Nie wiem, czy ta część "rozkręca" się dopiero po połowie, ale to, co obejrzałam, zupełnie do mnie nie przemówiło - cały czas odnosiłam wrażenie, że zmierza w kierunku romansidła.
I Elling był tutaj jakby inny, bardziej "normalny", a nawet, ośmielę się stwierdzić, nudny.
Bez głównej postaci z jej całą dziwacznością film traci, moim zdaniem, urok (dlatego nie wyobrażam sobie kolejnej, czwartej części).
Ponieważ nie obejrzałam go w całości - wstrzymuję się od głosu i cierpliwie czekam, aż ktoś spróbuje mnie wyprowadzić z błędu i namówić, bym skończyła oglądanie.