Relacja

MDAG: Recenzujemy "Tańczącą z rekinami" oraz "Jacintę"

https://www.filmweb.pl/article/MDAG%3A+Recenzujemy+%22Ta%C5%84cz%C4%85c%C4%85+z+rekinami%22+oraz+%22Jacint%C4%99%22-144006
MDAG: Recenzujemy "Tańczącą z rekinami" oraz "Jacintę"
W sieci wciąż trwa wirtualna kontynuacja festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Na stronie MDAG znajdziecie ponad 100 filmów dostępnych online. My wciąż je oglądamy i wyszukujemy dla Was najciekawszych tytułów. Poniżej znajdziecie nasze recenzje zachwycającej wizualnie "Tańczącej z rekinami" oraz nagrodzonej na zeszłorocznym Tribeca Film Festival "Jacinty".

MDAG online potrwa do 3 października. 

***


Czego nauczyły mnie rekiny
recenzja filmu "Tańcząca z rekinami", reż. Sally Aitken
autor: Gabriel Krawczyk

Życiorys 85-letniej Valerie Taylor mieści w sobie wszystko, co biograficzne kino lubi najbardziej. Są tu stawiane przez los przeszkody i przechodząca w heroizm determinacja, by je pokonać; jest też niemal tragiczny światopoglądowy konflikt, ale i zachodząca na czas chlubna przemiana. W "Tańczącej z rekinami" biogram ten rozpostarto na styku biologii, XX-wiecznej historii i popkultury. Sfilmowane przez Sally Aitken losy podwodnej poszukiwaczki przygód rodem z Australii, ekspertki od rekinów, która miłość do morskich łowów zamieniła na troskę o swoje niedoszłe ofiary, a kuszę – na aparat fotograficzny, jest równocześnie świetnym dokumentem, w którym nauka wyciągana z przeszłości każe z nadzieją spoglądać w przyszłość.

Nie każdy kojarzy Valerie Taylor, za to wszyscy zetknęliśmy się z jej twórczością. Pierwsza podwodna operatorka Hollywood, mimo współpracy z National Geographic, zasłynęła przede wszystkim jako autorka ekstremalnych zdjęć do "Szczęk". Zapytacie, czy demonizujący żarłacze białe Spielbergowski horror to najlepsza forma promocji dla prozwierzęcej aktywistki. Prosta odpowiedź na to pytanie byłaby zaledwie fragmentem dłuższej historii świadczącej o przekleństwach świetnie sprzedającej się popkultury i jej nieplanowanym wpływie na rzeczywistość. W bogatym portfolio australijskiej dokumentalistki znajdziemy także działalność dalece chlubniejszą. Jako pionierka fotografowała piękno oceanu, burzyła mity w opowiadaniu o podwodnym życiu, działała medialnie i wykonywała świetną pracę dokumentacyjną i badawczą na rzecz morskich stworzeń oraz ochrony środowiska. Na ekranie niespotykana odwaga idzie za rękę z miłością do przyrody, a adrenalinę napędza głód wiedzy i pragnienie międzygatunkowej interakcji.


Sally Aitken wyraźnie podziwia swoją bohaterkę i podziwem tym nas zaraża. W 2021 roku może sobie na to pozwolić. Wyrzuty sumienia obecnej na ekranie Taylor – niegdyś mistrzyni w myśliwskim fachu rzucającej wyzwanie towarzystwu hardych, uprzedzonych mężczyzn – są dla niej zbyt bolesne, by nie zrozumieć jej przemiany. Taylor spłaciła winy z nawiązką. Uzależniona od nurkowania bohaterka ma w sobie zresztą tyle uroku, dystansu do siebie i niewyczerpanej werwy, że swoją transformację mogłaby uwiarygodnić samym tylko uśmiechem i widoczną na twarzy radością na wieść o kolejnym spotkaniu z morskimi przyjaciółmi. Nawet jeśli byle recenzja nie znosi rzeczonej prostoty, błękitne oczy bohaterki uszlachetniają jej biograficzny zwrot. W sukurs przychodzi tu zresztą napisana przez życie, obejmująca pół wieku romantyczna historia (współpracownik i przyjaciel, z którym dzieliła życie, umarł w 2012 r.). "Tańcząca z rekinami" dokumentuje bowiem piękną przemianę i szlachetne życie przeżywane we dwoje.

Całą recenzję autorstwa Gabriela Krawczyka można przeczytać TUTAJ


***

Oddane, uwikłane
recenzja filmu "Jacinta", reż. Jessica Earnshaw
autor: Marcin Stachowicz

"To nie tak, że planowałam powtarzać błędy Rosemary, ale ponieważ bardzo chciałam stać się jak ona, byłam gotowa i na to" – mówi Jacinta, 26-latka, która właśnie kończy kilkumiesięczną odsiadkę w zakładzie karnym gdzieś w Maine. Lista błędów jej matki jest długa: uzależnienie od heroiny, kradzieże, pobicia, pierwsza ciąża w wieku 16 lat, palenie cracku z własnymi dziećmi, zmuszanie do prostytucji małoletniej córki. Takiej osobie trudno wybaczyć, jej postawa nie zazębia się choćby na milimetr z archetypem "macierzyńskiego oddania", prowadząc do błędnego koła wypaczeń i cierpień. Jacinta i Rose siedzą nawet w tym samym więzieniu i za podobne wykroczenia. Ta pierwsza za kratami spędziła większość dorosłego życia, a na wolności zostawiła 10-letnią córkę Caylynn i bogatą sieć kontaktów z dilerami. A jednak – posiadając świadomość, że zawdzięcza to wszystko matce – i tak wrzeszczy na całe gardło ze spacerniaka w stronę celi: "Mamo, kocham cię!". 


Debiut reżyserki Jessiki Earnshaw – nagrodzony na zeszłorocznym Tribeca Film Festival – ma siłę rażenia niewielkiej bomby. Pozbawiony jest także ocen i dydaktyki, o co przecież nietrudno przy tematach tak delikatnych i budzących skrajne emocje, jak wielopokoleniowy cykl wykluczenia czy międzygeneracyjna transmisja przemocowych wzorców zachowania. Wystarczyło zaprosić psychologa albo zadać odpowiednio nacechowane pytania, żeby surowo rozprawić się z "patologią" i zrobić ze swoich bohaterów "obiekty badawcze", które potwierdzą z góry założoną tezę. Tymczasem jedyną instancją uprawnioną do formułowania mocnych sądów jest u Earnshaw sama Jacinta: kobieta wymykająca się wszelkim stereotypom amerykańskiego white trasha, ciepła, otwarta i samoświadoma, szaleńczo skupiona na odbudowaniu relacji z córką i podejmująca kolejne nieudane próby ułożenia sobie życia wbrew warunkom, które je ukształtowały. 

Trzy lata spędzone z Jacintą i jej rodziną to także próba wglądu w doświadczenia trzech pokoleń Amerykanek ze zbiedniałych, naznaczonych uzależnieniami przedmieść, z których każda kolejna radzi sobie nieco lepiej z regulowaniem emocji i nauką odpowiedzialności. Jeśli Jacinta zalewa swoją córkę czułością tak intensywną, że miejscami trudną do uniesienia, to dzieje się tak za sprawą racjonalnego, podskórnego przeczucia, że jest to wyłącznie krótka idylla przed powrotem do strzykawki. Heroinowe tripy i kradzieże w supermarketach nazywa "lifestylem", ale zarazem kategorycznie odcina Caylynn od jakiegokolwiek kontaktu z przestępczym procederem, postępując zupełnie inaczej niż swoja własna matka, jak wynika z filmowych opowieści – pierwsza deprawatorka, traktująca dzieci na zasadzie wyłączności i przedłużenia Ja. 

Całą recenzję Marcina Stachowicza można przeczytać TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones