PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=775468}
8,7 8 789
ocen
8,7 10 1 8789
The Last of Us Part II
powrót do forum gry The Last of Us Part II

Zastanówmy się nad tym przez chwilę. Gracz na początku rozgrywki odczuwa nienawiść wobec Abby, która po 2h rozgrywki wchodzi w rolę głównej antagonistki. Oliwy do ognia dodaje fakt, że zabija ona człowieka, który dosłownie przed chwilą ocalił jej życie. Scenariusz został poprowadzony w taki sposób, by na samym początku opowieści jej persona wypadała w naszych oczach jak najpaskudniej, więc niejako podzielamy nienawiść Ellie wobec niej i koncentrujemy się nad tym, by ją odpalić. Abby nie posiada jednak oklepanych cech szwarccharakteru czy psychozy - to człowiek od samego początku zdający się pragnąć zemsty i szukający zamknięcia przykrego etapu w jej życiu. Abby jednak po dokonaniu zemsty nie tylko nie odnajduje spokoju, ale również zaczyna przejawiać pewien kryzys tożsamości; tak jakby brak celu sprawi, że zaczęła błądzić, a może nawet odkrywać swoją prawdziwą naturę. Od momentu, gdy wbrew rozkazom wyrusza samotnie na poszukiwania Owena, ludzie, z którymi służyła pod jednym sztandarem wydają się być dla niej jedynie narzędziami do osiągnięcia własnych, czysto egoistycznych celów: okłamuje Norę, że lekarstwa których szuka dla Yary są dla Manny'ego; jest nieszczera z Mel odnośnie jej uczuć wobec Owena; porzuca własnych ludzi by spotkać ukochanego i obraca się kompletnie przeciw nim gdy Isaac chce skrzywdzić Leva nie chcąc nawet poznać tłumaczeń Abby stającej w jego obronie. Pomoc dwójce porzuconych dzieci nie jest motywowana bohaterstwem ani innymi szlachetnymi pobudkami. Na pytanie Yary: "dlaczego nam pomagasz, przecież nie jesteś nam nic winna" Abby odpowiada: "musiałam". Ona czuje, że jest złym człowiekiem, obwinia się za wszystko co rozpada się dookoła niej, a słowa Mel tylko ją w tym utwierdzają, więc jej pomoc Yarze i Lev ma złagodzić w niej te autodestrukcyjne emocje. Zdaje się też, że ta dwójka ma na nią dobry wpływ. To dzięki reakcji Leva Abby powstrzymuje swój gniew i oszczędza Ellie i Dinę. Po zabójstwie Joela - które nie przyniosło jej ukojenia - i mimo utraty przyjaciół którzy zginęli z rąk Ellie, potrafiła zatrzymać się, darować jej życie drugi raz i pójść naprzód. Ellie jednak nie dopełniła swojej zemsty i nie ma tej samej wiedzy co Abby (że pomszczenie śmierci Joela nie przyniesie jej ukojenia) i w obliczu ataku paniki na farmie stwierdza, że pewien etap jej życia nie został zamknięty. Targana nienawiścią postanawia pomścić Joela i przemierza pół kraju, by zabić Abby. Jak patrzyłem na tą ich końcową walkę, mówiłem sobie: "do ciężkiej cholery, skończcie z tym szaleństwem, to jest po nic". Ale niezależnie od tego kto wyszedłby z tego spotkania żywy lub martwy, mleko już się rozlało, bo Ellie traci wtedy wszystko: rodzinę z którą mogła żyć w spokoju, palce bez których nie będzie mogła już grać na gitarze jak uczył ją Joel. Ellie jest postacią, której pragnienie zemsty zamiast do wyzwolenia doprowadziło do autodestrukcji i sprawiło, że została sama, tak jak Joel kiedyś był sam po śmierci Sary. Nie wiadomo jak dalej potoczą się jej losy, ale uważam, że Ellie ma w obecnej chwili duży potencjał na postać mentorki dla kogoś młodszego i mniej doświadczonego - dobrze byłoby wrócić do korzeni i formuły scenariusza z pierwszej części.

Gdyby Abby zginęła w zakończeniu, to Ellie byłaby tutaj antagonistką. Problem polega na tym, że na początku gry mamy jednowymiarowe postrzeganie sytuacji i wydaje mi się też że hejt polega nie tylko na tym, że twórcy odebrali ludziom ich ulubioną postać (zupełnie znienacka, materiały promocyjne również mogły być zwodzące) ale przede wszystkim na tym, że gracze nie dali sobie szansy na poznanie motywów Abby. Ja na początku sam nie pałałem do niej sympatią i nie chciałem nią grać po tym jak przez 15h gry przyzwyczajałem się do myśli, że trzeba będzie ją odpalić, ale wraz z rozwojem wydarzeń okazało się że to Abby potrafiła zapomnieć o zemście (z pomocą Leva) pomimo straty wszystkich swoich przyjaciół i dwukrotnie oszczędziła Ellie a w poszukiwaniach zemsty chciała tylko Joela i nikogo więcej. Ellie za to wymordowała dziesiątki ludzi niebezpośrednio związanych ze sprawą i ślepo rzuciła się w wir nienawiści nie wiedząc, że w śmierci oprawców Joela nie znajdzie ukojenia.

Sportwell

Czyli tak jak pisałem, Abby to postać krystaliczna a Elie jest zła.

ocenił(a) grę na 9
Bilet95

Nigdy w życiu - żadna z nich nie jest ani dobra, ani zła. W The Last Of Us nigdy nie było takiego podziału; świat nie jest tu czarno biały, jest mieszaniną różnych odcieni szarości a ludzie w nim żyjący mają swoje życia, motywacje, problemy i podłości. Abby sypia z człowiekiem, który jest już związany z inną kobietą i będzie miał z nią dziecko. Wykorzystuje swoich dawnych kolegów by osiągnąć swe cele, okłamuje ich a nawet staje przeciwko nim i nawet sama zdaje się rozumieć, że jest złym człowiekiem. Ellie z kolei jest wściekła i pragnie zemsty nie tylko dlatego, że zginął ktoś dla kogo była całym światem i kto zastąpił jej ojca, ale też dlatego, że Joel zginął ze świadomością, że ta nie do końca mu wybaczyła. O ile możemy zrozumieć jej nienawiść (bo początkowo sami z nią ją podzielamy nie mając szerszej perspektywy) o tyle mordowanie dziesiątek ludzi by dopaść kilkoro oprawców wskazuje na działanie pod wpływem emocji bez większej refleksji nad tym co robi. Przyjmuje postawę: my dobrzy, oni źli, co od początku jest błędnym założeniem. Abby chciała tylko Joela, resztę wypuściła wolno. Nawet za drugim razem, gdy Ellie pozabijała wszystkich jej kompanów z Salt Lake (jej ukochanego również), zdołała się powstrzymać i wypuścić ją drugi raz (również dzięki reakcji Leva) tak jakby była świadoma że to nie ma sensu. Ellie nie odpuszcza do samego końca bo nie rozumie że zemsta nie przyniesie jej ukojenia, co Abby już zrozumiała na początku gry.

Sportwell

A to niby dlaczego? Co jest takiego złego w Abby? Że zabiła jedną osobą na początku gry.
"Abby sypia z człowiekiem, który jest już związany z inną kobietą i będzie miał z nią dziecko."
To już wina Owena, przypomnę, że związek Abby i Owena jest przedstawiony jako biedną Abby we Friendzone. To wina tego co zdradza.
"Wykorzystuje swoich dawnych kolegów by osiągnąć swe cele, okłamuje ich a nawet staje przeciwko nim i nawet sama zdaje się rozumieć, że jest złym człowiekiem."
Możesz przypomnieć w którym momencie?
"Nawet za drugim razem, gdy Ellie pozabijała wszystkich jej kompanów z Salt Lake (jej ukochanego również), zdołała się powstrzymać i wypuścić ją drugi raz" to raczej pokazanie jej świętości.

Świat nie jest czarnobiały? Dlatego mamy święte świetliki? Dlatego mamy do szpiku kości złych kultystów?
Czy idealny ojciec Abby?

A bajeczka o tym, że zemsta nie niesie ukojenia... chyba nikt się nigdy nie mścił, bo w to uwierzył.

ocenił(a) grę na 9
Bilet95

"A to niby dlaczego? Co jest takiego złego w Abby? Że zabiła jedną osobą na początku gry"

Jak powiedziałem na początku, nie chodzi tutaj o dobro i zło, świat nie jest czarno-biały. Abby się uważa za złego człowieka i pomaga dwójce obcych sobie dzieci żeby sobie samej udowodnić, że tak nie jest. W rzeczywistości nie jest ani dobra ani zła; robi rzeczy które są wątpliwe moralnie jak i te, które byłyby godne pochwały.


"To już wina Owena, przypomnę, że związek Abby i Owena jest przedstawiony jako biedną Abby we Friendzone. To wina tego co zdradza"

Nie powinno się budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu a Abby to robi. Rozmawia z Mel, udaje miłą, żartuje z nią, a za plecami rucha się z Owenem. To jest tak, jakbyś miał kobietę i ona sypiałaby z Twoim kolegą z pracy który był już świadomy o Twoim istnieniu i Waszej relacji. Oboje wiedzą że ich działania są dla Ciebie szkodliwe i gdybyś się po parunastu latach dowiedział, że wychowujesz nieswoje dziecko to raczej nie byłbyś z tego tytułu zadowolony.


"Możesz przypomnieć w którym momencie [wykorzystuje swoich dawnych kolegów by osiągnąć swe cele]?"

1. Przekonuje Isaaca (przywódcę WLF), by pozwolił jej wziąć ze sobą grupę ludzi na ryzykowną wyprawę w okolice Jackson by mogła pomścić śmierć swojego ojca, pomimo tego że nie leży to zupełnie w interesie jego organizacji. Gdy grupa chce już wracać z powodu śnieżycy i ciąży Mel, ona stwierdza że skoro nie może na nich liczyć to że zabije Joela na własną rękę. Ostatecznie akcja kończy się powodzeniem, więc powinna okazać Isaacowi za to wdzięczność, jednak niedługo potem, gdy Abby prosi go drugi raz o kolejne pozwolenie na wyprawę, tym razem na poszukiwania Owena, ten odmawia bo potrzebuje ludzi na froncie do walki z Serafitami. Ta więc dezerteruje.

2. Z jednej strony uprawia seks z Owenem za plecami jego ówczesnej kobiety, Mel, z drugiej strony jednocześnie prosi ją by ocaliła życie Yarze i amputowała jej rękę.

3. Okłamuje dawnych kolegów z WLF w szpitalu, twierdząc że na polecenie Isaaca ma zebrać dla niego zasoby medyczne - materiały na wagę złota w światach apokalipsy - podczas gdy potrzebuje ich do ratowania Yary. Okłamuje też Norę, mówiąc że potrzebuje materiałów dla Manny'ego bo ten jest ranny.

4. Samemu Manny'emu nie wspomina ani słowem o swej dezercji, a potem już na wyspie Serafitów obraca się przeciwko dawnym kolegom ze służby - którzy przecież ją kojarzą i wołają ją po imieniu - by pomóc dwójce dzieci które zna jeden dzień.


"[Abby powstrzymała się od zabicia Ellie drugi raz i wypuściła ją i Dinę] to raczej pokazanie jej świętości".

Wątpię, bo gdyby nie reakcja Leva, to Abby poderżnęłaby gardło Dinie mimo świadomości, że ta jest w ciąży. Czy takie działanie ma coś wspólnego ze świętością? Nie, to było działanie pod wpływem emocji. Ellie próbuje ją przekonać słowami: "ona nie ma z tym nic wspólnego" mimo tego, że sama by dopaść Abby powybijała zupełnie niezwiązanych z zabiciem Joela ludzi; WLF to w końcu nie świetliki.


"Świat nie jest czarnobiały? Dlatego mamy święte świetliki?Dlatego mamy do szpiku kości złych kultystów? (...)
Czy idealny ojciec Abby?"

Skąd przekonanie, że Świetliki były święte? Szukali szczepionki, ale jak by ją wykorzystali? Pomogliby wszystkim a może użyliby jej do własnych celów by zdobyć władzę nad światem i zbudować go pod swoje zasady? Kto wie jakie zasady by to były? "Idealny ojciec" Abby jest gotowy poświęcić życie czternastoletniej dziewczynki by wynaleźć szczepionkę, ale kto wie czy nie zrobiłby tego, gdyby to była jego córka?


"Dlatego mamy do szpiku kości złych kultystów?"

Oni nie byli źli, w tym świecie nie ma dobrą i zła. Ci ludzie szukając schronienia w świecie apokalipsy zostali zmanipulowani przez religię i przez to zaczęli robić okrutne rzeczy. W licznych listach pozostawionych przez Serafitów jak i poprzez obserwację Yary i Leva widzimy, że są to ludzie, którzy się modlą, proszą Prorokini o dobry los i siłę dla swych bliskich, wypełniają obowiązki dnia codziennego jak polowanie, gotowanie, budowanie. To że zabijają z okrucieństwem nie znaczy że są źli; wilk żeby przeżyć i wyżywić małe wilczki też musi zabijać. Człowiek w świecie pozbawionym regulacji prawnych również musi polegać na sobie i być w stanie zabić, by przeżyć (jak Dziki Zachód).

Sportwell

Ktoś w końcu napisał coś bardziej konkretnego po za samym ubóstwianiem i nienawiścią do tych co ośmielają się krytykować te grę.

Ale
Co z tego, że postaci mówi, że uważa się za złą? Rey z SW też twierdziła, że uważa się za słabą rycerke Jedi i nie powinna nią być...
To czy postać jest zła, nie definiuje to co mówi ,tylko to co robi.
A Abby od początku jest dobra, głaszcze psa, pomaga dzieciom, jej wybory są moralnie właściwe, zemsta jest maksymalnie usprawiliwiana.
"W rzeczywistości nie jest ani dobra ani zła; robi rzeczy które są wątpliwe moralnie jak i te, które byłyby godne pochwały."
To niestety skończyłeś na ogólnikach.
Dopytałem się, gdzie tak było, i tego nie dostałem.

"Nie powinno się budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu a Abby to robi."
Przepraszam ale CO?
A to Mel nie widziała, że Abby go lubiła? Wręcz można stwierdzić, że to ona go mu ukradła. Teraz to nagle wygląda inaczej prawda? Pominmy już asperk seksu w grze która miała być wolna od seksualności.
A kto był prowodyrem tej zdrady? Powiesz, że obaj razem? Nagle?
No to jak to było tak nagle, to wiadomo, że to wina Owena, nie Abby.
Abby jest przedstawiona jako poszkodowana w freinedzone.
Równie dobrze, można stwierdzić, że to Owen bawił się Abby.
Sumując wszystko wychodzi, że jednak to wina Owena.

Co do tych podpunktów.
1. Dość mocno naciągane. Nie dostała zgody to nie dostała zgody,. inni zgodzili się jej pomóc, jak chcieli sobie odpuścić ta ich nie trzymała.
Chciała załatwić typa i tyle.
Zresztą ciekawe, że ze względu na Mel chcieli odejść a potem nagle ta w większej ciąży już mogła strzelać. Jeden z moich "logicznych" niespójności w tej grze.
Na własną rękę odszukuje Owena i okazuje się to być moralnie właściwe. Zresztą, przywódca Issac okazuje się być mendą.

2. O Owencie już tłumaczyłem.

3. "Okłamuje dawnych kolegów z WLF w szpitalu," po raz kolejny, w imię wyższego dobra. Rozumiem, że jak ty okłamiesz zabójców, by uratować swoją rodzinę, top nagle wg ciebie, staniesz się zły bo kłamiesz?
Rozumiem, że jakby ich nie uratowała, nie dała im lekarstw to uznałbyś ją za dobrą.
To się nawet logiki nie trzyma.

4. Czyli kolejne moralne zwycięstwo. Nie pomogła w masakrze.

"Wątpię, bo gdyby nie reakcja Leva, to Abby poderżnęłaby gardło Dinie mimo świadomości, że ta jest w ciąży. Czy takie działanie ma coś wspólnego ze świętością?"
Tu możesz tylko teoretyzować. Gdyby nie Lev, to ci by pewnie żyli, bo Abby nie wybrała by się na krucjatę w ratowaniu bohaterki, która głównie służyła za rozwiniecie historii która służyła tylko do pokazania czemu, Abby tam nie było.

"Skąd przekonanie, że Świetliki były święte? Szukali szczepionki, ale jak by ją wykorzystali? Pomogliby wszystkim a może użyliby jej do własnych celów by zdobyć władzę nad światem i zbudować go pod swoje zasady? Kto wie jakie zasady by to były? "
To jest pierwsza część gry, a nie druga. W drugiej była ta organizacja przedstawiona jako święta, w pierwszej, ze znajdzie można było wyczytać, że to nie jest pewne, wręcz przeciwnie.
Idealny ojciec, ty chyba nie pamiętasz ich rozmów moralnych, jak to weźmie na siebie śmierć by ratować ludzkość, już nie pamiętasz, jak to gość chodzi z uśmiechem przez całą grę, jak ratuje zebrę... Ojciec Abby był tak zarysowany tylko dlatego, by pokazać, że Joel postąpił źle, odebrał światu jedyną szansę. Przez całą grę jest to podkreślane, czy to Eli która to wolałby umrzeć i dlatego nienawidzi Joela przez tyle czasu (tu problem z wybaczeniem u Eli, który w tej grze jest potraktowany beznadziejnie)

"Oni nie byli źli, w tym świecie nie ma dobrą i zła."
Oni BYLI ŹLI, twoje nie ma dobra ani zła, jest co najmniej śmieszne. Nie ma nic dobrego co oni by zrobili. NIC.
Ponieważ nie masz jak wybrnąć ze stwierdzenia, nie są do końca źli czy dobrzy, nagle zmieniasz zdanie, że tego w ogóle nie ma, tak wiec twoje początkowe stwierdzenie, że "świat nie jest tu czarno biały, jest mieszaniną różnych odcieni szarości a ludzie w nim żyjący mają swoje życia" może trafić do kosza, bo raz piszesz, że jest szary, a potem, że wcale nie można przez to tego świata opisywać.
Kultyści wszystko co robili było złe, wszystko, wszystko co starasz się przedstawić jako zło u Abby było co najwyżej wyborem między dwoma możliwościami, w którymś Abby postąpiła moralnie gorzej? W żadnym!
Kultyści nawet swoim ludziom, żyć za bardzo nie dają, gdzie tu ta walka o przetrwanie?
Skoro nie ma tego podziału o którym tak piszesz, to twoje dywagacje na ten temat są albo zaprzeczeniem twoich własnych słów, albo doszukiwanie się na siłę odpowiedzi.
"poprzez obserwację Yary i Leva widzimy, że są to ludzie, którzy się modlą, proszą Prorokini o dobry los i siłę dla swych bliskich"
Tak, bo prorokinii, kobieta - ta dobra, ich założyła i było dobrze, ale jak przyszli faceci to już było źle i stali się sektą która kiedyś byłą dobra, a potem stałą się zła. To naprawdę było bardzo proste do zrozumienia z tych listów.
"To że zabijają z okrucieństwem nie znaczy że są źli"
Pewnie, dlatego ty pisałeś, że to co robi Abby było złe. Czy ty w ogóle się zastanawiałeś nad tym co piszesz?
O wilkach również, bardziej stereotypowo się nie dało?

"Człowiek w świecie pozbawionym regulacji prawnych również musi polegać na sobie i być w stanie zabić, by przeżyć (jak Dziki Zachód)."
Po pierwsze to jeśli tak widzisz Dziki Zachód, to widzę, że za dużo westernów się naoglądałeś, zamiast faktycznie poczytać jak tam było.
Po drugie, skoro człowiek potrzebuje regulacji prawnych bo bez nich dziczeje i jest nie zdolny do życia... to masz bardzo złą opinie o ludziach.
No cóż, przecież to tylko dzięki regulacją prawnym ludzi się jeszcze nie pozabijali.

ocenił(a) grę na 9
Bilet95

"Co z tego, że postaci mówi, że uważa się za złą? Rey z SW też twierdziła, że uważa się za słabą rycerke Jedi i nie powinna nią być... To czy postać jest zła, nie definiuje to co mówi ,tylko to co robi. A Abby od początku jest dobra, głaszcze psa, pomaga dzieciom, jej wybory są moralnie właściwe, zemsta jest maksymalnie usprawiliwiana"


To, czy Abby uważa się za złą, czy dobrą osobę nie ma tutaj znaczenia - taka kwestia pada w scenariuszu, a na końcu o nas samych świadczą nasze czyny. Stwierdzasz, że Abby jest dobra bo głaszcze psa - to jest troll czy rozmawiamy jeszcze poważnie? Hitler też lubił psy, ja też lubię. Z jednej strony pomaga dwójce dzieci, z drugiej prawie podrzyna gardło kobiecie w ciąży - co powstrzymuje Lev - co siłą rzeczy skutkowałoby zabiciem dziecka. Jej wybory moralne nie są właściwie, nie ma nic szczytnego w zabijaniu ludzi, ale dla przetrwania jest to konieczność. Nie postrzegam Abby ani jako dobrą ani jako złą - takie podziały byłyby właściwsze dla światów fantasy w których siły światła walczą z siłami ciemności, ale nie w dziełach post-apo w których rysuje się przed nami świat, w którym dochodzi do dekadencji wartości moralnych, dookoła obowiązuje prawo silniejszego a bohaterowie muszą wrócić do swych prymitywnych instynktów by przetrwać. Abby to człowiek, który ma swoje motywacje i sposoby na przetrwanie. Gracze znienawidzili ją przede wszystkim dlatego, że zabiła Joela.


"To niestety skończyłeś na ogólnikach. Dopytałem się, gdzie tak było, i tego nie dostałem".


Wymieniłem w punktach konkretne przykłady w których Abby wysługuje się innymi ludźmi, o tym jak sypia z Owenem etc. Napisałem też, że była w stanie wybaczyć osobie, która chciała ją zabić, jak i również potrafiła ochronić dwójkę dzieci. Robiła rzeczy moralnie przeciwstawne - co jest cechą charakterystyczną dla postaci w utworach postapo. Pokazywało to The Walking Dead (Rick Grimes), zgłębiał to w mniejszym i większym stopniu Fallout i pokazuje to również The Last of Us.




"Przepraszam ale CO?
A to Mel nie widziała, że Abby go lubiła? Wręcz można stwierdzić, że to ona go mu ukradła. Teraz to nagle wygląda inaczej prawda?"


Nie, nie wygląda. Owen miał wcześniej romans z Abby ale zerwał z nią bo ta była zbyt pochłonięta myślą o pomszczeniu własnego ojca. Jakiś czas później związał się z Mel, która zaszła w ciążę, więc już sprawy zaszły daleko i z takiej relacji nie można już się łatwo wywiązać. Abby jednak mimo świadomości, że związek Owena i Mel jest już w zaawansowanym stadium, kładzie się z nim do łóżka.




"A kto był prowodyrem tej zdrady? Powiesz, że obaj razem? Nagle?
No to jak to było tak nagle, to wiadomo, że to wina Owena, nie Abby"




To są dorośli ludzie, którzy powinni być świadomi konsekwencji swoich czynów. Żadne z nich nie powiedziało: "stop", a fakt, że coś stało się "nagle" nie zwalnia ludzi od odpowiedzialności za to co robią.




"Abby jest przedstawiona jako poszkodowana w freinedzone".


Friendzone to jest sytuacja, w której jesteś dla kogoś tylko przyjacielem bez seksualnych konotacji, a ich łączy więcej niż przyjaźń - tworzyli kiedyś związek.




"Równie dobrze, można stwierdzić, że to Owen bawił się Abby.

Sumując wszystko wychodzi, że jednak to wina Owena".


Czyli jak będziesz w związku z kobietą, która spotka się pewnego razu ze swoim ex i ten ją przekona by poszła z nim do łóżka, to wina będzie tylko po stronie twojej kobiety a z tamtym typem potem sobie przybijesz piątkę?




"Co do tych podpunktów.
1. Dość mocno naciągane. Nie dostała zgody to nie dostała zgody,. inni zgodzili się jej pomóc, jak chcieli sobie odpuścić ta ich nie trzymała.
Chciała załatwić typa i tyle"


Źle przeczytałeś; Abby dostała zgodę na poszukiwania Joela od Isaaca - tego samego, którego w powyższym poście nazwałeś mendą - pomimo tego, że Joel nigdy nie stanowił problemu dla WLF. Zrobił to z własnej dobrej woli i dał jej do tego ludzi, chociaż nie miał w tym żadnego interesu. Potem, gdy Isaac potrzebował Abby na froncie, ta zdezerterowała. To Isaac jest tutaj mendą?




"Zresztą ciekawe, że ze względu na Mel chcieli odejść a potem nagle ta w większej ciąży już mogła strzelać. Jeden z moich "logicznych" niespójności w tej grze"


Lewicowa propaganda, Neil Druckmann jest zadeklarowanym feministą i współpracował z Anitą Sarkeesian. A logiczność scenariusza nie jest mocną stroną tej gry.




"Na własną rękę odszukuje Owena i okazuje się to być moralnie właściwe".


Dlaczego?




"3. "Okłamuje dawnych kolegów z WLF w szpitalu," po raz kolejny, w imię wyższego dobra. Rozumiem, że jak ty okłamiesz zabójców, by uratować swoją rodzinę, top nagle wg ciebie, staniesz się zły bo kłamiesz?"


Ocalenie dziecka nazywasz wyższym dobrem, ale zabranie komuś materiałów medycznych oznacza, że dla kogoś innego w potrzebie już nie starczy.




"Oni [Serafici] BYLI ŹLI, twoje nie ma dobra ani zła, jest co najmniej śmieszne. Nie ma nic dobrego co oni by zrobili. NIC".


Czyli nazywasz wyższym dobrem ratowanie dziecka, które będąc od dzieciństwa z kultystami nie powinno mieć w sobie nic dobrego. Brawo.




"Rozumiem, że jakby ich nie uratowała, nie dała im lekarstw to uznałbyś ją za dobrą"


Powtarzam jeszcze raz, że w światach postapo podział na dobro i zło zamazuje się i przyjmuje nihilistyczną wizję rzeczywistości, w której zasady moralne przestają mieć znaczenie a liczy się przetrwanie. W The Last of Us lekarstwa to przeżycie. Ich brak oznacza śmierć. Zabieranie ich swoim kolegom z WLF oznacza, że gdy któryś z nich będzie ranny, to w chwili potrzeby może dla niego tych lekarstw zabraknąć. Tu nie ma dobrych decyzji, jest tylko przetrwanie.




"4. Czyli kolejne moralne zwycięstwo. Nie pomogła w masakrze".


Napisałeś wcześniej, że serafici są źli, ale że jednak Abby odnosi moralne zwycięstwo bo nie pomaga przy zabijaniu kultystów - tylko że przed trafieniem na wyspę jak i na niej samej zabija kilkadziesiąt serafitów. I nieco ludzi WLF również. To jest moralne zwycięstwo?




"[...gdyby nie reakcja Leva, to Abby poderżnęłaby gardło Dinie mimo świadomości, że ta jest w ciąży. Czy takie działanie ma coś wspólnego ze świętością?]


Tu możesz tylko teoretyzować. Gdyby nie Lev, to ci by pewnie żyli, bo Abby nie wybrała by się na krucjatę w ratowaniu bohaterki, która głównie służyła za rozwiniecie historii która służyła tylko do pokazania czemu, Abby tam nie było".


Tak, a gdyby Joel nie odpalił ojca Abby to nie byłoby The Last of Us Part II. Tu nie ma czego teoretyzować - próba poderżnięcia gardła kobiecie która jest w ciąży nie ma nic wspólnego ze świętością, którą tak usilnie przypisujesz Abby. Ona już wykonywała cięcie, ale Lev ją zatrzymał, by się opamiętała.




"To jest pierwsza część gry, a nie druga. W drugiej była ta organizacja [Świetliki] przedstawiona jako święta"


W którym miejscu tej historii Świetliki są przedstawiane jako święta organizacja?




"Idealny ojciec, ty chyba nie pamiętasz ich rozmów moralnych, jak to weźmie na siebie śmierć by ratować ludzkość, już nie pamiętasz, jak to gość chodzi z uśmiechem przez całą grę, jak ratuje zebrę..."


To specjalny zabieg po to, by scenariusz jak najmocniej uzasadniał motywy kierujące Abby i jej nienawiść do Joela. To, że został tak przedstawiony, nie oznacza, że w rzeczywistości był bez skazy; tacy ludzie nie istnieją i zaskakuje mnie to, że ktokolwiek mógłby w to uwierzyć.




"Oni [serafici] BYLI ŹLI, twoje nie ma dobra ani zła, jest co najmniej śmieszne. Nie ma nic dobrego co oni by zrobili. NIC.
Ponieważ nie masz jak wybrnąć ze stwierdzenia, nie są do końca źli czy dobrzy, nagle zmieniasz zdanie, że tego w ogóle nie ma, tak wiec twoje początkowe stwierdzenie, że "świat nie jest tu czarno biały, jest mieszaniną różnych odcieni szarości a ludzie w nim żyjący mają swoje życia" może trafić do kosza, bo raz piszesz, że jest szary, a potem, że wcale nie można przez to tego świata opisywać".


Naprawdę uważasz, że jakakolwiek postać w świecie tej gry może być krystalicznie czysta i bez skazy, że Abby taka jest i że świat TLOU dzieli się na dobrych i złych? Przecież właśnie sens całej transformacji jaka następuje w połowie gry - gdy z żądnej zemsty Ellie wcielamy się w żołnierkę WLF, której członków wybijaliśmy bez skrupułów przez kilkanaście godzin gameplayu - tkwi w tym, by gracz zobaczył, że po obu stronach barykady są LUDZIE. Ludzie, którzy mają imiona, swą historię, marzenia, swoje problemy, lęki. Tu nie ma dobrych i złych; wartości i świętości o których mówisz zostały wymazane, bo okazanie słabości, litości może oznaczać śmierć - i tak się właśnie dzieje w chwili gdy ginie Joel. Mel nalega wtedy, by zabić obecną przy tym Ellie, po to by zamknąć tą sprawę raz na zawsze. Oszczędzają ją - i wkrótce wszyscy giną z jej rąk. Sam fakt, że muszę to tłumaczyć oznacza że nie rozumiesz tego uniwersum, patrzysz na nie w sposób kuriozalny i niesamowicie naiwny.




"Kultyści nawet swoim ludziom, żyć za bardzo nie dają, gdzie tu ta walka o przetrwanie?"


Uzasadnij to stwierdzenie, bo dla mnie jest ono bezpodstawne. Serafici tworzą konkretnie sprecyzowaną społeczność, izolującą się od technologii i skupiającą się dookoła swojej Prorokini do której modlą się o dobry los. To organizacja która - tak jak wszystkie inne w świecie TLOU - przede wszystkim chce przetrwać i się rozwijać. Tutaj jest jednak miejsce tylko dla najsilniejszego, więc wojna z WLF o wpływy w Seattle musiała nastąpić.




"Pewnie, dlatego ty pisałeś, że to co robi Abby było złe"


Pisałem - i to bardzo wyraźnie - że robiła rzeczy moralnie ambiwalentne. Nawet pomagając Yarze i Levowi nie robiła tego ze szlachetnych pobudek, ale po to, by ulżyć własnemu sumieniu, co sama zresztą przyznała.




"Po pierwsze to jeśli tak widzisz Dziki Zachód, to widzę, że za dużo westernów się naoglądałeś, zamiast faktycznie poczytać jak tam było".


Nie musimy odwoływać się do westernów, wystarczy przypomnieć sobie to, co mówił Jung o okiełznaniu swojego wewnętrznego cienia. Człowiek powinien wypracować sobie kły i być w stanie zrobić drugiemu człowiekowi krzywdę. Nie musi tego robić, ale powinien być w stanie bronić się a nawet zabić. Jednostka pozbawiona takiej umiejętności albo - by przyrównać to bardziej do naszych czasów - mało asertywna zostanie bardzo szybko wzięta za słabą i łatwą w wykorzystywaniu. Dzieci w szkole często znajdują sobie w klasie jednego cichego i niepozornego a potem po nim jadą. Na Dzikim Zachodzie, poza miastami (gdzie często każde miało swoje oryginalne prawo) na terenach pustkowi trafiając na bandytę musiałeś być w stanie się bronić. Nawet w Polsce jeszcze jak mój dziadek woził worki z ziemniakami starym Żukiem to ścierwa potrafiły podbiegać i zrzucać je z paki. Mój pradziadek z kolei został zastrzelony gdy otworzył wieczorem drzwi obcemu człowiekowi - chcieli wtargnąć do środka. Dostał w brzuch i chociaż zdołał jakoś zamknąć drzwi (w domu byli inni domownicy) to pomoc dotarła za późno a sprawcy dawno się zawinęli. Dzisiaj idąc późną nocą przez Pragę możesz dostać w łeb - a żyjemy w zaawansowanych na tyle czasach że możemy namierzać delikwentów na kamerach, przez odciski palców, takie rzeczy jak zeznania świadków czy metody przesłuchań i znajomość ludzkiej psychologii również robią swoje. Kiedyś tego nie było więc sporo rzeczy uchodziło płazem, a tam gdzie prawo nie daje rady funkcjonować - jest tylko anarchia.




"Po drugie, skoro człowiek potrzebuje regulacji prawnych bo bez nich dziczeje i jest nie zdolny do życia... to masz bardzo złą opinie o ludziach".


Jeśli nie podzielasz tej opinii to świadczy tylko o twojej naiwności.




"No cóż, przecież to tylko dzięki regulacją prawnym ludzi się jeszcze nie pozabijali".


Właśnie tak, i kwestionowanie tego świadczy tylko o twojej niewiedzy na temat ludzkiej natury. Dzięki prawu i możliwości jego egzekwowania nie pozabijaliśmy się i poczyniliśmy progres jako gatunek docierając tu gdzie jesteśmy, w przeciwieństwie do czasów prehistorycznych, gdy jedyne prawo jakie istniało to było prawo silniejszego i takie pojęcia jak dobro i zło, na które tak często się powołujesz, nawet jeszcze nie były zdefiniowane.

Sportwell

Oj chłopcze, nic nie wiesz o życiu.

Abby jest dobra, napisałem o głaskaniu psa dlatego, bo to gra od samego początku jak się gra Abby robi z niej chodzące dobro, tu głaszczę psa, tam pomaga dziecku, nie ma nic co by można było uznać za wandalizm. Wszystko co robiła jest dobre, moralnie właściwe.
Nie potrafiłeś znaleźć nic co by pokazało ją jako tą złą, zawsze tylko podajesz wybory mniejszego zła. Jak w ogóle można powiedzieć, że wybór mniejszego złą to zło?
Normalnie świętszy od Jezusa, który jakoś przepędził ludzi ze świątyni przemocą.
Mówisz, że prawie podrzyna gardło.. prawie, a nie podrzyneła, nie mów co by było gdyby bo jak sam stwierdziłeś, w tej grze jest dużo błędów logicznych więc nie ma mowy o konsekwencji w zachowaniu. Można mówić tylko o tym co jest podane.
Ty jako dowód jej zła, pokazuejsz coś... czego nawet nie zrobiła.
Jednak to ciekawe, że nagle kobieta w ciąży ma jakąś inną wartość, przecież wg tych feministów to tylko pasożyt odbierający kobiecie prawo pracy...
Cały czas stwierdzasz, ze Abby robiła coś źle aby potem stwierdzić, nie ma dobra i zła.
Więc tak jak pisałem, skoro nie dzielisz tego świata na to, to nie możesz pisać o odcieniach szarości, czy że Abby zrobiła coś źle.. Zdradziła? Przecież to nie było złe.

Mówisz tylko o prawie silniejszego i przetrwaniu a jak widzę, nie masz zielonego pojęcia co by się działo, tylko kupujesz serialowe i filmowe bajeczki na ten temat, a żeby to sprawdzić wystarczy poczytać o plemionach Afryki czy Ameryki południowej które wciąż istnieją.

""To niestety skończyłeś na ogólnikach. Dopytałem się, gdzie tak było, i tego nie dostałem".
" Widzę, że totalnie przeinaczasz moje stwierdzenie. Odwołałem się do twojego zakończenia: "W rzeczywistości nie jest ani dobra ani zła; robi rzeczy które są wątpliwe moralnie jak i te, które byłyby godne pochwały."
Zresztą, znowu pokazałaś brak logiki mówiąc o "nie ma zła a ni dobra" jednocześnie o nim pisząc.
Zresztą, tyle mówisz o tym braku dobra i zła, a jednak w swoim wywodzie piszesz "Gdyby Abby zginęła w zakończeniu, to Ellie byłaby tutaj antagonistką".
Cały czas podkreślasz, że Abby czuje się złym człowiekiem pokazując jednocześnie jaka dobra jest.
Wciąż jednak nie doczekałem się na te moralnie gorsze rzeczy które robiła.

I znowu bajka o Owenie. Po pierwsze, on ja rzucił, czyli Abby poszkodowana. P drugie, on zrobił dziecko a Mel dobrze sobie zdawała sprawę z tego co Abby czuje.
Po trzecie, zdrada to wina Owena którą już opisałem.
Po czwarte, i co z tego, że jest w ciąży? Dina jakoś mogła być w ciąży i nie wróciła do swojego Azjaty. Twój argument to inwalida.
Po piąte, nie ważna jakbyś isę produkował, więcej przemawia za winą Owena, to on był w szczęśliwym związku ale postanowił się ruchać.
Abby utknęła we friendzone po rozpadzie, dalej go kochała ale on trzymał ją jako przyjaciółkę.

Fajna jest następne teoretyzowanie, widzisz nie, nie rozumiesz prostych pojęć.
To on zdradził, pewnie, że będę nienawidził tego typa, ale nie zmieni to faktu, że to ona zdradziła mnie.

ocenił(a) grę na 9
Bilet95

"Nie potrafiłeś znaleźć nic co by pokazało ją jako tą złą"

Bo od początku tej rozmowy nawet nie próbowałem tego wykazać. Powtarzam to ostatni raz: Abby robiła rzeczy moralnie przeciwstawne, nie jest ani krystalicznie czystą świętością jak ją przedstawiasz ani nie jest wcieleniem diabła - to po prostu człowiek o takich a nie innych motywacjach. Kropka.


"Mówisz, że prawie podrzyna gardło.. prawie, a nie podrzyneła, nie mów co by było gdyby bo jak sam stwierdziłeś, w tej grze jest dużo błędów logicznych więc nie ma mowy o konsekwencji w zachowaniu".

Tą wypowiedzią zdyskwalifikowałeś się jako poważny uczestnik tej dyskusji. Nawet nie będę tego komentował.

Sportwell

Ależ od początku chciałeś to wykazać, że jest i zła i dobra, ale nie potrafisz wskazać choć jednego momentu którym by można było jednoznacznie powiedzieć, że postąpiła gorzej od jednej alternatywy.

"Tą wypowiedzią zdyskwalifikowałeś się jako poważny uczestnik tej dyskusji. Nawet nie będę tego komentował."
Tą wypowiedzią pokazujesz, że nie masz jak odpowiedzi to atakujesz.
Stwierdziłem fakt, nie zrobiła tego. Ciekawe, że dla ciebie zabicie Diny byłoby moralnie złe, ale już inne zabójstwa są czarno-białe.

Sportwell

Tak, Isaac jest mendą, już nie pamiętasz co robił w akcje Abby?
Czy znowu będziesz pisał, że nie ma podziału na dobro i zło, mimo, że cały czas to stosujesz.

I tym bardziej, dostała pozwolenie, poszła z ludźmi... gdzie tu ten dowód na to, że jest zła? Co za wszelką cenę starasz się udowodnić, że jest postacią czarno-białą.
Otóż nie. Zwykła misja po zemstę, a pamiętając ojca Abby, to pewnie i Isacc go cenił ponad wszystko ;)
Abby zdezerterowała? Nie, poszła po "przyjaciela", który czekał na śmierć i okazało się, że zrobił to w wyższej konieczność. Tak więc, postanowienie Abby by wysłuchać Owena byłą moralnie właściwa nad samosądem.

"Neil Druckmann jest zadeklarowanym feministą i współpracował z Anitą Sarkeesian"
Tak wiem, dlatego też było tak mało czarnych w tej grze.
Zresztą Neil chciał by Dina też byłą napakowaną kobietą, ciekawe, która jeszcze. Wszsytkie postacie kobiece w tej grze są lepsze od męskich, faceci to tylko tchórze, głupcy i mordercy.

"Ocalenie dziecka nazywasz wyższym dobrem, ale zabranie komuś materiałów medycznych oznacza, że dla kogoś innego w potrzebie już nie starczy."
Ale logika, rozumiem, lepiej nikogo nie ratować, nich zdychają, ważne, że leki są na poziomie wyjściowym...
Ty uważasz, że lepiej zabić dzieciaka, niż jak dać mu leki, zresztą, taka placówka jak ich szybko wyprodukuje nowe partie. Ale ty uważasz, że Abby postąpiła by moralnie jakby dobiła dziecko a leki dała Owenowi na zadrapanie.

"Czyli nazywasz wyższym dobrem ratowanie dziecka, które będąc od dzieciństwa z kultystami nie powinno mieć w sobie nic dobrego. Brawo."
Czyli myślenie kolektywistyczne. Rozumiem, że jak w wiosce Eli wszyscy byli dobrzy, to wszyscy tam są dobrzy. Po za tym typem antyLGBT, on w grze zasłużył na śmierć.

Tą bajeczkę o poznaniu, ze wszędzie są ludzie powtarzają wszyscy fani tej gry, ale nie ma problemu by w ostatnim akcie walczyć z nowymi złymi. Nie, top tylko konkretne postacie z imienia i nazwiska. Eli wybija wszystko co żyje ale plącze nad tą jedną postacią co później ma imię...
Bo przecież ona doskonale wie, że jak gra się tą to potem, ooo nie "zabiliśmy ją" ale tamta 100 jest nie ważna...
Tylko ludzie o problematycznej moralności mogą widzieć w tym coś takiego. Abby i Lev nie mają problemu zabijać jak leci, chyba, że postać ma imię w plikach gry, wtedy trzeba oszczędzić i pokazać, że Abby należy wspierać i doceniać.

To ty patrzysz się na ten świat infantylnie, kupujesz wszystko co powiedzieli twórcy, wszystko łykasz bezkrytycznie. Tłumaczysz to zabiegami z innych seriali, jakby błędy innych miały świadczyć o prawdziwości ich znaczeń. Ciągle starasz sie mi udowodnić, że Abby nie jest dobra a jednocześnie cały czas twierdzisz, że nie ma podziału na dobro i zło, choć tak chętnie zrobiłeś z Eli antagonistkę.
Kupujesz świat przedstawiony w drugiej części i traktujesz go jako punkt wyjścia, nie ważne co by było, wszystko wytłumaczysz logiką tego świata.

"lekarstwa to przeżycie. Ich brak oznacza śmierć. Zabieranie ich swoim kolegom z WLF oznacza, że gdy któryś z nich będzie ranny, to w chwili potrzeby może dla niego tych lekarstw zabraknąć. Tu nie ma dobrych decyzji, jest tylko przetrwanie."
Przed chwilą pisałeś, że Abby postąpiła źle, zabierając lekarstwa, teraz mówisz, że lekarstwa ratują życie...
Cały czas masz problem z mieszaniem brak podziału na dobro i zło, z co jest gorsze.
Cały czas podkreślasz, że Abby postąpiła źle, tak więc logicznym, jest, że postąpiła by dobrze jakby zabiła dzieciaka. Cały czas postrzegasz dobro i zło w jakiś dziwnych teoriach. Mówię po raz kolejny, w sytuacji mniejszego zła, wybór mniejszego zła jest dobry.
Abby zawsze tak robiła, a ty starasz się stwierdzić, że jak uratowała dziecko, to postąpiła gorzej.

"W którym miejscu tej historii Świetliki są przedstawiane jako święta organizacja?"
Praktycznie przez całą grę. Niby kiedy byli przedstawiani źle? W retrospekcji?

"Kultyści nawet swoim ludziom, żyć za bardzo nie dają, gdzie tu ta walka o przetrwanie?"
Proszę bardzo, restrykcyjne dogmaty, kazanie Levowi wyjść za mąż, w znajdkach co chwila, że tego nie wolno i tego nie wolno.
Ty, mimo, że twierdzisz, że świat nie jest czarno-biały nie potrafisz wskazać nic dobrego z tego kultu. Ponieważ, wszystko co tam jest jest do bólu złe, a więc i twoje bajki o czarno-białym świecie nie pasują w ich przypadku.

Tak jak pisałem, nie masz pojęcia o dzikim zachodzie. Nic o nim nie wiesz, to były spokojne czasy, gorzej masz w samym Los Angeles, bardziej prawdopodobne, że okradną cię tam, niż jak na pustkowiu z XIX wieku.
https://natemat.pl/94273,dziki-zachod-wcale-nie-taki-dziki#
Historia działa na twoją niekorzyść. Jeśli apokalipsa jaka tam jest pokazana by nastąpiła, to właśnie byłoby tak jak w w.w tekście. Nic nie łączy ludzi tak jak wspólny wróg, tym bardziej by ludzie współpracowali, a buntownicy chcący żyć byle jak, poumieraliby w ciągu 20 lat.

""Po drugie, skoro człowiek potrzebuje regulacji prawnych bo bez nich dziczeje i jest nie zdolny do życia... to masz bardzo złą opinie o ludziach".
Jeśli nie podzielasz tej opinii to świadczy tylko o twojej naiwności. "
"Właśnie tak, i kwestionowanie tego świadczy tylko o twojej niewiedzy na temat ludzkiej natury. Dzięki prawu i możliwości jego egzekwowania nie pozabijaliśmy się i poczyniliśmy"
Czego się można było spodziewać, gdyby nie było prawa zakazującego zabójstw, już dawno zabiłbyś swoja rodzinę i okradł sąsiadów.
A jeśli się z tym nie zgadzasz to świadczy tylko o twojej naiwności.

Mylisz korelacje z przyczynowością. Prawo istnieje zawsze wtedy gdy powstaje państwo. Tak wiec co, prawo istnieje od co najmniej 5500 lat a dopiero od nie dawna bo w zasadzie dopiero od 100 lat ludzie faktycznie mają jakieś prawa. Strasznie to prawo beznadziejne skoro zaczęło działać dopiero po rewolucji przemysłowej, postaniu radia, czy szybkiego transportu...
Jak już pisałem, możesz sobie zobaczyć jak wygląda prawo w wioskach Afryki, bajki o prawie silniejszego możesz sobie włożyć między bajki, nawet w gangach tak nie jest. Jest to zwykłe uproszczenie które w serialach schodzą jak świeże bułeczki.
Wygląda na to, że jesteś moralnie zepsuty, nie wiedziałbyś co robić jeśli nie miałbyś tego napisanego na kartce, ciekawe kto to pisze, skoro bez tego ludzie nie potrafią funkcjonować.

ocenił(a) grę na 9
Bilet95

"Ależ od początku chciałeś to wykazać, że jest i zła i dobra"

Chciałem to napisać dużymi literami, że Abby nie jest ani dobra ani zła, ale myślę, że to nie będzie konieczne. Zacytuję słowa Halley Gross, współautorki scenariusza The Last of Us Part II:

"When I came into the Last of Us franchise, Neil Druckmann already had some of the templates of the story he wanted to tell. He knew he wanted to focus on Ellie and on Abby. But what's really important to the studio is representation—reflecting the world that we see around us—and that no character, the hero or villain, nobody is explicitly good or bad. It was important to allow all of our characters to exist in the morally gray".

Link do oryginału --> www.esquire.com/lifestyle/amp32910275/last-of-us-part-2-narrative-lead-halley-gr oss-interview/
Dla pewności, przetłumaczę:

"Gdy zaczęłam pracować nad franczyzą The Last of Us, Neil Druckmann już miał parę pomysłów na to, jaką historię chciał opowiedzieć. Wiedział już że chciał skupić się w niej na Ellie i Abby. Jednak tym, co jest naprawdę ważne dla naszego studia to odwzorowanie świata który widzimy dookoła nas i że żadna postać, bohater czy złoczyńca, nikt nie jest jednoznacznie dobry lub zły. Było to dla nas ważne pozwolić wszystkim naszym postaciom jawić się jako moralnie szare".

Co potwierdza moje słowa napisane wcześniej:

"żadna z nich [Ellie i Abby] nie jest ani dobra, ani zła. W The Last Of Us nigdy nie było takiego podziału; świat nie jest tu czarno biały, jest mieszaniną różnych odcieni szarości".

Sportwell

To czemu tak chętnie podkreślasz jej "złe" uczynku? Czemu tak starasz się wytłumaczyć, że robiła źle, i że czuje się źle.
"zacytuję słowa Halley Gross, współautorki scenariusza The Last of Us Part II:"
Doprawdy śmieszne, cytujesz też twórców polskich współczesnych komedii aby dodać temu większej głębi?
Zresztą, już pisałeś, że te gra ma dziury logiczne cytowanie wiec ludzi, którzy te dziury zrobili jest strzałem w kolano.

Podoba mi się za to sentencja "nikt nie jest jednoznacznie dobry lub zły" , to jak to jest z twoim nie ma dobra i zła?
Najpierw mówisz o niejednoznacznym dobrym i złych, a potem nagle, że tego nie ma. To dziury logiczne.
Masz czarna na białym, niejednoznacznie dobre i złe, a nie, brak dobra i zła, różnica zasadnicza.

ocenił(a) grę na 9
Bilet95

Od początku rozmowy jesteś przeświadczony o biało-czerni uniwersum TLOU a gdy pokazuję Ci wypowiedź współautorki scenariusza dowodzącą błędności tego rozumowania, ty dalej twierdzisz że tak nie jest.

Już kiedyś Schopenhauer mówił o tym, że ludzie gdy prowadzą dyskusję nie szukają prawdy, lecz starają się usilnie udowodnić swoją rację. Po prostu spojrzenie sobie w lustro i przyznanie, że jest się w błędzie to dla takich osób zbyt wiele. Pokazałem na wielu przykładach o co mi chodzi tłumacząc, że granice dobra i zła w tym uniwersum się zacierają, wyjaśniłem na czym polegał plot twist w połowie gry, zacytowałem autorkę potwierdzającą moje słowa - bez efektu.

To jest koniec naszej dyskusji.

Sportwell

To ty twierdzisz, że w tym wiecie nie ma czerni, bieli, szarości, ja swoimi wpisami udowodniłem, że Abby cokolwiek zrobiła wygrała moralnie w tamtych czasach.

"Już kiedyś Schopenhauer mówił o tym, że ludzie gdy prowadzą dyskusję nie szukają prawdy, lecz starają się usilnie udowodnić swoją rację. "
To akurat pasuje do ciebie, a twoje ataki na moją osobę tylko to potwierdzają.
Ty sam się gubisz w swojej własnej logice. Najpierw mówisz, że nie ma dobra i zła, po czym, starasz się mi udowodnić, że Abby postąpiła źle, po czym nie potrafisz nic dobrego powiedzieć o kultystach to znowu stwierdzasz, że nie ma podziału. Jeszcze wciskasz tu jakąś bajeczkę o tym, że bez praw ludzie by się pozabijali.
Mówisz o zacieraniu pojęć dobra i zła, a przed chwilą twierdziłeś, że nie ma dobra i zła.
Autorka potwierdza moje słowa, nie pisała nic o braku dobra i zła, co ty starasz się sprzedać, tylko o cytuje: "nikt nie jest jednoznacznie dobry lub zły", ona twierdzi, że świat jest szary, ty twierdzisz, że nie ma żadnych barw bo nie ma zła i dobra.
Cóż za fikołki.

"To jest koniec naszej dyskusji."
Nie, ale nie dziwie się, że tak piszesz, sądziłem, że pogadam z kimś na poziomie na temat Abby a dostałem tylko pretensje i brak logiki.

ocenił(a) grę na 10
Sportwell

W zupełności się zgadzam! Tak, tak i jeszcze raz tak.

ocenił(a) grę na 9
Abiam

Dzięki. Wydaje mi się, że fakt podejmowania takich dyskusji o tej grze pozwala ją zaliczyć do grona dzieł wybitnych. Osobiście mam wątpliwości co do sensowności scenariusza, ale efekt końcowy, gdy znamy już prawdę z obu stron barykady, jest mocnym przeżyciem. I chociaż za samym Druckmannem nie przepadam, to jednak uważam że ma rację, gdy ma pretensje do graczy, którzy nie chcieli dać sobie szansy na poznanie historii do końca i skreślili ją dlatego, że Joel został odpalony przez muskularną kobietę.

ocenił(a) grę na 8
Sportwell

Nie czytałem całej tej długaśnej wymiany zdań ;) Napiszę jak to wygląda z mojej perspektywy.

Dla mnie ten cały przyczynek tego wszystkiego ze strony Abby jest bardziej wątpliwy moralnie.

Mści się za zabójstwo ojca.
Tak, to Joel to wszystko zaczął. Tylko, że na tym etapie można to było wszystko zatrzymać.

Ok zabił jej ojca, ale jeśli odrobinę wczuć się w jego sytuację to zrobił to bo ratował swoją 'córkę'.

Po prostu z jednej strony mamy dziewczynę, której ktoś zabija ojca, bo może i jest zdrajcą i urządził jatkę, ale robi to dla ratowania swojego dziecka.

Z drugiej, mamy dziewczynę, której ktoś katuje jej bezbronnego ojca w imię zemsty. Śmierć za śmierć i tyle. Nie zważając na nic.

Moim zdaniem, zdecydowanie łatwiej jest odpuścić w pierwszym przypadku. Sytuacja jest niejednoznaczna, ale można w czuć się w sytuację ojca, która ma poświęcić swoje dziecko. Patrząc na to z boku, to co znaczy to jedno dziecko, jeśli można uratować setki, tysiące. Ale dla rodzica to będzie cholernie trudna decyzja, i nie trzeba nie wiadomo jakiej empatii, aby to wiedzieć.

A Abby tego nie widzi. Ściga Joela w taki sposób jakby to był jakiś sadysta, gwałciciel, czy nie wiem zabił jej ojca dla paczki fajek.

Drugą kwestią jest to, że w przypadku Ellie widzimy, że ta zemsta ją niszczy, mieli, zabijając Norę, czy Mel przeżywa to, cierpi, ma też PTSD.

Za to Abby nie bardzo. Ok, jest bardzo zdeterminowana, myśli tylko o zemście. Ale robi to bardziej na chłodno, nie przeżywa tak jak Ellie, trzeba gościa sprzątnąć za wszelką cenę i tyle.

ocenił(a) grę na 9
forzaroma

Jakby ktoś zabił Tobie ojca, to usprawiedliwiałbyś mordercę?

ocenił(a) grę na 8
Sportwell

Trudno tak teoretyzować jeśli nie było się w takiej sytuacji, ale...Bardzo duże znaczenie mają okoliczności takiego zdarzenia, powody, motywy, postawa. Na początku pewnie jest wściekłość i nie ma to większego znaczenia dla bliskich, ale po czasie można podejść chłodniej do tego.

Przykładowo jeśli ktoś zadźgał nożem człowieka, celem kradzieży jego portfela z paroma stówami to trudno to jakkolwiek usprawiedliwić, nieważne ile czasu minie.

Ale już np. jeśli ktoś potrącił kogoś śmiertelnie, bo nie wiem był przemęczony, zagapił się czy jechał trochę za szybko to jest zupełnie inna sytuacja. Tym bardziej jeśli dostał karę i żałuję tego co się stało,

A Abby nie działała przecież w afekcie. Polowała kilka na lat na człowieka, który zabił jej ojca celem ratowania swojej przybranej córki.

ocenił(a) grę na 7
Sportwell

Chyba zartujesz. Od początku (nie znajac jeszcze w zasadzie Abby) mialem mieszane uczucia co do zemsty Ellie. Praktycznie na sam final przygody Ellie kibicowalem jej, zeby strzelalia sobie w leb. Dla mnie ta gra mogla by byc krótsza o polowe. Kampania Ellie to nieporozumienie, ktore mozna bylo strescic w 2 godzinach gry bo fabularnie to bylo dno

ocenił(a) grę na 9
dayman

Scenariuszowo pierwsze The Last of Us wygląda na inspirowane "Drogą" McCarthy'ego, a na pierwszym planie jest relacja Joela z Ellie. Dwójka niestety porzuciła to by opowiedzieć kolejną historię o zemście. Masz inne odczucia niż ja na końcu, bo przy zakończeniu nie chciałem śmierci ani dla Ellie ani dla Abby, ale scenariusz w takim wypadku totalnie nie ma sensu przez dysonans ludonarracyjny. Ellie zamordowała dziesiątki ludzi by dopaść jedną, a na końcu pozwoliła jej żyć. Ciekawe jak pokażą ich relację w serialu, bo na pewno nie będą mogli brać materiału z gry za wzorzec: jest zbyt naciągany.

Sportwell

W grę dopiero zagrałem w 2023, chociaż leżała już na półce w folii ponad rok, jedynka była taka sobie ale Abby nadała sens całej historii:) pomijajac kwestie gameplayowe, ktore byly średnie, nie lubiałem pierwszej części gry, bo to co zrobił Joel zabijając ludzi w szpitalu którzy byli jedyna szansa na uratowanie ludzkości było głupie i egoistyczne. Uratował Ellie, potencjalnie zabił kilka milionów ludzi. Zabił ojca Abby. Więc wszystkie Wasze dywagacje o tym czy zemsta miała sens nie mają sensu. Abby wykonała wyrok w imieniu świetlików, Ellie miała wyrzuty sumienia, że Joel ja okłamywał a ona nadal żyła, mówiła że chciała żeby jej życiu nadano sens. Abby chce to zmienić, bo w trakcie całej tej historii przechodzi tranformacje i ratuje bliznę, potem szuka świetlików i na końcu na szczęście Ellie jej nie zabija. Mam nadzieję, że w trzeciej części Abby odegra główna rolę i razem z Ellie odnajdą świetlików.

Sportwell

W pełni się zgadzam. Mocny początek, nastawienie jednowymiarowe ale ogranie historii Abby spowodowało, że nie tylko zrozumiałam jej motywacje ale i polubiłam te postać. Jej postura to dodatkowy atut,bo niby "ogromna i silna", a jednak umie się kimś zaopiekować, umie kochać, czegoś się boi i umie zgasić gniew, no i ma poczucie humoru rodem z filmów Tarantino...pasowałaby do ekipy Grindhouse "o ku*wa,o ku*wa".

Tak więc poznanie obu stron medalu to duży atut,który dla mnie przechyla szalę na niekorzyść Ellie i trochę Joeala,bo poświęcić miliony żyć dla jednego? Bardzo trudny moralny orzech. Ciekawe jak można odwrócić kartę kiedy gra dodatkowo niepozwala nam decydować o czynach i w kilku momentach zmusiła mnie do robienia rzeczy, których nie chciałam. Reasumując chętnie bym zobaczyła postać Abby w 3 części.

Paz_Vega

Dałas się nabrać Cuckmanowi on specjalnie to tak zrobił żeby polubić Abby. Ja grałem Abby i czułem się jak debil kiedy na każdym kroku ja wybielali(ratowanie piesków i zeber oraz dzieci itd) a z Elley robili tą złom. Dałas się nabrać ja nie dałem

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones