Houston, 4 lipca, deszczowa noc. Grupy młodych ludzi tańczą na ulicach. Nieopodal kilku robotników wymienia pęknięte rury wodociągowe. Z jednej z nich wypływa dziecięca dłoń, równo obcięta przy nadgarstku. Niedługo później na miejscu pojawia się policja. Funkcjonariusze odnajdują kolejne dłonie, z których każda ma wytatuowany numer.
Dość mocno przekombinowana fabuła, a profesjonalizm metody prowadzenia śledztwa przypominają ojca Matołusza, jednak film jest do obejrzenia. Bez rewelacji, ale ma niezłe momenty i nie wszystko jest (jak w wielu filmach z tego gatunku) przewidywalne.
To żaden spojler, a po prostu próba oszczędzenia wam czasu, który poświęcilibyście na ten film.
Otóż ktoś ucina dzieciom dłonie, numeruje je i wrzuca do kanałów. Po pół godziny bezsensownej
gadaniny i scen, które można by skrócić do jednej, dowiadujemy się, że w pewnym szpitalu jest
dzieciak z doszytymi dłońmi. W...