Najbardziej z całej tej sagi kocham droidy. Jest w nich więcej człowieczeństwa niż w każdej innej postaci z filmu. Rozkoszne są, zwłaszcza mały gruby niebieski, R-2 czy jak mu tam. W ogóle to mam wrażenie, że 80% popkultury to GW, a reszta to... reszta. Nowa saga nie umywa się do starej - Młody Kenobi może buty czyścić Harrisonikowi Fordzikowi. Mamunia bliźniaków ładniejsza od córki ale za to córa jaka waleczna, wow! Nowe części są przeładowane efektami i ogłuszającą muzyką aż do granic sajensfikszynowej pornografii. Ale dialogi, relacje między postaciami, dowcip są zdecydowanie po stronie części 4, 5 i 6. To zupełnie jak z Bondami - starzy Bondowie byli dowcipnymi, uroczymi zawadiakami a pan Craig - mrocznym, zawziętym kagiebistą, dowcipnym jak tarcza ścierna. Inna poetyka i tyle