Artykuł

God Bless America?

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/God+Bless+America-93093
W finale ósmego sezonu "24 godzin" – poprzedniego serialu twórców "Homeland" – główny bohater, agent specjalny Jack Bauer, planuje zabić prezydenta obcego państwa. To zaskakujący obrót sprawy, kiedy pamięta się o korzeniach tej produkcji: w pierwszej serii Bauer usiłował zapobiec zamachowi na prezydenta USA. Oglądając więc po raz kolejny przygody agenta, pomyślałem, że następna produkcja Howarda Gordona i Aleksa Gansy powinna uczynić pozytywnym bohaterem terrorystę. Widać, życzenia się spełniają.

Brody-Kordian

Historia jest następująca: na terenie Afganistanu zostaje przypadkowo znaleziony zestrzelony przed ośmiu laty amerykański żołnierz, Nicholas Brody. Oficer wraca do kraju w glorii i chwale niczym przed laty John McCain. Tylko jedna osoba nie jest pewna co do jego statusu, a raczej jest przekonana, że do USA wraca terrorysta działający na rzecz Al-Quaidy. To agentka CIA, Carrie Mathison. Do połowy pierwszego sezonu nie wiemy niczego pewnego na temat domniemanego terrorysty. Nawet jeśli otrzymujemy dosyć jasną sugestię dotyczącą zachowania Brody'ego, w następnym odcinku jest ona anulowana. Ukoronowaniem tej strategii jest doskonały odcinek "The Weekend", w którego finale pozornej kasacji ulega cały serial (do końca pierwszej serii brakuje w tym momencie pięciu odcinków). Ten precyzyjny zamach na widza przygotowywano mozolnie od początku serialu, a podstaw takiej strategii należałoby szukać w historii literatury (z oczywistych względów nie zdradzam szczegółów). Gordon i Gansa to macherzy, jakich mało, jeżeli chodzi o scenariopisarstwo. Ten pierwszy przećwiczył już chyba wszystkie warianty opowiadanych historii w "Z archiwum X" i wspomnianych "24 godzinach". "Homeland" od tego ostatniego jest wolniejsze, ale ma w sobie siłę ospałego walca "Breaking Bad". Z tej perspektywy "24 godziny" wydają się dzieckiem swoich czasów (lat zerowych, a przede wszystkim zamachów z 11 września), ale jednocześnie jest przeładowane pomysłami, za szybkie i z czasem coraz bardziej cierpiące na tym, co pierwotnie stanowiło o sile produkcji – konwencji "czasu rzeczywistego". Można więc powiedzieć, że "Homeland" i "24 godziny" spotykają się na początku szóstej serii "24 godzin", w której do Stanów Zjednoczonych sprowadzony zostaje z chińskiego więzienia Jack Bauer (sceny autoidentyfikacji bohaterów przed lustrem są, nomen omen, swoim lustrzanym odbiciem).

Punktem wyjścia "Homeland" jest izraelski serial "Prisoners of War" opowiadający o żołnierzach wracających do ojczyzny po latach wojny. Wydawałoby się więc, że dwuznaczny rys bohatera serialu jest bezpośrednio zaczerpnięty z gorącej i niejednoznacznej sytuacji na Bliskim Wschodzie, ale sam pomysł na zwerbowanego (?) żołnierza to pomysł Amerykanów – co być może dobrze oddaje np. stosunek do interwencji wojskowych stanowiących pokłosie 11 września. Od zamachów mija dziesięć lat, a wraz z rozwojem fabuły widzimy, że jedynym namacalnym imperium zła jest ojczyzna Nicholasa Brody'ego. On sam zaś zdaje się ucieleśniać "owe terrorystyczne wyobrażenia, które mieszkają w nas wszystkich, choć o tym nie wiemy" (Baudrillard). Jego niejednoznaczność najlepiej oddają słowa wypowiedziane tuż przed udzieleniem wywiadu telewizyjnego: "Nie będę kłamać i nie będę mówić prawdy". Paradoksalność sytuacji Brody'ego podkreśla właśnie sam wywiad: mówiąc o argumentach przesłuchujących go terrorystów, widz (serialu) przyznaje im rację. To rozedrganie jest widoczne w finałowym zamachu, któremu najbliżej do analogicznej sceny "Kordiana" Juliusza Słowackiego (hej, od ponad siedmiu lat nie jestem już nauczycielem polaka!).

Ton nadaje Mathison. Carrie Mathison

To, co świadczy o sile "Homeland", to postać agentki Carrie Mathison (pakistański poeta Faiz Ahmad Faiz: "Trzeba prowadzić dwa wątki – zaglądać w dusze i robić politykę"). Według słów twórców serialu, stanowi ona dokładne zaprzeczenie Jacka Bauera i trudno się z tym nie zgodzić. Ten wyraźny kobiecy wątek, pogłębiony chorobą psychiczną bohaterki, wzmacnia przekaz całości, czyni go wieloznacznym – przez swoiste zmiękczenie. Można zaryzykować tezę, że emocjonalna chybotliwość agentki (osobowość bipolarna) symbolizuje chybotliwość całego systemu, który ona niejako reprezentuje. Baudrillard w "Duchu terroryzmu. Requiem dla Twin Towers" pytał: "Jak więc można planować odwrócenie celów systemu, skoro gra się w tę samą grę co on?". Zdanie to pasuje zarówno do przeciwników Mathison, jak i niej samej. Choroba pozwala jej perfekcyjnie wykonywać swoją pracę ("zawsze będę na służbie"), ale, co oczywiste, pogrąża ją zarazem w autodestrukcji. Kolega Mathison stwierdza: "Tylko powiedz mi, że nie ryzykuję więzieniem dla osoby chorej psychicznie". Ta odpowiada mu zupełnie serio: "Ależ ja jestem chora psychicznie". 20 maja 1965 roku, podczas obrony pracy doktorskiej "Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu" Michel Foucault kończy swoje wystąpienie: "By mówić o szaleństwie, należy mieć talent poety". Promotor odpowiada: "Ależ pan go posiada"...

 
Carrie Mathison / Jack Bauer

Samookreślenie Mathison jako szalonej osoby świadczy z jednej strony o zwycięstwie racjonalizmu (vide: finał piątego sezonu "Dr. House'a", gdzie tytułowy bohater wysyła się do kliniki psychiatrycznej), z drugiej – czyni z niej osobę niebezpieczną. Być może to ona właśnie stanowi największe zagrożenie dla systemu, ze względu na swą całkowitą nieprzewidywalność, choć wszystkie jej poczynania cechuje przywołany wcześniej "talent poety" (w serialu jej proces dedukcji słusznie zestawiony jest z muzyką jazzową). Symbolicznie postać Mathison określa fantastyczna czołówka serialu, choć przyznaję, że jej barokowość (oko "pożyczone" z "Blade Runnera", głos narratora/bohatera to ukłon w stronę "24 godzin") w pierwszym kontakcie odrzuciła mnie, zwłaszcza po minimalistycznym – godnym "Zagubionych" czy "24 godzin" – otwarciu pilotowego odcinka (powracającym zresztą w finale pierwszej serii).

Inicjalne ujęcie przedstawia śpiącą dziewczynkę – młodą Mathison – w kolejnym widzimy tę samą dziewczynkę z kucykami wpatrzoną w telewizor z Ronaldem Reaganem na ekranie. Kolejne informacje o kolejnych zamachach terrorystycznych przekazywane przez kolejnych prezydentów kontrowane są m.in. fragmentami koncertów jazzowych. Dziewczynka jest jak Alicja, która przeszła na drugą stronę lustra. Improwizowana muzyka idealnie współgra z rozdygotanym i improwizującym umysłem agentki. Antyterroryzm wydaje się w tym przypadku lekarstwem na depresję, kaprysem zwichrowanego/znudzonego umysłu (sytuacja podobna do tego, co zrobił ze swoim bohaterem Christopher Walken w "Psach wojny"). Cały serial wydaje się rozpięty pomiędzy dwoma biegunami. To tak, jakby neutralny od strony formalnej film inspirowany np. "Dniem szakala" (według słów operatora serialu) ilustrowany był piosenką "Harrodown Hill", w której neurotyczny Thom Yorke opowiada historię inspirowaną rzekomo samobójczą – "Did I fall or was I pushed?" – śmiercią Davida Kelly’ego, brytyjskiego eksperta do spraw broni biologicznej.



Previously on "Homeland"


Paradoksalna puenta serialu, niezależnie od "twistów" serwowanych nam przez zmyślnych scenarzystów, jest żywcem wzięta z cytowanego wcześniej Baudrilarda (jeden ze zwiastunów zakończonego właśnie drugiego sezonu w zasadzie ilustruje ją w skali jeden do jednego): "Spełniło się God bless America – Bóg w końcu w nas uderzył".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones