"X-Men: Ewolucja" to serial animowany emtiowany w latach 2000-2003, którego polscy widzowie znają dzięki platformie Cartoon Network; sam oglądałem i doskonale to pamiętam oraz z ciepłem w serduchu wciąż go dobrze wspominam. Minęły eony eonów czasu, a ja znów zacząłem serial intensywnie oglądać. Właśnie kończę pierwszy sezon tej animacji; przy pozostałych do finiszu 2 odcinkach pt. "Ewolucja part.1 & part.2". Można być zszokowanym i ja owszem taki byłem, jak przeskoczy się momentalnie zaraz po ukończeniu "X-men TAS (1992-97)" do "X-men: Ewolucja". Przede wszystkim, zadziwia zastosowany tu koncept graficzny: brak tych ,,super-atletycznych" sylwetek, które zastąpiono bardziej młodzieżowymi, ostrymi i świeżymi rysami i liniami kreślącymi kontur postaci. Wystarczy popatrzeć na Scotta Summersa, Jean Grey, Kitty Pryde bądź na siostrzeńca Storm: Evana Danielsa, którego poza tym serialem nigdzie - w żadnym komiksie i innych animacjach - nie widziałem. Ich sylwetki przypominają wizerunek typowych ,,amerykańskich" nastolatków, uczniaków z High-School; zresztą co ciekawe nawet Jean i Scott, ba wszyscy podopieczni Xaviera oprócz nauczycieli, czyli: Logana z niebieskimi włosami i np. Storm, chodzą do wspólnego ,,Liceum".

Ze strony fabularniej "X-men: Ewolucji" nie mam nic do zarzucenia, wręcz przeciwnie, jest bardzo, ale to bardzo dobrze. Bohaterami są młodzi X-meni mierzący się ze swoimi słabościami i uczący dostatecznie oswajać się ze swoją mocą. Jedynym ich wrogiem, jak na koniec pierwszego sezonu, staje się skrajnie ,,prawicowy" ,,promutancki" obóz mutantów Magneto.

Moja ocena tej animacji, jak na 11 odcinków pierwszego sezonu: 8/10.