PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=660248}

Biały ptak w zamieci

White Bird in a Blizzard
6,4 15 909
ocen
6,4 10 1 15909
6,4 9
ocen krytyków
Biały ptak w zamieci
powrót do forum filmu Biały ptak w zamieci

Zacznę od tego, że oglądając ten film zupełnie nie oczekiwałem kina typowo rozrywkowego. Nie liczyłem na tonę wybuchów, czy rozpierniczania kosmosu na atomy. Wiadomo, kino typowo rozrywkowe, a te "ambitne" to dwie różne bajki i traktowanie ich na równi jest nie na miejscu (to też tyczy się osób, które lubią się czepiać niskich ocen dramatów u osobników ceniących sobie mniej wymagające kino). Ale nie liczyłem też na to, że film aż tak potwornie mnie zmęczy. Bez 5-minutowych przerw co - dajmy na to - 30 minut nie idzie tego obejrzeć. I nie chodzi o syndrom ADHD, tylko tego, że to durna papka próbująca udawać coś dojrzałego. Tym gorzej dla takiego filmu, bo z głupot kiepskiego blockbustera można pocisnąć "bekę", a tutaj zostaje tylko wzruszenie ramion i picie kawy na obudzenie.

SPOILER ALERT, gdyby ktoś jednak jeszcze się nie zorientował po oznaczeniu tematu.

Po kolei:
1. Tłumaczenie tytułu.
No ja wiem, że to trywialna kwestia... Dlatego też odpuszczę sobie czepianie się jej. Ale już tego, że oryginalny tytuł nijak nie wiąże się z treścią filmu - a i owszem, przyczepię się. Ten ptak to ma być jakaś metafora? Czy reżyser chciał być po prostu w luj artystyczny, ale nie wiedział jak to zrobić i poszedł po linii najmniejszego oporu?

2. Bohaterowie.
O Jezuniu najświętszy...
Tutaj praktycznie każda postać to egoistyczny buc, dbający tylko o siebie. Tu nie ma ani jednego bohatera, do którego można poczuć jakąkolwiek sympatię, nie da się zaangażować w śledzenie jego losów. Zdarzają się też perełki pokroju detektywa, który zamiast faktycznie zająć się sprawą zniknięcia matki Kat, woli rżnąć jej córkę, mimo że jak każdy trzeźwo myślący policjant powinien sprawdzić, czy dziewczyna jest pełnoletnia. No ale CO JA TAM WIEM, TO JE JUESEJ, tego nie ogarniesz. Najwyraźniej policjan... Tfu, wielce oświeceni DETEKTYWI, za mózg uznają co innego.

Chciałbym też pominąć fakt, że jedynego zdrowo myślącego człowieka - chłopaka Kat ze studiów - traktuje się jak szmatę i zamiata pod dywan równie szybko, jak go do filmu wrzucono. Ale nie, trzeba pokazać nastolatkom, że jego wstręt do papierosów nie jest "cool", tak jak troska o zdrowie swojej dziewczyny. W sumie to "Śnieżny ptak" jest filmem, który można spokojnie oskarżyć o razism, ale nie dlatego, że jest mało innych nacji, ale dlatego jak je pokazuje - czarnoskóra koleżanka Kat jest otyła, a wspomniany chłopak ze studiów ma tylko epizod i dodatkowo zostaje w nim porzucony przez główną bohaterkę. Ech...

Głównej bohaterki też nie da się lubić - zamiast choć trochę się przejąć, że jej matka tak nagle z dnia na dzień znika bez śladu, woli zaliczać panów. I nie, nie chodzi mi o to, że ma przez cały film chodzić z grobową miną. Ale o jakiekolwiek znamiona przejęcia się sytuacją. A tu - NULL. Tylko może tuż przed tą idiotyczną końcówką (wspomnę o niej, nie martwcie się), ale to nadal zaledwie 2-3 minuty z półtora godzinnego filmu. A reszta czasu jest przeznaczana na jej miłosne zawirowania i rozmowy z przyjaciółmi z liceum, którzy nic nie wnoszą, a są tylko dlatego, że w filmach dla nastolatków zawsze jest ta dwójka wyrzutków, która towarzyszy głównemu bohaterowi.

3. Aktorstwo.
Choć wielu się pewnie ze mną nie zgodzi, to mimo wszystko twierdzę, że Woodley była w porządku. Nie jakaś znakomita, ale z drugiej strony jej postać zupełnie nie wzbudzała jakiejkolwiek sympatii. Co do kwestii scen rozbieranych - byłyby okej, gdyby nie fakt, że praktycznie każda z nich to właściwie zapychacz, co by trochę kontrowersji narobić, bo "Hoho, kolejna młoda aktorka pokazuje się nago w filmie, no normalnie tera to się zrobi ferment na tym pudelku!". Takie kontrowersje dla samych kontrowersji.

O reszcie aktorów ciężko cokolwiek powiedzieć. Poza Evą Green, bo ta mnie rozwaliła.
Z takim aktorstwem i akcentem idealnie nada się do ewentualnego odrodzenia Pythonów. Kompletny absurd, takiego przesadzonego aktorstwa nie widziałem bodaj od czasów Nicolasa Cage'a. Scena, w której próbuje grać nawaloną w trzy dupy w wykonaniu Monty Pythona byłaby najlepszym skeczem od czasów Skeczu z Patafianami. Albo nawet Dennisa Moore'a.
Problem jest jeden - twórca chce, żebyśmy ten absurd traktowali poważnie, no bo wiecie, to dramat, tutaj nie ma czasu na śmieszki. A tu nagle dostajemy w twarz sceną rodem z najlepszych czasów Mela Brooksa.
Nie wiem, jaki był budżet filmu, ale domyślam się, na co poszedł - na gażę Woodley, gażę Green i... dopowiedzcie sobie sami. Podpowiem tylko, że na jakieś 99,9999(...)999% nie miało to nic wspólnego z filmem.
Ale Green chyba nie mogę za bardzo winić - z takiego scenariusza nawet Kidman z Witherspoon nic by nie wycisnęły.

Reszta aktorów w sumie przeciętna. Nikt się nie wyróżnił, nikt nie zachwycił. Chociaż Thomas Jane też chyba nie był trzeźwy godząc się na scenariusz zawierający najgorszego detektywa od czasu remake'a "Kultu".

4. Fabuła.
No to już wyższa szkoła jazdy.
Od razu wspomnę też, że montaż filmu to masakra niczym koncerty Cannibal Corpse, ale tutaj rzecz jasna w negatywnym znaczeniu. Film jest okropnie poszatkowany, kolejne sceny nie mają żadnych przejść, przechodzimy od jednej sceny z jałowymi dialogami do drugiej sceny z jałowymi dialogami. Pominę też to, że same sceny są wrzucane bez ładu i składu, raz przechodzimy do sceny, której w Kat rozmawia z panią psycholog, przechodzimy do retrospekcji, retrospekcja trwa dalej, a nagle przechodzimy do rozmowy Kat z psycholog innego dnia. Panie montażysto, nie tak montuje się takie filmy. Nawet "Niezwykłe życie Timothy'ego Greena" potrafiło zrobić element przechodzenia retrospekcji lepiej (mimo że film jest niesamowicie głupi, acz aktorzy przynajmniej próbowali coś z tego wycisnąć, tutaj niemal wszyscy jedynie wykładają "lachę" i jedynie liczą na czek).

Przez taki montaż nie idzie w ogóle się połapać, o co tak naprawdę chodzi w fabule - film zbiera kilka wątków i próbuje spiąć je w całość, nieudolnie, rzecz jasna. Problem w tym, że najlepsze filmy dramatyczne - np. Skazani na Shawshank, Gladiator czy (tu już opinie podzielone) Zielona Mila - mają wyraźnie zarysowaną oś fabularną od wstępu do zakończenia. Tutaj ktoś się pokusił o tenże awangardowy montaż, przez co mamy istną sieczkę na ekranie. Nie rodem z akcyjniaków, ale taką fabularną. Tu nie ma wyraźnego zarysowania na początek, rozwinięcie i koniec, tutaj skaczemy od sceny następnej do poprzedniej i na odwrót w dowolnej kolejności. A dlaczego? Bo możemy, nie zadawaj głupich pytań.

Wątek zaginięcia matki Kat zostaje zupełnie olany, tak jakby reżyser miał w dupie możliwość nakręcenia niezłego thrillera, gdzie byłoby widać zaangażowanie wszystkich w próbę odnalezienia kobiety. No ale po co, lepiej pokazać, że wydział śledczy to banda degeneratów lecących na niepełnoletnie dziewczyny. Lepiej też pokazać scenę rodem z parodii zamiast ukazać działania policji mające na celu odnalezienie postaci Green - TO JUŻ BYŁOBY CIEKAWSZE! Już nawet nutka tajemniczości uzyskana w ten tani sposób wywołałaby u mnie o wiele więcej emocji niż efekt końcowy. Zwłaszcza, że film tutaj jak i na IMDB ma w gatunkach: dramat, thriller. No to gdzie jest kur.na ten thriller, ja się pytam?! W moim "Śnieżnym ptaku" jest tylko jakiś marny dramat, który tak naprawdę nikogo nie obchodzi. Może coś z wersją obejrzaną przeze mnie było nie halo? Ale z kolei czas trwania zgadza się z tym podanym na FW...

A przy końcówce to już kompletnie odleciałem.
Serio. Nawet mnie tu nie ma. Z powodu ostatnich minut filmu wystrzeliło mnie z kapci na Alfa Centauri i teraz prowadzę życie pustelnika gdzieś na planecie zamieszkanej przez dziobakróliki.
Dobra, poważnie - ŻEEEEE COOOOOO? Araki, zachłanny bandyto, oddawaj mi te 1,5 godziny, które straciłem na Twojego gniota!
Kurna, czy w filmie były jakiekolwiek wskazówki przemawiające za tym, że ojciec Kat był homoseksualny? I że miał romans z jej chłopakiem? Bo ja nie potrafiłem zauważyć ani, ku.rwa, jednej. Tak, po prostu reżyser wjechał z tym twistem z dupy, żeby znowu rzucić nam w twarz słowem "KONTROWERSJA". Nie tak się buduje twisty, panie Araki.
Dobry twist jest wtedy, gdy widz dostaje wskazówki przemawiającym za każdą z możliwości, podczas seansu rozważamy wszystkie możliwości, a na koniec ta najmniej oczywista (bądź ta najbardziej oczywista, jak scenarzysta jest jednak leniwy) okazuje się być prawdziwa. Gdy widzę na forum, że wielu jest zszokowanych zakończeniem, to nie znaczy, że twist jest dobry. To znaczy, że scenarzysta miał już kompletnie w dupie swoją robotę, on chce tylko dostać czek i heja, idzie pisać kolejnego gniota. Tutaj Araki postanowił pobawić się w Shyamalana i chyba złożyć hołd jego twórczości, bo zakończenie 'Śnieżnego ptaka' jest wzięte z tych samych piekielnych czeluści, co końcówka "Diabła". Brawo, Shyamalan na pewno jest dumny z tego, że ktoś chce kultywować jego styl, gdy ten (podobno) nieszczęśliwie wrócił na łono tych dobrych filmów.
A teraz wszyscy chórem - https://www.youtube.com/watch?v=kdhhQhqi_AE!

A wiecie co jest najzabawniejsze?
Że gdyby to było dzieło właśnie Shyamalana - dałbym temu nawet i 10. Od lat M. Night tworzył filmy nie mające nic wspólnego z dobrym kinem, ale przynajmniej dostarczały rozrywki coraz to głupszymi rozwiązaniami, które autentycznie bawiły. Śmiałem się z tostów, które po upadku na posmarowaną stronę oznaczały obecność Rogatego. Padałem z szaleńczego śmiechu widząc nieporadność kosmitów w "Znakach". Cała "Kobieta w błękitnej wodzie" czy "Zdarzenie" to jak narkotyczny trip, jazda rollercoasterem absurdu bez trzymanki, istne crème de la crème jego złych filmów. Shyamalan ma po prostu ukryty talent do tworzenia kina komediowego, tylko pozornie nazywanego dramatem. I gdyby to był jego film, ten post pewnie by nie powstał. Przymknąłbym oko na to wszystko i po prostu śmiał się z tego, jaki ten film jest głupi, pokręcony, ale i zabawny, takie The Room 2.0. Ba, Green w tej konwencji też bym docenił. Ale właśnie - GDYBY jest tu słowem kluczowym...

Bo ostatecznie jestem rozczarowany tym, że wątek szukania matki nie zostaje nawet ani na moment ukazany, zdruzgotany tym, jak bardzo znikąd jest wzięte wspomniane zakończenie oraz poniekąd też i zły na Shailene, że dała się wciągnąć do takiego barachła. Najlepsza - moim zdaniem - aktorka młodego pokolenia marnuje się w gniocie, który nawet sam nie wie, czym chce być. Nawet nie wiem, czy wystawiona ok. półtora roku temu 3 jest zasłużona.

No bo co niby w tym filmie dobrego? Woodley, może muzyka [nie moje klimaty, ale mogę to docenić]... i w zasadzie tyle. Może jeszcze jeden punkt za to, że udało mi się przetrwać ten paździerz. Dialogi jałowe, bohaterowie to banda buców nieprzejawiająca żadnych cech, dzięki którym moglibyśmy im kibicować, aktorstwo przeciętne z małymi odchyleniami, fabuła to jeden wielki stek bzdur, montaż to paranoja niczym w "Wielkich kłamstewkach". Tam przynajmniej główne bohaterki były sympatyczne, widz mógł się nimi przejąć i je polubić, a wątki Celeste, Jane i Madeline angażowały mnie jako widza.

Chciałbym tylko zaznaczyć, że wszystko powyżej to tylko moja prywatna opinia. Nie zaznacie tam prawd objawionych, obiektywnych stwierdzeń. Jeśli lubicie Arakiego - wcale wam tego nie zabraniam. Wasza sprawa, a mnie nic absolutnie do tego. Skoro ten reżyser stworzył film dla swoich fanów - to poniekąd cieszy mnie, że jego fani są zadowoleni, przynajmniej jako jeden z niewielu o nich pamięta. Niestety, ja raczej nigdy nie zostanę jego entuzjastą...

PS. Od razu wspominam, że z argumentami pokroju "zrup lepszy"/"nie podoba się - nie oglądaj"/"ludzie z X na profilowym nie mają prawa głosu"/"oceniłeś ten film na 3, a ten film na 10" nie rozmawiam. Szkoda mi czasu na jałowe dyskusje tego pokroju.

ocenił(a) film na 1
Ziomaletto

Napisałeś prawie dokładnie moje myśli po obejrzeniu tego filmu.
Green okropna - jakby była wyjęta z odcinka Bennego Hilla. Każda postać napisana idiotycznie - nawet główna napisana nieudolnie, chociaż jakoś jeszcze się dało z nią wytrzymać. Pytanie do znawców filmów Arakiego - czy w każdym jego filmie jest jakiś gej z pomalowanymi włosami, który nie wnosi zupełnie nic do fabuły? Myślałem, że taka konwencja to tylko z powodu wyjątku w "Mysterious skin", a tu jednak się myliłem, wszędzie tam gdzie nagrywają patologiczny film znajdziemy jakiegoś idiotycznego geja.
Nawet pozytywy są naciągane - bo Woodley niewiele mogła zrobić w tym scenariuszu, żeby się popisać.
Genialna analiza filmu, gratuluję.

Jojo_24

A dzięki, napisałem ten temat właściwie pod wpływem chwili i aż się dziwię, że taki długi tekst mi wyszedł :D Spodziewałem się, że spadną na mnie gromy, bo "jak to, krytykujesz coś? Sam zrób lepiej hurr durr!", a tu proszę - nawet mnie ktoś poparł. ;)

A no właśnie, tutaj to scenariusz ciągnie na dno całą resztę i w zasadzie szukałem jakichkolwiek pozytywów, by nie dawać 1.

Ziomaletto

opis filmu z tyłka wzięty i nie nasz się na dobrym kinie idż oglądaj pislandie i tvp 1 bo to mohery lubią najbardziej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones