PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10019460}

Świąteczny duch

Spirited
6,2 1 981
ocen
6,2 10 1 1981
Świąteczny duch
powrót do forum filmu Świąteczny duch

Historia woziwody Peng Penga

Działo się to za czasów dynastii Teng, Roku Psa Szczającego do Ryżu. Pewnej wczesnej i suchej wiosny, woziwoda Peng Peng ze swym rozklekotanym beczkowozem zaprzężonym w cztery woły, dotarł do jednej z wielu wiosek pogórza Mau Xiau, obsługiwanego przez armię woziwodów na mocy cesarskiego dekretu „O Przeciwdziałaniu Skutkom Posuchy w Roku Psa Szczającego do Ryżu”.

Przysiadłszy na uprzejmie podsuniętym zydelku, Peng Peng odetchnął po trudach pylistego górskiego szlaku i zaczerpnąwszy haust ciepłej wody z tykwy, rozprostował utrudzone kończyny. Jak to w tamtych czasach bywało, mieszkańcy wiosek chętnie gromadzili się wokół przybyszów, łaknąc wieści z szerokiego świata, przeto wokół woziwody szybko uformował się wianuszek roześmianych gapiów, wypytujących śmiało i nieśmiało o rozmaite kwestie, zazwyczaj odległe od rutyny wiejskiego zaścianka.

Nacieszywszy uszy prośbami, Peng Peng uciszył społeczność wymownym gestem, który oznaczał początek wyczekiwanej opowieści.

- Słuchajcie, słuchajcie! Oto opowieść, jaką dane mi było zasłyszeć od spotkanego przygodnie komiwojażera, jak się okazało świadka jakiegoś Jehowy, który zarzekał się na pewną barbarzyńską księgę, zwaną Biblią, iż wszystko co mówi, jest jedynie czystą prawdą, równie krystaliczną, jak górskie potoki.

- Ech, koryta potoków tej wiosny suche, jak wymiona martwej kozy! – rzucił jeden ze słuchaczy.

- He, he, he! Prawda oczywista, jak łajno pod zadem sytego wołu! – podsumował uprzejmie Peng Peng, a tłum zawtórował radośnie: he, he, he! – Słuchajcie zatem, bo czas nagli, wasz inwentarz sam się nie napoi, a beczkowóz sam się nie opróżni. Oto, co mi ów świadek Jehowy w sekrecie wyjawił. Opowiem najlepiej jak potrafię wszystko, co zapamiętałem:

Sprawa Ouiyo Paletki-Decathlona jest dziś powszechnie kojarzona z tzw. syndromem markotnego odrzucenia, plagi smutnych czasów, w których przyszło nam żyć.

Ouiyo był dumnym pracownikiem państwowej spółki Katapaxi & Żwirek, z siedzibą w Ęzelą, mieście słynącym z produkcji najwyborniejszych wsadów intymnych w całej Poleuropie.
Wielka to rzecz, mieć świadomość, iż jesteś częścią kolektywu dbającego o dobrostan domowych kotopsów, których właściciele mogą dzięki twojej pracy spać spokojnie. W istocie, nasz bohater był nad wyraz szczęśliwy i pewnie nadal by tak było, gdyby nie wydarzenia 207 buradonga. Wtedy to, spoglądając przez panoramiczne okno swego gabinetu, fatalnie zapatrzył się w zamglony krajobraz, co poruszyło w nim skrytą dotychczas ultranostalgiczną stronę jego natury.

Oczywiście, to nic złego powrócić na chwilę we wspomnieniach do czasów, gdy matka popuszczała rubasznie ropę z worków podoczodołowych, by tymi krotochwilami wywołać u małego Ouiyo erupcję śluzu śródczaszkowego. Któż z nas nie lubi sobie czasem dżyznąć we wspomnieniach na ścianę?

Jednak Ouiyo popadł w stan nostalgicznego odrętwienia umysłowego, co wydatnie odbiło się na jakości jego pracy. Zamiast liczyć i raportować, bulgotał śluzowo, posikiwał w kątach, marzył o życiu futerkowego dyzopełca bez zobowiązań.

Początkowo koledzy i koleżanki z biurowego kolektywu zrzucali jego dziwactwa na karb przepracowania, syczeli o trudnej sytuacji domowej Ouiyo i ogólnie zmyślali w domysłach.

Wszystko ślibb trafił 239 buradonga, kiedy to ulicami ciągnęły rozentuzjazmowane tłumy świętujących Dzień Wsadu Parotocznego. Pracownicy biura podczas przerwy śniadaniowej śluzowali wesoło w tłum przez szeroko otwarte okna, gdy wtem Ouiyo dziko zaskrzeczał, rozpostarł obie pary skrzydeł rozrywając przy tym marynarkę i rzucił się w przestwór, ku ginącemu we mgle horyzontowi.

Padł ponoć półżywym plackiem około Placu Siedmiu Balów Męczeńskich, tuż obok budki z łejdami.

Tego oczywiście było już za wiele i koleżeństwo nie mogło dłużej tolerować takich aberracji. Sprawa została zgłoszona kierownictwu, a w konsekwencji stanęła wałkiem piszczatym na zebraniu rady zakładowej.

„O co wam chodzi, kolego Paletka-Decathlon? Czemu psujecie wielce pozytywną atmosferę biurowego kolektywu koleżeńskiego? Nie wstyd wam zakłócać mir biurowy i to w momencie święta narodowego?”. W ogniu podobnych dociekliwych pytań Ouiyo jedynie milczał, kurcząc się w sobie tak, iż, gdyby tylko zechciał i zdobył się publicznie na podobną zuchwałość, mógłby sobie napletek poza linię brwi naciągnąć.

Jednak zamiast przeprosić i ogłosić samokrytykę, Ouiyo bezczelnie wypalił z obu kałodziupli, wypełniając salę obrad smrodem wyciskającym ropę z oczu.

Kolektyw zafalował, zaskrzeczał, zaśluzował i potępił, a że w redakcji gazetki zakładowej zatrudniony był dziennikarz dorabiający w ogólnopoleuropejskiej Trybunie Świszczy, sprawa wypłynęła na szerokie i niezbyt czyste wody dyskursu powszechnego.

Nazwisko Paletka-Decathlon stało się powszechnie znane i było kojarzone z zachowaniem antykolektywnym.

Być może wszystko jakoś by w końcu samo z siebie ucichło, gdyby sprawa Ouiyo nie uruchomiła lawiny podobnych do opisanego incydentów, raz po raz burzących mir kolektywny w wielu innych zakładach pracy.

W tej sytuacji przeciw Ouiyo wytoczono najcięższe działa oskarżeń, czyniąc zeń odstraszający przykład dla wszystkich rzeczywistych oraz potencjalnych burzycieli.

Po publicznym procesie został zwolniony z pracy i wyrokiem trybunału skierowany na przymusowy pobyt w zamkniętym zakładzie spraw porypanych, gdzie wkrótce tak bardzo skurczył się w sobie, iż pomimo starań personelu nie udało się zapobiec tragedii. Dnia 473 buradonga Ouiyo Paletka-Decathlon odebrał sobie życie, odcinając napletkiem dopływ atmosfery do otworów wdechowo-wydechowych.

Niechaj ta historia będzie pouczającym memento dla wszystkich, którzy lekkomyślnie usiłują uciekać przed rzeczywistością w marzenia. Kolektyw czuwa i nie wybacza.

Trop wiedzie wstecz, ku „W śnieżną noc” (2019)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones