Nie spodziewałam się wiele po tym filmie - czytając komentarze odniosłam wrażenie, że opinie są podzielone - niektórzy pisali, że film jest wspaniały, inni twierdzili, że przereklamowany. Szczerze mówiąc obawiałam się przyrostu formy nad treścią. Myślałam, że piękne stroje, biżuteria - zrzucą na dalszy plan fabułę...
Po seansie przyznaję, że zaliczam się do grona osób zachwyconych "Śniadaniem u Tiffany'ego". Ten film mnie zaczarował ! Audrey Hepburn była wspaniała, grała bez żadnej sztuczności, była kokieteryjna, urocza. Przy końcówce się popłakałam :) Na pewno będę wracać do tego filmu, tak samo jak do "Bezsenności w Seattle" i "Kiedy Harry poznał Sally". Ten film ma w sobie magię!