Może napisze parę zdań o serialu „W domu zombie”. Oglądamy ocalałych, którzy uczestniczyli w telewizyjnym show „Big Brother” podczas całej apokalipsy trupów. Odcięci od świata, odizolowani w budynku, próbują zrozumieć co wydarzyło się „na zewnątrz” i o co chodzi z tymi chodzącymi trupami. Na pozór bezpieczni, otoczeni wysokim płotem, starają się przeżyć. Jednakże każdy dba tu tylko o własną skórę, co wywołuje wewnętrzne problemy grupy, które jak można się spodziewać nie będą dla nich zbyt korzystne. Odważę się powiedzieć, że serial jest momentami przesadnie ohydny, jednak nikt z nas zabierając się za taką produkcję nie oczekuję miłosnych scen. Postacie są dość płytkie, ale sama historia o ludziach uczestniczących w „Wielkim Bracie” podczas apokalipsy zombie jest dość ciekawa. Nie jest to produkcja z polotem z milionowym budżetem, ale miniserial i tak wciąga. Praca kamerą jest chaotyczna, niektórzy mówią, że wzmaga to akcje serialu, ale dla mnie jest to niezbyt przyjemne dla oka, ponieważ czasami nie da się ogarnąć co się dzieje. Końcówka dość intrygująca, muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji. Mówiąc krótko, serial jest przeciętnie dobry. Fakt, można się zawieść, ale nie ma co za dużo oczekiwać od tej angielskiej mini produkcji. Przynajmniej nie dostajemy kolejnego taśmociągu na 20 sezonów z ciągnącymi się wątkami przez dziesiątki odcinków. Odcinek trwa 20 parę minut, a cały serial ma łącznie 5 odcinków, więc dużo z życia wam nie zabierze