PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=775468}
8,7 8 794
oceny
8,7 10 1 8794
The Last of Us Part II
powrót do forum gry The Last of Us Part II

Kilka słów wyjaśnienia, zanim przejdę do sedna: zawsze zachęcam do sprawdzenia czegoś samemu zamiast sugerować się opinią osób trzecich. Problem polega na tym, że nie każdy człowiek ma odpowiednie zasoby pieniędzy i czasu, by wykorzystywać je na doświadczanie ich samodzielnie, więc musi tymi zasobami mądrze rozporządzać - dlatego właśnie tak ważne jest pisanie rzetelnych recenzji, które wyjaśnią dlaczego warto bądź nie warto interesować się daną pozycją. W przypadku tej gry różnica między ocenami krytyków a pozostałych graczy - w tym i moją własną - jest nieco zbyt wysoka, by można było ten fakt zlekceważyć przy zakupie.

Proszę na początek spojrzeć i porównać sobie oceny widoczne na kolumnie critic score i user score --> https://www.metacritic.com/game/playstation-4/the-last-of-us-part-ii

Wiem, że ta seria ma wielu fanów: jesteśmy trzy dni po premierze i jeszcze bardzo wiele osób nawet nie miało okazji zagrać w dwójkę, ale jeśli w świetle ostatniego jej bombardowania ktokolwiek robi sobie nadzieję na to, że nowa część trzyma poziom jedynki tylko dlatego bo krytycy tak piszą - powinien mieć się na baczności. Kupiłem tą grę dziewczynie - która jest zakochana w jedynce - na premierę i po dwóch godzinach siedzenia z padem w ręku napisała mi, że odechciało jej się grać. Nie byłem jeszcze wtedy pewny o co chodzi, bo broniłem się przed przeciekami fabuły jakie pojawiły się dwa miesiące przed premierą (https://imgur.com/a/oNZyZFF - możecie porównać sobie na ile były trafne), więc przyjechałem, zagrałem, doświadczyłem sam i potwierdzam, że to co w tej chwili widzicie na metacriticu nie ma nic wspólnego z review bombingiem - co jest częstym zarzutem dla graczy w tej sytuacji, przez co deprecjonuje się rzetelność ich opinii.

Najczęstszą, choć nie jedyną inicjatywą dla review bombingu - czyli masowym zasypywaniem danego produktu negatywnymi opiniami - jest chęć zwrócenia uwagi na konkretny problem, by developerzy podjęli kroki w celu jego poprawy. Doom Eternal całkiem niedawno miał aferę związaną z systemem antycheatowym Denuvo, który obniżał wydajność rozgrywki, a jego ingerencja w kernel dodatkowo dodawała kontrowersji - problem wkrótce został usunięty (link: https://pclab.pl/news84399.html). Star Wars Battlefront 2 został zbombardowany przez graczy za kontrowersyjną politykę lootboxów - wkrótce potem EA przeprosiło (link: https://www.businessinsider.fr/us/star-wars-battlefront-2-ea-apologizes-for-loot -box-fiasco-2018-4). Borderlands 3 również znalazło się pod ostrzałem na samym Steamie, gdy ogłoszono jego ekskluzywność dla Epic Store - Valve musiało zareagować (link: https://www.gamespot.com/articles/valve-stops-borderlands-review-bombing-over-bl 3-ep/1100-6466036/).

