Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Potrzeba+niepotrzebno%C5%9Bci-95552
POL(IF)ONIA

Potrzeba niepotrzebności

Podziel się

Przeczytaj jeden z tekstów nagrodzonych Grand Prix w Konkursie im. Mętraka

Nasza kinematografia jest biedna, ponieważ może sobie pozwolić wyłącznie na produkcje filmów potrzebnych. Są to filmy potrzebne tak oczywiście, że aż nie wypada doprecyzowywać dlaczego i komu. Potrzebne i już. Potrzebne, ponieważ uruchamiają machinę potrzebności. Potrzebne filmy przynoszą potrzebne zyski finansowe, kreują potrzebnych artystów, przyciągają potrzebną publiczność i wywołują POTRZEBNE dyskusje. Głupotą, a może wręcz szaleństwem byłoby podważać sensowność tak użytecznych i praktycznych filmów.

"Wałęsa" Andrzeja Wajdy jest przykładem filmu potrzebnego wybitnie. Znaczy to, że potrzebnego w stopniu bliskim pożądaniu, a przynoszącego zaspokojenia bliskie rozkoszy i ekstazie. "Wałęsa" powstawał w momencie, gdy na światowe ekrany wchodziły dwie amerykańskie produkcje biograficzne o innej ikonie walk o demokratyczne państwo – Abrahamie Lincolnie. Pierwsza z nich, mająca premierę wcześniej, nosi tytuł "Abraham Lincoln – Łowca wampirów" i może służyć za idealną egzemplifikację filmu niepotrzebnego. Nic w tym filmie nie uzasadnia potrzeby jego stworzenia. Jest to dzieło pod każdym względem nieudane. Jego rację bytu stanowi pełnienie funkcji atrakcyjnego, rozrywkowego widowiska, ale ani recenzje, ani wyniki kasowe filmu nie wskazują na to, by się w takiej roli satysfakcjonująco sprawdził. Obraz portretuje Lincolna jako męża stanu, ojca założyciela Stanów Zjednoczonych, a nade wszystko jako pogromcę hord nosferatu – zdrajców spiskujących przeciwko ojczyźnie i jej szlachetnym reformatorom. Wampiry są tutaj klasą panów, uprzywilejowanych wpływami, majątkami i boskimi mocami. Stanowią warstwę społeczną tak zepsutą moralnie, że aż wprost rozkładającą się fizycznie i zalatującą trupem. To ekranowe wampiry, choć nieoficjalnie, sprawują władzę nad pogrążonym w chaosie krajem. Utrzymanie rządów opartych na systemie niewolnictwa jest dla nich gwarancją przetrwania gatunku. Wyzysk poddanych, czyli Amerykanów reprezentujących cały rodzaj ludzki, przybiera w filmie dosłowną formę wysysania krwi z ciemiężonych; życiodajnego dla kąsających, śmiercionośnego dla kąsanych. Aby skutecznie uprawiać politykę w takim świecie, Lincoln musi osiągnąć biegłość w posługiwaniu się toporem. Los państwa zależy bowiem od tego, czy bohaterowi uda się wymordować watahy wampirzych konspiratorów.
Konfrontacja wampirów i zombie otwierałaby interesujące perspektywy dla postaci Wałęsy.
Radosław Osiński

Trudno odnaleźć w "Abrahamie Lincolnie – Łowcy wampirów" jakieś wartości, które ubogacałyby rzeczywistość o cokolwiek potrzebnego. Fakt istnienia tego filmu budzi tylko niepotrzebne konsekwencje: niepotrzebnie zarabiane pieniądze, niepotrzebnie przyciąganą widownię, niepotrzebnie lansowanych twórców, niepotrzebnie głoszone komentarze krytyczne. Tyle niepotrzebnych skutków zakłócających działanie filmów potrzebnych. A wzorcowym przykładem takiego dzieła jest choćby druga, zrealizowana w 2012 roku kinowa fabuła o Lincolnie. Jej reżyserem jest Steven Spielberg – jeden z najpotrzebniejszych reżyserów w dziejach X muzy. Nie widziałem jeszcze "Lincolna" Spielberga, ale już samo zestawienie tych nazwisk rodzi we mnie potrzebę obejrzenia filmu. Chcę potwierdzić jego potrzebność i chcę z tej potrzebności zaczerpnąć jak najwięcej dóbr. Identyczne zamiary mam względem "Wałęsy" Wajdy.


Czym mam sobie jednak zrekompensować brak niepotrzebnego filmu o Wałęsie? Mógłby on nosić tytuł "Lech Wałęsa – Łowca wampirów". Akurat kontekst kultury słowiańskiej, a zwłaszcza polskiej w pełni uwiarygodniałby obecność nosferatu w biografii historycznego przywódcy. Mickiewicz w "Dziadach" powiązał patriotyzm z wampiryzmem. Upiorny Konrad zamierzał kąsać wrogów ojczyzny w akcie zemsty. A skoro przy buncie jesteśmy. Protestujący stoczniowcy mogliby w tym niepotrzebnym filmie zostać ukazani jako masy zombie. Większość nowych, niepotrzebnych produkcji o chodzących trupach przedstawia je z empatią, a nawet sympatią, jako głodujących kontestatorów niesprawiedliwego porządku, w którym funkcjonują. Konfrontacja wampirów i zombie otwierałaby jakże interesujące perspektywy dla konstrukcji dramatycznej postaci Wałęsy. Kim byłby w tak złaknionym środowisku ekranowy lider Solidarności? Może człowiekiem? Z krwi i kości? Jego organiczność miałaby tu przecież szczególną motywację fabularną. Człowieczeństwo Wałęsy byłoby źródłem jego siły i słabości. Jakim narzędziem bohater uśmiercałby swoich przeciwników? Myślę, że użycie w tej funkcji długopisu z wizerunkiem Jana Pawła II uczyniłoby film dziełem wręcz arcyniepotrzebnym.
Getty Images © Adam Berry

Szkoda, że polskiej kinematografii nie stać na produkcję niepotrzebnych filmów. Rodzima kultura filmowa staje się przez to niesymetryczna. Brakuje jej harmonii, jedności przeciwieństw, przepływu energii yin i yang. Owszem, różne kontrastowane modele kina ostatnio coraz częściej znajdują u nas swoje reprezentacje. Jest kino autorskie i kino gatunkowe. Jest kino głównego nurtu i kino artystycznego eksperymentu. Jest miejsce na wysmakowanie, oryginalność i inność, ale także na zły gust, schemat i banał. Wszystkie te zjawiska występują jednak w polskiej kinematografii w służbie potrzebności. Ja natomiast chciałbym być zaskoczony filmami autentycznie, bezpretensjonalnie, uderzająco niepotrzebnymi. Filmami, które sprowokują we mnie niepotrzebne myśli, emocje i działania. Filmami, które będę niepotrzebnie przeżywał. No cóż, potrzebna byłaby zbiórka na ich powstanie.

"Potrzeba niepotrzebności" jest jednym z tekstów, za które Radosław Osiński otrzymał w tym roku Grand Prix w 17. Konkursie im. Krzysztofa Mętraka
52