Przymierzam się do kupienia książki Bukowskiego pod tym samym tytułem, zasłuchuję się muzyką, nieznanego mi dotąd norweskiego bandu i czytam recenzje w różnych miejscach sieci.
Sama postać Chinaskiego, ma to "coś" w sobie, co przyciąga i nie pozwala oceniać go negatywnie. Po obejrzeniu już Factotum nasuwa się pytanie, ile w postaci filmowej jest Bukowskiego naprawdę?