Czytelnia FILMu: lubieżni starcy zawsze wolą młodsze dziewczyny

FILM /
https://www.filmweb.pl/news/Czytelnia+FILMu%3A+lubie%C5%BCni+starcy+zawsze+wol%C4%85+m%C5%82odsze+dziewczyny-46169
Czas na ostatni artykuł z bieżącego numeru miesięcznika "Film". Tym razem w czytelni magazynu prezentujemy Wam tekst autorstwa profesora Wojciecha Józefa Burszty, który analizuje problem związków starszych panów z młodymi, seksownymi kobietami. Oczywiście wszystko przy okazji premiery filmu "Elegia" Isabel Coixet, gdzie profesor grany przez Bena Kingsleya wdaje się w romans ze swoją studentką (Penelope Cruz).


DAREMNE ZACHODY
STAREMU DO MŁODEJ

Johann Wolfgang Goethe, nie tylko genialny poeta i dramatopisarz, ale także baczny obserwator własnych stanów emocjonalnych związanych z obecnością w jego życiu "żywiołu żeńskiego", podzielił życie mężczyzny na trzy etapy dojrzałości. Pierwszy jest właściwy dla młodzieńca i cechuje go idealizm. Mężczyzna dojrzały z wolna zmienia się w sceptyka, który swoje już wie i poczyna bacznie obserwować innych. Wreszcie nadchodzi starość, kiedy pojawia się męskie stadium mistycyzmu, ostatecznego rozrachunku siebie, innych i czasów, w których gasnące życie było zanurzone.    

Był przy tym Goethe szczęściarzem, jako że przeżył 83 lata, co na przełomie XVIII i XIX stulecia było wiekiem niebywałym, nieomal dwukrotnie dłuższym od przeciętnej. Miał więc czas i na dokonania, i na refleksję. Także nad kwestiami miłości, przywiązania i seksu. Pewnie zatem zgodziłby się z Antonim Czechowem, który sporo później zanotował, nie zdoławszy przeżyć fazy mistycyzmu (umarł tuż po czterdziestce), że "centrum grawitacji powinno znajdować się w dwojgu ludziach: w nim i w niej". Dodajmy przy tym domyślnie: niezależnie od różnicy wieku dzielącej kobietę i mężczyznę! Miłość, pożądanie, starzenie się, przemijanie, wreszcie śmierć to główne figury myślenia, jakie przewijają się w sztuce nowożytnej, rozpatrywane z najróżniejszych punktów widzenia, intelektualnie przenicowane i ciągle bogacące się o nowe warianty. Refleksję na te tematy znamy tylko ze strony uprzywilejowanych, a więc tych, którzy władają słowem albo potrafią operować symbolicznymi przedstawieniami. Co więcej, do prowadzenia podobnych rozważań potrzebne jest jeszcze uprzywilejowanie innego rodzaju, dane tylko tym, którzy nie parają się pracą fizyczną, a swoim żywiołem uczynili przemyśliwanie nad kształtem świata.

Próżno w ludowych wzorach miłości szukać refleksji nad formami miłości ludzi starszych albo poszukiwać zawiłości egzystencjalnych związanych z seksem. Wyroki przysłów chłopskich są bezwzględne: "Człowiek na starość psem śmierdzi", "Daremne zachody staremu do młodej" albo "Kto nie chce być starym, niech się powiesi". Przypomnijmy sobie los Reymontowskiego Boryny... Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w środowiskach artystycznych, akademickich i menedżersko-biznesowych. To tam niezgoda na wyroki czasu biologicznego jest największa, to tam rodzą się związki międzygeneracyjne, to tam wreszcie panuje swoista moda na seryjną monogamię oznaczającą także rozmaite warianty doboru życiowych partnerów. Wszystkie te zjawiska mają silne oparcie w tradycji artystycznej, w owym swoistym toposie mężczyzny, który pragnie jak najdłużej zachować młodość uczuć i lędźwi, mając przy tym świadomość nieuchronności upływu czasu.

Motyw związku starszego mężczyzny z młodą dziewczyną należy do najczęściej chyba obecnych w twórczości literackiej. Wcale przy tym nie jest domeną wyłącznie pisarzy mężczyzn, czego dowodem "Amerykańskie apetyty" Joyce Carol Oates czy "O pięknie" Zadie Smith, żeby odwołać się do najświeższych przykładów. Prawie zawsze akcja powieści dzieje się w środowiskach ludzi wykonujących tzw. wolne zawody, dobrze sytuowanych, korzystających z życia, ale ciągle goniących za tym nieuchwytnym "czymś", co jest w stanie ożywić rutynę zasobnej codzienności. Okazuje się, że ometkowanie i ugadżetowienie życia nie wystarcza: każdy kolejny zakup domu, samochodu i najnowszego sprzętu, następny wyjazd w egzotyczne miejsca, sukces i prestiż to za mało, aby życie było pełne.

Demonstrowany styl życia to nie wszystko; to jedynie zewnętrzne oznaki wyprane z emocji i uczuć. Te zaś dotyczą męskich tęsknot za zrealizowaniem marzeń, snutych jeszcze w okresie idealizmu, a dopiero – i to jest paradoks – możliwych do osiągnięcia w wieku średnim, kiedy sceptycyzm zapuszcza korzenie i każe liczyć się z upływającym czasem. Machiną do zwalczania czasu staje się kobieta, młoda i atrakcyjna, połączenie córki ze wspomnieniem żony sprzed lat, a mimo wszystko istota autonomiczna, obietnica powrotu w stare dekoracje, zwiastun odnowy i regeneracji seksualnej.

"Konające zwierzę" Philipa Rotha, niewielka powieść o starzejącym się nowojorskim wykładowcy i uznanym recenzencie kulturalnym, doskonale wpisuje się w nurt literatury współczesnej, która specjalizuje się w analizowaniu stanów uczuciowych owych uprzywilejowanych intelektualistów dobiegających kresu wędrówki w poszukiwaniu indywidualnego szczęścia. Nie wyróżniałaby się ona na tle innych książek podobnego typu, także pisanych przez samego Rotha, gdyby nie jeden jej ważny wątek.

Otóż jej bohater, mimo iż na początku XXI wieku dobiega siedemdziesiątki, jest nieodrodnym dzieckiem lat 60. ubiegłego stulecia, bacznym obserwatorem i beneficjentem czasów kontrkultury amerykańskiej. To wówczas uświadomił sobie, że seks i wolne związki stają się codziennością kultury, a rewolucja seksualna na dobre przeorała moralne oblicze Ameryki. Na dobre i na złe, ponieważ zrzucenie gorsetu represywnej koncepcji rodziny i miłości nie tylko przyniosło wyzwolenie i autonomię jednostki w kwestii decyzji dotyczącej tego, jak pragnie ułożyć własne życie, ale – zwłaszcza w bilansie dziesięcioleci – wyprodukowało środowiska ludzi całkowicie samotnych. Oni przez lata unikali jak ognia jakiegoś trwalszego zakotwiczenia, pławili się w owej seryjnej monogamii, która jednak w rezultacie stała się powodem całkowitej alienacji. Narrator powieści uświadamia sobie, że żyjąc luksusowo i wygodnie, odnosząc sukcesy, wyjałowił się z najprostszych uczuć, takich choćby, jak zazdrość. Małżeństwo leczy z zazdrości – powiada, ale skoro wybrał życie w wolnych związkach, dlaczego przez lata sam zazdrości nie doświadczał?    

Dlaczego dopiero jako mężczyzna po sześćdziesiątce, w obliczu związku z Consuelą, studentką kubańskiego pochodzenia, uświadamia sobie, że coś go ominęło, że na zazdrość jest już za późno, że ona jest teraz czymś śmiesznym? Zacytujmy fragment wewnętrznej wiwisekcji tej sytuacji: "A jak ja usidlę Consuelę? To myśl śmiertelnie upokarzająca, ale realna. Z całą pewnością nie zatrzymam jej przy sobie obietnicą małżeństwa – ale czym w takim razie może mężczyzna w moim wieku zatrzymać młodą kobietę? Co mam jej w zamian do zaoferowania w tym mlekiem i miodem płynącym świecie wolnorynkowego seksu? I tu właśnie zaczyna się pornografia. Pornografia zazdrości. Pornografia samozniszczenia. Jestem olśniony, jestem zauroczony – ale zauroczony poza kadrem akcji. Co stawia mnie na zewnątrz? Wiek. Otwarta rana wieku (...). W mojej pornografii dochodzi do utożsamienia nie z osobą zaspokojoną, która dostała swoje, lecz z osobą, która nie dostaje, która traci, która już straciła. Jakiś młody facet ją znajdzie i zabierze".

Zaiste, David Kepesh przekroczył już linię dzielącą sceptyka od mistyka. Ale usilnie trzyma się życia, chce jednak – jak sam to określa – ciągle być na boisku, a nie siedzieć na trybunach w gronie szacownych seniorów. Zwłaszcza wtedy, gdy po murawie uganiają się cudne młode kobiece ciała. Nawet wówczas, kiedy osiąga siedemdziesiątkę, wspominając po latach swój tragiczny romans z młodszą o 38 lat, a więc ciągle młodą – tak jak on jest nadal stary – Consuelą.

Książka Rotha jest prowokacją, to oczywiste. Pisarz przesuwa bowiem znacznie granicę wieku męskiego protagonisty, który wiąże się z młodą kobietą. O ile ta ostatnia nieodmiennie nie ma jeszcze lat 30, o tyle jej partner to już nie osoba przeżywająca kryzys wieku średniego, gdzieś na przełomie piątej i szóstej dekady życia, ale w istocie osoba klasyfikowana także dzisiaj jako ktoś w podeszłym wieku, tuż przed emeryturą.

I w tym tkwi właściwa prowokacja. Męskie środowiska akademików i artystów należą bowiem do tej uprzywilejowanej grupy społecznej, której formalnie problem końca życia zawodowego nie dotyczy w tym samym stopniu, co innych kategorii zawodowych. Naukowcem i artystą JEST się do końca życia, jeśli tylko nie dotknie nas któraś z chorób osłabiających czy wręcz niszczących intelekt.    

Tym samym opowieść o pożądaniu oraz miłości snuta w tym wieku jest jak najbardziej możliwa i dopuszczalna. W sposób niemal niezauważalny zamienia się ona w opowieść o umieraniu i nadchodzącej śmierci; jest coraz bardziej skoncentrowana na własnym ego, a tym samym skierowana nie ku przyszłości, ale rozpamiętywaniu. Sam Roth jest w swojej prozie konsekwentny, czego dowodem jego ostatnie powieści, poświęcone już wyłącznie odchodzeniu z tego świata, jak "Everyman".

Powieść Rotha została zekranizowana pod tytułem "Elegia". Ujednoznacznia on oryginalne przesłanie "Konającego zwierzęcia" i sugeruje, że opowiedziana historia jest tylko i wyłącznie smutna, refleksyjna, utrzymana w tonie rozpamiętywania, rozważania lub skargi – jest klasyczną środowiskową elegią miłosną. Letnią przy tym, niestety, nudnawą i niewiele mówiącą o dość rozpowszechnionym zjawisku, jakim są podobne związki. Wartą wszakże uwagi, jako że coraz częściej mamy do czynienia z podobnymi sytuacjami dziejącymi się wokół nas w wielkomiejskich środowiskach inteligenckich i artystycznych.

Jest faktem, że żyjemy coraz dłużej, mamy coraz więcej czasu do wypełnienia, nieustannie przesuwamy więc tradycyjne granice wieku. Ubieramy się podobnie jak nasze dzieci, jesteśmy w stanie dyskutować z młodymi o muzyce, której słuchają, ba – służymy opowieściami o złotych czasach rocka etc. Staramy się nadążać, wiedzieć to, co wiedzą oni, a ponadto imponować pamięcią i historycznym oddechem.

Dzisiejszy 50-latek czuje się młodo, a przeżywając kryzys tożsamościowy, o którego nieuchronności codziennie powiadamiają go media, coraz częściej sięga po tę prostą z pozoru formę terapii, jaką jest związek z młódką. Czym może takiej osobie zaimponować? Na pewno doświadczeniem, dystansem do świata i życiową mądrością. Zważywszy że powszechnie dostępne stymulatory seksualne rozwiązują także problemy współżycia fizycznego, sytuacja zdaje się idealna. On – szanowany, mądry i przeżywający drugą młodość doświadczony kochanek i przyjaciel; i ona – nobilitowana wyborem, do niczego niezmuszana, decydująca się na eksperyment ze znacznie starszym od siebie mężczyzną, przy którym można czuć się spokojnie i czerpać z życia pełnymi garściami. Przez krajowe środowiska akademickie przelewa się fala podobnych związków, które nikogo już nie dziwią. Może mamy tutaj do czynienia ze swoistym kontraktem zawartym między stronami umowy? Nie wahałbym się nazwać takiego kontraktu Faustowskim cyrografem. Różnica jest jedynie taka, że teraz umowa nie dotyczy całego życia, ale pewnego określonego przedziału czasu, którzy partnerzy chcą maksymalnie owocnie wykorzystać.

Jeśli zaś uświadomimy sobie, że trwałość małżeństw w zachodnim świecie konsumpcjonistycznym nie przekracza ośmiu lat, jak można podpisać cyrograf na całe życie, biorąc pod uwagę, że mimo najszczerszych chęci ziemskie bytowanie znacznie starszego mężczyzny szybciej dobiegnie końca, niźli zestarzeje się jego nowa muza?

Nie pozostaje nic innego, jak zacytować na koniec znającego się na rzeczy Rotha: "To nie o to chodzi, że przez jakąś Consuelę możesz mamić się fantazją ostatniego skoku we własną młodość. Przeciwnie, wyjątkowo wyraźnie czujesz, jak daleki jesteś od młodości. Ani przez moment nie zapominasz. Że to ona, a nie ty, ma 24 lata. To tak, jakbyś grał w kosza z bandą 20-latków. Sam nie czujesz się z tej racji 20-latkiem. W każdej sekundzie gry jesteś świadom dzielącej was różnicy. Ale przynajmniej nie siedzisz za linią boiska. Oto sedno sprawy: bolesna pamięć o tym, ile masz lat, towarzyszy ci stale, ale w nowy sposób".

I kto powiedział, że intelektualiści to wymarły gatunek?


Tekst Wojciech Józef Burszta

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones