, ale przynajmniej pod koniec swojego życia poznał prawdę i mógł się pogodzić z faktem ze nie mógł i tak nic zrobić. Takich scen na pewno jest więcej, np. podejście Whitney do Noah, gdy ten zdradził Helen - a przecież sama w 5 sezonie była w podobnej sytuacji.

Nie wiem czemu to wszystko piszę hehe, to w sumie same oczywiste rzeczy, ale po obejrzeniu finału czuje jakąś taką pustkę, że nie wrócimy już do Montauk i nie zobaczymy tych bohaterów, ze musze coś z siebie napisać bo tak mi dziwnie xD

Jeśli ktoś to czyta to niech wybaczy błędy bo piszę z telefonu i niech napisze swoje wrażenia po 5 sezonie, lub po całości serialu, fajnie będzie pogadać :)

likeafreak

Cóż, na pewno 5. sezon był potrzebny i serial zakończono w idealnym momencie - wiele osób na etapie końca 3. sezonu lub pod koniec 4. zarzucało twórcom, "po co to ciągną" i "co ma być niby dalej". Istotne wątki fajnie domknięto.

Od połowy sezonu bardo dużo było emocji (i nie mówię o wątku pożaru). Dialogi naprawdę świetnie napisane i bardzo wiarygodne psychologicznie. To pierwszy serial, w którym zauważyłam tak dobrze podbudowane psychologicznie postacie, które zachowują się konsekwentnie w stosunku do tego kim są. W przypadku filmu to nie trudne, bo czasu i wątków jest dużo mniej, a 51 odcinków to nie lada wyczyn.

Wątek "mee too" był świetny pod względem tego, że w usta bohaterów włożono argumenty kilku stron sporu, nie sympatyzując z żadną z nich. Kwestie dialogowe naprawdę godne nawet publikacji nawet w formie jakiegoś felietonu. Nie wiem, dlaczego nie zaznaczono choćby dwoma zdaniami, co dalej się stało z produkcją, premierą książki oraz czy był jakiś pozew o molestowanie od byłej współpracowniczki Noah.

Ja nie tęskniłam za Alison, bo szczerze brzydziłam się tą postacią, ponieważ utożsamia mnóstwo cech i zachowań, których nienawidzę. Scena jej zabójstwa była dla mnie w jakiś sposób satysfakcjonująca - wiem jak dziwnie to brzmi ;). W 5. sezonie przestałam brzydzić się Noah jak wcześniej, bo w końcu podjął działania, żeby stanąć na nogi ze swoim życiem, zaczął na poważnie rozliczać się z przeszłością i przestał działać destrukcyjnie w stosunku do wszystkich dookoła i w stosunku do samego siebie.

Helen w 5. sezonie potwierdziła moje wcześniejsze odczucia, że to najlepsza postać, najbardziej racjonalna, odpowiedzialna, empatyczna, ale i stanowcza. Cieszyłam się, że na ślubie pojawił się Martin, bo trochę irytowało mnie to, że bohaterowie w ogóle prawie o nim nie rozmawiali, nawet nie zainscenizowano żadnej niby-rozmowy między rodzicami lub rodzeństwem a Martinem. Rozumiem, że aktor się wycofał z serialu i sprytnie umieścili jego postać w jakiejś akademii, ale bardzo nienaturalne by było, gdyby nie pojawić się na weselu siostry.

Podobały mi się sceny z A. Helen i jej indyjską "teściową", B. z Whitney i fotografem, z C. Sierrą i jej matką oraz D. związane z Sashą i jego córką. Przeciwne strony przedstawiały przeciwstawne "wersje wydarzeń" i przeciwstawne ich interpretacje, inną filozofię życiową, co jest bardzo spójne z założeniem serialu, że każdy ma swoją prawdę i widzi wszystko poprzez filtr własnych przekonań, charakteru, oczekiwań.

ocenił(a) serial na 9
VictoryDay

Właśnie, te sceny Helen z "teściową", Sierrą i matką itd. były świetne, bo pokazane na zasadzie ogromnych kontrastów, ale bez faworyzowania żadnej ze stron, właśnie to jest najmocniejsza strona tego serialu :)

Postaci Alison chyba większość widzów nie lubiła... Nawet czytając to forum to większośc opinii była bardzo krytyczna wobec niej. I w sumie słusznie, bo jej postać trochę źle poprowadzono.. Ja jednak mam caly czas przed oczami tą tajemniczą, intrygującą, przepiękną Alison z pierwszego sezonu i choćby nie wiem co złego robiła to i tak kibicowałem jej do końca :)

Kurcze, finał obejrzałem już tak dawno, a wciąż mi sie zdarza myśleć o tym serialu. Heh.

likeafreak

A w kwestii córki Cola i Alison, to przykre strasznie, że stała się taka jak matka: bardzo niesympatyczna, (auto)destrukcyjna, skupiona wyłącznie na sobie, niestabilna, nieprzewidywalna osoba, która potrafi tylko krzywdzić całe otoczenie, kierować się samymi emocjami i popędami, żyć bez żadnego planu. Okropna osoba. To strasznie niesprawiedliwe, że trafił jej się taki porządny mąż i zainteresował się, a nawet zaproponował dłuższą relację w miarę poukładany facet - syn Sierry. Podobał mi się "zwrot akcji" z nim.

ocenił(a) serial na 10
likeafreak

Wg mnie jedno z najlepszych zakończeń serialu. Właściwie wyżej oceniam jedynie Six Feet Under.. Wątek Joannie na początku wydawał się wciśnięty na siłę, ale ostatni odcinek pokazał, że twórcy dobrze wiedzą co robią.
Co do niedokończonych wątków. Myślę, że potraktowano je tak bo po prostu one nie były główną częścią serialu.

likeafreak

Jeśli chodzi o niedokończone wątki to zastanawia mnie co Noeh robil w Lobster? Został w Montauk po slubie corki, ale zdziwiło mnie to, że jest właścicielem tego lokalu. Właściwie nie wiadomo co z Helen sie stało. Nie wspominając już o jego dzieciach.
Na cmentarz chodził do Alison? Tak na dobrą sprawę od momentu kiedy poszedł siedzieć ich wątki się rozeszły. Nawet nie był mocno przejęty jej śmiercią.
Nierozwiązany wątek molestowania co prawda nie był główną częścią serialu, ale dość głośno o tym było w ostatnich odcinkach więc zdziwiłam się, że nagle temat ucichł. Ale sprawa chyba nie trafiła do sądu? Chodziło tylko o rozgłos i dalej miało sie to raczej nie posunąć. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę.

ocenił(a) serial na 9
Evie_5

Fakt, to że Noah został właścicielem Lobster Roll to trochę naciągane - tym bardziej że Montauk było przedstawione w tym czasie jako opuszczone miasto (co dziwne, nadal jeździły tam pociągi bo przecież Joanie dotarła ta pociągiem xD). Ale myślę że chodziło bardziej o takie zakończenie dla jego postaci, żeby pozostał w tym miejscu, od którego wiele się zaczęło. Co do Helen to był przez chwilę pokazany jej grób, więc wniosek jest jeden. Co ciekawe Helen zmarła tego samego dnia co jej zgryźliwa matka bo oba groby były obok siebie i data śmierci była ta sama i wydaje mi się że babka dożyła setki, ale Helen szkoda...

ocenił(a) serial na 9
likeafreak

Małe sprostowanie: Helen i jej matka zmarły w tym samym roku (2051), ale niekoniecznie tego samego dnia. Nie wiem skąd mi się to wzięło że to był ten sam dzień.

likeafreak

Faktycznie, gdzieś mi to umknęło. Ale pewnie nie przypadkowo zmarły w tym samym roku. Może miały jakis wypadek? Może miało to związek z psującym się światem?
Ale z drugiej strony. Obie miały już swoje lata chociaz jej matka faktycznie musiała mieć już z setę więc może medycyna poszła też mocno do przodu?
Zbyt słabo skupiono się na tym wątku Joanie. Wątek z Benem jakoś słabo został zakończony. I brakowało Cole'a. Cały sezon czekałam aż go pokaza xd Myślałam że pojawi się w rozdziale z Joani ale tam go już uśmiercili. Nie wiem też czemu nagadał jej głupot o Alison skoro sam nie wierzył w jej samobojstwo. Nie chciał też zabierać jej praw do opieki nad Joani. Tak na prawdę on w nią najbardziej wierzył. Nie czaje tego.

ocenił(a) serial na 8
likeafreak

Zmarły w tym samym roku, a zatem Helen nigdy nie uwolniła się od obecności swojej matki..

ocenił(a) serial na 8
piotrek_mowi

O tym samym pomyślałam, jak zobaczyłam te daty śmierci!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones