Dziennik przeprowadził rozmowy z dwoma przedstawicielkami krytyki filmowej w USA: Ross Dazis z New York Film Academy oraz Marią Eleną la des Carreras z Instytutu Filmowego przy Uniwersytecie Kalifornii. Obie panie przyznały, że
"Katyń" Andrzeja Wajdy to produkcja znakomita.
Dazis uważa jednak, że
"Katyń" to film nazbyt hermetyczny dla amerykańskiej widowni:
"Film powinien mieć uniwersalne przesłanie, traktować o problemach, które są zrozumiałe dla każdego człowieka i nacji bez względu na język, kulturę, położenie geograficzne. Dlatego właśnie, jeżeli spojrzymy na przeszłych zwycięzców, zobaczymy, że są to obrazy o przeszłości Europy, o wojnie, o trudnych zmianach, z jakimi trzeba się zmierzyć po jej zakończeniu. Z drugiej strony oczywiście liczą się też filmy, które mają moc przyciągnięcia ludzi do kin, a więc atrakcyjny wątek, niezwykłą akcję, efekty specjalne. Wreszcie liczą się możliwości dystrybucji zagranicznych obrazów".
Carreras stwierdza, że dzieło
Wajdy było najlepsze z całej nominowanej do Oscara piątki obrazów nieanglojęzycznych:
"Film z Izraela jest zdecydowanie za polityczny, zrobiony pod obecne nastroje polityczne na świecie. Film z Austrii oceniam jako dobrze nakręconą opowieść pod publikę. Film rosyjski wzbudza skrajne reakcje, przez wielu uważany jest za niszowy i tak został potraktowany na festiwalach w Europie. Kazachstan uczestniczy w konkursie po raz pierwszy, nie do końca wiadomo, na ile jest to manewr politycznie poprawny. Na tym tle "Katyń" jest przedsięwzięciem o wymiarze epickim i ponadczasowym".
Jak wiadomo, w tym roku zwyciężyli austriaccy
"Fałszerze".