Artykuł

Gwiazdy pod ochroną

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Gwiazdy+pod+ochron%C4%85-83949
A co gdyby się okazało, że filmy tworzą alternatywne światy, a aktorzy w nich grający są autentycznymi postaciami? Jak sądzę, ważne byłoby nie to, kto w filmie występuje, ale w kogo się wciela. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, wydarzyło się za czasów, gdy w Hollywood panował system gwiazd. Wytwórnie wiedziały, że chroniąc prywatność aktorów, trzymają pieczę nad przeżyciami widzów.

Gdy zaczynamy dorastać, tracimy umiejętność całkowitego, bezwarunkowego zanurzenia się w filmowym świecie. Na jej zanik przemożny wpływ ma wizerunek kina jako fabryki pieniędzy, wyobrażenie filmów jako produktów, a aktorów jako marki. Nie pomaga też fakt, że pragniemy wiedzieć wszystko o sławach tego świata.

 
Elizabeth Tylor i Richard Burton

Oczywiście, zjawiska te nie są niczym nowym. Pojawiły się wraz z narodzinami świadomości. Czymże przecież są mitologie, jeśli nie luksusowymi telenowelami o rządzących naszą rzeczywistością? W ostatnich latach, wraz z przejęciem wytwórni przez międzynarodowe koncerny i kurczeniem się sfery osobistej za sprawą mediów społecznościowych, wymknęły się one jednak spod kontroli. W rezultacie w Hollywood widać pierwsze ślady powolnej, lecz nieubłaganej erozji.

Czy możliwe jest "przywrócenie kontroli"? Mechanizm do tego potrzebny zresztą istnieje, a raczej istniał, dopóki nie został obalony kilkadziesiąt lat temu. Był nim system gwiazd.

Pod wieloma względami był to system niezwykle okrutny dla aktorów. Wieloletnie kontrakty czyniły z nich niewolników wytwórni. To studia miały całkowitą kontrolę nad gwiazdami; mogły je powoływać do życia albo "zabijać" według własnego uznania; decydować o rolach, jakie zagrają, i ścieżce, którą obiorą. Wątpię, by którykolwiek z aktorów pragnął powrotu tamtych czasów.


Grace Kelly

System ten miał też drugie oblicze. Życie prywatne gwiazd było znacznie lepiej strzeżone niż dzisiaj. Wizerunek publiczny był bowiem kolejną kreacją aktorską. Romanse, skandale, zdrady, małżeństwa – często były to starannie preparowane fikcje, a przynajmniej półprawdy. Doskonale zdawano sobie sprawę, że ludzie ciekawi są życia sław, ale nie oczekują od nich przeciętności, dlatego też nie miało znaczenia, czy aktorzy grali "samych siebie" na potrzeby mediów.

Dziś gwiazdy ekranu nie mogą liczyć na podobną ochronę prywatności. Większość z nich jest kompletnie nieprzygotowana na konfrontację z fanami – wiecznie nienasyconymi, pochłaniającymi olbrzymie ilości informacji. Nie wiedzą, jak grać, by wypadać autentycznie. Popadają więc w manierę krygowania się, parcia na ekran za wszelką cenę albo też "są sobą", co sprawia, że całe ich życie prywatne znajduje się na stronach plotkarskich witryn. Trzeba być niezwykle silnym psychicznie, by w pojedynkę oprzeć się presji publiczności. A czasem i to nie wystarcza.

Najlepiej pokazuje to przypadek Mela Gibsona. Ta megagwiazda kina lat 80. i 90. padła ofiarą największej tyranii opinii publicznej, która wymaga od swoich ulubieńców kryształowego charakteru. Myślenie widowni jest proste: dobry aktor równa się dobry człowiek. A jeśli jest inaczej, aktor na tym traci. Przez całe lata Gibson żył w zgodzie z publicznym image'em. Był chwalony jako przykładny mąż i ojciec, człowiek, którego nie imają się skandale.


Mel Gibson

Erozja jego wizerunku trwała latami. Jego pozycja była tak ustabilizowana, że pojedyncza kontrowersja nie mogła mu zaszkodzić. Zaczęło się od "Walecznego serca", kiedy to uznano go za homofoba. Po "Pasji" stał się religijnym świrem. Jednak to, czego Amerykanie całkowicie nie mogli mu wybaczyć (a za nimi cały świat), było opuszczenie przez niego żony. Od tego momentu sprawy potoczyły się już szybko: pijaństwo, antysemityzm, przemoc wobec kobiet. Oskarżenia mnożyły się, a wraz z nimi topniała widownia zainteresowana oglądaniem go na ekranie. Gibson zniknął z kin na całe lata. W ostatnim czasie już dwukrotnie próbował comebacku. Jednak i "Furia" i "Podwójne życie" przepadły w kinach. Gibson musiał też wycofać się z drugiego "Kac Vegas", bowiem jego udział nie był w smak innym aktorom, a wszystko przez jego publiczny wizerunek.



Czy wiecie ilu idoli publiczności było rasistami, szowinistami czy zwykłymi kretynami? Świat był chroniony przed prawdą o nich, dzięki czemu widzowie mogli cieszyć się iluzją szlachetności płynącą z ekranu kinowego. A teraz pomyślcie, ile filmów nie powstało, ponieważ aktor stał się pariasem. I zastanówcie się, czy stało się tak ze szkodą dla niego, czy może dla nas, widzów, którym odebrano (a raczej odebraliśmy sobie sami) możliwość uczestnictwa w kolejnych spektaklach.

Ograniczający wpływ publicznego wizerunku na potencjał kreowania rzeczywistości filmowej widać również w przypadku gejów i lesbijek. Bezwzględność i samolubność homofobów, ale i zaangażowanych w walkę o równouprawnienie gejów są miażdżące dla tych, którzy po prostu chcą grać. Nie tak dawno w amerykańskim "Newsweeku" ukazał się artykuł, którego autor mówił wprost: jeśli jakiś aktor chce grać "romantic lead", czyli kinowego (hetero)amanta, to powinien zapomnieć o coming oucie. Aktor, który jest zdeklarowanym gejem, nie wypada w romantycznej roli wiarygodnie. I jego talent ma tu drugorzędne znaczenie, liczy się to, że widzowie patrzą na niego "inaczej".

Oczywiście tekst wywołał prawdziwą burzę. Członkowie gejowskich organizacji łysieli w zastraszającym tempie, przeklinając na czym świat stoi. Miło by było, gdyby ich oburzenie było uzasadnione. Niestety, prawda jest brutalna. Dla przeciętnego widza gej całujący "z miłością" kobietę nie wypadnie na ekranie wiarygodnie, podobnie jak znany damski bokser w roli cierpliwego, szlachetnego i wybaczającego kochanka.


Cary Grant

Czy myślicie, że Cary Grant czy Rock Hudson byliby bożyszczami kobiet, gdyby te wiedziały, z kim spali? Fakt, to było wieki temu, inna epoka, inne obyczaje. Ale czy potraficie wymienić aktorów-gejów, którzy zagrali w dużych hollywoodzkich produkcjach heteroseksualnych amantów w ostatnich 10 latach? To zadanie niemal niemożliwe.

Przeciwnicy tej teorii wydają się równie niemiłosierni dla aktorów. Domagają się nie tylko ujawniania przez nich swojej orientacji, ale i przyjmowania postawy propagatora praw mniejszości seksualnych. Tak jakby talent lub przypadkowy fakt wystąpienia w kasowym przeboju wystarczył, by aktorzy czuli się zobowiązani do walki o sprawę. Co więcej, wymaga się od nich bycia wzorowymi (czy raczej wzorcowymi) gejami i lesbijkami. Dlatego też Neil Patrick Harris lub zaangażowany w kampanię mającą na celu powstrzymanie samobójstw wśród nastoletnich gejów Zachary Quinto są ok. Za to Cynthia Nixon już nie, odkąd naraziła się homoseksualnemu establishmentowi stwierdzeniem, że wybrała bycie w związku lesbijskim.  Aktorka zapomniała, że słowo na "W" (wybór) jest w środowisku gejowskim obłożone anatemą.


Cynthia Nixon i Christine Marinoni

Takich spraw jest oczywiście znacznie więcej. Tom Cruise miał kilka ciężkich lat, kiedy jego scjentologiczne poglądy okazywały się zbyt kontrowersyjne dla amerykańskiej opinii. Susan Sarandon i Tim Robbins również wiele stracili, kiedy wypowiadali się przeciwko wojnie w Iraku w czasach, kiedy taka postawa była równoznaczna z oskarżeniem o zdradę ojczyzny.

Oczywiście wymienieni aktorzy sami zdecydowali, że chcą publicznie na kontrowersyjne tematy rozmawiać. Wielu ich kolegów, zwłaszcza o krótszym stażu na piedestale, została postawiona w sytuacji bez wyjścia. Zmodyfikowany system gwiazd umożliwiłby im separację wizerunku postaci, jakie grają, od tego, kim są w życiu prywatnym. Pomógłby im także wypowiadać się inteligentnie, na temat i bez wyrzucania poza nawias fanów z różnych środowisk.

Kino jest sztuką iluzji i opiera się na kłamstwie. Aby to kłamstwo było wiarygodne, odbiorca nie może być zanieczyszczony wiedzą wypaczającą percepcję. Wizerunek medialny wielokrotnie sprawił, że dany aktor czy aktorka nie dostali roli, która być może zwaliłaby nas z nóg. Pamiętajcie o tym, kiedy następny raz kusić was będzie, by poznać najświeższe plotki o ulubionych gwiazdach. Chroniąc prywatność aktorów, chronimy własne kinowe przeżycia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones