Wywiad

"Iluzjonista" oczarował publiczność festiwalu Camerimage

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/%22Iluzjonista%22+oczarowa%C5%82+publiczno%C5%9B%C4%87+festiwalu+Camerimage-32275
Piąty dzień festiwalu, poświęcony w większości filmom studenckim, należy już do przeszłości. Camerimage 2006 przekroczył półmetek i już w niedzielę dowiemy się kto wyjedzie z Łodzi ze Złotą, Srebrną i Brązową Żabę. Wczoraj objawił się kolejny główny kandydat do najważniejszej nagrody festiwalu - Dick Pope, autor zdjęć do doskonałego "Iluzjonisty" Neila Burgera.

Na ten film czekaliśmy bardzo długo. Jego premiera odbyła się rok temu na festiwalu Sundance, a za kilka tygodni za oceanem ukaże się już na DVD. Film ma polskiego dystrybutora i mam nadzieję, że ciepłe przyjęcie na Camerimage zapewni "Iluzjoniście" wejście również na ekrany polskich kin.

Bohaterem filmu jest magik Eisenheim, który na przełomie wieków XIX i XX pojawia się w Wiedniu zachwycając tamtejszą publiczność sztuczkami sugerującymi, że są czymś więcej niż iluzją. Tam odnajduje swoją ukochaną, z którą rozłączono go w dzieciństwie. Kobieta ma zostać żoną następcy austriacko-węgierskiego tronu, Leopolda jednak Eisenheim nie zamierza na to pozwolić. Wykorzystując swoje wyjątkowe umiejętności postanawia odebrać ukochaną okrutnemu księciu.

Zrealizowany na podstawie opowiadanie laureata nagrody Pulitzera Stevena Millhausera "Iluzjonista" to wyjątkowe połączenie kryminału, kina przygodowego i romansu przedstawione na tle przepysznej scenografii brawurowo sfilmowanej przez Dicka Pope'a. Film Neila Burgera, autora nominowanego do Independent Spirit Awards "Interview with the Assassin", to przykład kina rozrywkowego na najwyższym poziomie z inteligentnym scenariuszem, doskonałymi kreacjami aktorskimi i finałem, który choć dla wytrawnego kinomana może okazać się nieco przewidywalnym doskonale puentuje całą historię.


Kadr z filmu "Iluzjonista"

W moim przekonaniu "Iluzjonista" okazał się dużo lepszym filmem od pokazywanego również na tym festiwalu "Prestiżu". Neil Burger stworzył widowisko, w którym jesteśmy świadkami magii na ekranie. Nie zdradza sekretów swojego bohatera, nie wyjaśnia - wzorem Christophera Nolana - tajników zawodu iluzjonisty, pozwala widzom poczuć się tak, jakby to oni sami uczestniczyli w jednym z pokazów Eisenheima. Podkreślają to zdjęcia często pokazujące magika z perspektywy publiczności.

"Iluzjonista" to również popis aktorskich możliwości Edwarda Nortona, który wreszcie po kilku latach otrzymał możliwość pracy ze scenariuszem pozwalającym w pełni wykorzystać jego talent. Nie zawodzą również Paul Giamatti w roli prześladującego go inspektora Uhla oraz Rufus Sewell jak zawsze doskonale odnajdujący się w roli czarnego charakteru.

Po projekcji z widzami spotkał się autor zdjęć do "Iluzjonisty", dwukrotny Laureat Złotej Żaby i jeden ze stałych współpracowników wybitnego reżysera Mike'a Leigh.

Inspiracją dla ciekawych kolorystycznie zdjęć filmu były dla reżysera i operatora fotografie wykonane w technice autochromu - procesie opracowanym przez braci Lumiere w 1903 roku pozwalającym na otrzymanie pierwszych kolorowych zdjęć na szklanych płytach. - Na nasze pierwsze spotkanie Neil przyniósł album z takimi zdjęciami. Obejrzałem je, bardzo mi się spodobały i uznaliśmy, że w naszym filmie będziemy starali się osiągnąć taki sam efekt wizualny. Podczas pracy nad "Iluzjonistą" staraliśmy się być temu jak najwierniejsi. Ta książka była naszą Biblią - mówił operator.

Dick Pope nie krył radości z faktu, że publiczność Camerimage mogła obejrzeć ten film. - Mam wrażenie, że zbyt wiele jest na tym festiwalu filmów pesymistycznych. Cieszę się, że nie pokazałem wam czegoś dołującego, ale doskonały film rozrywkowy - mówił operator.

Pope zdradził również, że celem jego i reżysera było sprawienie, aby współczesna publiczność mogła na projekcji "Iluzjonisty" poczuć to, co odczuwali ówcześni widzowie podziwiając występy magików. - Dzisiejsi widzowie przygotowani są w kinie na wszystko. Wiedzą, że dzięki animacji komputerowej dla twórców nie ma rzeczy niemożliwych. My nie chcieliśmy zachwycać ich efektami, ale sprawić, żeby podziwiali magię na ekranie. Kino jest iluzją, a my, filmowcy, jesteśmy spadkobiercami XIX-wiecznych iluzjonistów - mówił Dick Pope.


Dick Pope

Operator przyznał również, że we współczesnym kinie coraz więcej reżyserów nie zastanawia się nad tym gdzie postawić kamerę koncentrując się na efektach specjalnych i gwiazdach. - Ja uwielbiam ustawiać kamerę - powiedział Dick Pope. - Pracując nad filmem staram się, żeby każde ujęcie opowiadało jakąś historię i niosło ze sobą emocję. Dopiero na drugim miejscu jest światło. Oświetlenie planu zależy przecież od ustawienia kamery.

Zdaniem angielskiego operatora najlepszymi zdjęciami, z filmów pokazywanych do tej pory na festiwalu, może poszczycić się nasz kandydat do Oscara "Z odzysku". - To najlepszy film jaki tutaj widziałem do tej pory. Kamera jest w nim zawsze tam, gdzie powinna, a poszczególne ujęcia zaaranżowane są tak, aby jak najlepiej opowiadać historię.


Wczoraj z widzami spotkał się również Tom Stern, autor zdjęć do pokazywanego na festiwalu filmu Clinta Eastwood "Sztandar chwały". Na konferencji prasowej operator opowiadał o trudnościach w pracy nad filmem Eastwooda. Zdjęcia początkowo miały być kręcone na japońskiej wyspie Iwo Jima na Pacyfiku, ale obecny krajobraz wyspy jest zupełnie inny niż w czasie II wojny światowej. Poza tym japońskie władze nie patrzyły przychylnie na filmowanie opowieści o swojej klęsce militarnej. W poszukiwaniu plenerów twórcy dotarli aż na Islandię.


Kadr z filmu "Sztandar chwały"

Stern podkreślał, jak ważne było wierne odzwierciedlenie tej historii i to, że w filmie praktycznie nie ma wątków fikcyjnych. Aby nie popełnić błędów, do konsultacji zaproszono żołnierzy piechoty morskiej walczących na Pacyfiku w czasie II wojny. Dziennikarze otrzymali zaskakującą odpowiedź na pytanie o rolę filmów wojennych w kinematografii amerykańskiej: - Hmmm... ja nie jestem nacjonalistą. Czy to wystarczy? - odparł Stern. Podkreślił też, że nadrzędnym tematem filmu jest bohaterstwo i pytanie - jak to się dzieje, że ludzie stają się bohaterami, nie tylko wojennymi, ale również w szerszym sensie?

Operator opowiadał także o drugim - bliźniaczym projekcie Eastwooda, który niedługo ma pojawić się w amerykańskich kinach. "Listy z Iwo Jimy" powstawały w kilka miesięcy po skończeniu "Sztandaru chwały". Clint Eastwood pokazuje w nim tę samą bitwę oczami japońskiego generała, dowódcy obrony Iwo Jimy. - To obraz rozpaczliwej i z góry skazanej na porażkę obrony. Te dwa filmy są komplementarne wobec siebie - tłumaczył operator.


W ostatniej chwili zorganizowano również spotkanie z Erikiem Watsonem, producentem pokazywanego w ramach festiwalu filmu "Źródło" Darrena Aronofksy'ego,,Darren Aronofksy. Jedno z pierwszych pytań dotyczyło niedoszłej roli Brada Pitta w "Źródle". Okazało się, że na 9 tygodni przed rozpoczęciem zdjęć, gdy wszystko zostało już przygotowane i dopięte na ostatni guzik, i był gotowy wart 17 mln dolarów plan zdjęciowy w Australii, Pitt rozmyślił się, gdyż stwierdził, że jego wizja filmu jest zupełnie inna od wizji reżysera.

Opisując filozofię filmu, Watson podkreślił, że projekt zrodził się ponad 6 lat temu. Wtedy to cała trójka, czyli on, reżyser i operator Matthew Libatique ukończyli 30 rok życia i w ich głowach zaczęły się pojawiać myśli o śmierci. - W dodatku rodzice Darrena zachorowali na raka i on przechodził to wszystko z nimi; szpitale leczenie itd. - mówił Watson.


Kadr z filmu "Źródło"

Impulsem dla "Źródła" był też... "Matrix". - Zastanawialiśmy się czy można coś jeszcze stworzyć w kinie science-fiction. "Źródło" ma być swoistym wyzwaniem - mówił producent. Podkreślił, że ich ekipa to jedna rodzina, która chce ze sobą współpracować. Plany całej trójki na przyszłość to jeden z dwóch projektów: historia biblijna lub film o życiu boksera.


Po raz drugi w ramach festiwalu Camerimage odbył się panel prawniczy. W tym roku podzielono go na dwie części. Pierwsza dotyczyła kwestii prawnych związanych z własnością dzieła i uznawaniu autorów zdjęć filmowych za współtwórców, druga zaś - warunków pracy w przemyśle filmowym.

Szeroko dyskutowana była kwestia podnoszona już na zeszłorocznym Panelu Prawniczym w ramach festiwalu Camerimage dotycząca inicjatywy na rzecz nie przerywania filmów reklamami czyli kwestii zachowania integralności dzieła. Eva Ribera przedstawiła hiszpańską regulację prawną w tym zakresie. W Hiszpanii możliwość ingerencji w gotowy film jest ściśle sankcjonowana. Wyliczono tam zmiany jakie mogą być wprowadzone do finalnego obrazu, takie jak np. logo stacji telewizyjnej w rogu ekranu. Zauważyła, że w drodze prawnej wykładni, katalog ten może być rozszerzony, gdyż opowiada się za tym zarówno doktryna jak i praktyka sądowa. Na mocy hiszpańskich regulacji, reklamy mogą przerywać wyświetlany w telewizji film fabularny co 45 minut, natomiast w przypadku serialu - co 25 minut. Ribera uważa, iż niedopatrzeniem legislatora jest brak ustawowego uregulowania sprawy zakazu wyświetlania reklam w kluczowych momentach filmów, jak to często ma niestety miejsce w praktyce.

Wojciech Dziomdziora - członek KRRiT przybliżył uczestnikom panelu regulacje wynikające z Unijnej Dyrektywy o telewizji bez granic 89/552/WG. Według tego aktu prawa wspólnotowego w ciągu godziny projekcji telewizyjnej może być wyświetlane 12 minut reklam. Łącznie zaś suma czasu wyświetlania reklam nie może przekroczyć 20 procent dziennego czasu nadawania danej stacji. Dziomdziora przedstawił oficjalną odpowiedź KRRiTv na apel wystosowany w zeszłym i ponowiony w tym roku przez uczestników panelu Camerimage, który został przedstawiony zarówno radzie, jak i Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej oraz Marszałkom Sejmu i Senatu.

Podkreślił, iż wyświetlanie reklam w czasie emisji filmu jest zakazane w telewizji publicznej. KRRiTv wskazuje jednak, iż większość zysków stacji telewizyjnych pochodzi z emisji reklam, zanotowano również duży wzrost przychodów z tego tytułu w ciągu ostatniego roku. "Ten problem to również konflikt na styku prawa publicznego - prawa nadawczego z prawem cywilnym którego częścią jest prawo autorskie i prawo własności intelektualnej" - mówił Dziomdziora.


Szósty dzień festiwalu zapowiada się niezwykle interesująca. Przede mną miedzy innymi projekcja głośnej "Królowej" Stephena Frearsa z brawurową kreacją Helen Mirren, dramat "Bobby" w reżyserii Emilio Esteveza oraz najnowszy film Phillipa Noyce'a pt. "Rozpalić ogień". O tym wszystkim przeczytacie na naszych łamach już jutro.



Informacje o festiwalu
Inland Empire wyzwaniem dla widzów. [2006-11-26]
Graffiti kontra system. Dzień drugi festiwalu Camerimage [2006-11-27]
"Labirynt fauna" wydarzeniem festiwalu Camerimage 2006 [2006-11-28]
Premiera "Sztandaru chwały" na festiwalu Camerimage [2006-11-29]
"Królowa" rządzi! Szósty dzień festiwalu Camerimage [2006-12-01]
Nakręcony w Łodzi horror "Thr3e" na festiwalu Camerimage [2006-12-02]
"Black Dahlia" De Palmy na festiwalu Camerimage 2006 [2006-12-03]

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones