PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=759}
7,9 328 654
oceny
7,9 10 1 328654
7,8 37
ocen krytyków
Gwiezdne wojny: Część IV Nowa nadzieja
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część IV - Nowa nadzieja

Dużo osób uważa, że nowa trylogia to gówno. Nic się nie zgadza, wszystko bez sensu, drętwe, no i kupa ogółem. Ale oglądając IV część jeszcze raz po kilku latach, po objerzeniu nowej trylogii, stwierdzam, że to również nie trzyma się do końca kupy. Rozumiem, że jak na lata 70/80 to był hit. Tylko nie rozumiem, czemu tak jadą po nowej trylogii, która dla mnie wcale gorsza nie jest. W nowej Nadziei giną rodzice Luke'a - chłopak nawet nie uronił łzy. Potem Obi-Wan i zostaje sam, bez domu, bez nikogo bliskiego - nie jeden by się załamał, ale nie Luke. Potem w parę osób robią rozróbę na Gwieździe Śmierci, rly? Takie imperium i nie daje im rady? Do tego te ucieczki Sokoła Milenium (ogółem w całej trylogii) to też komedia. Jeden statek i nie mogą go złapać, całe imperium. Dlaczego ludzie tak cisną nową trylogię?
PS Czekam na hejt od ludzi piszących, że stara trylogia jest lepsza bo jest stara.

ocenił(a) film na 7
edwin20

W dużej mierze podzielam Twoje zdanie. Nie zgadzam się tyko z rozróbą na Gwieździe Śmierci - w ten sposób (z zaskoczenia) można zrobić zadymę niejednemu imperium. Wystarczy wspomnieć terrorystów.
też nie rozumiem czemu niby ta stara trylogia jest w ciul lepsza,moim zdaniem jeśli już to jest minimalnie. Moje oceny:

Nowa Nadzieja - 7 (tylko za nowatorstwo, rozmach i oprawę. za smętność fabuły i gry aktorskiej powinno być 5, albo 6)
Imperium Kontratakuje - 8 (ulubione)
Powrót Jedi - 7 (ulubione)

Mroczne Widmo - 5
Atak Klonów - 6
Zemsta Sithów - 8 (ulubione)

"stara trylogia jest lepsza bo jest stara" - w samo sedno.
hejty za 3, 2, 1..

pozdrawiam.

edwin20

Cóż jeśli chodzi o Luke'a. Można to wytłumaczyć tym, że był bardzo silny emocjonalnie. Pasował na rycerza Jedi w przeciwieństwie do swojego ojca, który ten z kolei w jego wieku był przewrażliwiony i przejmował się niemal wszystkim...

Ale i tak muszę przyznać ci rację... Hejt na Prequel Trylogy mnie strasznie dziwi, bo sama widzę, że Original Trilogy mimo, że to bez wątpienia kultowa trylogia również posiada błędy. Obie trylogie idealne nie są, a niestety większość fanów normalnie traktuje te stare części jak świętość, a gdy ktoś cokolwiek powie, że mają choćby jeden błąd - to heretyk, ale wylewają pomyje tylko na tych nowszych częściach... Dlatego dla mnie, mimo, że jestem ogromną fanką wszystkich sześciu filmów, to wciąż tylko (i aż) filmy. Cudowne filmy, choć nie bezbłędne, ale które jestem wstanie wybaczyć. Kocham ją, jak mało którą. ;)

I jeszcze jedno... Recenzje redlettermedia ani trochę mnie nie ruszają... Choć przyznam, że trochę się uśmiałam, to nie zgadzam się z tym kompletnie. To po prostu powtarzalny, kolejny, nudny przykład tego, że na trylogię z lat 1999-2005r. wylewa się pomyje, czepia się bezsensowne, a na tą z 1977-1983r. traktuje jak nie wiadomo jaki cud...

cloe4

Okej faktycznie stara trylogia miała swoje wady ale mimo tego była wspaniałą i emocjonującą przygodą, nowa trylogia ma to gdzieś i wywala motywy ze Space Opery robiąc z tego jakiś polityczno - ekonomiczny pseudo melodramat.

Pomijam już w ogóle takie rzeczy jak: Nadużywanie CGI, Płytkie Postacie, Denne scenariusze i ogólną nudę związaną z tym że postacie przez większość czasu siedzą i gadają, stoją i gadają oraz chodzą i gadają...

DR16

Mi jakoś ta polityka nie przeszkadza... Nie ma jej zresztą tak dużo. Bądź co bądź na początku są kryzysy, potem wojny, a na samym końcu dyktatura manipulującego uczuciami tyrana i... rebelia, którą widzimy w Original Trilogy. ;D

"postacie przez większość czasu siedzą i gadają, stoją i gadają oraz chodzą i gadają..." No to chyba w zależności od momentów. Bo w "Ataku Klonów i "Zemści Sithów" jest dużo takich scen gdzie siedzą i gadają, jak i dla przeciwwagi dużo takich gdzie nieustannie walczą (i gadają przy okazji ;).

Zdaję sobie sprawę, że moja ocena może też być skrzywiona przez sentyment z dzieciństwa do prequeli, gdy wchodziły do kin, ale do oryginałów mam ten sam sentyment. ;) Ale ogólnie to nie potrafię nawet wybrać ulubionej części... Dla mnie nawet podział na trylogie nie istnieje.

Miło cię widzieć @DR16... ;D

użytkownik usunięty
edwin20

Uć, Larsowie nie byli rodzicami Luke'a. Dlatego brak łez mnie nie dziwił - przez ich obecność, a raczej Owena, Luke był ograniczony i nie mógł spełnić swoich marzeń. Zależało mu na nich, bo pognał do domu gdy się zorientował, że mogli tam szukać droidów, ale gdy zobaczył ruinę, wiedział, że nic go już tu nie trzyma. A jeśli chodzi o rozróbę zamiast skruchy - czy przygody i bycie pilotem nie były jego marzeniem? W końcu dostał szansę przeć naprzód w swoim życiu. Wcześniej nie mógł robić ze sobą nic, tylko farma, stacja Toshi i ścigacz. Dostał szansę i nie pozwolił, by smutek czy żal mu przeszkodził w spełnianiu marzeń.

ocenił(a) film na 8

To byli jego rodzice, bo go wychowywali od małego. Co z tego, że nie biologiczni. Nawet mu łza nie poleciała (a powinna), gdy stracił ludzi z którymi żył 20 lat pod jednym dachem - swoich najbliższych. Bo go ograniczali? Nie do końca. Owen mówił, że w przyszłym roku go puści. To nie było więzienie. On nawet nie miał doła po śmierci rodziców.
Zresztą nie pisałem, że przygoda jest zła, i że powinien mieć żałobę.

użytkownik usunięty
edwin20

Widocznie Luke nie do końca postrzegał ich jako rodziców, skoro się zwracał do nich wuju i ciociu. Owen nie pierwszy raz powiedział, że za rok go puści, dlatego gdy to mówił - Luke nie uwierzył.

ocenił(a) film na 8

Naprawdę uważasz, że nie uronienie łzy było "normalne"? Nawet jeśli to byli dla niego wuj i ciocia?

użytkownik usunięty
edwin20

W tym przypadku jakoś potrafię to zrozumieć.

ocenił(a) film na 10

W filmie przecież tego momentu nie ma, więc nie wiadomo czy nie uronił. Po pogrzebie szkieletów wujostwa doszedł do wniosku, że po co ma mieszkać na w zgliszczach swojego domu i samodzielnie prowadzić farmę. Brak kurateli wuja otworzył przed nim możliwość aby robić to, co przedtem było nierealne. Być może jeszcze spotkanie Obi-wana dodatkowo wzmogło w nim niechęć do wuja, gdy się dowiedział czegoś o swojej przeszłości, która wuj zataił. Bardziej natomiast mnie boli, to że w Zemście Sithów nie ma pokazanego momentu w którym Obi-wan dając małego chłopca wujostwu słyszy sprzeciw Owena, wobec pomysłu Kenobiego, aby w przyszłości miał stać się Jedi.

ocenił(a) film na 8
edwin20

Nie uważam, że nowa trylogia to, jak to ująłeś, gówno, ale moim zdanie stara jest lepsza. Nie, nie dlatego, że jest stara. Przede wszystkim dlatego, że dużo bardziej odpowiada mi zawarty w niej humor, jest też jaśniejsza fabularnie i, przynajmniej dla mnie, łatwiejsza w odbiorze. Ok, w nowej mamy lepsze efekty i ciekawsze latanki-nawalanki, ale okropnie drażniące są wszelkie te sceny miłosne, wyjątkowo mdłe i ciężkostrawne, a pewne rozwiązania fabularne wydają się kompletnie bez sensu.
Brakuje takich scen jak Solo uciekający z przed szturmowcami na Gwieździe Śmierci i docinków typu Han - Leia - Luke.
Rozumiem, że w I-III relacje postaci są bardziej zdystansowane, a ciągnięcie czegoś, o czym nakręcono już 3 pełnometrażowe filmy nie jest łatwe, ale staroci nie przebija. Jeśli ktoś uważa to za hejt, to nie wiem, co nim nie jest...

Co do łamiącego się Luka, pokazując takie sceny zmieniliby jego charakter, więc nie miałoby to sensu. Może już coś mi się myli, ale wydaje mi się, że był taki moment kiedy był przybity po śmierci wujostwa.

ocenił(a) film na 9
edwin20

Oczywiście, masz dużo racji... Ale to trochę tak, jakbyś miał pretensje do Mikołaja, że nie istnieje, jest gruby itd. Dla mnie GW to bajka z dzieciństwa, wszystko jest idealne, pamiętam nawet swoje reakcje na poszczególne sceny... Jestem bezkrytyczny;)

ocenił(a) film na 8
Piachu74

Tak, to tak samo jak z grami. Te nowy są przeciętne i słabe w porównaniu do tych z lat 90 - tak się mówi. A tak naprawdę to miło wspominamy dzieciństwo i beztroskie granie, a nie pamiętamy o tym, że gry chociażby miały bardzo wysoki poziom. Co powodowało, że często zatrzymywaliśmy się na jakimś momencie, bo był cholernie trudny do przejścia.

ocenił(a) film na 9
edwin20

Wiele osób jeździ po nowej trylogii bo jest po prostu słaba. Lukas jak nie miał do dyspozycji całej tej techniki, to przywiązywał większa wagę do scenariusza. Obawiam sie tez, ze spod Disneya wyjdą poważniejsze filmy niż ostatnia trylogia spod Lucasa. Nie wspomnę o dialogach, ktore były rodem z Mody na sukces. Dla mnie Lukas Nowa Trylogia zbezcześcił świetne filmy.

ocenił(a) film na 9
grzebien79

Radzę zrewidować swoją opinię nt. Disneya w świetle zaistniałych faktów :D

ocenił(a) film na 10
edwin20

Prequele miały dziedzictwo w postaci najpopularniejszych filmów w historii kina i wiadomo było już od samego początku, że będą oceniane przez ich pryzmat. Wiele elementów w prequelach jest świetnych, ale wiele też złych, a w klasycznej trylogii tych złych nie było. Nie było Jar-Jara, Vader to najbardziej kultowy złoczyńca w historii kina, a w Ataku Klonów co z niego zrobili? Dialogi między nim a Padme też do najlepszych nie należą... Można by jeszcze parę wymienić. Mimo wszystko te świetne rzeczy przygniatają zdecydowanie te słabsze:)

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Nie było Jar-jara, ale był Pan ,,wina R2" C3-PO i Ewoki, żałosne zachowanie Yody przy pierwszym spotkaniu z Luke, reakcja Lei na zniszczenie Alderaan, ucieczka Sokoła Milenium przed flotą Imperium, zbyt szybko wybudowana Gwiazda Śmierci, szturmowcy zabijani przy pomocą kamieni i patyków przez Ewoki.

Jak widzisz Stara Trylogia też ma sporo złych elementów, a dialogi? Rozmowy Anakina z Obi-wanem są śmieszne i zabawne dużo bardziej od tych Hana i Lei np jak Obi-wan mówi ,,dlaczego mam wrażenie że przez ciebie zginę" pierwszy lepszy widz co styczności z GW nie miał nie zrozumie tej aluzji, ale ten co oglądał ,,Nową Nadzieję" już tak.

ocenił(a) film na 10
knocun1

Akurat R2 i C-3PO zdecydowanie nie należą do minusów ;p Ewoki to rzeczywiście trochę porażka.

Ok, w prequelach wiele rzeczy jest bardzo dobrych, o czym już wspomniałem, ale to nie to samo, co Stara Trylogia. Rozmowy Hana i Lei są naturalne i bardzo zabawne. Świetnie dobrana para :) W przypadku Padme i Anakina zrobił się lekki melodramat, a niektóre dialogi wypadły strasznie sztucznie.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

R2 jest w porządku, nawet powiedziałbym że jest wręcz bohaterem, tym bardziej nienawidzę C-3PO za to ciągłe mu dogryzanie, R2 był niezwykle pomocny, sprytny, wielofunkcyjny, a ten zarozumiały dupek tylko pretensje miał do niego o wszystko, słuchając go od razu mi się przypomina Ważniak ze Smerfów i memy z Kaczyński ,,Wina Tuska" tylko tutaj zamiast Tuska jest R2. Sam był rzadko pomocny, a biednego astrorobota się czepiał.

Pisałeś o zaletach prequeli, ale stwierdziłeś że oryginalna Trylogia nie ma słabych punktów. A ja wymieniłem ich dosyć sporo, a najgorszy to chyba zachowanie Yody przy pierwszym spotkaniu z Luke, mędrcowi nie przystoi zachowywać się jakby się co dopiero wyrwało ze żłobka, innym jest też scena przesłuchania Lei, zareagowała na zniszczenie rodzinnej planety jak na stłuczony dzban, normalnie to człowiek po takim widoku popadłby w straszliwą rozpacz, nawet Luke bardziej to przeżył gdy się dowiedział.

ocenił(a) film na 10
knocun1

To było na zasadzie: "Kto się czubi ten się lubi" :)

Nie było takich słabych punktów w Starej Trylogii, które by rzutowały na ocenę filmu. Krótko mówiąc, nie były one zbyt poważne, czy istotne. Napisałem zbyt ogólnie.

Zachowanie Yody było takie, żeby wprowadzić Luke'a w błąd. Nie można też zapominać o tym, że siedzenie kilkadziesiąt lat w samotności na takim bagnie też robi swoje. Przede wszystkim chodziło jednak o to pierwsze, żeby sprawdzić, czy Luke go pozna.

Może Leia to bardziej przeżyła, gdy już była sama w celi. Należała do twardych kobiet i nie zamierzała okazywać słabości na oczach Tarkina i Vadera.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Na tej zasadzie działał stosunek Lei do Hana, C-3PO solidnie gnoił R2 a ten rzadko ripostował jego uwagi.

Mógł to zrobić w bardziej inteligenty sposób niż bicie się patykiem z robotem o latarkę, z resztą cały czas próbował dać Luke'owi do zrozumienia, że on jest tym kogo szuka, mówił że teraz Yoda jeść musi i zrobił sobie jedzenie, mówił o Jedi jakby ich dobrze znał łącznie wspominając że znał jego ojca, najwyraźniej Luke był ciężko kapujący. A siedzenie tyle lat w samotności może źle się odbić na wielu ludziach, ale nie na Jedi tym bardziej mistrza, dla którego życie pustelnika to częsty przypadek.

Może i tak było, bardzo jeszcze mnie drażni to że druga Gwiazda śmierci została zbudowana tak szybko a była podobno większa od pierwszej, która dopiero co testowała swoje możliwości.

ocenił(a) film na 10
knocun1

R2 znosił zachowanie 3PO, bo go lubił, a przecież i tak robił to, co sam postanowił.

Druga Gwiazda Śmierci nie została zbudowana i nie miała być większa. Ukończono jedynie laser, który mógł namierzać obiekty mniejsze od planet.

Yoda przez 800 lat szkolił Jedi w Świątyni. Bardzo rzadko bywał sam. Luke (jak i widownia wtedy) na pewno nie spodziewał się, że tym potężnym Jedi będzie ten zwariowany, zielony stworek.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

A no i ten wątek miłosny, to szczerze mówiąc on mnie jakoś tak mocno nie raził, może dlatego że dzięki niemu wiem co było przyczyną upadku Anakina. Tym bardziej boli mnie że w starej Trylogii tylko raz poruszono wątek mamy Luke'a, bo tak to tylko o Ojcu chciał słuchać. Więc dla mnie to nie była znowu taka wielka pomyłka z tymi dialogami tym bardzie że byłem wciągnięty detektywistycznym działaniem Obi-wana, bo dzięki niemu poznaliśmy bardziej Świątynie Jedi i tereny Coursant, no i intrygujące było to śledztwo.

ocenił(a) film na 10
knocun1

Ok, fabuła prequeli jest na dobrym poziomie. Cały plan Palpatine'a to majstersztyk. Problem polega jedynie na tym, jak zostało to poprowadzone. Dialogi i gra Haydena w "Ataku klonów" zdecydowanie do poprawy.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

Czy ja wiem? Jak dla mnie sceny gniewu nikt by nie zagrał lepiej. To jego spojrzenie na Larsów kiedy nosił zwłoki swojej mamy na rękach do dziś wywołuje u mnie dreszcze. Gdyby nie cześć IV, pomyślałbym że ich pozabija.

ocenił(a) film na 10
knocun1

Tak, ta scena akurat wyszła dobrze :) Gorzej z jego grą podczas rozmów z Padme. Choć to też wina niezbyt udanych dialogów.

ocenił(a) film na 10
Ryloth

A ja odnoszę wrażenie czasami że to był zabieg celowy. Jak ja w gimnazjum byłem to w towarzystwie dziewczyny która mi się bardzo podobała podobnie gadałem głupoty i zachowywałem się jak chory. umysłowo. Podobnie gra Jedi, ciągle słyszę że oni bez życia bez jakiejś ciekawej osobowości, a przecież tacy byli Jedi, bez emocji, wiecznie spokojni

użytkownik usunięty
knocun1

Ja dziwię się w ogóle, że pozwolono tak chwiejnemu emocjonalne chłopaczynie zostać Jedi. No, ale wybraniec....

ocenił(a) film na 10

To było nieuniknione, przepowiednia musiała zostać dokonana, a błędy rady Jedi tylko pomogły jej się spełnić.

użytkownik usunięty
knocun1

Czy tylko dla mnie przepowiednia jest bez sensu?

W prequelach zbyt wielki nacisk położono na Vadera. Dlatego te filmy nie działają. Ale nie ma to nic wspólnego z Haydenem. Nawet Laurence Olivier nie zrobiłby czegoś z materiałem który mu dano. Nie chodziło też o to, że Anakin był palantem. Jasne, to nie pomagało, ale chodzi o coś więcej.
O to że Vader był kluczowy w tej opowieści i wydarzeniach w uniwersum. Z tego powodu, że jest Vaderem i jest sławny DLA WIDZÓW.
I uwydatnia to ograniczenia scenariusza. Lucas pozwolił by świat zewnętrzny przeniknął do scenariusza, gdy nie powinno było mieć to miejsca.
Jeśli spojrzymy na niego z perspektywy Oryginalnej Trylogii, był tylko złoczyńcą w kostiumie. Był częścią opowieści. Leia się z niego nabijała przy nim, wykonywał robotę dla Tarkina, komandorzy nie szanowali go zbytnio, nabijali się z jego religii. Latał też Tie Fighterem, gdzie łatwo mógł zginąć. Był pozostałością dawnych czasów. Był po prostu jak nazistowski oficer, który wchodzi z oddziałem, by pokazać, że z imperium na ma żartów. Nie był Jezusem z kosmosu!
Rozdęte znaczenie Vadera zaczyna się gdy sugeruje się nam jego niepokalanie poczęcie przez midichloriany na modłę jakiejś bezsensownej przepowiedni.
A wszystko tu skupia się na tym, że Vader jest jakimś elementem wszechświata. Najpierw mówiono, że miał "przywrócić równowagę mocy" cokolwiek to znaczy. W ZS nagle zmieniono to na "ten, który zniszczy sithów". W końcu Vader wrzuca Palpatine'a do szybu, co ma więcej sensu z tą drugą wersją. Ale o tym była przepowiednia?
A może przepowiednia, że ktoś rozwali pierwszą Gwiazdę Śmierci? Po co ona komu? Po powrocie jedi istnieją sithowie po Imperatorze. Jedyne co potrzeba to dużo midichlorianów i żądza władzy, żeby nauczyć się ścieżki Ciemnej Strony, nie? Czy przepowiednia ma zatem jakiś sens?

użytkownik usunięty
knocun1

Lucas zrobił z Anakina główny czynnik filmu. I byłoby wporzo, gdyby go dobrze napisał.
Cała wędrówka jego postaci polega na tym, że jest wkurzony, bo nie może naprawić złych rzeczy w swoim życiu.
Dobrze, że Padme się w nim zakochała bo inaczej mówiłby: "Kiedyś zdobędę moc, która sprawi, że ludzie mnie pokochają!"
Anakin nie może pogodzić się ze stratą i szuka ratunku w Ciemnej Stronie. Rozumiemy. Czy musimy to przechodzić przez 3 filmy?
Jego słabość jest w porządku. Ale kluczowym brakującym składnikiem opowieści jest to że nie poznaliśmy Anakina jako osoby. Element tragedii pochodzi z tego że zależy nam na postaci. Widzom nie zależy na Anakinie. Nie widzimy jego treningu. Był szkolony w momencie, którego nie dano nam zobaczyć. Obi-wam coś tam wspomni ale to nic rozległego, przez co moglibyśmy poznać ścieżki Jedi i czym one są.

Kiedy widzimy Luke'a trenującego z Yodą, on zadaje mu pytania. Dowiaduje się nowych rzeczy, uczy się. Yoda go NAUCZA. I my się uczymy. O Luke'u, jak reaguje. W prequelach nie ma ma momentu rozwoju postaci który jest wyłącznie o tej postaci. Widzimy tylko czemu jest zły.
Była jedna okoliczność łagodząca. Skuszenie.
I choć uwielbiam konfrontację z "Powrotu Jedi" to zawsze miałem problem z podejściem Imperatora. Bo nie było nic czym można było skusić Luke'a prócz niejasnego zagrożenia. I poczuciem, że im więcej w nim gniewu tym on może być potężniejszy. Luke nigdy nie szukał potęgi i nie ma tu nic dla niego. Wystarczy, że powie "Nie, dziękuję". Ten moment jest bardziej interesujący niż wszystko co dzieje się w prequelach.
Jak Vader stał się Vaderem nie jest tak interesujące jak jego odkupienie. Jego geneza jest nieistotna. W OT wystarczyło o tym wspomnieć w 1 zdaniu.

ocenił(a) film na 10

Skoro widzieliśmy trening Luke'a, to po co Lucas miałby nam serwować dokładnie to samo z Anakinem? Jaki miałoby to sens? Nowe części miały rozwinąć naszą wiedzę o Gwiezdnych Wojnach, nie piszę się dwa razy tej samej książki z różnymi okładkami. Całe 3 filmy pokazywały nam przemianę Anakina, jako chłopiec ukazywał swoją bystrość, wysokie umiejętności pilota, co pozwoliło Qui-gonowi się przekonać o jego wysokiej wrażliwości na moc. Potem dorasta i staje się młodocianym buntownikiem, ale nadaj widzimy jego popisy w pilotowaniu, widzimy jego pierwsze kroki ku ciemnej stronie, no i na koniec widzimy go już dojrzalszego, ale jednak z problemami emocjonalnymi i już w zasadzie możemy się domyślić jak na tą ciemną stronę przeszedł. Dla mnie to, że Anakin się wychował w niewoli, jest wystarczająco tragiczne i to że marzył o zostaniu Jedi, a potem jego ścieżka Jedi okazała się dużym problemem, wręcz można by rzeć, że ścieżka Jedi niewiele się różni od życia niewolnika jakim był, też musiał słuchać czyiś rozkazów, tak naprawdę to ciemna strona okazała się bardziej wolna dla niego. Tak to odebrałem. No i prawdopodobnie się tu komuś narażę, ale zawsze wolałem Anakina od Luke'a. Luke był dla mnie zbyt wyidealizowany.

użytkownik usunięty
knocun1

Prequele bardzo słabo rozwijają wiedzę o SW, prócz tego że mamy nowe lokacje, nowe postaci. W tych filmach brakuje wyobraźni.
Jest dużo zapożyczeń ze Starej Trylogii. Jak te szaty Jedi. Wujek Owen, Luke i Ben byli ubrani w takie same szaty pewnie dlatego, że to była pustynia. Skoro Ben się ukrywał, nie ubierałby się w szaty Jedi? Owen nie był Jedi. Skoro można było zakodować w mózgach klonów rozkaz 66, to mogli zakodować jak wyglądają szaty Jedi.
Albo motyw piorunów i mieczy świetlnych. Darth Vader był upadłym Jedi i miał miecz świetlny. Imperator także nie wyrażał się zbyt pochlebnie o mieczach świetlnych. Dla niego były jak zabawki. I nazywa je "bronią Jedi". Ale z jakiegoś powodu Palpatine w prequelach też ma miecz świetlny, co jest jedynie pretekstem do kolejnej walki z mieczem.
W każdym razie Imperator zaczyna ciskać Luke'a błyskawicami. Interpretowałem to jako jedną z wielu jego umiejętności, bo był zły. Pioruny były tylko narzędziem opowieści. W każdej chwili mógł zabić Luke'a ale zamiast tego ukarał go, że nie chciał przejść na jego stronę. Znów - nie chodziło o same pioruny ale o motywację postaci w tej scenie. Luke jest bezsilny, na progu śmierci. Imperator pokazuje jakim ćwokiem jest. Vadera targa wewnętrzny konflikt.
Lecz w prequelach kiedy widzimy Sitha, ciska on piorunami tylko dlatego że ma 12 poziom doświadczenia. Jestem zaskoczony, że Yoda nie strzelił zielonymi piorunami w Palpatine'a. Nowe filmy kopiują stare pomysły, jakby nie było czegoś nowego.
- Gadanie w kadłubach - "Lock S-foil in attack position"
- dialogi "pozabijasz nas obu"
- kopiują także same siebie jak sceny z Droidekami
- zaczepianie liny (Obi-wan i Anakin spadają w szybie windy, Luke z Leią przeskakują przez przepaść)
- używanie R2 żeby wybrnąć z sytuacji
- wylatująca kapsuła (uciekający Grievous, R2 i C-3PO z Niszczyciela)
- odcinanie dłoni w barze (Kenobi łowczyni nagród na Couruscant, Kenobi w Mos Eisley)
- Niszczenie Gwiezdny Śmierci, zniszczenie kulistej bazy Federacji Handlowej otoczonej rogalem.
Lucas rzekł: "Jak w poezji, żeby się rymowało"
- te same panele w statku Grievousa i komnatach Imperatora w "Powrocie Jedi"
- Dooku opuszczający podłogę na Obi-wana, Vader zawalający grunt pod Lukiem w komnatach Imperatora
- Anakin wykopujący Dooku za belkę na statku Grievousa, Luke wykopujący Vadera na schody w komnatach Imperatora
- tak samo idące ujęcie walki
http://images2.fanpop.com/image/photos/13400000/Anakin-Skywalker-SW-ep-III-Duel- with-Dooku-anakin-skywalker-13431836-852-480.jpg
http://i.ytimg.com/vi/KQxKOlrfZKc/maxresdefault.jpg

ocenił(a) film na 10

Większość co wymieniłeś, tyczy się scen akcji. A ja mówiłem o wiedzy, a w nowej trylogii dowiadujemy się nieco więcej o ciemnej strony. Dlaczego jest taka kusząca, w starej gadali tylko o potędze jaka to ona nie jest wspaniała, tymczasem Palpatine świetnie przeprowadził rozmowę z Anakinem podczas tej opery . To była chyba najlepsza scena z całej Nowej Trylogii. No i mylisz się twierdząc, że te części nie mają wyobraźni. Kamino, miasto Corusant nocą, fabryka droidów, Genozjanie, walka na arenie Genozis, dla mnie to był prawdziwy popis wyobraźni.

użytkownik usunięty
knocun1

"tymczasem Palpatine świetnie przeprowadził rozmowę z Anakinem"
Palpatine opowiedział tylko historyjkę Anakinowi o Sithu i że nie różnią się od siebie niczym. Nie jest to nic nowego ani ciekawego, bo nie nie zagłębia się w tą kwestię. Kontynuuje gadanie jaki to Plagueis był super. To jest ta wiedza o Ciemnej Stronie? O wiele więcej dowiemy się z Biblioteki Ossus.

"Kamino, miasto Corusant nocą, fabryka droidów, Genozjanie, walka na arenie Genozis, dla mnie to był prawdziwy popis wyobraźni."
To był popis w kreowaniu lokacji, a je stworzyli animatorzy. Służyło to jako patrzydło, nic więcej. Mówiąc o wyobraźni miałem na myśli sposób opowiadania historii.

ocenił(a) film na 10

No to musisz obejrzeć tą scenę jeszcze ras. Mówił, że ciemna strona pozwala osiągnąć to co zwykle uchodzi za nienaturalne, czyli że Jedi nie są wstanie osiągnąć tego co Sith, bo Jedi ogranicza ich własne wierzenie.

No jeżeli chodzi o historię to pod tym względem akurat to Stara Trylogia jest płytka. Złe imperium dobrzy rebelianci, o tym cała historia. W Nowej Trylogii, a zwłaszcza w Ataku Klonów były intrygi, zamachy, nie wiadomo kto strzela, gdzie nadejdzie cios, kto jest tym zdrajcą. Do tego koniec bitwy o Genozis, niby to było zwycięstwo, ale tylko wygrana bitwa bo zwiastowała straszny konflikt.

użytkownik usunięty
knocun1

Ben mówił z Starej trylogii, że Ciemna Strona jest łatwiejsza, szybsza, bardziej kusi. Merytoryka prosta, ale nie mniejsza niż gadanie Palpatine'a.

użytkownik usunięty
knocun1

Konflikty w prequelach są bez sensu.

W filmie dla młodzieży, powinniśmy wiedzieć co konieczne jedynie dzięki temu co widzimy. Bez politycznych gadek co 10 min.
Rebelianci - Imperium. W Nowej Nadziei widzimy, jak mała jest Rebelia i jak skromnymi środkami dysponuje i jak wielkie jest Imperium. Ujęcie z dołu symbolizuje dominację. A wielkość statku symbolizuje ogromny zasięg Imperium. Pierwsze ujęcie mówi nam wszystko co powinniśmy wiedzieć.
To porównanie to mały przykład stylów tych trylogii. Stara trylogia była hołdem dla klasycznych seriali przygodowych z przeszłości. Dobro kontra zło. Wędrówka bohatera. Żądny przygód łotrzyk. Dama w opałach. Stary mędrzec. Zgejowaciałe roboty. Epickie poszukiwania.

Anyway
Robimy film dla dzieci.
Lecą takie dialogi
"Wydarzyła się tragedia, której przyczyną było opodatkowanie szlaków handlowych. Nasza planeta jest pod uciskiem..."
a czemu by tak nie przedstawić złoczyńcę z jasnymi motywacjami?

Anyway. Przeanalizujmy konflikt w Mrocznym widmie.
Wg czołówki dwójka Jedi miała negocjować w związku z opodatkowaniem szlaków handlowych. Co czyni z Jedi ekspertów od praw handlowych?
Federacja Handlowa tworzy blokadę wokół Naboo, by odciąć ich od zasobów. Co powoduje kryzys, którego niestety nie dane było nam zobaczyć.
Czemu Federacja Handlowa chciałaby blokować handel?
Widzisz, ustawiliśmy kiedyś blokadę morską wokół Kuby, by powstrzymać Rosjan przed wysłaniem tam rakiet.
jeśli Federacja Handlowa to kupcy i obracają towarami, dlaczego wyglądają bardziej na jakąś bardziej militarną organizację z armią robotów?
Jednak gdyby byli biurokratami kontrolującymi szlaki handlowe, powinni być raczej szczęśliwi z powodu nowych podatków. Chyba że wszystkie podatki szły na kosmicznego Obamę i nie mieliby z nich ani grosza.
Jaka jest rola tej blokady?
Nie obchodzą mnie komiksy ani książki, bo nie są kanoniczne. Liczy się film.
Tak czy inaczej, Palpatine wysługuje się Federację w celu stworzenia kryzysu, by osiągnąć polityczny awans. Ale konflikt z blokady i następująca po nim inwazja to cały film!
Czy Naboo nie jest zdolne do przetrwania przez 1 dzień bez wymiany handlowej na tak wytwornej planecie?
Palpatine chce wywołać kryzys na Naboo żeby naiwna młoda królowa wystąpiła o wotum nieufności dla kanclerza Valoruma i Palpatine miał przejąć jego miejsce.
Jak zabicie Jedi czy tworzenie zakłóceń komunikacji miałoby niby dać info senatowi, że jest kryzys? Amidala wraca na planetę żeby rozwiązać problem własnoręcznie, bo senat chce wysłać niezależny zespół, żeby zbadać inwazję. Najwyraźniej słowa dwóch Jedi to za mało. I to tych Jedi, którym kanclerz zlecił rozstrzygnięcie tej sprawy? Bez sensu.
Sidious powinien powiedzieć tym gościom na mostku, żeby nie prowadzić z Jedi negocjacji i najechać planetę i wysłali Jedi na Coruscant żeby powiadomili o tym senat. Zamiast tego Sidious mówi wbrew swojemu planowi.
Chciał, żeby królowa podpisała pakt, nie? Chce, żeby podpisała pakt, żeby inwazja była legalna. A gdyby od razu podpisała pakt bo byłaby tchórzem? Byłoby po kryzysie i nie byłoby potrzeby o wotum nieufności.

Jeszcze Qui Gon docierają do hangaru gdzie armia szykowała się na inwazję. Qui-Gon w majestacie swej mądrości myśli że lepiej jest udanie się a armią by ostrzec Naboo. Jeśli przyleci z armią to raczej będzie za późno żeby ostrzec O armii. I co ma robić Naboo? Nie mają armii tylko ochotników.
Bez powodu decydują by wyruszyć w osobnych statkach i spotkać się na planecie. Bez sensu. Co osiągną lecąc na osobnych statkach?
Rozważmy to.
1. Zwiększenie szansy złapanym o 100%
2. Jeden gdyby został złapany nie uzyskał by pomocy od drugiego
3. Zwiększa to możliwość bycia rozdzielonym o setki jeśli nie tysiące mil.
Ale szczęśliwie nie są wykryci i się spotykają. I bez powodu idą za Jar Jarem, podczas gdy ich celem było ostrzeżenie Naboo. Czy od początku myślał żeby znaleźć jakiś podwodny pojazd czy planował iść po powierzchni? Co jeśli nie spotkaliby Jar Jara?

użytkownik usunięty
knocun1

"Przerwanie połączenia może oznaczać jedno - inwazję"
A może nie zapłacił rachunku za telefon?

Czyli na Naboo zdaję sobie sprawę co się święci.
Co więc jest przyczyną inwazji?
Lucas wymyślił, żeby inwazja była legalna, królowa musi podpisać traktat. Czemu nie? Zmuszanie do podpisania takiego traktatu przeczy sensowi tego podpisu. Mogliby go sfałszować, jeśli by im na tym zależało.
Dlaczego roboty wylądowały po drugiej stronie planety, gdzie jest miasto Gungan? Dlaczego nie od razu dostać się do celu? Nie oczekiwali oporu od Gungan. Dlaczego nie wylądowali tuż przed miastem? Lub W mieście?
Królowa zostaje schwytana ale zamiast zmuszania jej do podpisania traktatu wysyłają ją gdzieś indziej do "obozu czwartego", A ona jest najważniejszą osobą w ich planie.

użytkownik usunięty
knocun1

Weźmy choćby Atak Klonów. Lucas obejrzał pewnie w 2000 r Gladiatora i pomyślał, że jego arena będzie lepsiejsza i więksiejsza. Później nadeszła jeszcze większa chęć zastanawiania się nad Ridleyem Scottem i skopiował miasto z Blade Runnera do Ataku Klonów, tyle że teraz miało być lepsiejsze i więksiejsze. "Moje komputery są lepsze niż twoje!" Linia między inspiracją a zdzieraniem się zaciera. Najgorsze gdy Atak Klonów zaczyna kraść z Imperium Kontratakuje.
Lucas kopiuje wizualia z Imperium i wrzuca je gdzie tylko może, bo drugi film z serii musi być mroczniejszy.
- walka Anakina z Dooku, walka Luke i Vadera w Mieście w Chmurach
- miłość. Imperium miało podtekst o miłości w trudnych czasach. Lucas stara się to odtworzyć ale zawodzi na każdym polu.
Atak Klonów pożycza tyle wizualiów z Imperium, że to aż komiczne. Niektóre są tak subtelne, że nawet ich nie zauważamy. Ale nasz mózg tak.
- Leia i Padme noszą białe stroje
- sekwencja w pasie asteroid
- statki wyglądające jak te z Bespinu
- szybkie odkrywające ujęcie z dołu
- Boba Fett i Jango Fett. Obaj w podobnych wdziankach, różni się kolor.
- przyczepienie się statku do obiektu aby uniknąć wykrycia (Kenobi do asteroidy, Sokół do tyłu Niszczyciela)
- Miasto w przestworzach, teraz miasto w wodzie.
- śmieci wylatujące z tyłu statku
- Slave 1 śledzi statek (Imperium)
- Statek śledzi Slave 1 (Atak Klonów)
- C-3PO zostaje odłączony w fabryce i wozi go R2
- Plastikowa tuba zostaje przecięta przez miecz świetlny (walka Vader i Luke na Bespinie, Dooku vs Anakin)
- próba odtworzenia dymu z pojedynku z Imperium
- Anakin traci rękę, Luke dłoń
- Spaaaaadanie. Anakin w Coruscant, Luke na Bespinie
- filmy kończą się na podobnych warunkach. R2 i C-3PO są na scenie, odkrycie mechanicznej ręki

ocenił(a) film na 10

Każda z pierwszych części drugich i trzecich obu trylogii miały cechy wspólne, to raczej celowy zabieg a nie zwykła zrzyna. Jednak widzę że odchodzisz z tematu. Co w historii Starej Trylogii było niby takiego ambitnego, bo jedyne co mi przychodzi do głowy to zwrot akcji w postaci ,,I am your Father" a tak poza tym to historia jest banalna. Dobra Rebelia, złe Imperium, które rządzi całą galaktyką, a wystarczyły 3 zwycięstwa Rebelii, żeby upadło.

użytkownik usunięty
knocun1

Słuchaj, Stara Trylogia nie miała być "Podejrzanymi" czy "Ojcem Chrzestnym" w kosmosie dla dzieci. Miała być klasycznym kinem nowej przygody. W prequelach zaś wszystko wychodzi karykaturalnie, kiedy w filmie familijnym raz jest Jar Jar Binks raz nudne debaty polityczne i embarga handlowe, które nie dość że są bez sensu, są też nudne, raz ścinanie głów, raz melodramatyczne płacze, bezpłciowe postaci a raz mały Anakin, z którym niby miałyby się utożsamić dzieci...

Ponadto w nowej trylogii dużo razy padają złote myśli Jedi do których Jedi sami się nie stosują, same zaprzeczenia. Jedi którzy nie są niby żołnierzami. Czy Obi-wan pouczający Anakina o myśleniu, a przedtem rzuca się przez okno Padme za droidem zapominając o następujących aspektach:
a) nie wiedział czy zdąży złapać droida
b) czy droid będzie w stanie wytrzymać jego wagę
c) czy droid nie jest małą bombą, która po dotknięciu wybucha
To klasyczny przypadek odwrócenia ról. To Anakin powinien być tym, który rzuca się za okno. W końcu to on jest porywczy. Obi-wan zrobiłby złą minę i poszedł do samochodu.

Jest jeszcze jedno co George rujnuje w prequelach, idea mocy i miecze świetlne. Wszyscy je kochamy. Ale dlaczego? Bo jest urządzeniem nie z tego świata. Także przemieniają Jedi w coś w stylu bohatera. Ale tak jak wszystko, czego używa się za często, staje się nudne.
Luke używał swojego dość oszczędnie. Ale kiedy go wyjmował, wiedzieliśmy, że traktuje sprawy poważnie.
W prequelach ta sprawa wyjęła się spod kontroli. Może George nie wiedział jak stworzyć emocjonujące sceny bez kogoś odpalającego miecz świetlny?
Niemal każda scena wymaga użycia go. Wiem, że to jedi ale ja to porównuję do machania laserem przed oczami kota.
Dlatego najbardziej podobało mi się, kiedy próbowali nie zostać zjedzonymi przez potwory na arenie. Było napięcie. Ale potem znowu dostajemy miecze świetlne i no... no i znowu je mają.
Dzieciaki je maja, Grievous je ma. Ciągle to odpalanie.
Ale mój wnerw staje ponad to, że są nadużywane.
Stają się także niepraktyczne.
Kiedy ustalasz, że w Radzie Jedi wszyscy używają tej samej broni, staje się ona niepraktyczna. Weźmy Kit Fisto, z tymi wszystkimi majtającymi się mackami z tyłu głowy może mieczem świetlnym spowodować sobie dużą kontuzję. Jest jeszcze gość z długą szyją. Wiem gdzie bym celował walcząc z nim. Albo co z Dexterem z knajpy? Co gdyby to powolne dupsko miało być Jedi? Maul by go poszatkował. Jest też gość bez nóg. Nie wyobrażam sobie z nim konfrontacji. Każdy członek zakonu powinien posiadać broń jaka mu pasuje.

Jest też Yoda. On w ogóle nie powinien mieć miecza świetlnego. Ale pomimo swojego rozmiaru i mądrości i on musi walczyć mieczem z gościem 3 razy wyższym od siebie, który ma większy miecz.
Yoda ma utrudnienie z powodu wzrostu, podczas gdy takie rzeczy nie powinny go ograniczać. Tak rzucał kamieniami w Dooku. Ale są inne przykłady gdzie Yoda musi nadrabiać ograniczenia wzrostu, gdy dobywa miecza. Raz rzuca w gościa mieczem, bo jest poza zasięgiem. Musi ciągle skakać. To pewnie męczące.
"Rozmiar nie ma znaczenia"
Wszystkie te mądre rzeczy, które mówił zostały zrujnowane w prequelach. Odbija się od ścian i nie może sięgnąć Dooku. Co gdyby Dooku był wielką gorgoną z wielkim mieczem świetlnym? Yoda zostałby zgnieciony jak robak.
Yoda był taki magiczny i interesujący bo nie spodziewaliśmy się, że ten maluch może być mistrzem Jedi.
Mieliśmy wyobrażenie że wielki wojownik to ktoś silny fizycznie i wzbudzający strach. Czyniąc Yodę małym, pokazują, że Moc jest poza ograniczeniami fizycznymi. Ale pokazując go z mieczem, rujnują cały przekaz i wyrzucają go do kosza.
George w behind the scenes mówiąc o Yodzie z mieczem brzmiał jak matoł, który chce po prostu zobaczyć fajne efekty na ekranie. Nie wiem czy rozumie, co czyniło Yodę magicznym.

ocenił(a) film na 10

Celem prequeli nie było pokazanie Jedi jako idealnych stróży prawa. Nie tylko miały pokazać ich upadek, ale też dlaczego upadli i nie tylko przez podstęp Sidiousa, ale też przez ich własne słabości i hipokryzje, Anakin to dostrzegał coraz bardziej, a zachowanie Windu podczas aresztowania Kanclerza jeszcze bardziej go w tym utwierdziło.

Wątki polityczne w prequelach to była konieczność, film bez nich nie miałby żadnego sensu, nie byłoby wyjaśnione jak wybuchła wojna, jak do niej doszło. Do tego sami Jedi w sprawy polityczne byli po części zamieszane. W zakonie Jedi widziałem dużo podobieństwa do naszego kościoła, niby ma nieść pokój, mają czynić dobro, a i tak nie ma w 100% pozytywnej opinii w dużej części przez mieszanie się do polityki.

,,Weźmy Kit Fisto, z tymi wszystkimi majtającymi się mackami z tyłu głowy może mieczem świetlnym spowodować sobie dużą kontuzję. Jest jeszcze gość z długą szyją. Wiem gdzie bym celował walcząc z nim. Albo co z Dexterem z knajpy? Co gdyby to powolne dupsko miało być Jedi?"

Te słowa czynią z ciebie wielkiego hipokrytę, bo dalej wspominasz o Yodzie mówiącym że rozmiar nie ma znaczenia, a tu że nie wyobrażasz sobie by Dex mógł być Jedi, ani taki mistrz Fisto czy Pio. I jeszcze że dla Yody ciągłe skakanie może być męczące, a przecież to jego wielka moc sprawia że nic go nie ogranicza, moc eliminuje słabości jej użytkownika, które by miał gdyby nie miał mocy. A skoro wspominasz też o częstym używaniu mieczy, to pragnę ci przypomnieć zachowanie Obi-wana w kantynie Mos Eisly, kiedy załatwił tych dwóch co się do Luke'a doczepili, nie ma to jak zdradzać się że jest się Jedi w okresie kiedy każdego imperium wybija, gdzie się aż roi od patroli szturmowców, nie wspominając już że mógł tym mieczem jeszcze kogoś zranić, gdyż było tam sporo ludzi i było ciasno.

A i dla twojej informacji był ktoś z rasy Dex'a co był Jedi, tu masz go w akcji i jak widzisz ma dwa podwójne miecze i sieka klony jak tarką ser https://www.youtube.com/watch?v=qE0uQ6h0r4Q

użytkownik usunięty
knocun1

Nikogo nie obchodzą wątki polityczne, szczególnie w kinie familijnym. Dotarło? Czy powtarzać jeszcze raz?
Prequele i z wątkami politycznymi są bez sensu, co ci napisałem w analizie konfliktu Mrocznego Widma.

"Te słowa czynią z ciebie wielkiego hipokrytę, bo dalej wspominasz o Yodzie mówiącym że rozmiar nie ma znaczenia"
Może nie umiesz czytać albo nie odróżniasz aparycji Yody od pozostałych gości...
Moc jest poza ograniczeniami fizycznymi, więc Yodzie miecz nie powinien być do niczego potrzebny. Raz Obi-wan powiedział Anakinowi przed kantyną "Ta broń jest twoim życiem". Po tym zdaniu można mieć dziwne spojrzenie na różne sprawy.
Yoda raz rzekł: "Wojna nie czyni nikogo wielkim". Yoda nigdy nie trenował Luke'a mieczem świetlnym. Jakby inne rzeczy wydawały się ważniejsze.

"A i dla twojej informacji był ktoś z rasy Dex'a co był Jedi, tu masz go w akcji i jak widzisz ma dwa podwójne miecze i sieka klony jak tarką ser"
To jest animacja, tu każdy może robić wszystko. Powstała pod szyldem Lucasa, gdzie każdy może robić wszystko. Jabba pewnie też gdyby był Jedi skakałby po suficie. W dodatku widać znaczącą różnicę w fizjonomii Krella a Dextera.

użytkownik usunięty
knocun1

Czysta parodia
http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20121006114429/starwars/images/5/5d/Leia_Beld orion_TERC.jpg

ocenił(a) film na 10

Możesz mi wyjaśnić jak bez miecza świetlnego Yoda powinien walczyć, zwłaszcza że nie używa on mocy do ataku jak na prawdziwego mistrza Jedi przystało? On właśnie z szacunku do mocy miał miecz, żeby mocy nie nadużywać, właśnie dlatego chodzi o lasce mimo że podczas walki skacze jak pchła.

użytkownik usunięty
knocun1

Nie używa mocy do ataku? Z pewnością ciśnięcie Palpatine'a tak że zrobił fikołek za biurko to był przypadek.

ocenił(a) film na 10

Ale go nie zranił bezpośrednio, a to rozumiem przez atak, ta moc była neutralna.

użytkownik usunięty
knocun1

No tak, wcale nie miał zamiaru go zranić...

ocenił(a) film na 10

Gdyby chciał go zranić to by mu przypierniczył mieczem, a nie pchnięciem, które narobi mu tyle co rzucenie w niego poduszką.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones