To jedna z moich ulubionych ekranizacji z Clintem Eastwoodem. Film przepełniony jest rasistowskimi szyderstwami, ripostami i momentami przypomina komedię. Clint gra złośliwego, nawet trochę nieprzyjemnego mężczyznę, jednak od samego początku zyskał moją sympatię i dostarczył mi ogromną dawkę humoru. Zakończenie filmu troszkę mnie zawiodło.. Stąd 9/10.
ja byłem zaskoczony zakończeniem, w tym sensie, że to chyba pierwszy film, gdzie Clint jako bohater ginie
w każdym razie nie znam z nim filmu, gdzie by zginął
ale minka rodzinki w czasie odczytywania testamentu... bezcenna xD
"Inspektor Callahan" mógłby być książkowym przykładem starszawej dojrzałości a zarazem analogii do dobrego wina - podobnie jak np. Mas Amiel Prestige z wiekiem nie stracił wiele ze swojego aktorskiego kunsztu a zyskał sędziwość i doświadczenie. Mimo tego że Clint grywał w sporo ciekawszych produkcjach film warty jest zaliczenia, 8-/10.
Film nieco "przyciężkawy" jak na komedię, jako dramat powinien zawierać mniej rasistowskich czy też poniżających godność ludzką sformułowań i momentami mniej nużyć. Ogólnie jako dzieło filmowe prezentuje się dość dobrze (szczególnie dla ludzi z odpowiednią dozą dystansu do siebie i otaczającej rzeczywistości). 7+/10.
No właśnie rasizm i poniżające kawały są naszą codziennością, jako dramat doskonale oddaje naszą codzienność i dzięki temu widz bardziej jednoczy się z głównym bohaterem, robi się z niego tak zwany "swój chłop" . Dzięki temu zasługuje na co najmniej 8/10, zresztą otrzymane nagrody i nominacje mówią same za siebie ...