Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Polska+Batmanem+narod%C3%B3w-115078
BEZ KOMENTARZA

Polska Batmanem narodów

Podziel się

Polska będzie podbijać świat hollywoodzkimi filmami – ogłosił nowy rząd.

Polska będzie podbijać świat hollywoodzkimi filmami – ogłosił nowy rząd. Na początek rozwińmy może do pełnego metrażu filmik zrealizowany z okazji świąt w kancelarii premiera pod hasłem "My Polacy potrafimy się jednoczyć, jak nikt inny". W roli głównej można obsadzić Sachę Barona Cohena, a całość zatytułować "LOL". 

Wilno i Lwów jeszcze poczekają, ale wygląda na to, że przynajmniej Hollywood już niedługo będzie polskie. Coraz mocniejsze padają zapowiedzi, coraz liczniejsze polityczne obietnice - powstaną efektowne filmy w stylu hollywoodzkim, które wypromują Polskę na świecie. Łatwo pomylić ostatnio rzetelną informację z fantazją, ale słowo daję, że padły deklaracje najwyższych urzędników, którzy zdążyli już udowodnić, że nie boją się wcielać w życie szalonych pomysłów. Na listach PISF pojawiły się nazwiska nowych ekspertów, niedługo znajdą się też pewnie jakieś specjalne środki finansowe. No i dobrze, no i słusznie – ostatecznie łatwiej i taniej jest robić drogie i efektowne filmy o tym, że jest się fajnym, niż czekać na uznanie mozolnie wcielając tę fajność w czyn. Wiadomo, że na nic zbawienie świata, jeśli nie napisze się o tym zabawnego postu na Facebooku, a umieranie w słusznej sprawie strasznie się marnuje bez poświęconego mu pomnika. Piszmy, budujmy, jest się przecież czym chwalić przed światem i dość powodów, by ronić łzę nad własną szlachetnością.  

ŚWIATY ALTERNATYWNE
10641_cruise2.jpg

W polskiej historii nie brakuje dobrych tematów. Ale żeby nie wpadać od razu w jej objęcia, a mimo to nawiązać do tradycyjnych wartości, można zrealizować w gwiazdorskiej obsadzie film o ciepłym, zadziwiającym świat przyjęciu, jakie Polacy (pamiętający swoje okresy wielkich emigracji) zgotowali uchodźcom z Syrii. "Niespodziewany gość" mógłby opowiadać historię zmierzającego do Szwecji 20-letniego muzułmanina, zatrzymanego u nas przez problemy proceduralne, który pod wpływem otwartości naszej kultury osiedla się w Krakowie. Dostrzegając wyższość utkanego z czystego miłosierdzia katolicyzmu, porzuca on swoją wiarę i angażuje się w życie polskiego kościoła, by w finale filmu dojść do godności biskupiej. 

Ciekawe byłoby zobaczyć widowisko science-fiction z gościnnym udziałem Toma Cruise'a, który wcieliłby się w przypadkowego turystę odkrywającego, że połowa populacji naszego kraju nie jest tak naprawdę Polakami, tylko kosmitami działającymi na jego zgubę. Wojnie domowej zapobiega szalony eksperyment partii rządzącej, która dogaduje się z opozycją, nawołuje do miłości bliźniego i proponuje wspólny program dla Polaków i kosmitów. Sojusz z obcą rasą owocuje gwałtownym wzrostem jakości życia seksualnego narodu, boomem gospodarczym i sukcesami sportowymi. Polska wygrywa Mundial, Tom Cruise wraca do Kalifornii ze łzami w oczach.

Warto też rozprawić się z bzdurami na temat polskiego antysemityzmu, opowiadając alternatywną wersję pogromu kieleckiego, czy historii najnowszej miasteczka Jedwabne (podaruję wam streszczenie fabuły, zapewniam, że w obu przypadkach zachowamy się na medal). W kampanię promocyjną na pewno włączą się kibice Legii i młodzi narodowcy, malując na murach symbole gwiazdy Dawida wpisanej w serduszko. 

Można w końcu rozwinąć do pełnego metrażu filmik zrealizowany ostatnio z okazji świąt w kancelarii premiera. Niech będzie to komedia romantyczna o porozumieniu ponad podziałami, rozwijająca słowa pani premier, mówiącej, że "my Polacy potrafimy się jednoczyć, jak nikt inny". W roli głównej obsadzimy Sachę Barona Cohena, a całość można by zatytułować "LOL"

Nie boję się nawału filmów o żołnierzach wyklętych, polskich męczennikach i bohaterskich księżach. W polskiej historii nie brakuje ciekawych postaci, prowokujących tematów, mocnych dramatów, gotowych scen. Nie odstrasza mnie ułańska fantazja - chętnie zobaczyłbym zrealizowane w marvelowskim stylu widowisko o polskim superbohaterze, który rozprawia się ze spiskiem żydo-komuno-masonerii iluminackiej. Albo coś w duchu "Bękartów wojny" - dramat historyczny o zwycięskiej kampanii wrześniowej 1939 roku, czy Powstaniu Warszawskim, w którym nie walczą dzieci, nie ginie żaden cywil, a miasto nie zostaje zrównane z ziemią. 
Obawiam się kiepskich filmów, które powstaną jedynie po to, by zrealizować polityczne zamówienie i wydać przeznaczoną na ten cel kasę.
Darek Arest

Obawiam się kiepskich filmów, które powstaną jedynie po to, by zrealizować polityczne zamówienie i wydać przeznaczoną na ten cel kasę. Na "ich" filmy odpowiemy "naszymi" – odgrażają się politycy, zapowiadając powstanie jakiegoś konkurencyjnego uniwersum. Rzeczy opowiedziane w "ich" filmach nie działy się w "naszej" Polsce. Co złego, to nie my; zawsze jacyś oni: komuchy, imperialiści, żydzi, katole, pedały, araby, lemingi, mohery, robole i wykształciuchy. Nie tylko w kinie, w każdej dziedzinie ciężko będzie ruszyć z miejsca dopóki nie uznamy, że "ich" świat i "nasz" świat to tak naprawdę ta sama planeta.

POLSKA KONTRA RONALDO
 
Szkoda; do niektórych polskich filmów ostaniej dekady, inspirowanych przez tajemnicze obce siły, zdążyłem się już przywiązać, a alternatywnym światem rządzą alternatywne prawa, których trzeba się nauczyć od nowa: dwa i dwa nie musi dawać czterech, prawa Newtona mogą być względne, Oscar dla polskiego filmu to czarny PR dla kraju. "Ida" na pewno nie była promocją Polski na świecie – zauważyła ostatnio nasza pani premier. Widać film Pawła Pawlikowskiego to "ich" film, czyli film niedobry. Sam nie należę do jego najgorętszych fanów, ale ktoś, kto wypowiada takie zdanie, wierząc w jego prawdziwości, łączy imponującą pewność siebie z bladym pojęciem o kinie, ignorancją w temacie promocji i ogólną niewiedzą o świecie. 

Miałem kilka razy przyjemność oceniać w różnych komisjach projekty filmowe ubiegające się o dofinansowanie. Gdy już przeczyta się scenariusz i dodatkowe dokumenty, trzeba wpisać punkciki w rozmaite rubryki, oceniając m.in. potencjał promocyjny filmu dla Polski czy regionu. Filmowcy, zdając sobie sprawę, że ciężko tam wpisać coś sensownego, dają czasem coś, czego nieszczęsny ekspert może się chwycić – jakieś odwołanie historyczne czy scenę prezentującą walory miasta wojewódzkiego. Prawda jest taka, że póki film pozostaje na papierze, potencjału takiego nie sposób rozsądnie określić, bo Polski nie promują na świecie filmy o dobrych Polakach czy ładne plenery, ani nawet rozliczeniowe intencje. Głupio pisać rzeczy tak oczywiste, ale Polskę na świecie promują dobre polskie filmy. Takie z ciekawymi, niejednoznacznymi bohaterami, żyjącymi w złożonym świecie. Ciekawe w formie, uczciwe w treści, dopięte warsztatowo. Dlatego ciekawa i wyrazista "Ida" Polskę promuje, a nieudane (choć równie gniewnie wypierane) "Pokłosie" już niekoniecznie. 

Pamiętając o tym, że niewiedza i uprzedzenia to jeszcze nie światopogląd, warto zastanowić się, czy nie za często za dobre uznajemy te filmy, z którymi się zgadzamy - jak często zdarza się wam czuć, że oglądacie spełnione arcydzieło i brzydzić się jednocześnie jego wymową? Współcześni filmoznawcy cenią twórczość Leni Riefenstahl, oddzielając wartość artystyczną jej filmów, od politycznej wymowy i dość ohydnego kontekstu historycznego, ale z wyżyn historycznego dystansu obiektywizm nie jest aż tak trudny. Jeżeli oglądamy filmy po to, by utwierdzić się w swoich poglądach, by powiedziano nam to, co chcemy usłyszeć, to niepotrzebnie marnujemy pieniądze na bilet. W tym celu wystarczy przecież kupić kiepską gazetę. 

Gorzej, że środki mające teoretycznie służyć jakości kina czy telewizji ciągle traktowane są przez polityków jak łup – tort dla tych, których łaskawcy zaproszą na imprezę ("nowy podział tortu" obiecuje nowy minister kultury). Strategia dążenia do świętości poprzez finansowanie hagiografii robi karierę w świecie futbolu. Ostatnio film o tym, że spoko z niego gość, zafundował sobie Cristiano Ronaldo, w pełnometrażową reklamówkę o swoich heroicznych początkach zainwestowała FIFA, a reprezentacja Korei Północnej, dzięki magii kina i sprawnemu montażowi reżimowej telewizji, wygrała nawet Mundial. Koreańczykm się od tego nie polepszyło, Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej boryka się z wielkim skandalem korupcyjnym, a słynny Portugalczyk umocnił wizerunek aroganckiego narcyza. Teraz Polska. Zamiast budować kraj marzeń, po prostu zróbmy sobie o nim "hollywoodzki" film.
396