Oceny graczy oscylujące w granicach 35% dla The Last of Us Part II to nie jest review bombing - nie ma tu kontrowersji związanych z inwazyjnymi programami antypirackimi, pieniędzmi czy ekskluzywnością. Mamy tutaj do czynienia z grą, która jest gameplayowo bliźniacza do jedynki: mamy ten sam system sterowania do którego dodano możliwość czołgania się, mechanika skradania się opiera się standardowo na przykucnięciu, kryciu w zaroślach i unikaniu psów które mogą nas szybko wyczuć. Walka wręcz prezentuje się agresywnie i szybko, z kolei podczas wymiany ognia najbardziej rzuca się w oczy podrasowana brutalność i emocjonalna strona starć. Przeciwnicy wołają swoich towarzyszy po imieniu - co daje nam wrażenie, że nie są to bezduszne NPCe do wybicia ale postacie z tożsamością - w ich głosie słyszymy histerię, panikę, zorganizowanie a nasi bohaterowie nie szczędzą przekleństw, gdy ich zabijają. Rozwój ekwipunku i postaci jak i zarządzanie nim nie wygląda inaczej niż poprzednio: zbieramy materiały do tworzenia przedmiotów, części do ulepszania broni, suplementy do wzmacniania bohaterów. Gameplay jest poprawny, szybki, przyjemny i usprawnia rozwiązania z pierwszej części ale powtarza też trochę błędów. AI niestety szwankuje i czasem nie widzi nas i naszych wspólników (grałem na hardzie), więc powtarza nam się problem z pierwszej części, gdy skradając się między przeciwnikami, ci nie zwracają uwagi na naszych odsłoniętych kompanów i wywołują alarm tylko wtedy, gdy zdemaskują naszą postać. Dostrzegłem też nieznaczne ślady błędnej detekcji kolizji - problem jest jednak na tyle mało zauważalny, że nie powinien psuć nikomu rozgrywki. Wszelkie usprawnienia w TLOU2 są nieznaczne i nie możemy w żadnym wypadku mówić o rewolucji. Immersja nadal wypada bardzo dobrze, wizualnie ogląda się to jak film, graficznie jest to najlepsza gra od Naughty Dog a reżyseria sprawia że całość oglądałoby się bardzo dobrze gdyby nie... Scenariusz. Jedynka zaprezentowała nam jeden z najlepszych prologów w historii elektronicznej rozgrywki, dobrze rozwijała relację ojca i przybranej córki między Joelem a Ellie a potem poprowadziła nas do emocjonującego zakończenia. Niestety, wszystkie zalety scenariusza części pierwszej zostały wyrzucone do kubła w części drugiej i jest to wielka szkoda, że to, co stanowiło najmocniejszą zaletę jedynki jest jednocześnie największą wadą dwójki. Nie tylko historia przestaje się opierać na przetrwaniu i bliskości dwojga ludzi w czasie apokalipsy, ale zmienia swój środek ciężkości na znacznie mniej ciekawą w eksploatacji nienawiść i zemstę. Opowiedziana historia bazuje na szokowaniu widza i nie miałbym z tym problemu, gdyby nie niespójność w poczynaniach postaci protagonistów - największy dysonans dostrzegłem u Joela i mam bardzo duże wątpliwości odnośnie tego, w jaki sposób została poprowadzona jego postać. Innym problemem, który zdaje się być nie na miejscu to element romansu, który w tej części został wyolbrzymiony do rozmiarów melodramatu, przez co chwilami czułem się jakbym oglądał 90210, bo postacie zachowywały się jak grupa kalifornijskich nastolatków. Nie mam kłopotu z samą obecnością motywów miłosnych w popkulturze, jednak ich częstotliwość ma znaczenie dla ogólnego odbioru danej pozycji, a należy pamiętać, że w The Last of Us mamy do czynienia z trudnymi do przeżycia realiami. Cechą charakterystyczną przedstawianych nam światów apokalipsy jest to, że wszelkie nam znane na co dzień normy moralne przestają w nich obowiązywać a o przetrwaniu decyduje kult siły, w którym jednostki niezdolne do zadawania krzywdy stają się ofiarami lub niewolnikami tych, które są do tego zdolne - znamy to z The Walking Dead, Dying Light, serii S.T.A.L.K.E.R., Fallouta czy skoncentrowanego na wojnie This War of Mine. Tutaj już po 15 minutach gry, niejaki Jesse dopytuje się Ellie, czy ta pocałowała się z Diną, jego byłą dziewczyną, wprawiając naszą bohaterkę w niemałe zakłopotanie. Kolejnym wątkiem burzliwej miłości jest relacja między Abby - kolejną protagonistką w serii - a Owenem, który niedługo już ma zostać ojcem dla dziecka, które ma urodzić Mel, jego obecna dziewczyna, co bardzo nie podoba się Abby. To już dwa trójkąty miłosne, a nie minęło nawet 40 minut gry. Na pewno jakaś część widowni będzie zainteresowana rozwojem tych wątków, ale mnie kompletnie one do siebie nie przekonały i wydawały się absolutnie trywialne i niepasujące do scenariusza. Niestety, to nie koniec. TLOU2 ma ten sam problem, który dotyczy Battlefielda V czy Wolfensteina 2: The New Colossus i jest nim obecność wpływów SJW. Na wytłumaczenie, skąd, dlaczego i w jakim silnym stopniu mamy w tej grze do czynienia z poprawnością polityczną bądź ogólnie ujętą postępowością są dwie odpowiedzi: 1. Neil Druckmann (reżyser TLOU2) oraz 2. Anita Sarkeesian.

Dla tych z Państwa, którzy nie mają pojęcia kim w ogóle jest Anita Sarkeesian, to mówiąc w wielkim skrócie, jest to kanadyjsko-amerykańska feministka, która analizuje portrety kobiet w kulturze popularnej, również w grach komputerowych. Zostawiam wam link do jednego z jej filmów, byście mogli samodzielnie zapoznać się z jej działalnością i wyrobić sobie opinię. --> https://www.youtube.com/watch?v=toa_vH6xGqs

Tutaj z kolei zamieszczam wypowiedź Neila Druckmanna, która jest kluczowa dla zrozumienia o co tutaj chodzi --> https://twitter.com/i/status/1255505178100465665

Neil Druckmann mocno inspiruje się działalnością Anity Sarkeesian. W powyższym filmie oświadcza on, że nie podobają mu się projekty kobiecych postaci i że jako gracze deprecjonujemy ich wartość do obiektów pożądania. W toku produkcji The Last of Us Part II powstaje więc postać Abby.

To jest Abby --> https://i.kym-cdn.com/photos/images/original/001/843/860/040.jpg

Muskularna, silna, radząca sobie w walce kobieta, której łapy pochwaliłby sam Arnold Schwarzenegger czy Dana Linn Bailey. Jeśli dla określenia ,,baba z jajami" mielibyśmy znaleźć jakiś odpowiednik, to Abby jest strzałem w dziesiątkę, a nawet jedenastkę. Większość z was zweryfikuje swoją sympatię do tej postaci w pierwszych kilku godzinach gry. Skomentuję to tak: jeśli z jednej, skrajnej strony mamy krytykę półnagich i budzących pożądanie ciał kobiet, to projekt postaci Abby jest odpowiedzią skrajnie przeciwstawną i przypominającą ciałem mężczyznę z twarzą kobiety. Biorąc pod uwagę jej dosyć barczystą budowę, twórcy umieszczają ją przy typowo męskich zajęciach, przykładowo obsługa ciężkiego kołowrotu, unoszenie drzwi jak przy martwym ciągu, zmaganie się z przewróconą na nią antresolą w jednym z magazynów czy torturowanie. Sprawy osiągają o tyle zabawny obrót, że nawet nie pozwala przepuścić się swemu koledze, Manny'emu, w drzwiach. ,,Panie przodem, mówiłeś?" - i puszcza go pierwszego. Poza Abby mamy też Mel, kobietę w zaawansowanym stadium ciąży sięgającą po broń chociaż dookoła jest pełno żołnierzy, którzy mogliby ją zastąpić. Chodziło o pokazanie silnej kobiety niezależnej? Rozumiem, że Neil Druckmann chciał przekazać w tej grze swoje poglądy polityczne? Cóż, jako artysta trudno byłoby, gdyby tego nie zrobił. Szkoda, że efekt końcowy jest tak absurdalny.

Być może w świecie The Last of Us to nie grzyb jest niebezpieczny, a szowinizm i homofobia? Nie wiem jak dla reszty, ale mnie nie przeszkadza orientacja Ellie. Sama popularność dwójki znaczy, że dla większości ludzi też nie.

The Last of Us to dla mnie Joel i Ellie. Oglądając trailery i widząc obecność obu tych postaci, spodziewałem się otrzymać właśnie ich historię. Szybko jednak wyprowadzono mnie z tego błędu. TLOU2 to gra z dobrym i szybkim gameplayem, ale rozwiązania scenariuszowe wraz z niepotrzebną ideologią i elementami melodramatu wpisanymi pod spód są tu kompletnie nietrafione. Jeśli sięgacie po TLOU2 bo przywiązaliście się do głównych bohaterów z jedynki, to miejcie na uwadze, że prawdopodobnie ta gra was do siebie zniechęci. Nie na pewno, ale prawdopodobnie.



Skoro ta gra ma być tak zniechęcająca, to jak wytłumaczyć bardzo pozytywne opinie dziennikarzy (z wyjątkiem IGN Japan), które przed oficjalną premierą (ustaloną na 19 czerwca 2020) oscylowały powyżej 90%?

GAMES RADAR+ @ 12 czerwca 2020, punktacja 100/100 ,,Dzieło Naughty Dog to olśniewająca, absurdalnie wręcz ambitna pozycja, która zawiesza poprzeczkę wyżej niż moglibyśmy się spodziewać dla sequela klasyka wszechczasów".
https://www.gamesradar.com/last-of-us-part-2-review/

THE GAMES MACHINE @ 12 czerwca 2020, punktacja 95/100 ,,The Last of Us Part II dostarcza dokładnie tego czego oczekujecie: dojrzałego storytellingu i idealnie zbalansowanego gameplayu".
https://www.thegamesmachine.it/the-last-of-us-part-ii/the-last-of-us-part-ii-rec ensione/

WE GOT THIS COVERED @ 12 czerwca 2020, punktacja 100/100 ,,The Last of Us Part II zdaje się być kolejnym logicznym krokiem w tej historii. Zarówno technicznie jak i pod względem narracji jest to zapewne jedna z najlepszych gier dostępnych na PS4 - jeśli nie całej generacji".
https://wegotthiscovered.com/gaming/the-last-of-us-part-ii-review/

Dziennikarze piszą o rewolucji i grze dekady a poirytowani gracze wystawiają 3/10. O co tutaj chodzi? O ograniczenia przy pisaniu recenzji. Dziennikarze, którzy otrzymali swoje kopie TLOU2 przedpremierowo, musieli przestrzegać embarga, które zabraniało im m.in. jakiejkolwiek wypowiedzi odnośnie ostatnich 12 godzin gry (czyli tej części, którą przechodzimy jako Abby) ani na temat fabuły - najważniejszego elementu The Last of Us - ,,bo gracze muszą doświadczyć jej sami". Więc nawet jeśli ci dziennikarze ukończyli bądź splatynowali grę, nie mogli napisać wszystkiego.

Co o tym sądzę? To, że ludzie niezależni, kupujący swoje kopie na premierę danej gry są znacznie bardziej wiarygodni w swoich recenzjach niż *dziennikarze*. Nie mają po prostu bata nad głową mającego ujarzmić ich indywidualność i nie muszą pastwić się nad jakimiś indykami wystawiając im 3/10 by zachować pozory profesjonalizmu. Nie dowiesz się z takich artykułów nic poza tym, że gameplay jest usprawniony, grafika wygląda olśniewająco a niebo jest niebieskie. Żaden recenzent nie ma prawa do własnej opinii w zamieszczanym materiale, a już na pewno nie takim, który kłóciłby się z założeniami dystrybutora z danym portalem, bo jak obsmarujesz łajnem źródło, z którego czerpiesz profity w postaci wejściówek na imprezy za free czy otrzymywania kopii danej gry przed jej oficjalną premierą, to te profity się skończą. A co się stanie, gdy twój portal / pismo nie dostanie swojej kopii przed premierą? Konkurencja stanie się szybsza, lepiej poinformowana, a ty, dlatego że nie chciałeś się podłożyć - wypadasz z równania. Game Over.

Recenzent stracił pracę w GameStopie po wystawieniu złej opinii Kane & Lynch --> https://kotaku.com/yes-a-games-writer-was-fired-over-review-scores-5893785

Proszę zapoznać się ze sprawą reklamowania BF4 na YouTube i opłacanych przez EA influenserów. Wystarczy wyszukać w google frazę EA Ronku Assignment --> https://static1.millenium.org/article_old/images/contenu/actus/JeuxVideo/EA/Bf4_ ronku_sd.png

To ma być dziennikarstwo? To wielki, słaby żart i ci *dziennikarze* powinni się cieszyć, że ktokolwiek jeszcze bierze ich na poważnie. To, że ktoś ma rozmach i zasięg nie oznacza od razu, że może być uznawany za rzetelnego.

Jeśli ta opinia Was nie przekonuje, to proszę powiedzieć, kiedy ostatni raz spotkali się Państwo z sytuacją, w której jakikolwiek krytyk mainstreamowego portalu wystawiłby negatywną ocenę grze AAA, nawet jeśli taka ocena byłaby zgodna z rzeczywistością? Ile razy zdarzyło się wam, że recenzent rozpływał się nad zajebistością danej gry, podczas gdy dla was okazywała się ona kompletnym przeciętniakiem? Czy którekolwiek z Państwa jest w stanie podać mi przykład czasopisma lub portalu mainstreamowego, który szczerze i krytycznie - a więc rzetelnie - podchodziłby do recenzowania takich gier? Jeśli tak, to chętnie zobaczę przykłady - zawsze chętnie sprawdzę profesjonalne źródło informacji o grach i bardzo chętnie się z nimi zapoznam.

ocenił(a) grę na 6
Sportwell

Naughty Dog udowodnił jaki ma stosunek do fanów. Ukryli przed graczami fakt, że pół gry (!) spędzimy z postacią, która szokująco brutalnie usuwa ze świata gry postać Joela.
Druckmann posłużył się sequelem uwielbianej gry i zmodelował kręgosłup opowieści na wzór świata widzianego przez SJW. Zrealizował to w sposób nieautentyczny i pseudomoralistyczny.

Część pierwsza - dynamiczna relacja ojciec-córka, pełna humoru, zmieniająca postacie w trakcie gry, prowadząca do kulminacji, której szara moralność zostaje pozostawiona do oceny gracza. Wątki homofobii czy seksualności postaci nie istnieją bo są niepotrzebne dla fabuły.

Część druga - zemsta na kobiecie masakrującej twojego praktycznie ojca jest zła, bo ona sama miała prawo do zemsty, dlatego pół gry spędzisz w jej skórze, walcząc ze straumatyzowaną, oszalałą z zemsty bohaterką oryginału, ratując trans płciową postać od złych, fanatycznych, szowinistycznych, białych mężczyzn. Do tego dochodzą dwa trójkąty miłosne.

Kurtyna.

ocenił(a) grę na 9
Firnen9

Niestety, rak poprawności politycznej zaraża także środowisko gier. Jestem ciekaw, jak wyglądałaby dwójka, gdyby Amy Hennig nadal była w Naughty Dog. Ale tak to jest, jak za dużo do powiedzenia mają ludzie, którzy mają wypaczone postrzeganie rzeczywistości. Dwójka ma bardzo bezsensowny scenariusz i jeszcze bardziej bezsensowne zakończenie.

Ilekroć forsowano treści SJW, tak nie pamiętam by kiedykolwiek skończyło się to dobrze. New Colossus wcale nie jest dobrą grą, Battlefield V jest przekłamywaniem historii, tutaj mamy kiepski scenariusz z komunikatami podprogowymi. Mam nadzieję, że twórcy zrozumieją, że forsowanie w swoich produktach nie tylko lewej, ale tak naprawdę jakiejkolwiek opcji politycznej jedynie niepotrzebnie dzieli graczy i że jedynie szkodzą swojemu produktowi.

ocenił(a) grę na 6
Sportwell

Pewne postulaty SJW czy LGBT są istotne, ale implementowanie problematyki nierówności społecznych wyśrubowano do granic bezkrytycznego kultu tych grup. Film Greenbook jest bardzo poprawny politycznie ale tam zabiegi fabularne służą opowieści, są istotne, ciekawie napisane i zbalansowane. Natomiast taki The Last Jedi, który pod pewnymi względami jest spoko, ma pewną dziwną dysproporcję: kobiety -w tym różowowłosa lesbijka (stereotyp?) - są ukazane niemal bezkrytycznie. Odważna Rey, odpowiedzialne Leia i Holdo, waleczna Rose. Jaką spełniają rolę w filmie? Wskazywanie mężczyznom ich wad: cynicznemu, zdołowanemu przez strach Luke'owi, tchórzliwemu Finnowi, który chce zdezerterować (chociaż nawet nie zaciągnął się oficjalnie do Rebelii) oraz narwanemu, nieodpowiedzialnemu Poe. Takie rzeczy naprawdę budzą niechęć, bo pachną uprzedzeniami i jakąś dziwną agendą. I to z kolei budzi ryk niedojrzałych skrajnie prawicowych widzów i zaczyna się gównowojna. Temat Battlefielda to już w ogóle przemilczę, bo jest to plucie na realia wojny i historię.

ocenił(a) grę na 10
Sportwell

Ta poprawność polityczna to ból tyłka, który chyba najbardziej w Polsce boli, gdzie znaczna większość ludzi jest "normalna" czyli biała i heteroseksualna. Czemu nikt nie chce przyjąć do informacji, że akcja dzieje się w świecie, gdzie od 25 lat "normalność" nie istnieje. Postacie w wieku 14 - 30 lat nie mają pojęcia jak wyglądało normalne życie i często o tym mówią. Nie muszą wpasowywać się w ramy obecnej rzeczywistości w 2020 roku zwłaszcza w Polsce ;D Dla jednych są to kontrowersje dla mnie wizja reżysera z którą się godzę i 90% spraw, które uwierają narzekających po mnie spłynęło w trakcie gry. Zwłaszcza zakończenie, które jest dobre, a nie porażką nie wiadomo jaką. Ciąglę odnoszę wrażenie, że kręci się już od kilku miesięcy shitstorm, żeby gra nie była nie wiadomo jakim hitem sprzedażowym i w ogóle na każdej płaszczyźnie, żeby nie były w top, bo do tego predysponuje przez wzgląd na genialny Part I. Generalnie to GRATULUJĘ! trollom czy tam konkurencji, która dokonała bombingu... bo grę w trzy dni ciężko przejść, a już pierwszego dnia było 3.3/10 na metacriticu. Tak jakby nie można było przejść do końca żeby całą wizję pojąć, bo początek jest ciężki, ale nabiera sensu pod koniec. Zwłaszcza jak ktoś piszę, że po dwoch godzinach grę chciał wyłączyć, bo cięzko pogodzić się z tym co serwują twórcy. Tak trzeba dać 1/10, bo nie zgadza się to z wizją gracza/fana... tak samo trzeba Grę o Tron zatłuc ocenami 1/10, bo tam się uparli na mordowanie głównych bohaterów, do których się przywiązujemy. Mam różowe jeśli chodzi o TLOU, ale nie wiem czemu jeśli Part II był tak zły każdorozowo odchodziłem od konsoli po 6 godzinnym posiedzeniu i ciężko pada było mi odłożyć.

Sportwell

A ci się chciało.
Prawda, było widać te zachwyty nad grami takimi jak Battlefield V, Mafia 3 czy Modern Warfare, Wolfenstein: TNC z buta 10/10.

Kogo obchodzi, że wątki i strzelanie w BV są nudne a świat, który twórcy kreowali na "prawdopodobny" jest oderwany od rzeczywistości...
Mafia 3 też, wszelkie obrony tego tworu to było "bo bohater czarny i macie problem", kogo obchodzi powtarzalna do bólu fabuła o zemście...
MW udawało wielce prawdziwy, a skończyło się na czarno białym świecie, problemy egzystencjalne wskazujące na jedyną słuszną idee.
I wolf, który miał powtarzalne, korytarzowe misje, a 75% fabuły to były ideologię.
...

Myślałem, że grę wciągnę szybko, a tu, jakoś nie specjalnie mam chęci...
Od siebie dodam, że postacie są strasznie stereotypowe. Doskonale wiadomo co kto nagle powie, jak się zachowa.
Choćby postać Diny, która wygląda jak stereotypowy żyd.
Równie dobrze można by pokazać postać meksykana z sombrero i z konkretnym wąsem aka Stalin, w tęczowym ubranku, który jeździ na byku i gra na gitarze....
Dla mnie przedstawienie jakieś postaci ze względu na "przynależność etniczną" i robienie przez to osobowości, jest czystym rasizmem i ksenofobią. Bo czym niby się różnią te dwa przykłady? Wydźwiękiem? Skoro tak, to czemu mają problem z "bohaterskimi białasami"...
Problem z Abby? Przecież taka postać jak Cara z "The Mandalorian", to dosłownie "kawał baby". Waląca z CKMu i z wielgachną łapą. Jakoś twórcy T6 mogli dać małą meksykankę, która prętu nie może utrzymać ale powala wszystkich jak leci... ale też pod sztandarem SJW. To jedni narzekają, że postać kobieca ma kopać tyłki wszystkim a potem inni stwierdzają, że nie wygląda to realistycznie.


Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones