jednak dał je ludziom, którzy po prostu filmów robić nie umieją. Fantastyczne efekty wykorzystane zostały w sposób, który gwarantuje przysypianie ze ślinotokiem. Rozkłada się ten statek i rozkłada i rozkłada. Celuje i celuje, analizuje ehh......powinien zatrudnić harcerzy ze sprawnością "rozkładanie namiotu". Może jakoś by to szło.
Kolejny żenujący pomysł to fakt, że kosmici na których efekty też pewnie wywalono spora sumkę- wyglądają jak ludzie. Trochę inaczej ułożone palce, ale jednak nietrudno pomylić z osiłkiem z baru z przemeblowaną facjatą po rozlicznych bójkach. To zostawmy jednak- ktos tak postanowił i tyle - kwestia gustu.
Tępe dialogi koronują ten film tytułem badziewia. Sztywne, napisane na poziomie power rangers.
Debilizm typowo scenariuszowej beki to rola Kitscha (chyba czyta się jak Kicz- to by się fajnie złożyło), oczywiście poza rolą Rihanny - tu nie ma co pisać wiele, po prostu padaka.
Ale wróćmy do Tajlora Kicza;
Do znudzenia w filmie wałkowany jest temat jaki to Porucznik Hooper zdolny, młody, obiecujący (gdzieś chyba jest nawet użyty przymiotnik PRZERAŻAJĄCO zdolny??? ). I co?
Ten oto zdolny młodzian, pierwsze co robi po przejęciu statku z załogą, wyznacza kurs kolizyjny! Idzie z nożem na wroga który mu celuje w twarz z bazooki, x razy silniejszym i lepiej uposażonym. Jednym słowem - wyznacza sobie i załodze misję samobójczą argumentując to posunięcie; "zabili mi brata". Gdy jednak ktoś w końcu, niemal siłą wybił mu ten pomysł z pustego łba, nasz bohater schodzi pod pokład gdzie zamyka się w sobie. Tadaaam - oklaski. Oczywiście takich perełek w filmie znajdziemy bez liku - ta akurat jest pierwszą z brzegu, przy której facepalmy padały tak gęsto jakby ktoś trzepał dywan na osiedlu.
Słowem podsumowania - film zawodzi bardzo, w stosunku do kampanii jaką mu zorganizowano i nazwisk jakie zatrudniono. Może i jest efekciarski ale sam warsztat osób zaangażowanych do wykonania najlepiej uczcić minutą ciszy.